AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Super-duper

Traviata, reż. Grażyna Szapołowska, Opera Wrocławska
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
fot. Magda Hueckel  

„Pięknie było” – zawyrokowała pani na krzesełku obok. Pięknie i światowo. Dyrygent, Simone Valeri, pochodzi z Pizy we Włoszech. Główna śpiewaczka, Renata Vari, urodziła się w Baia Mare na północy Rumunii, a główny śpiewak, David Baños, we wsi Algezares na południu Hiszpanii. Odwiedzili Wrocław, żeby uświetnić „superwidowisko”, czyli Traviatę Verdiego wystawianą na placu pomiędzy Operą Wrocławską i Narodowym Forum Muzyki, placu elegancko zabetonowanym, jak teraz wszystko w Polsce. Muzyka niosła się radośnie po kamiennych płytach pustego areału, nazwanego dowcipnie placem Wolności.

Renata Vari z wielką pasją kreowała tytułową rolę kobiety „zbłąkanej”, jak przekładać się zwykło wyraz traviata (od tra, „poza” i via, „droga”). W operze Verdiego „zbłąkana” to Violetta Valery, pracownica seksualna na usługach wyższych sfer. Vari, ubrana współcześnie, uwodziła więc mężczyzn, a jej donośny sopran wywoływał momentami przerażenie także u scenicznych partnerów. Śpiewaczka często musiała się wspinać dramatycznie na wielkie schody, służące za scenografię.

Widowisko rozgrywało się bowiem na trzech poziomach. Dwie olbrzymie sceny wzniesione zostały tarasowo, jedna nad drugą, i pomalowane na niebiesko. Ponad nimi górowały rozświetlone drzwi pałacu, do których wiodło dodatkowe rusztowanie. Wszystkie te poziomy połączone były schodami, po których artyści biegali bez ustanku w górę i w dół. Najczęściej Renata Vari. W miarę oglądania spektaklu rósł mój podziw dla śpiewaczki. Ani razu się nie potknęła i generalnie trafiała w nuty, choć maestro Valeri bezlitośnie podkręcał tempo orkiestry.

Traviata, zainspirowana popularną sztuką Dama kameliowa Aleksandra Dumasa syna, to pierwsza w dziejach opera realistyczna. Verdi i autor libretta Francesco Maria Piave, naśladując Dumasa syna, umieścili akcję opery w czasach sobie współczesnych. Premiera 6 marca 1853 roku w weneckim teatrze operowym La Fenice była klęską. W tytułowej roli młodej i pięknej kobiety wystąpiła wówczas trzydziestoośmioletnia Fanny Salvini-Donatelli, osoba wyjątkowo puszysta. Kiedy w trzecim akcie doktor oznajmił umierającej na gruźlicę kurtyzanie, że czeka ją tylko kilka dni życia, cała widownia ryknęła śmiechem.

Największy szok wywołała jednak bohaterka, Violetta Valery. Nie dość, że „robiła” w seksbiznesie, romansując z kilkoma sponsorami naraz, to jeszcze była postacią pozytywną. Po premierze weneccy cenzorzy kazali cofnąć akcję opery do wieku XVIII, „w czasy Richelieu”. W liście do przyjaciela Verdi pisał wprawdzie, że podjął w Traviacie „temat na czasie”, nie umniejsza to jednak wielkiej odwagi kompozytora, co zresztą już wkrótce przyniosło mu duże korzyści.

Kolejna inscenizacja Traviaty, tym razem w weneckim Teatro San Benedetto, rok po nieszczęsnej prapremierze w La Fenice i z inną primadonną w głównej roli, została przyjęta entuzjastycznie. Od tego czasu opera praktycznie nie schodzi z afiszy. Tylko w sezonie 2018/2019 wykonano ją aż 786 razy! Traviata to dziś najpopularniejsze w świecie dzieło operowe. W tym samym czasie, kiedy przed Operą Wrocławską prezentowano superprodukcję, w katedrze św. Marii Magdaleny przy ulicy Szewskiej zespół z Rzymu wykonywał kameralną wersję utworu.

Grażyna Szapołowska, reżyserka Traviaty na placu Wolności, pomimo buńczucznych zapowiedzi, nie zdołała umieścić akcji opery w świecie współczesnym. Zabrakło jej odwagi Verdiego. Przeładowała scenografię symbolami, które niewiele znaczą bez przypisów. W tle głównej sceny, na której odbywały się bale, leżała na przykład olbrzymia naga kobieta z zawiązanymi oczami i pomalowana na niebiesko. Kto to? – myślałem intensywnie. Minister Zalewska?

Na dolnej scenie, lekko z boku, dominowała z kolei niepokojąco wielka „rączka” z Rodziny Adamsów. Była niebieska. Na rączce rozgrywano sceny łóżkowe. Co to wszystko mogło znaczyć? Po spektaklu zajrzałem do programu. W krótkiej rozmowie reżyserka zdradziła, że niebieska kobieta z opaską na oczach to… ślepa Fortuna. Czyli jednak minister edukacji. Urwana rączka symbolizowała zapewne jej ucieczkę w uciechy, czyli do Brukseli.

Reżyserka nie dostrzegła w Traviacie kobiety dzisiejszej. W jej inscenizacji Violetta Valery to co najwyżej bohaterka brazylijskiej telenoweli. Przeestetyzowanie świata przedstawienia zwykle neutralizuje sensy i dystansuje postaci od widzów. Może być pięknie, ale nic poza tym. No i chwilami było. Szczególnie podczas kolorowych projekcji na gmachu Opery. Wyświetlano różne rzeczy, od dolarów po żetony krupierskie. Ale pięknie było tylko z daleka. Publiczność z dolnych rzędów nie wszystko mogła zobaczyć, bo ogromne schody zasłaniały pół głównej sceny. Dawno nie widziałem tak nieporadnej scenografii.

