AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

ESK to nie złoty róg

Fot. Karol Jarek  

Jolanta Kowalska: Po rezygnacji Krzysztofa Czyżewskiego z funkcji dyrektora artystycznego ESK jego kompetencje zostały podzielone między dziewięciu branżowych kuratorów. Panu powierzono program teatralny. Jak Pan rozumie swoją misję?

Jarosław Fret: Zacznę od podkreślenia faktu, że kuratorzy zostali wybrani nie tylko ze względu na ich kompetencje w poszczególnych dziedzinach, lecz równie istotne jest ich doświadczenie realizacyjne. Dlatego skład tego grona zupełnie mnie nie zdziwił. Ten podział między różne dyscypliny sztuki równocześnie rozgranicza pola, którymi trzeba się zająć ze względu na charakter i dynamikę projektów zaproponowanych już w naszej aplikacji.

Mnie przypadł do programowania i koordynowania obszar teatru. Jednak funkcja kuratora oznacza również uwypuklenie funkcjonującego już życia teatralnego w jego instytucjonalnym i pozainstytucjonalnym nurcie. Istotne dla mnie jest zatem rozpoznanie i stematyzowanie zjawisk, trendów i wartości już istniejących po to, by np. w ramach tak wielkiego wydarzenia, jakim będzie Międzynarodowa Olimpiada Teatralna, cały ten obszar bieżącej aktywności teatralnej został właściwie wyeksponowany. Będzie to miało szczególne znaczenie w konfrontacji z wielkimi nazwiskami i przedstawieniami, które będą tu reprezentować europejską kulturę teatralną. A nie mam wątpliwości, że Wrocław zaprezentuje się dobrze. Doświadczenia związane z Rokiem Grotowskiego w 2009 roku, podobnie jak kolejne, udane edycje festiwalu Dialog, świadczą o tym, że jest to miasto rozpoznawalne i wciąż obecne na mapie teatralnej Europy.

Czy koncepcja „kultury głębokiej”, którą wypracował Krzysztof Czyżewski, jest obecna w Pana zamierzeniach?

Obecne grono kuratorów przygotowuje program działań, który wytycza nie tyle nowy kierunek w myśleniu o ESK, ile podkreśla wątki obecne już w aplikacji Wrocławia. Choć w stosunku do tej pierwotnej wizji nastąpiło już przesunięcie pewnych akcentów. Wydaje mi się, że idea kultury głębokiej została pomyślana jako swoisty kontrapunkt dla eventowości, zdarzeniowości, czyli festiwalowego zadęcia, jakiego zazwyczaj oczekuje się od tego rodzaju zdarzeń. A przecież aplikacja Wrocławia wygrała właśnie dzięki wyakcentowaniu wzrostu uczestnictwa mieszkańców w kulturze. Wydaje mi się, że koncepcja „kultury głębokiej” Krzysztofa Czyżewskiego w swoisty sposób nawiązywała również do idei Jerzego Grotowskiego rozwijanych w okresie teatralnym i poteatralnym. To nie tylko projekty pracy w laboratoriach, lecz i postulaty, które mieszczą się w rozwijanej przez Grotowskiego wizji kultury czynnej. W tym sensie strategia „deep culture” może otworzyć szerokie pole inspiracji.

Będzie Pan tę koncepcję rozwijał?

Z pewnością ta koncepcja spowodowała, że trochę krytyczniej myślimy teraz o eventowych fajerwerkach, fuzjach zdarzeń nawet największego kalibru, które jednak nie są w stanie znacząco zmienić codzienności. Kluczowe w naszym programie jest to, by przeciwdziałać wykluczeniu i samowykluczeniu z kultury, zwiększać zakres uczestnictwa w niej, poszerzać pola oddziaływania sztuki w takich miejscach i przestrzeniach społecznych, w których jej dotąd nie było. Jest to zresztą idea, którą staramy się rozwijać również w Instytucie Grotowskiego.

Powiedział Pan jednak, że w stosunku do pierwotnego programu nastąpiła pewna zmiana akcentów. Co to znaczy?

