„Tjansgjesje” Kazia
We Wrocławiu odważne eksperymenty artystyczne najczęściej podejmują…lalkarze. Czasy takie. Przykładem małoobsadowe spektakle we Wrocławskim Teatrze Lalek: Kręcipupa, brawurowo grana przez Tomasza Maśląkowskiego i Grzegorza Mazonia, czy Prosta historia – popis aktorskiego rzemiosła i nieokiełznanej wyobraźni Maśląkowskiego i Radosława Kasiukiewicza. Dobrą passę kameralnych perełek kontynuuje spektakl Estradowy wycierus, czyli o kondycji artysty we współczesnym świecie, wydarzenie transgresywne z legendarnym już Kaziem Spongem w roli głównej.
Kazio Sponge, czyli Kazio Gąbka, sześcioletni mistrz musicalu i stand-upu, to lalka. Dziewięć lat temu Anna Makowska, wtedy studentka Wydziału Lalkarskiego szkoły teatralnej we Wrocławiu, wycięła głowę Kazia z gąbki na zaliczenie zajęć. Kazio okazał się być nie tylko zwykłą lalką animowaną przez zdolną studentkę, zaczął żyć własnym życiem. Zmuszał Makowską do zmiany głosu i do akceptacji jego nieznośnej wady wymowy. Wypowiadał opinie, które ją samą często zaskakiwały i śmieszyły. Nie było to jej pierwsze opętanie lalką. Wcześniej nie rozstawała się z Nalą, partnerką Króla Lwa. Teraz wszędzie zaczęła zabierać Kazia. Chłopiec z gąbki szybko stał się szkolną legendą.
Przyznam, że kiedy pierwszy raz na prowadzonych przeze mnie zajęciach z gry aktorskiej Ania wyjęła z torebki Kazia, trochę się wystraszyłem. W rozmowie Ania zwykle wypowiadała krótkie, zdawkowe zdania, często brakowało jej słów, należała do osób małomównych. Ale kiedy tylko wzięła do ręki Kazia, z jej ust popłynął elokwentny strumień zabawnie kojarzonych wyrazów. Wciąż rozmawialiśmy na temat zajęć, ale ja miałem wrażenie, że mówi do mnie zupełnie ktoś inny. Wycofana i delikatna studentka przemieniła się w asertywnego i mało cenzuralnego, ostro sepleniącego chłopca. Nie grała roli Kazia, nie była to jej aktorska kreacja. Makowska po prostu rozszczepiała się na dwie zupełnie odrębne osoby. Na Kazia i Anię. Ania śmiała się z tego, co Kazio mówi, niekiedy przepraszała za jego słowa, jakby to nie ona je przed chwilą wypowiedziała. Kazio nazywał zaś Anię „mamą” albo „moją stają” i traktował ją raczej protekcjonalnie.
Lalka umożliwiała Makowskiej ujawnienie nowej tożsamości skrytej być może wcześniej nawet przed nią samą. Niezwykłe było to, że transformację inicjowała lalka, nie aktorka.
Makowska bywa Kaziem tylko wtedy, gdy animuje lalkę i nie jest wówczas Anią. Ania jednak jest wciąż obecna. Przygląda się Kaziowi. Nie potrafi powstrzymać śmiechu z jego żartów. Performanse Makowskiej nie są ani proste, ani oczywiste. To znakomity materiał na ambitną rozprawę doktorską, co polecam uwadze studentów nauk humanistycznych, których nie pokona reforma ministra Gowina.
Estradowy wycierus spektakularnie demoluje konwencje tradycyjnego teatru. Kazio zachęca publiczność do robienia zdjęć i filmowania, częstuje widzów wódką i ogórkami, rozmawia ze znajomymi na widowni, namawia wszystkich do współdziałania, żartuje z mamy Ani, jej kolegów aktorów, a nawet z obu dyrektorów teatru.
