AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Lot w nową przestrzeń

Niech będzie Pogodno, reż. Marcin Liber, 43. Przegląd Piosenki Aktorskiej
fot. Tomasz Walkow  

To, że koncert galowy złożony z piosenek zespołu Pogodno ma potencjał zdolny wysłać widzów w kosmos, można było obstawiać w ciemno. Tego, że montaż utworów zamieni się w energetyczną stypę po końcu świata, trudno było się spodziewać

Okazja była – koncert zaplanowano niemalże w rocznicę śmierci Jacka „Budynia” Szymkiewicza, lidera Pogodna. Miejsce też niczego sobie, bo scena Teatru Polskiego, gdzie kilka lat temu zagrano wyreżyserowane przez Michała Zadarę kilkunastogodzinne Dziady, do których Budyń skomponował muzykę. Te dwa wydarzenia wieńczyły owacje na stojąco – biorąc pod uwagę trwający już kolejny rok kryzys Polskiego, można założyć, że pomiędzy nie było wydarzenia, które wprawiłoby publiczność w podobną euforię.

Dla gali reżyser Marcin Liber wraz z Mirkiem Kaczmarkiem, autorem scenografii i kostiumów, wybierają maskę, czy raczej makijaż klauna – podobny do tego, w którym chłopaki z Pogodna pojawili się w jednej z sesji zdjęciowych. Pojemny symbol, bo łączy narysowany uśmiech ze smutkiem, który kryje się gdzieś pod spodem. Jednocześnie na styku tych dwóch tonacji wysyła nas tam, gdzie czai się horror, stan permanentnego przerażenia światem. Nieprzypadkowo w korowodzie klaunów obecnych w popkulturze – od Gelsominy z La strady, przez Pennywise z To, po Jokera (tego z Jokera przede wszystkim) te trzy tonacje miksują się w zmiennych proporcjach, a skarbnica współczesnej wiedzy, czyli wujek Google na hasło „klaun” odpowiada pytaniem: dlaczego się go boimy? I biorąc nawet w nawias te prawdziwe i zmyślone historie o przebierańcach-mordercach, sprawiające, że koulrofobia (lęk przed klaunami) staje się coraz powszechniejsza, odpowiedź jest prosta – boimy się, bo namalowany, czyli sztuczny uśmiech maskuje prawdziwy komunikat, jaki emocje odciskają na twarzy. Czujemy lęk, bo nie jesteśmy w stanie klauna odczytać. Nie wiemy, kim jest naprawdę.

Makijaż, jakim są pokryte twarze aktorów, muzyków, chórzystów i tancerzy biorących udział w gali, ich ogromne, przeskalowane spodnie i buty, łyse głowy i kolorowe fryzury można zatem traktować jako rodzaj zbroi, tarczy chroniącej przed światem, w którym już dawno przestało być pogodno. Liber z Kaczmarkiem wysyłają nas w podróż na szrot gdzieś na krawędzi, na cywilizacyjny śmietnik, za którym rozpościera się pustka. Dostajemy rodzaj antyutopii, w myśl której świat kończy się nie hukiem i nie skomleniem, ale echem chichotu rezonującym w powietrzu. Na tym wysypisku egzystuje pogańska komuna klaunów, którzy zapomnieli już, jak unosić kąciki ust do góry, więc malują sobie grymasy na twarzach. Nie zapomnieli jednak, że to śmiech jest najskuteczniejszą bronią przeciwko fałszywym autorytetom, politykom i tyranom, więc sięgają po tę broń i nie biorą jeńców.

Twórcy nie precyzują, co spowodowało tąpnięcie, które wyrzuca nas wszystkich na skraj przepaści. To może być świat po jednej z katastrof, z widmem których wszyscy dziś żyjemy, ale równie dobrze hippisowsko-klaunowska, pogańska komuna może egzystować tu w kontrze do tyranii, która tego piekielnie niebezpiecznego śmiechu zakazała – stąd kostium, praktykowanie śmiechowej jogi, przypominanie definicji i cytatów, twarze maski. Stąd cały ten rytuał pozwalający przywołać grymas, od którego twarze odwykły, bo świat tak spotworniał, że zapomnieliśmy, co to „uśmiech się”? Lub – równie dobrze – zostaliśmy wrzuceni w świat, w którym to śmiech stał się tyranią – nie ten prawdziwy, szczery, ale sztuczny, bez połączenia z emocjami. I to nie „ha, ha, hi, hi” powtarzane bez szczególnego entuzjazmu, choć karnie jak element obowiązkowej gimnastyki pozwala przetrwać członkom komuny, ale to, co jeszcze jest w stanie pobudzić w nich emocje, wprawić ciało w energetyczne wibracje – nie zawsze pogodne piosenki Pogodna. W połączeniu z wyświetlanymi na ekranie cytatami z Petera Barnesa, Kurta Vonneguta, Umberto Eco, Nietzschego, Kafki czy Boya-Żeleńskiego, dla których śmiech jest wiodącym tematem, nabierają nowych znaczeń i układają się w spójny manifest sprzeciwu wobec tych, którzy uparli się na ziemi zgasić światło.