W aplikacji Wrocławia ważnym elementem była Międzynarodowa Olimpiada Teatralna. Dla mnie to nie jest sedno programu, ale czubek góry lodowej, jaką jest szeroko pojęte życie teatralne. Z pewnością będę bardziej akcentował kulturę teatru niż kulturę przedstawień. Nie chodzi o to, by na przestrzeni kilku tygodni skumulować maksymalną liczbę zdarzeń. Będziemy natomiast uruchamiać programy edukacyjne – edukacji poprzez teatr i dla teatru. Działa już np. międzynarodowy program budujący szeroką platformę dla współpracy sześciu szkół teatralnych Making Tomorrow’s Theatre. Myślimy o projekcie dotyczącym technik aktorskich, skierowanym nie tylko do teatrów instytucjonalnych, ale też poszukujących, alternatywnych. Mieści się w nim program BodyConstitution, który już realizujemy w Instytucie. Zaprosimy do niego również środowisko praktyków capoeiry i aikido, kalaripayattu. My eksplorujemy tu problemy treningu fizycznego w aspekcie teatralnym, oni natomiast wniosą wątek szerszy związany z kulturą ciała we współczesnym społeczeństwie i swoiście praktykowanej filozofii ciała.

Kolejnym programem jest cykl voicEncounters. To projekt, który zaowocował już w naszej pracy np. spektaklem Armine, Sister.

Moim zadaniem jest także wsłuchanie się w programy teatrów miejscowych, czyli odczytanie tego wszystkiego, co w nich najlepsze, i co zarazem może stanowić nasz wkład w projekt  roku 2016. Wiem, że specjalne programy przygotowują m.in. Wrocławski Teatr Pantomimy, Wrocławski Teatr Współczesny i Teatr Arka. Jest więc dużo przestrzeni do współpracy.

Na czym więc będzie polegała ta współpraca z instytucjami?

Na pomocy w realizacji ich propozycji. Oczywiście ja im nie kuratoruję w sensie krytycznym – tzn. nie nadaję im tonu merytorycznego. Moje zadanie polega na koordynacji różnych inicjatyw tak, by z nich powstał jeden spójny komunikat.

Teatr Współczesny np. przygotował specjalny program z myślą o postaciach trzech wielkich dramaturgów związanych z Wrocławiem: Tadeusza Różewicza, Helmuta Kajzara i Tymoteusza Karpowicza. Chodziłoby więc o to, by w trakcie ESK stworzyć miejsce dla ich obecności.

Zależy mi na tym, by europejskość nie była tylko od święta. ESK ma być tylko kołem zamachowym, dzięki któremu codzienne życie teatralne powinno nabrać innej intensywności. Chodzi też o to, by te instytucje wsłuchiwały się w siebie nawzajem i potrafiły ze sobą kooperować. Z pewnością są to zadania, które przekraczają horyzont bezpośrednich celów ESK, lecz ich powodzenie, mam nadzieję, wywoła trwały efekt w postaci intensyfikacji pewnych aspektów życia teatralnego.

Powiedzieliśmy już o zadaniach edukacyjnych i o tworzeniu platformy współpracy dla różnych środowisk i instytucji. Wszystko to ma poprawić efektywność istniejącej już infrastruktury. A co w sferze eventowej? Jak będzie wyglądał kalendarz roku 2016?

Przede wszystkim Międzynarodowa Olimpiada Teatralna – to już jest festiwal festiwali. Odbędzie się ona między październikiem a listopadem 2016 roku. Będziemy gościć takich mistrzów, jak: Tadashi Suzuki, Robert Wilson, Theodoros Terzopoulos. Trzon mistrzowski będzie jednak tylko częścią Olimpiady. Myślę o dużym programie europejskim na wzór festiwalu Świat Miejscem Prawdy – z takimi  twórcami i zjawiskami, jak: Peter Brook, Ariane Mnouchkine, Lev Dodin, Tanztheater Wuppertal, niestety już bez Piny Bausch, czy Romeo Castellucci.
  
W kalendarzu 2016 roku znajdzie się oczywiście też wiele innych wydarzeń. Pod koniec czerwca zaplanowaliśmy kompleks imprez, które będą towarzyszyły świętu miasta. Chcemy również zagospodarować okres letni, który będzie nastawiony na teatr outdoorowy, czyli przedsięwzięcia plenerowe, happeningi i interwencje uliczne.

Imprezą nakierowaną na polski dorobek, a zwłaszcza wielką tradycję dramatu romantycznego, będzie Festiwal Dziady. Nie chodzi tu tylko o reinterpretacje arcydramatu Mickiewicza, ale uwypuklenie pewnego typu kultury teatru, która uwydatnia nasz – często wypierany – związek z przeszłością jako fundamentem naszego istnienia i źródłem naszej kreatywności. Nie będzie kłopotu z zaproszeniem odpowiednich przedstawień, bowiem w Polsce ten typ teatru jest uprawiany permanentnie i ma obfitą reprezentację. Nie zabraknie więc i Mickiewicza, wiemy np., że w Teatrze Narodowym są w próbach Dziady w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa, ale będą też inne, współczesne wcielenia „dziadów” na polskich scenach aż do „dziadów smoleńskich”.

Bardzo zależy mi na kontynuowaniu tego, co w Instytucie Grotowskiego nazwaliśmy Eastern Line. Chcemy pokazać, że młody teatr Europy Środkowo-Wschodniej ma się szczególnie dobrze. Będziemy więc prezentować teatr węgierski, rumuński, serbski,  litewski i inne. Mam wrażenie, że twórcy z tego obszaru geograficznego wciąż nie wyzbyli się przekonania, że teatr ma fundamentalne znaczenie kulturotwórcze.

Jak by Pan wobec tego formułował przesłanie swojego programu? Objaśniać teatr czy poprzez teatr – świat?

To są dwie strony tej samej monety. Nie można opisywać świata teatrem bez objaśniania równocześnie samego teatru. W tym celu przygotowaliśmy specjalny  program edukacyjny, który nazwaliśmy Akademią ESK. Będzie to kompleks działań mających na celu wejście środowisk artystycznych do szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Nie chodzi przy tym o akcję okolicznościową, lecz o wkomponowanie jej na stałe w program szkolny. Chcemy, by część zajęć wyszła poza mury szkoły i odbywała się w określonych instytucjach artystycznych. Warto przy tej okazji zauważyć, że Grotowski z jego tradycją, łącznie z fragmentami tekstu Ku teatrowi ubogiemu, jest obecny w kanonie lektur w Wielkiej Brytanii, lecz nie w Polsce. To niejedyne zaniedbanie. Uczniowie liceów nie mają okazji poznać wielkich tradycji teatralnych Wrocławia. A przecież należałoby upowszechniać wiedzę o historii ruchu teatru otwartego, pantomimie Tomaszewskiego, Teatrze Laboratorium czy inscenizacjach Grzegorzewskiego w Teatrze Polskim. Nie chodzi przy tym o powoływanie kolejnych klas teatralnych w szkołach, lecz o obecność tej wiedzy o teatrze w programach nauczania.

Nazwiska Grotowskiego, Karpowicza, Tomaszewskiego czy Kajzara są na tyle nośne, że da się na nich zbudować wyrazisty komunikat europejski. Jednak oprócz przesłań adresowanych na zewnątrz nie mniej ważne jest, byśmy uświadomili sobie sami, skąd jesteśmy.

Czy przewidziano też specjalny program wydawniczy?

Tak, jeden z nich rusza już teraz. Nazywa się Polish Theatre Perspectives; będzie to anglojęzyczna platforma, mówiąca o polskim teatrze i zarazem przestrzeń działań społecznościowych służących rozpowszechnianiu wiedzy i wymianie informacji. W ramach tego projektu powstanie e-periodyk i seria książek. Wszystkie te wydawnictwa będą też miały tradycyjny drukowany format. W PTP chcemy zaprezentować sylwetki kluczowych  twórców polskiego teatru, takich jak Swinarski, Kantor i Grotowski. Ale chcemy być także bardzo aktualni. Chodzi tu nie tylko o wysłanie w świat anglojęzycznego komunikatu na temat teatru polskiego, lecz o stworzenie prawdziwej, o światowym zasięgu płaszczyzny dialogu, w ramach której będzie można poznawać się wzajemnie. Otrzymaliśmy już na ten cel dotację Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Przewidujemy również zainspirowanie analogicznych portali i serii publikacji poświęconych teatrowi naszej części Europy, a więc Rumunii, Czech, Litwy, itd. Mam nadzieję, że w roku 2016 we Wrocławiu odbędzie się konferencja European Theatre Perspectives łącząca poszczególne, narodowe starania w dziedzinie upowszechnienia teatru. 

Mówimy przez cały czas o Wrocławiu. Czy w ramach ESK będzie mógł zaprezentować się również teatralny Dolny Śląsk?

