AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Non-fiction, non-sens

 

Fakt – fundament prawdy wszelakiej, tytuł polskiego brukowca, ulubiony wyraz twórców pseudoseriali paradokumentalnych w stylu Ukrytej prawdy, którzy chcąc zwiększyć oglądalność, nazywają nierealną do bólu fikcję „historią opartą na faktach”.

Dyskurs medialny poprzez ciągłe eksploatowanie terminu wypaczył jego znaczenie, odcinając się od „zaistniałego stanu rzeczy” Ludwiga Wittgensteina. Bylejakość, brak dbałości o sens, subiektywność komunikatu celowo zabarwionego kontrowersją – oto cechy współczesnego faktu. Nawet informacja została zastąpiona przez infotainment. Fikcyjność – oto klucz do sedna problemu.

Przedstawianie faktów „takimi, jakie są naprawdę” to zadanie historii. Sztuki już niekoniecznie. Całkowita rezygnacja z fikcji staje się prowokacyjnym gestem, który ma na celu przesunięcie granic sztuki teatralnej w sferę rejestracji rzeczywistości. W konwencję dokumentu wpisano najnowszy, jubileuszowy projekt Teatru A PART. Gdyby jednak spojrzeć na to z innej perspektywy: Przepaść głębi jest swoistym spektaklem-hybrydą. Ni to teatr faktu, ni teatr dokumentalny realizowany techniką verbatim (choć podstawę scenariusza stanowią autentyczne nagrania, to brak ingerencji w tekst kultury i znikoma dramaturgia wykluczają obydwie opcje). Alternatywa teatralna swoje prawa ma, więc konstrukcja interdyscyplinarnej instalacji aż tak nie razi swoją banalnością.

Koncept dotknięcia społecznego tabu jest całkiem ciekawy. Obszar tematycznie związany z   porodem to w teatrze rejon, w który artyści zapuszczają się dość niechętnie. Z propozycji repertuarowych na myśl przychodzi mi jedynie musical duetu Strzępka & Demirski Położnice Szpitala Św. Zofii z 2011 roku. Problem macierzyństwa, ciąży – często niechcianej – na deskach teatralnych pojawia się o wiele częściej. Tu jako przykład chociażby ostatnia produkcja Teatru Zagłębia – spektakl Koń, kobieta i kanarek wyreżyserowany przez Remigiusza Brzyka, czyli głos w dyskusji na temat aborcji. Przepaść głębi jako dokumentalny zapis sytuuje się gdzieś na drugim biegunie zagadnienia, a właściwie na jego obrzeżach.

Płynną granicę między arcydziełem a sceniczną klapą wyznacza w przypadku Przepaści głębi subiektywne przeżycie widza. Kompletna ciemność, tło z czarnej tkaniny, dwa projektory i drewniane krzesło. Scenograficzny minimalizm. Kameralnie. Monika Wachowicz wykonuje serię gestów: idzie do przodu, potem cofa, odwraca się do widowni raz tyłem, raz przodem, obejmuje rękami brzuch. Gra mimiką twarzy, niuansuje każdy ruch, zmieniając pozycje i nastroje niczym kobieta w zaawansowanej ciąży. Kiedy staje pod zapalonym reflektorem, nie mamy już żadnych wątpliwości: konstrukcja scenicznego obrazu przypomina wydruk z badania ultrasonografem. Jest więc atmosfera intymnego wyznania zawartego w niezwerbalizowanym „Ja też jestem matką!”. Gra aktorska ma jednak w Przepaści głębi znaczenie drugorzędne: pełni rolę uzupełnienia tego, co nastąpi później, staje się manifestem bohaterki wskazującej na swoją przynależność do grupy trzydziestu innych kobiet, które wkrótce pojawią na ekranie. Wachowicz włącza projektory i widz zostaje bez pytania o pozwolenie wrzucony w zdeterminowany przez biologię świat traumy okołoporodowej. I tu pojawia się problem. Materiał wizualny można by opatrzyć tytułem „Rodzić na tysiąc sposobów” z dopiskiem „tylko dla ludzi o mocnych nerwach”. Poród w wannie, na stojąco, indukcja porodowa, nagość, krew, zbliżenia na narządy rodne i wypadanie łożyska. Naturalizm obrazowania, dosadność scen prezentowanych na amatorskich filmach znalezionych w czeluściach Internetu, dosłownie przyprawiają o mdłości. Kiepska jakość wyświetlanych nagrań podkreśla ulotny charakter chwili „cudu narodzin”, realizm sytuacji, a dodatkowo… stanowi tarczę, która chroni widza przed zalewem brzydoty. Dokumentalizm nieokraszony fikcją zbliża autorski spektakl Hericha do szkolnej pogadanki, której zakamuflowanym zamierzeniem jest propagowanie wstrzemięźliwości jako jedynej słusznej metody antykoncepcji. Wstrząs, gorzka kawa na ławę, rzeczywistość nieubarwiona, wizualna projekcja bez komentarza. Uświadamiająca funkcja sztuki? Pierwsze słyszę.    

Po prezentacji serii filmów o podobnej estetyce na ekranach pojawiają się wspomniane wcześniej kobiety. Dramat jednostki wyrasta ze wspólnoty płci, nabiera cech indywidualnych. Dzięki konkretnym twarzom przestaje być czymś nierealnym, materializuje się. Każda z kobiet jest inna, a jednak coś je łączy. To tajemnica macierzyństwa. Bardziej w domyśle, bo z mistyki cudu narodzenia nic już nie zostało. Dziecko wychodzi z obnażonego ciała niczym inne wydzieliny. Prosta fizjologia. Zero świętości. Samo życie.

Przepaść głębi zawiera w sobie motywy charakterystyczne dla poetyki Teatru A PART – mamy kobietę i miłość, nagość jako główny środek wyrazu artystycznego, bogatą symbolikę. Czego zabrakło? Głębokich refleksji, bo głębię znajduję tylko w tytule przedstawienia. Wszystko inne jest wystawione na wierzch. Zmultiplikowane i pokazane wprost bez teatralnych ozdobników, nieprzysłonięte zasłoną fikcji. Bardzo osobisty spektakl-manifest, który ma wstrząsnąć i to robi. Ale chyba nie tak, jak powinien. Szok wywołany obrazami, które nie chcą zniknąć spod powiek, jest tak ogromny, że gdy fala obrzydzenia mija, pojawia się trauma przedporodowa, związana z rodzeniem dzieci siłami natury. Tylko awangarda teatralna może sobie pozwolić na przedstawienie, któremu bliżej do kampanii społecznej przeciw wyżowi demograficznemu aniżeli do sztuki. Płynną granicę między arcydziełem a sceniczną klapą wyznacza w przypadku Przepaści głębi subiektywne przeżycie widza. Non-fiction oznacza nonsens? Może tak, a może nie…

27-06-2014

Teatr A PART, Katowice
Przepaść głębi
zamysł, reżyseria, scenografia: Marcin Herich
scenariusz, choreografia: Marcin Herich i Monika Wachowicz
muzyka: fragmenty utworów Jana Sebastiana Bacha oraz zespołu Ulver
realizacja wideo: Marcin Herich i Marlena Niestrój
obsada: Monika Wachowicz
premiera: 13.06.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: