Ludzie i robaki
Susza nadciąga. W Polsce może jeszcze nie jest to tak oczywiste, jak w Erytrei, ale w wielu miejscach świata woda ma dziś wartość mityczną, to współczesne „złote runo”. Jazonowie naszych czasów wędrują do dzisiejszych „Kolchid” z kanistrami. Medee, które tam spotykają, to zastygłe w bólu matki i córki. Lamentują nad losami ludzkości, bo na nic innego nie mają już siły. Dokonały wielkich zbrodni na swoich ludach, żeby pomóc obcym Jazonom z kanistrami wykraść złote runo.
Jazonowie z kanistrami są młodzi, wciąż silni i agresywni. Szybko zapominają, że to Medee pomogły im zdobyć złote runo. Zdradzają kochające ich kobiety. Naiwnie wierzą we własną sprawczość.
Nikt im nie powiedział, że losami człowieka rządzą Mojry? Straszliwe prządki ludzkiego losu tkają nić człowieczego żywota wedle własnego, boskiego porządku. W każdej chwili mogą nić przeciąć. Greccy bogowie są niemoralni i często złośliwi. Fatum dopada człowieka zwykle w chwili szczęścia.
W finale instalacji Medee / Mojry po nitkach wspinają się do góry larwy robaków. To współczesne Mojry. Początkowo nie zauważyłem tych robaczków. Jestem krótkowidzem i stałem daleko. Dopiero kiedy zajrzałem do wielkiej dziury w podłodze sceny, przeżyłem szok. Robaki, jak drobnoustroje w naszych organizmach, były pod podłogą od początku spektaklu, choć długo nie miałem pojęcia o ich istnieniu. Intrygująca metafora najnowszej wiedzy o człowieku.
Mikrobiom od zawsze rządzi światem. Obce i niewidoczne gołym okiem drobnoustroje tworzą większą część naszych ciał. Nie tylko odgrywają kluczową rolę w pracy organów wewnętrznych, nade wszystko jelit, ale żyją też na naszej skórze, w ustach i płucach, a także w genitaliach. W najnowszym numerze pisma „Science” uczeni dowodzą, że mikrobiom wpływa również na nasz mózg, choćby poprzez nerw błędny. To tyle w kwestii wolnej woli. Nauka coraz częściej podważa nasze radosne iluzje, że to my sami jesteśmy autorami naszych własnych decyzji i myśli.
Robaki istniały na Ziemi miliony lat przed pojawieniem się człowieka i zapewne przetrwają zagładę ludzkości. Finał instalacji w najnowszym projekcie Jarosława Freta robi wstrząsające wrażenie. Widzowie siedzą wokół sceny przy stolikach, jak w kawiarni. Ze środka scenicznej podłogi Jazonowie wyrywają i unoszą do góry olbrzymi prostokąt. W dziurze na scenie kłębią się tysiące żółtych robaczków, czyli Mojr. Niektóre z nich wspinają się po nitkach w górę. Tkają losy ludzi przy stolikach. Z boku czworo zawodowych muzyków gra pięknie Adagio (String Quartet Op.11) Samuela Barbera. Aktorzy w strojach kelnerów czekają na dyspozycje klientów. Nikt nic nie zamawia.
Widzowie przy kawiarnianych stolikach przyglądają się robaczkom, zasłuchani w piękną muzykę, jak pasażerowie na tonącym Titanicu… Nie wiedzą jeszcze, że robaczki sygnalizują zagładę.
Wcześniej, w pierwszej części instalacji Medee / Mojry, dominuje przemoc. Przestrzeń Centrum Sztuk Performatywnych „Piekarnia” przypomina Ukrainę po ataku Rosjan. Zgliszcza i odrapane ściany. Pierwszy Jazon, najbardziej arogancki, brutalnie wnosi, a raczej wrzuca kanistry do zrujnowanego domu. Stoimy przed metalową ścianą i czekamy, aż skończy. Jazon straszliwie hałasuje. Popisuje się wręcz siłą swoich mięśni.
Brutalny Jazon jest jednak człowiekiem kulturalnym. Hałasuje do dźwięków muzyki klasycznej. Wirtuoz Jan Skopowski gra na wiolonczeli fragment Preludium Jana Sebastiana Bacha. Wciąż ten sam fragment i wciąż od nowa. Jazon wnosi kolejne kanistry i uporczywie domaga się muzyki. Krzyczy co chwilę: Again! Again! Again! To jedno z dwóch słów padających w całym spektaklu. Drugie słowo również będzie rozkazem. Na koniec części pierwszej Jazon wypędzi publiczność na przerwę z wrzaskiem: Out! Out! Out!
