Oto Człowiek
Po kilku latach artystycznego milczenia Marek Fiedor, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego, wyreżyserował kameralny spektakl Czekając na barbarzyńców, inspirowany powieścią Johna Maxwella Coetzeego z roku 1980. Główną rolę w przedstawieniu reżyser powierzył Januszowi Stolarskiemu, aktorowi kultowego Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu.
Fiedor w swej adaptacji przeciwstawił jednostkę gromadzie. Człowiek zwany Sędzią to tylko i aż Człowiek, niedoskonały i słaby, błądzący i podatny na zranienia, współczesny Każdy, poruszający portret człowieka poczciwego w czasach podłych. Fascynującym osiągnięciem artystycznym tego spektaklu jest ukazanie przepływu czasu. Człowiek zwany Sędzią starzeje się na naszych oczach. Stolarski w finale mało przypomina siebie z początku spektaklu. Rozpuszczone włosy opadają mu na ramiona, sylwetka się garbi, w oczach czai się lęk.
Sędzia próbuje żyć poza historią i polityką. Naiwnie wierzy, że przestrzeganie prawa uchroni go przed żądłem totalitaryzmu. Z każdą decyzją wikła się jednak w paradoksy i nieświadomie wzmacnia system przemocy. Żeby nie słyszeć wrzasków osób torturowanych, Sędzia kryje się w hotelu u Siostry Miłosierdzia, prostytutki, żyjącej z usług dla żołdaków. Ratuje Obcą, okaleczoną barbarzynkę, myje ją i wywozi potajemnie do barbarzyńców, ale, choć jest starcem i długo się wzbrania, ostatecznie ulega żądzy. Oskarżony o zdradę i poddany torturom, jęczy: „Chcę żyć!”, „Żyć, żyć i żyć!”.
Janusz Stolarski, wielki mistrz sztuki monodramu, nadał Człowiekowi zwanemu Sędzią przejmujące wymiary. Nie grał, a raczej był, istniał i niepokoił swoim istnieniem. Mówił powoli, głosem ściszonym. Powściągał emocje. Najsławniejszym przedstawieniem Stolarskiego, sfilmowanym przez telewizję, był monodram oparty na autobiografii Fryderyka Nietzschego Ecce Homo – Oto Człowiek. Kreacja Człowieka zwanego Sędzią pogłębia i komplikuje przesłanie Ecce Homo. Bohaterem nie jest genialny myśliciel w chwili kryzysu, tuż przed osunięciem się w obłęd, ale zagubiony starzec, który desperacko próbuje zachować się przyzwoicie.
Wspaniałym partnerem Janusza Stolarskiego w Czekając na barbarzyńców jest Michał Litwiniec, muzyk totalny. Gra na żywo, łącząc elektronikę z brzmieniami etnicznymi. Przesuwa dłonią po tajemniczych strunach, zapętla dźwięki i miksuje, sięga po instrument z Azji. Niczym kapłan w tajnym obrzędzie tworzy niepokojący pejzaż dźwiękowy. Jego malownicza postać nadaje szamańskim gestom powagę i tajemniczość. Muzyka przenosi świat przedstawiony w wymiary metafizyczne, rzeczywistość współczesna przenika jednak do spektaklu, chwilami słyszałem odgłosy z Syrii i Gazy. Transowe, porywające kompozycje Michała Litwińca znakomicie współtworzą liturgiczny charakter spektaklu. Marek Fiedor, także autor scenografii, umieścił inscenizację we wnętrzu kościoła. Po lewej stronie sceny, przed muzycznym ołtarzem Litwińca, reżyser-scenograf ustawił pionowo las wysokich piszczałek organowych. Te rury stają się też prawdziwym lasem, a także narzędziami tortur. Podczas spektaklu niepokojące dźwięki Litwińca wprowadzają metalowe piszczałki w wibracje, zamieniając je w potężną, grającą machinę. Scena staje się muzycznym instrumentem.
Człowiek zwany Sędzią Janusza Stolarskiego zderza się w tym spektaklu z gromadą, tworzoną przez intrygujące postaci. Ewa Niemotko jako prostytutka, zwana w programie Siostrą Miłosierdzia, wschodnim akcentem przywołuje wojnę w Ukrainie. Kiedy nie pracuje, dopuszcza Sędziego do swego ciała. Magdalena Taranta w roli Obcej, czyli torturowanej barbarzynki, tworzy poruszające studium kalectwa. Głos ma przeraźliwie zdeformowany, jej ciało wije się w konwulsjach, mówi o sobie „ona”, nie rozpoznaje w sobie siebie. Dziwka i ofiara przemocy ucieleśniają klęskę ideologii, która musi kreować wrogów, żeby usprawiedliwić własne istnienie. Człowiek zwany Sędzią zatapia się w ciałach tych poranionych kobiet, bo tylko tak potrafi zagłuszyć sumienie. Prostytutka i barbarzynka to wciąż jedyne żywe osoby, które spotka w kolonii. Mężczyźni przypominają zombie.
Tomasz Taranta i Dominik Smaruj, zredukowani do anonimowych kukieł w systemie przemocy, skutecznie redukują cechy ludzkie i wymazują właściwości swych postaci. Przemysław Kozłowski w roli Imperium, czyli totalitarnego systemu opresji, równie radykalnie odczłowiecza swoją rolę. Takie strategie bywają niebezpieczne. Postaci zredukowane do bezdusznych automatów w praktyce teatralnej często nużą i zdają się wręcz na scenie zanikać. W przypadku tego akurat spektaklu jest jednak inaczej: mężczyźni bez właściwości są groźni, wzmacniają i pogłębiają tragizm i samotność Człowieka zwanego Sędzią.
Tylko na końcu coś zazgrzytało. Zina Kerste, w spektaklu postać zwana Veritas, zbliżyła się nagle do widowni, wbiła w publiczność chłodny wzrok i oskarżyła nas o moralną ślepotę. Po nawiedzonym, niemal liturgicznym obrzędzie teatralnym, aktorka znienacka zaatakowała publiczność. Terapia szokowa? A że stanęła akurat przede mną, czuję się wezwany do odpowiedzi: „Bardzo panią przepraszam. Obiecuję poprawę!”.
08-01-2025
Wrocławski Teatr Współczesny
John Maxwell Coetzee
Czekając na barbarzyńców
Tłumaczenie: Anna Mysłowska
Adaptacja, reżyseria, scenografia: Marek Fiedor
Kostiumy: Maryna Wyszomirska
Muzyka: Michał Litwiniec
Asystent scenografa: Daniel Jaskuła
Realizacja światła: Daniel Piastowski
Realizacja dźwięku: Kacper Dubicki
Realizacja wideo: Marek Hajduk
Asystent reżysera: Tomasz Taranta
Inspicjentka: Katarzyna Krajewit
Obsada: Zina Kerste, Przemysław Kozłowski, Michał Litwiniec (gościnnie), Ewa Niemotko, Dominik Smaruj, Janusz Stolarski (gościnnie), Magdalena Taranta, Tomasz Taranta
Premiera: 14 grudnia 2024, Scena na Strychu
galeria zdjęć Czekając na barbarzyńców, reż. Marek Fiedor, Teatr Współczesny we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