Cyd w Krakowie
Cyd w Krakowie
Kiedy zaczyna się przedstawienie Cyda, na podworcu Biblioteki Jagiellońskiej jest jeszcze jasno i nad głowami widzów przelatują ze skwirem jaskółki. Podwórze zastawione gęsto krzesłami tworzy piękną teatralną salę — sufitem jest niebo, zmieniające powoli barwy, od jasnego błękitu, poprzez fiolet aż do ciemnego granatu.
Moje mądre przyjemności
Czego chcę od teatru? Najogólniej mówiąc, możliwości wypowiedzi swoich myśli o otaczających mnie zjawiskach. Są ludzie, którzy mają potrzebę takiej wypowiedzi, więc piszą, malują, wspinają się na skrzynki w Hyde Parku. Są to moralizatorzy. Pewnie jestem moralizatorem, a środkiem mojej wypowiedzi jest teatr.
Teatr i życie artystyczne w Warszawie
Kto często bywa w Warszawie, tego wśród innych jedna także rzecz uderzyć musi, oto nieproporcyonalne miejsce, jakie w zajęciu ogółu zajmuje teatr. Znać to przede wszystkiem w prasie. Nigdzie tyle, co u nas, nie piszą o teatrze, nigdzie tyle o nim nie mówią i z tego powodu nie kłócą się.
Trzeba mieć pogląd na świat
Krytyk piszący i mówiący o współczesnym polskim teatrze staje często przed takim oto dylematem: mówić szczerze i surowo o wszystkim, prowadząc do dalszego obniżenia i tak już nadwątlonego prestiżu tej sztuki, czy też – zważywszy na liczne opresje, w których teatr się znalazł, kierując się sympatią oraz przychylnością, wybierać jedynie te zjawiska, które ten prestiż mogą umocnić.
Czekamy na wariata
Treści, uważasz pan, nie ma żadnej. Rzecz się dzieje na polu. Możem się domyślić, że w okolicy Tworek. Zaczyna się od tego, że dwóch jakichś włóczęgów, chuliganów czy coś w tym rodzaju czeka pod drzewkiem na tego właśnie Godota.
Monologi Ryszarda Cieślaka jako Księcia Niezłomnego – ku wierzchołkowi
Siła i ostateczny sukces Księcia Niezłomnego wiążą się głównie, w moim odczuciu, z centralną tutaj kreacją aktorską. Co więcej – podstawowe elementy teorii Grotowskiego znajdują w tym właśnie dziele aktora kształt sprawdzalny już nie na prawach demonstracji metody, ale już w fazie najpiękniejszego owocowania.
Csató, dobry Pan Bóg i ja
Dlaczego w ogóle pisuję felietony? Prawdopodobnie dlatego, że w pewien wieczór jesienny przyjaciel mój Edward Csató zjawił się u mnie we „Współczesnym” i rozsiadłszy się w fotelu, oznajmił, że mianuje mnie felietonistą w swoim organie. Naprzód mnie to zdziwiło, później odmówiłem i poprosiłem nawet gościa, żeby sobie poszedł. Potem jednak wskutek jakichś automatycznych prawdopodobnie refleksów myślowych, których istoty do dziś w pełni nie pojmuję, doścignąłem na schodach nowo upieczonego redaktora „Teatru” i oddałem mu się w niewolę.
Wspomnienia 1893-1954
Mimo bardzo wysokiego uznania dla przedstawień MCHAT-u, uprzytomniwszy sobie, że osiągają tak wspaniałe wyniki dzięki wielomiesięcznym, a nawet rocznym próbom, przy kolosalnych wkładach finansowych, doszedłem do wniosku, że to, co przeżyłem i widziałem w Krakowie i Lwowie w ostatnich kilkunastu latach, daje słuszny powód do dumy.