Dostajemy te piosenki w wykonaniu aktorów zaproszonych do udziału w projekcie i muzyków z Pogodna. I w aranżach Marcina Macuka, które – mam wrażenie – podkręcają jeszcze potencjometr, na jaki zostały zakrojone. Tak jest na przykład z Kasitet Romans, znanym z wykonania Katarzyny Nosowskiej – w wersji Marty Malikowskiej, wspaniałej, dawno nieoglądanej we Wrocławiu aktorki, pierwszej żony Szymkiewicza, ta ballada nabiera zadziornego, rewolucyjnego charakteru. To przykład najbardziej rzucający się w oczy (pardon, uszy!), ale jest ich więcej – to między innymi Virtualne papu Katarzyny Pietruskiej czy zupełnie dziki wykon Znienacka w wersji Heleny Sujeckiej. Albo Magnes Klaudii Waszak, która najdosłowniej roznosi scenę swoją energią i Czerkies Alberta Pyśka. W kontrapunkcie do nich pozostają: mistrzowska Właścicielka, z której Emose Uhunmwangho wyciska maksimum emocji (a niektórym widzom i łzy z oczu), Sokiści chcą miłości Ralpha Kamińskiego, który w kostiumie Pierrota jako jedyny wprowadza do klaunady element liryzmu, a także w śpiewane przez niego w duecie z Bartoszem Porczykiem Owoce. I sytuujące się w zupełnie innych rejestrach Człowiek doskonały Rafała Derkacza, Szrapnel Tomasza Leszczyńskiego oraz 3 chłopców Porczyka. A są jeszcze przywódcy tej komuny – Cezary Studniak jako pogański biskup proklamujący nowy feminizm i Jacek Beler jako groźny „pan trzy, co patrzy jednym okiem spokojnym, drugim okiem ciekawskim” i który niemal w finale (bo ta gala ma kilka zakończeń) przynosi wizję końca świata: „Zniknę ja, my, ty/ Znikniecie wy i oni/ Zostanie nikt i nikt go nie przedstawi/ Nikt nie będzie tęsknić/ Nikt jest niewiadomy”.

W gali pojawił się też wielofunkcyjny chóro-balet. Nazwiska jego członków warto wspomnieć, bo rzadko pojawiają się w recenzjach. To słuchacze Studium Musicalowego Capitol: Zofia Banasik, Natalia Banaś, Anna Boratyńska, Julia Czarnota, Magdalena Gurzyńska, Julia Kirklewska, Anastasia Kohut, Helena Kosecka, Wiktoria Łukowicz, Patrycja Spendowska, Joanny Szczecińska, Julia Wrona, Krzysztofa Gogoj i Artura Leżoń. To, że nie są to „dyplomowani artyści” nie ma najmniejszego znaczenia – w wymagającej choreografii Hashimotowiksy są wciąż w ruchu, niemal non stop obecni na scenie, świetnie śpiewający – udowadniają, że są zawodowcami. Bez tych czternastu osób na scenie nie byłoby tak dojmującego wrażenia intensywności i anarchicznego, kolorowego chaosu.

Niech będzie Pogodno to był wieczór wzruszeń dla większości widzów, niezależnie od tego, czy łączyły ich wcześniej jakieś emocjonalne więzi z Szymkiewiczem, czy też przywiódł ich do Polskiego wyłącznie sentyment do jego kawałków.

To był też energetyczny kopniak – aż szkoda, że remont w Teatrze Polskim jeszcze nie ruszył, bo aż się prosi, żeby taki spektakl zagrać bez foteli na widowni – i przemyślana, konsekwentna, spójna w interpretacji, muzyce i obrazku, mądra opowieść o świecie (albo jego końcu). Koncert, który mimo podbitki ze smutku i katastroficznej wizji powodował ogromny wyrzut endorfin – u mnie utrzymujący się na podwyższonym poziomie jeszcze przez kilka dni. Dlatego nie rozumiem, dlaczego taki spektakl nie wchodzi automatycznie do repertuaru Capitolu. Jest to gotowe show, w którym większość obsady to aktorzy związani z wrocławską sceną. Poza tym, dobrze by było go zobaczyć bez galowej otoczki, jako spektakl z piosenkami Pogodna, na który trafią w większej liczbie fani zespołu niż podczas PPA, gdzie część publiczności jest zdumiona i zniesmaczona tym, że – jak w 3 chłopcach – „E to jest takie za szybkie/ E to jest takie za wolne/ E te teksty takie o niczym”.

