O tym, jak mnie wyrzucono ze szkoły teatralnej

Na przerwie z bijącym sercem udałem się za kulisy, by odwiedzić Eichlerównę. Czułem się do tego uprawniony, bo po pierwsze ją wielbiłem, po drugie opiekowała się mną i co niedziela zapraszała na obiad, po trzecie była (mimo młodego wieku) w stosunkach przyjacielskich z moimi rodzicami. Bardini z Rudzkim rozpowiadali nawet po szkole, że karmi mnie ovomaltiną. Ale to była nieprawda.

Czy państwo się nie nudzą?

Czy Państwo czasem się nie nudzą? — W kinie, w teatrze, z książką w ręku? — Czy nie ogarnia Was uczucie znużenia właśnie wtedy, gdy spłacacie dług obowiązującej modzie artystycznej? — Nie oczekuję odpowiedzi, pytania są retoryczne.

Teatr przeciwko dramatowi, czyli walka o pozory

Nie ma jednego, dwu, trzech rodzajów teatru — jest ich, wbrew niektórym, ilość nieskończona. Nie ma jednego, dwu, trzech sposobów wykorzystania dramaturgii w teatrze. Donikąd prowadzi droga wzajemnych oskarżeń. Może miast pytać, czy i w jakim stopniu reżyser „x” wierny jest autorowi „y”, należy zadać pytanie, czy jest wierny sobie.

Moje wspomnienia (fragment)

„Pokażę pani coś dziś wieczorem, a potem pomówimy". I wieczorem zawiózł mnie do lokalu, w którym było tłoczno i gwarno: mała salka, a w niej urządzony amfiteatr, którego ostatni rząd sięgał prawie sufitu, scena na poziomie pierwszego rzędu, wszystkie miejsca zapełnione. Stanisławski posadził mnie na swoim wolnym krześle, a sam umieścił się gdzieś w kącie za portierą, co zresztą jak mi opowiadano potem, czynił często, znienacka zjawiając się w „Studio”.

Moje mądre przyjemności

Czego chcę od teatru? Najogólniej mówiąc, możliwości wypowiedzi swoich myśli o otaczających mnie zjawiskach. Są ludzie, którzy mają potrzebę takiej wypowiedzi, więc piszą, malują, wspinają się na skrzynki w Hyde Parku. Są to moralizatorzy. Pewnie jestem moralizatorem, a środkiem mojej wypowiedzi jest teatr.

Teatr i życie artystyczne w Warszawie

Kto często bywa w Warszawie, tego wśród innych jedna także rzecz uderzyć musi, oto nieproporcyonalne miejsce, jakie w zajęciu ogółu zajmuje teatr. Znać to przede wszystkiem w prasie. Nigdzie tyle, co u nas, nie piszą o teatrze, nigdzie tyle o nim nie mówią i z tego powodu nie kłócą się.

Trzeba mieć pogląd na świat

Krytyk piszący i mówiący o współczesnym polskim teatrze staje często przed takim oto dylematem: mówić szczerze i surowo o wszystkim, prowadząc do dalszego obniżenia i tak już nadwątlonego prestiżu tej sztuki, czy też – zważywszy na liczne opresje, w których teatr się znalazł, kierując się sympatią oraz przychylnością, wybierać jedynie te zjawiska, które ten prestiż mogą umocnić.