Księżyc a sprawa polska
Na przełomie maja i czerwca Wrocławski Teatr Lalek już po raz trzeci organizuje dzieciom i dorosłym wielkie święto, Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci. Dyrektorzy Jakub Krofta i Janusz Jasiński konsekwentnie popularyzują i rewolucjonizują dziecięcy teatr. WTL wraz z przyległym Ogrodem Staromiejskim to dziś jedna z większych atrakcji na kulturalnej mapie Wrocławia.
Artyści i widzowie dopisali, jak co roku. Najbardziej oczekiwanym wydarzeniem był występ czeskiego Divadla Drak. Wizjonerzy z Hradca Králové nie zawiedli. Dorośli i dzieci świetnie się bawili na spektaklu Ostatnia sztuczka Georges’a Mélièsa. W Czechach to widowisko ma już status kultowy. Wyreżyserował je Jiří Havelka. Do wielkiego sukcesu tego projektu przyczynił się scenograf Marek Zákostelecký, znany zresztą dobrze we Wrocławiu. Wyreżyserował tu Czarodziejski flet, dziecięcą wersję opery Mozarta. Przed laty Zákostelecký i Krofta stworzyli właśnie w Hradcu Králové serię głośnych przedstawień, które odmieniły w Czechach teatr dla dzieci. Teraz rozprzestrzeniają teatralną rewoltę na Polskę, z czego możemy się tylko cieszyć.
Wielką ambicją dyrekcji WTL-u jest inaugurowanie Przeglądu własną premierą. Tegoroczną edycję otworzyło niezwykłe i piękne przedstawienie Noc bez księżyca, inspirowane baśnią Layla Bli Yare’ach, napisaną po hebrajsku przez reżyserkę Shirę Geffen i jej partnera, pisarza Etgara Kereta. Polską inscenizację baśni stworzył nasz rodzimy, równie uzdolniony team artystyczny: dramaturżka Marta Giergielewicz i choreograf Maćko Prusak.
Izraelski oryginał bajki, jak i wszystkie późniejsze przekłady, zdobią bardzo sugestywne ilustracje Davida Polonsky’ego. Kolorowe obrazki zainspirowały twórców wrocławskiego przedstawienia równie silnie, co sam tekst. Giergielewicz stworzyła prosty i przekonujący scenariusz, rezygnując zupełnie ze słów. Jeśli postaci na scenie się odzywają, to używają zabawnej mowy wynalezionej specjalnie na potrzeby przedstawienia. Prusak z kolei przemienia ciała aktorów w swoiste hieroglify, wielce oryginalne i łatwe do zdekodowania przez dzieci.
Nikt na widowni nie miał najmniejszego problemu z rozumieniem scenicznej akcji. Maluchy zresztą nierzadko szybciej łapały fabułę niż dorośli. Maćko Prusak potrafił obudzić w sobie dziecko podczas pracy nad tym widowiskiem. Wymusił na aktorach zaskakujące pauzy i zwolnienia działań scenicznych. Młodzi widzowie rewelacyjnie wypełniali te wszystkie fragmenty własnymi skojarzeniami. Spektakl Prusaka sprawnie ożywiał i inspirował dziecięcą wyobraźnię. Siedząca za mną czterolatka co chwilę wybudzała mnie z transu okrzykiem lub zaskakującym komentarzem.
Noc bez księżyca to spektakl transowy, wizyjny, z pogranicza jawy i snu. Nigdy nie jest pewne, co w świecie przedstawienia dzieje się naprawdę, a co jest senną projekcją. Duża w tym zasługa świetnej scenografii i kostiumów Mirka Kaczmarka, jednego z najzdolniejszych dziś scenografów. Kaczmarek zbudował bardzo funkcjonalną przestrzeń z dwoma planami. Akcja w tle, za ogromnym oknem, bywała równie intrygująca, co działania na samej scenie. Polski scenograf stworzył własny ekwiwalent wybitnych ilustracji Polonsky’ego. W tym bajecznie kolorowym świecie zamieszkała galeria bardzo różnorodnych postaci, od małej dziewczynki i jej dziwacznych zabawek po wielkiego kota i czterech włamywaczy w kominiarkach.