Wiem, że ta jednorazowość gal to już tradycja, ale PPA miało ich wiele i z wieloma po drodze zrywało. Pomysł na zrealizowany z pompą koncert wieńczący festiwal powstał w czasach, które dla kulturalnej ekonomii były zdecydowanie łaskawsze, kiedy taka ekstrawagancja nie była niczym wyjątkowym i nie kojarzyła się marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Co więcej, te pierwsze gale odbywały się z większościowym udziałem artystów warszawskich, znanych z telewizyjnych ekranów – przedłużyć im żywot byłoby zdecydowanie trudniej ze względów czysto praktycznych.

To się zmieniło w 2005, w ostatnim roku dyrekcji Romana Kołakowskiego. Przełomem była gala Wiatry z mózgu przygotowana przez zespół Legitymacje, w której aktorzy zakładali maski Wiktora Zborowskiego i Mariana Opani, znakomitych twórców, których obecność we Wrocławiu była leitmotivem PPA. Pora na kolejną zmianę, w myśl której gala mogłaby być koprodukcją festiwalu i Capitolu – momentem premiery spektaklu, który w repertuarze muzycznej sceny zagości na dłużej. Bo tak jak trudno przełknąć fakt, że ten kolorowy świat zbudowany na śmietniku cywilizacji zostanie zutylizowany, tak samo trudno zrozumieć, że 620 tysięcy złotych budżetu poszło na ledwie cztery pokazy. Wiem, że takie plany przedłużenia życia gali już są, że pojawiły się zaproszenia na wyjazdowe spektakle, że być może Niech będzie Pogodno pojawi się w jesiennym repertuarze Capitolu. I trzymam kciuki, żeby się to udało, żeby wokół gali zrobił się taki ruch, żeby rozeszło się jeszcze więcej butów.

19-04-2022

43. Przegląd Piosenki Aktorskiej 
Koncert Galowy: Niech będzie Pogodno
scenariusz i reżyseria: Marcin Liber
kierownictwo muzyczne, aranżacje: Marcin Macuk
scenografia, kostiumy solistów, wideo, światła: Mirek Kaczmarek
kostiumy chóru i muzyków: Grzegorz Więckowski
choreografia: Hashimotowiksa – Paulina Jaksim, Katarzyna Kulmińska
obsada: Jacek Beler, Rafał Derkacz, Ralph Kaminski, Tomasz Leszczyński, Marta Malikowska, Katarzyna Pietruska, Bartosz Porczyk, Albert Pyśk, Cezary Studniak, Helena Sujecka, Emose Katarzyna Uhunmwangho, Klaudia Waszak, oraz Chór Studium Musicalowego Capitol: Zofia Banasik, Natalia Banaś, Anna Boratyńska, Julia Czarnota, Magdalena Gurzyńska, Julia Kirklewska, Anastasiia Kohut, Helena Kosecka, Wiktoria Łukowicz, Patrycja Spendowska, Joanna Szczecińska, Julia Wrona, Krzysztof Gogoj, Artur Leżom
muzycy: Michał „Hałdy” Pfeif (gitara basowa), Jarosław „Dżekson” Kozłowski (perkusja), Paweł „Model” Osicki (perkusja), Antoni „Ziut” Gralak (trąbka), Dariusz „Spyra” Sprawka (puzon), Marcin „Dzidzia” Zabrocki (instrumenty klawiszowe, saksofon), Marcin Bors (gitara), Leszek „Fochmann” Golis (gitara), Piotr „Bajzel” Piasecki (gitara)
premiera:1.04.2023

galeria zdjęć Niech będzie Pogodno, reż. Marcin Liber, 43. Przegląd Piosenki Aktorskiej Niech będzie Pogodno, reż. Marcin Liber, 43. Przegląd Piosenki Aktorskiej Niech będzie Pogodno, reż. Marcin Liber, 43. Przegląd Piosenki Aktorskiej Niech będzie Pogodno, reż. Marcin Liber, 43. Przegląd Piosenki Aktorskiej ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-27   05:30:28
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 토토사이트.COM

  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-04   07:49:03
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 온라인카지노.com