Wreszcie wszystkie kanistry zostają z hukiem wrzucone do środka. Jazon wpuszcza nas do domu, czyli na scenę. Są tam drewniane ławy. Możemy usiąść. Ławy są jednak bardzo niewygodne. Nie czas na wygodę, kiedy kończy się świat. Naprzeciw mnie, na krzesełku, siedzi Medea. To Ditte Berkley, najwybitniejsza śpiewaczka w Teatrze ZAR. Trwa nieruchomo na krześle przez całą pierwszą część instalacji. Ta Medea przypomina raczej Niobe, zastygłą w rozpaczy po utracie wszystkich dzieci. Lamentuje w językach używanych na Korsyce i Sardynii. Nie trzeba rozumieć słów, żeby pojąć jej ból.
Ditte Berkley daje wspaniały popis swych wokalnych i aktorskich możliwości. Jej głos ma zadziwiającą moc. Wdziera się do mojego ciała jak chirurgiczny skalpel. Rozdrapuje zagojone rany. Ożywia wyparte wspomnienia. Wytrąca z obojętności.
Jazonowie tymczasem zbierają złote runo. W podłodze sceny odnajdują sześć studni z wodą. Brutalny Jazon nabiera wody do plastikowych worków. Zawiesza je na linach. Oczyszcza się wodą. Uruchamia silnik spalinowy. Wciąga do góry żelazną ramę zawieszoną nad sceną. Jazon ciężko pracuje, jak Herakles, choć trudno chwilami odgadnąć sens jego prac. Pieśni nadają działaniom aktora wymiar liturgii.
Instalacja nie ma wyrazistej struktury narracyjnej. To seria działań realnych: przenoszenie metalowych kanistrów, nabieranie wody, wciąganie liny, lanie wodą na ścianę. Nikt nie odgrywa żadnej postaci, akcja sceniczna redukowana jest do sekwencji zachowań bez odniesień do świata na zewnątrz. Bo na zewnątrz nic już nie istnieje. Kiedy świat się kończy, metafory zamierają. Wszystko nabiera okrutnej dosłowności.
Jarosław Fret nazywa swój najnowszy projekt „instalacją”. Przed spektaklem wyjaśniał, że nie jest to wciąż gotowe przedstawienie teatralne. Nie dotarli do Polski legendarni śpiewacy z Iranu. Moim zdaniem, właśnie ta niegotowość jest siłą instalacji. Ukraińcy mogą nam opowiedzieć, jak kończy się świat: nagle z każdej szpary w ziemi wychodzi rosyjski oprych i gwałci, co żywe. Nie ma w tym patosu czy heroizmu. Jest huk i lament.
Medee / Mojry Jarosława Freta atakują publiczność surową teatralnością. To projekt otwarty, wystawiony na ingerencję przypadku. Porywające wokalizy Ditte Berkley kontrastują z męskimi głosami, chwilami kalekimi. W chórowych pieśniach zgrzyta co jakiś czas fałszywy dźwięk. To również dowód niegotowości człowieka na apokalipsę. Kiedy świat się „psuje”, głos więźnie w gardle.
Susza idzie. Tylko robaki przetrwają.
01-06-2022
Teatr ZAR z Wrocławia
Medee/Mojry
instalacja sceniczna stanowi część tryptyku Anamnesis
koncepcja, architektura oraz dramaturgia muzyczna: Jarosław Fret (współpraca Simona Sala)
obsada: Davit Baroyan, Ditte Berkley, Jakub Gontarski, Aleksandra Kugacz-Semerci, Mertcan Semerci, Orest Sharak, Tomasz Wierzbowski
muzyka na żywo: Wojciech Koczur, Marzena Malinowska, Tomasz Bolsewicz, Jan Skopowski
w instalacji wykorzystano oryginalną pracę Simony Sali Aletheia, utwory confrateri z Sardynii i Korsyki, utwór Stabat Mater z Cuglieri, utwory Tomasza Wierzbowskiego Confutatis i Rex tremendae
premiera spektaklu Medee. O przekraczaniu stanowiącego punkt wyjścia do stworzenia instalacji: 20.10.2016
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 토토사이트.com