AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Piosenki dla dziadka

STADO. W środku jesteśmy baśnią, reż. Martyna Majewska, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
fot. Natalia Kabanow  

 

Najnowsza premiera we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, zatytułowana intrygująco STADO. w środku jesteśmy baśnią, świetnie wygląda na fotografiach, na żywo niestety rozczarowuje. Obrazy, chwilami atrakcyjne wizualnie i pięknie oświetlone, nie układają się w żadną sensowną całość.

Największą słabością spektaklu jest ruch sceniczny. Wybitni artyści pantomimy nie tylko muszą wykonywać idiotyczne gesty do polskich przebojów, puszczanych z offu, ale też ruszać ustami, udając śpiewanie. Podsłuchałem w kuluarach, że te piosenki to ulubione przeboje dziadka reżyserki.

O co chodzi z tym dziadkiem? W programie dziadkowi został poświęcony osobny esej. W samym spektaklu, oprócz tych piosenek, nie ma jednak żadnego śladu dziadka. Dalej w programie można przeczytać, że inspiracją dla przedstawienia były głośne filmy i reportaże.

Reżyserka spektaklu jest także autorką scenariusza. W pisaniu tekstów pomagała jej poetka. Co jakiś czas artyści pantomimy, na zmianę i po kolei, nieporadnie (dlaczego?!) czytają z pomiętych kartek natchnione teksty, czynią to bez większego związku z działaniami scenicznymi. Jeden fragment nawet zapamiętałem, bo trafnie oddawał sens całego przedsięwzięcia: „Kryzys w kraju. Śnieg w maju. Chuj w torcie”.

Wybitni artyści pantomimy wykorzystali każdą chwilę, kiedy reżyserka i poetka były zajęte rozmową o Platonie, żeby przemycić do spektaklu własne etiudy. Dla tych etiud warto się na ten spektakl wybrać. Jakub Pewiński w krótkim, solowym popisie dał przykład nowoczesnego teatru tańca i przedsmak tego, jaki ten spektakl mógłby być, gdyby reżyserka i poetka więcej czasu poświęciły na skonstruowanie nośnego scenariusza i pracę z artystami na scenie. Świetna była Karolina Pewińska w roli niewidomej dziewczyny. Karolina i Jakub, prywatnie małżeństwo, stworzyli też piękną i wiarygodną relację miłosną. I wszystko byłoby cudnie, gdyby nie finał: kochankowie wymieniają się własnymi… plwocinami. Strach myśleć, co robią w łóżku.

Monika Rostecka i Jan Kochanowski wykorzystali polski przebój do stworzenia etiudy pantomimicznej. Szkoda, że trwało to tak krótko. Większość czasu para znakomitych artystów musiała spędzać na komponowaniu się w ładne obrazy zbiorowe. Agnieszka Kulińska, niczym rasowa drag queen, zamieniła ruszanie ustami do piosenki z offu w brawurową rolę kabaretową, co widownia nagrodziła burzą oklasków. Krótkie etiudy przemycili też niezawodny Artur Borkowski i „człowiek-guma”, niesamowity Eloy Moreno Gallego.

Najciekawszą rolę, a w zasadzie intrygujący proces tajemniczych transformacji, stworzyła Izabela Cześniewicz. Podczas całego przedstawienia działała osobno. Zmieniała kostiumy, przyjmowała malownicze pozy, na twarzy rozmazywała farbę, raz nawet wyła i czołgała się po podłodze, jak Ryszard Cieślak w Księciu Niezłomnym. Chwilami kojarzyła mi się z przerażającą kapłanką czarnej mszy. Niepokojąca obecność Cześniewicz mogłaby stanowić znakomity kontrapunkt do działań grupowych tytułowego „stada”, gdyby te działania, oprócz pozowania do kolejnej fotografii, cokolwiek znaczyły.

Znakomity pejzaż dźwiękowy spektaklu skomponowała Agata Zemla. Muzyka wykonywana częściowo na żywo współtworzyła wraz z wysmakowaną stroną wizualną baśniowy i nieco mroczny klimat przedstawienia. W tym fascynującym świecie nie zamieszkali jednak żywi ludzie, a tylko płaskie postaci z plakatu zmuszane do ruszania ustami w rytm kolejnego przeboju z offu. Na szczęście tych piosenek nie było zbyt wiele i można się było zanurzyć w dźwięki skomponowane przez Zemlę.

Wybitne filmy, które, jak czytam w programie, zainspirowały powstanie przedstawienia we Wrocławiu – Osada, Dogville czy Midsommar – w poruszający sposób portretowały losy ludzi zamkniętych w małych społecznościach. Piękne obrazy w tych filmach wzmacniały i pogłębiały opowieści o radykalnych zachowaniach. Wrocławskie Stado to niestety marna parodia arcydzieł filmowych. Zamiast porywającego spektaklu artystów pantomimy o grozie społecznych utopii reżyserka i poetka zaoferowały publiczności piosenki dla dziadka.

18-12-2024

 

 

Wrocławski Teatr Pantomimy

STADO. w środku jesteśmy baśnią

Przedstawienie inspirowane filami Osada w reż. M. Night Shyamalana, Dogville w reż. Larsa von Triera, Midsommar w reż. Ari Aster oraz reportażami Światy wzniesiemy nowe Urszuli Jabłońskiej

Scenariusz i reżyseria: Martyna Majewska

Współpraca dramaturgiczna: Agnieszka Wolny-Hamkało

Ruch sceniczny: zespół artystyczny

Choreografia: Madlen Revlon

Muzyka: Agata Zemla

Scenografia: Wojtek Miks i Martyna Majewska

Kostiumy: Krystian Szymczak

Wideo: Klaudia Kasperska

Reżyseria światła: Jakub Frączek

Obsada: Artur Borkowski, Agnieszka Charkot, Izabela Cześniewicz, Agnieszka Dziewa, Paulina Jóźwin, Jan Kochanowski, Sandra Kromer-Gorzelewska, Agnieszka Kulińska, Eloy Moreno Gallego, Karolina Pewińska, Jakub Pewiński, Monika Rostecka, Krzysztof Szczepańczyk

Premiera: 6 grudnia 2024

 

galeria zdjęć STADO. W środku jesteśmy baśnią, reż. Martyna Majewska, Wrocławski Teatr Pantomimy i. Henryka Tomaszewskiego STADO. W środku jesteśmy baśnią, reż. Martyna Majewska, Wrocławski Teatr Pantomimy i. Henryka Tomaszewskiego STADO. W środku jesteśmy baśnią, reż. Martyna Majewska, Wrocławski Teatr Pantomimy i. Henryka Tomaszewskiego STADO. W środku jesteśmy baśnią, reż. Martyna Majewska, Wrocławski Teatr Pantomimy i. Henryka Tomaszewskiego ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: