Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie reżysera?
Bardzo długo, wbrew oczywistym znakom, próbowałam przekonać samą siebie, że ten Kupiec wenecki jest po prostu przedsięwzięciem w stylu camp.
Potem – że pomyliłam teatry. Dopiero przed antraktem zrozumiałam, że to nie politycy z Reality Shopka Show grają na zmianę z rzemieślnikami ateńskimi; że to dyplomowani aktorzy Teatru Dramatycznego w Warszawie i że to wszystko na serio. W przerwie kupiłam program. Na okładce Shylock o tęczowej brodzie. W środku eksplikacja Aldony Figury, reżyserki. Reżyserka wywodzi, że u Shakespeare’a kwestia goni kwestię. Jest kwestia innego. Kwestia antysemityzmu. Kwestia homoseksualistów jako drugiej – obok Żydów – grupy opresji. I jeszcze kwestia pieniądza, który niszczy stosunki międzyludzkie. Kwestia świata konserwatywnego walczącego ze światem liberalnym (czyli nowoczesnym, brzmi niepozostawiające wątpliwości dopowiedzenie). Oraz kwestia, niejedna, społeczna i polityczna. „Punktem wyjścia jest również gender”, oświadcza Aldona Figura. Imponujące, zawrzeć tyle trywiałów i idiotyzmów na znormalizowanej stronie maszynopisu.
To, co zobaczyłam na scenie, poskładałam z tym, co przeczytałam w programie. I pojęłam wreszcie, choć z oporami, że socrealizm jest wiecznie żywy i ma niebywałą łatwość przybierania nowych masek. Druga myśl była taka, że ten socrealizm ma dramatycznie nieutalentowanych propagandzistów. W programie przywołano Leszka Kołakowskiego (chyba niezbyt uważnie wczytując się w sens jego wypowiedzi o nietolerancji). Chętnie dorzucę coś do tej antologii. W 1968 roku Kołakowski wygłosił pamiętne zdanie: „Doszliśmy do zawstydzającej sytuacji, kiedy cała dramaturgia światowa – od Ajschylosa przez Szekspira do Ionesco – stała się jednym zbiorem aluzji do Polski Ludowej”. Niespełna pół wieku później Kupiec wenecki okazuje się (avant la lettre) głosem sprzymierzonym wyznawców gender.
Wszakże zapał dla modnych ideologii może wywieść na manowce. Za Barbarą Everett (także cytowaną w programie) reżyserka Aldona Figura powtarza zachwyty nad wyemancypowaną Porcją, „która nie pasuje do narzuconej roli kobiety” i „udowadnia, że ma w sobie cechy przypisane mężczyznom”; zdaje się jednak zapominać, że to manipulacja Porcji doprowadza do skandalicznego, upokarzającego skazania Shylocka. Świat szekspirowski nie jest tak jednoznaczny, jak zdaje się realizatorom przestawienia. Ale co tam. Doceńmy nieograniczoną niczym wyobraźnię Aldony Figury, oczyma duszy oglądającej pochód innych, wykluczonych, skrzywdzonych i poniżonych: Żydów (także ortodoksyjnych), „feministek” i przedstawicieli LGBT skonfederowanych pod tęczową flagą. Zdaje mi się, że w Warszawie nie ma pomnika Shakespeare’a. Szkoda, byłby to oczywisty cel ich przemarszu.
*
Scenę otacza coś, co jest być może postindustrialnym szczątkiem, a może rdzewiejącym wrakiem statku. Każda inna interpretacja scenografii autorstwa Anety Suskiewicz byłaby zbytkiem uprzejmości: w przedstawieniu nie wydarza się Nie ma warsztatu, jest katastrofa.nic, co uprawomacniałoby skojarzenia z XX-wiecznym gettem (kładka nad sceną – nie, to nie ja, to mój towarzysz bił rekordy życzliwości; szybko mu przeszło). Że większa część akcji toczy się w Wenecji, tonącej w zaciekach słonych wód, wiemy przecież dzięki tytułowi sztuki. Między scenami płynie dżezik (muzykę podpisał Marcin Mirowski), nie wiadomo skąd i po co; pozostaje świadectwem kompletnego braku inwencji. W roli dżingla oraz puenty niby-klezmerski motyw, wygrywany przez Jessikę. Na skrzypcach.
Umiejętność pracy z aktorem to podstawy warsztatu reżysera. Nie ma warsztatu, jest katastrofa. Andrzej Blumenfeld (Shylock) ratuje się jak może, uciekając w aktorską rutynę. Zdzisław Wardejn gra Antonia właściwie na biało, przechodząc mimo przedstawienia; może to unik, a może instynkt przetrwania. Porcja (Matylda Paszczenko) – cóż. O pozostałych rolach kobiecych i męskich też chciałabym zapomnieć. Na zawsze. Generalnie trzymają poziom latynoskiej telenoweli. (A przecież przynajmniej część zespołu Kupca weneckiego widywałam nie tylko na scenie Teatru Dramatycznego i dobrze pamiętam, że ci ludzie potrafią grać). Dowodząc niewiary w moc szekspirowskiego dialogu (zważywszy wykonanie, niewiara to uzasadniona), Aldona Figura każe aktorom przebierać się – w ramach działań scenicznych; więc recytują i przebierają się. Żeby zatupać pustkę – zarządza aktorskie galopady. Góra-dół, po przekątnej, wzdłuż i wszerz sceny. Recytacja, przebieranki, galop: właśnie tak teatr wyobrażają sobie amatorzy. Miarą porażki jest parada drag queens na scenie Dramatycznego. Oto najstarszy numer świata: faceci przebrani za kobiety. I nic, cisza na widowni, ani parsknięcia.
Czytam, że premierą Kupca weneckiego Teatr Dramatyczny rozpoczyna obchody 450-lecia urodzin Williama Shakespeare’a. Coś ty Warszawie uczynił, Williamie S…
22-10-2014
Teatr Dramatyczny m. st. w Warszawy
Scena im. Gustawa Holoubka
William Shakespeare
Kupiec wenecki
przekład: Piotr Kamiński
reżyseria: Aldona Figura
scenografia i kostiumy: Aneta Suskiewicz
muzyka: Marcin Mirowski
ruch sceniczny: Anna Iberszer
obsada: Andrzej Blumenfeld, Michał Czernecki, Anna Gajewska, Anna Gorajska, Robert T. Majewski, Bartosz Mazur, Henryk Niebudek, Matylda Paszczenko, Piotr Siwkiewicz, Krzysztof Szczepaniak, Wojciech Trela, Zdzisław Wardejn, Maciej Wyczański, Paweł Koślik, Kamil Siegmund, Bartosz Wesołowski
premiera: 03.10.2014
Nic dodać, nic ująć.