Partię poety Alfreda Germonta, zakochanego w Violetcie i oferującego jej małżeństwo, zaśpiewał Hiszpan, David Baños. W zużytych dżinsach biegał po schodach i wyznawał, co czuje. Głos miał silny, choć niespecjalnie urokliwy, aktorstwem nie porażał. Robił wciąż te same miny, choć raz kochał, a innym razem nienawidził. W niefortunnie dobranym kostiumie prezentował raczej żałosny widok amanta i trudno było uwierzyć, że piękna Renata Vari mogłaby zapałać do niego wielkim uczuciem i oddać mu cały swój majątek.

Generalnie, zagraniczne gwiazdy były klasy średniej i trudno zrozumieć, dlaczego te właśnie osoby zaproszono do superprodukcji. Oglądałem przedstawienie w piątek. W sobotę w rolach głównych wystąpiła obsada polska, podobno o niebo lepsza.

Podczas wieczoru premierowego największą kreację stworzył Polak, Adam Kruszewski w roli Giorgio Germonta, sędziwego ojca Alfreda, który odwiedza potajemnie Violettę i błaga ją, by porzuciła kochanka. Ślub z byłą pracownicą seksualną sprowadziłby bowiem hańbę na całą rodzinę, a siostrze Alfreda uniemożliwił godne zamążpójście. Kruszewski obdarzony jest wspaniałym barytonem i dużym talentem aktorskim. Trochę potępiał Violettę, trochę uwodził. Sprawił, że Renata Vari przestała krzyczeć. Stała się czułą i wrażliwą istotą, „zagubioną” w świecie okrutnych i bezlitosnych mężczyzn. To mógłby być świetny punkt wyjścia do dojmującej interpretacji Traviaty w XXI wieku.

Gdyby tylko Grażyna Szapołowska potrafiła to dostrzec. Reżyserka zdawała się nie panować nad sensami własnej inscenizacji. W kluczowej scenie, kiedy wszyscy uczestnicy balu besztają opętanego zazdrością Alfreda, reżyserka kazała artystom czynić potępiające gesty w kierunku…Violetty, leżącej na wielkim stole ofiarnym. Co innego śpiewali, co innego robili. Takie czasy.

Chórzyści pomimo zadzierżystego dyrygowania byli znakomici, nawet jeśli chwilami śpiewali z lekkim opóźnieniem. Twórcy inscenizacji praktycznie uniemożliwili śpiewakom bezpośredni kontakt z dyrygentem. Śpiewacy musieli śledzić monitory z podglądem orkiestry, co łatwe nie było przy tej ilości ludzi na scenie: chór Opery Wrocławskiej został bowiem wzmocniony chórami Politechniki i Uniwersytetu Ekonomicznego. Brzmiało to wszystko potężnie.

W krótkich epizodach wystąpił też bardzo dobry balet Opery Wrocławskiej. Najpierw zatańczyli taniec cygański, a potem mężczyźni, jako matadorzy, zrzucili górne części kostiumów i – ku radości widowni – sparodiowali Chippendnalesów. Jak już pisałem, było pięknie.

Grażyna Szapołowska w nagrodę za brak talentu reżyserskiego już drugi raz masakruje klasyczne arcydzieło w Operze Wrocławskiej. Przed Traviatą mocowała się tam z Halką. Z podobnym skutkiem.

Podczas oklasków artyści wywołali na scenę panią reżyser. Była piękna.

10-07-2019

galeria zdjęć Traviata, reż. Grażyna Szapołowska, Opera Wrocławska <i>Traviata</i>, reż. Grażyna Szapołowska, Opera Wrocławska <i>Traviata</i>, reż. Grażyna Szapołowska, Opera Wrocławska <i>Traviata</i>, reż. Grażyna Szapołowska, Opera Wrocławska ZOBACZ WIĘCEJ
 

Opera Wrocławska
Giuseppe Verdi
Traviata
libretto: Francesco Maria Piave wg Damy Kameliowej Aleksandra Dumasa Syna
dyrygent: Simone Valeri
reżyseria: Grażyna Szapołowska
dramaturgia: Anna Kozłowska
scenografia i kostiumy: Ewa Kochańska
reżyseria świateł: Tomasz Filipiak
choreografia: Karol Urbański
projekcje multimedialne i mapping: Piotr Maruszak
kierownictwo chóru: Anna Grabowska-Borys
obsada: Renata Vari (gościnnie) / Anna Lichorowicz, Jadwiga Postrożna / Aleksandra Opała, Dorota Dutkowska / Katarzyna Haras-Kruczek, David Baños (gościnnie) / Łukasz Gaj (gościnnie), Adam Kruszewski (gościnnie) / Jacek Jaskuła, Aleksander Zuchowicz / Jędrzej Tomczyk, Łukasz Rosiak / Sergii Borzov, Jakub Michalski / Andrzej Zborowski, Tomasz Rudnicki / Maciej Krzysztyniak, Piotr Bunzler, Paweł Walankiewicz, Andrzej Zborowski, Anna Rybak / Helena Czech
oraz Balet, Chór, Orkiestra Opery Wrocławskiej, Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej, Chór „Ars Cantandi” Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany Man
    Man 2019-11-22   15:05:14
    Cytuj

    Panie Kocurze, a po co te polityczne wtręty? Sądzi Pan, że to śmieszne?

  • Użytkownik niezalogowany Dumas
    Dumas 2019-07-12   18:39:15
    Cytuj

    „Dama kameliowa” to powieść!