Prusak sprawnie pobudził każdego aktora do wynalezienia własnego ruchu scenicznego. Wszystkie postaci były w tym spektaklu wyraziste i łatwe do zidentyfikowania. Najważniejsza w przedstawieniu była oczywiście dziewczynka, która w bezksiężycową noc udała się na poszukiwanie księżyca. Agata Kucińska stworzyła w tej roli wyjątkową kreację. Mieniła się w oczach. Była naiwna i przepełniona energią. Radosna i pełna zaskakujących pomysłów. Tańczyła jak szalona i śpiewała jak Michael Jackson. Ale też różniła się zdecydowanie od perfekcyjnych zabawek, bo bywała również bezradna i bezbronna. Nie miała na sobie kolorowego kostiumu. Była szara i bardzo ludzka. Zauważyłem, że dzieci na widowni łatwo się z nią identyfikowały.
Maćko Prusak, twórca wielu wybitnych choreografii – m.in. do głośnych spektakli Jana Klaty Rewizor czy Titus Andronicus – postrzega teatr poprzez ciało człowieka. Potrafi wydobyć z performera cielesne piękno. Z dużą pokorą wobec wykonawców komponuje ruch sceniczny. Świetnie się też sprawdza jako reżyser. Nadaje swoim spektaklom unikalny rytm i puls. Znakomicie pracuje z aktorami. Pomysłowe i oryginalne działania sceniczne, odgrywane w kilku planach, sprawnie wypełniły dużą scenę WTL-u podczas premiery spektaklu o małej dziewczynce, która w bezsenną noc przywróciła światu księżyc i uratowała ludzkość przed pewną zagładą.
W polskiej wersji hebrajskiej bajki dziewczynka ma na imię Zohar. To znaczy „blask”. A Księga blasku zawiera tajemną wiedzę kabalistów, żydowskich mistyków. Drabina w spektaklu Giergielewicz i Prusaka nasunęła mi skojarzenia z mistyczną „drabiną” Baal HaSulama, czyli tekstami skonstruowanymi w taki sposób, żeby każdemu studentowi Kabały umożliwić wgląd w rzeczywistość boską. Zohar to nie jest zwykła dziewczynka.
Noc bez księżyca wydała mi się izraelską odpowiedzią na polską bajkę Kornela Makuszyńskiego O dwóch takich, co ukradli księżyc. W filmowej wersji książki Makuszyńskiego krnąbrnych bliźniaków Jacka i Placka zagrali prawdziwi bliźniacy Kaczyńscy. Dziś jeden z tych bliźniaków, Jarosław, wciąż próbuje wykraść księżyc. A wiadomo, że bez księżyca życie traci sens, ludzie stają się apatyczni, popadają w depresję, błądzą bez celu, bo po ciemku. W roku wyborczym wszystko kojarzy się z polityką. Nawet bajka. A Polacy wybrali sobie właśnie uśmiechniętego prezydenta. Jesienią pewnie wybiorą podobnie uśmiechniętą partię. Zza miłych uśmiechów w każdej chwili mogą się wyłonić włamywacze w kominiarkach i pomóc Jarosławowi ukraść księżyc. Jedyna nadzieja w małych dziewczynkach, promieniujących światłem.
Takie przemyślenia produkował mój mózg po zobaczeniu prostej bajki. Dzieci opuszczały teatr raczej radośnie. Podobnie ich rodzice. Rzadko dziś można w teatrze wszystko zrozumieć. A najmłodsi widzowie żywo wyjaśniali swoim mamom i tatom zawiłe zwroty w akcji przedstawienia. Kiedy Agata Kucińska wykonała bezradny gest, jakby trzymała w dłoniach niewidzialną kulę, przerażona czterolatka za mną natychmiast ostrzegła mamę: „Ukradli księżyc!”.
Trzeci Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci bardzo się udał. Oprócz oglądania widowisk młoda widownia mogła wziąć udział w serii kreatywnych warsztatów. Teatr przygotował także fantastyczne materiały promujące nową sztukę dla dzieci, w tym książkę z wyborem krótkich dramatów o Jaśku – do poczytania lub odegrania w domu, przedszkolu lub szkole. Dołączono też wywiady z twórcami Przeglądu i dwa numery pisma „Fika”, świetnego magazynu dla dzieci i rodziców.
5-06-2015
3. Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci, Wrocławski Teatr Lalek, 29.05-03.06.2015
Takie przemyslenia produkował mój mózg...Wyrazy współczucia! l. cehl
Moj czteroletni wnuk nie wytrzymal hustawki napiecia i ostatecznie przedluzajacej sie akcji w lesie. Podobnie, jego piecioletni kolega.Musielismy wyjsc, co zdarzylo sie po raz pierwszy, a widzielismy wiekszosc spektakli w Teatrze Lalek.Wiekszosc dzieci siedziala na kolanach rodzicow, ktorzy szeptali uspakajajaco.Moja recenzja bedzie krotka: swietne, ale nie od czterech, lecz od czterdziestu czterech lat.