Współtwórcą spektaklu i partnerem Makowskiej na scenie jest Grzegorz Mazoń –wszechstronnie utalentowany aktor, muzyk i kompozytor. Mazoń zapętla rytmy i riffy, gra na wielu instrumentach równocześnie, śpiewa, a przede wszystkim ratuje Kazia z częstych opresji. Prace nad spektaklem artyści zakończyli w zasadzie tuż przed premierą. Plączą im się jeszcze trochę piosenki i pomysły scenograficzne. W dodatku Kazio to wieczny improwizator. Pomiędzy piosenkami wygłasza niekończące się monologi o trudach tworzenia sztuki. On sam teatru nienawidzi. No ale Ania, jego mama, w teatrze pracuje. Zabiera go więc na próby.
Artystycznie spektakl jest rewelacyjny. Mazoń, także absolwent wrocławskiego lalkarstwa, to genialny samouk, potrafi grać na każdym instrumencie i komponuje muzykę w dowolnym stylu. W szkole teatralnej swoimi piosenkami zmienił jeden z egzaminów w porywające widowisko bollywoodzkie. W WTL-u z powodzeniem wcielił się w Mozarta. Makowska oprócz szkoły teatralnej ukończyła szkołę muzyczną w klasie wokalistyki i fortepianu. Śpiewa znakomicie.
Przygotowali dwanaście świetnych piosenek. Kazio wykonywał każdą z nich w „odmiennych okolicznościach scenograficznych”, kreowanych najczęściej bardzo pomysłowo z kartonowych pudeł. Jedną z pieśni wyśpiewał, siedząc na sedesie. Makowska i Mazoń powoływali na scenie uroczy chaos, który często równie uroczo wymykał im się spod kontroli. Nie wszystkie dowcipy się sprawdziły. Kazio chwilami za dużo gadał i zbyt często wygłaszał banały. No, ale takie są koszta podejmowania artystycznego ryzyka. Estradowy wycierus to permanentna improwizacja, tylko częściowo wcześniej przygotowana.
Oboje artyści sprostali piekielnie trudnemu zadaniu. Spektakl to wielki sukces sztuki teatru. Przywraca wiarę w artystów i w sens radosnej twórczości. Autoterapia Makowskiej jest też świetną terapią widzów. Aktorka uzdrawia śmiechem. Widzowie uwielbiają Kazia, więc Makowska pozwala mu na wszystko, a on tego bezczelnie nadużywa i nie daje jej dojść do słowa. Po dwóch godzinach żywiołowej zabawy Makowska musiała lalkę odłożyć, żeby wreszcie móc odezwać się we własnym imieniu. Wzruszona i lekko zażenowana opowiedziała, skąd Kazio wziął się w jej życiu i co dla niej znaczy.
Estradowy wycierus wchodzi na stałe do programu Wrocławskiego Teatru Lalek. W kolejnych odsłonach tego niezwykłego projektu Kazio zapewne upora się wreszcie z traumami swej mamy i rozejrzy się bardziej po świecie. Dzieje się sporo. Także we Wrocławiu. Nie mogę się doczekać komentarzy Kazia na tematy bieżące. Ciekawe, co sądzi o namaszczonych dyrektorach teatrów dramatycznych czy egzotycznych kandydatach na nowego prezydenta miasta.
11-06-2018
galeria zdjęć Estradowy wycierus, czyli o kondycji artysty we współczesnym świecie, reż. Anna Makowska-Kowalczyk, Wrocławski Teatr Lalek ZOBACZ WIĘCEJ
5. Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci, Wrocławski Teatr Lalek, Wrocław 1–8.06.2018
Kazio Sponge
Estradowy wycierus, czyli o kondycji artysty we współczesnym świecie
reżyseria, scenografia, pomysł, scenariusz, teksty piosenek, wykonanie: Anna Makowska-Kowalczyk
muzyka: Grzegorz Mazoń