Tak, planujemy nawet specjalnie pomyślany sezon Dolnego Śląska. Siła życia teatralnego naszego regionu polega na tym, że odzwierciedla ono różnorodność teatru całej Polski. Nie było jednak dotąd okazji, by zaprezentować ją w sposób kompleksowy. Chodzi również o to, by Wrocław przestał być postrzegany jako wielki kamień u podnóża Sudetów, który blokuje resztę regionu, lecz by stał się moderatorem współpracy i wymiany. Chcemy stworzyć przestrzeń do kooperacji pomiędzy środowiskami i instytucjami. Bardzo często jest tak, że teatry sąsiednich miast po prostu nie stać na wzajemne goszczenie się. Życie teatralne w regionie pozostaje więc zbiorem enklaw, pomiędzy którymi nie ma komunikacji. I to nie jest normalne.

Rozumiem, że chodzi o skoordynowanie działań instytucji, które już istnieją i mają w Polsce określoną renomę, takich jak teatry w Wałbrzychu czy Legnicy. Ale są miejsca pozbawione stałego teatru, które chciałyby zrealizować swoje aspiracje przy okazji ESK. Należy do nich Kłodzko, które w latach 90. zasłynęło z festiwali teatralnych „Zderzenia”. Impreza ta w niezwykłym stopniu angażowała miejscową społeczność oraz wykształciła – co rzadkie w mieście bez stałej sceny – świadomą i wymagającą publiczność teatralną. Obecnie powstała tam inicjatywa obywatelska na rzecz utworzenia teatru miejskiego. Wesprze Pan ten projekt?

Tak, oczywiście. Kłodzko uaktywniło się również na innych obszarach i wiem, że współpracuje z Ireneuszem Grinem, kuratorem projektów literackich. Przestrzegałbym jednak przed wiarą w to, że ten nasz Złoty Róg w postaci ESK będzie miał cudowną moc i zaspokoi wszystkie oczekiwania. Te ruchy oddolne są wspaniałe, gdy chodzi o wyzwolenie pewnej energii społecznej. Natomiast gdy trzeba przejść przez Morze Czerwone skorupy instytucjonalnej, bywa już różnie. Życzę im, żeby to się udało, ale to nie znaczy, że ja to załatwię za nich.

Jeśli jednak przyjąć, że kurator ESK to ktoś, kto zarządza również zbiorową kreatywnością, to czy myśli Pan o tym, by włączyć w program inicjatywy oddolne, ochotnicze, zrodzone w środowiskach pozainstytucjonalnych? Jeśli tak, to na jakich warunkach taki dialog mógłby się odbywać? Czego mogą oczekiwać od Pana artyści i animatorzy teatralni z pomysłami?

Jesteśmy w przededniu ogłoszenia wspólnego komunikatu kuratorów czy raczej całej serii komunikatów, począwszy od określenia kalendarza dochodzenia do ESK i samej ramy ESK w roku 2016. Jedną z ważnych inicjatyw będzie program Mikro Grantów dla inicjatyw oddolnych, można powiedzieć – obywatelskich. Ten program będzie odnawiany co pół roku i chcielibyśmy, aby miał swą kontynuację aż do roku 2017! Będzie miał możliwie uproszczone procedury aplikowania tak, aby nie wykluczyć żadnej inicjatywy pozainstytucjonalnej. Oczywiście ja sam pozostaję do dyspozycji osób, dla których teatr stał się podstawowym sposobem komunikowania się ze światem i, jak to powiedzieliśmy, opisania świata. Mój e-mail (konieczny, aby się spotkać) to: jaroslaw.fret@wroclaw2016.pl.

3-1-2014

 

Jarosław Fret - od 1995 roku pracownik Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych, od 2004 jego dyrektor. Od 2007 roku dyrektor Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Założyciel i lider Teatru ZAR. Kurator programu teatralnego w ESK 2016.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (3)
  • Użytkownik niezalogowany td
    td 2014-01-17   21:48:06
    Cytuj

    Nic dziwnego. Każdy ma własny obraz ESK, tymczasem od początku chodzi głownie o wspólny język i skonsolidowanie środowiska twórców i odbiorców kultury. A co za tym idzie zwiększenia udziału w niej. No, zobaczymy...

  • Użytkownik niezalogowany DiDi
    DiDi 2014-01-08   15:06:25
    Cytuj

    Czy tylko mi to wygląda na pomysł: Jak dofinansować swoją instytucję z pieniędzy przeznaczonych na ESK?

  • Użytkownik niezalogowany G.
    G. 2014-01-06   14:50:59
    Cytuj

    Ciekawy wywiad. Ważne, żeby mieć świadomość ulotności ESK i innych ograniczeń związanych z tym rocznym wydarzeniem. Kultura głęboka / czynna wykraczająca poza manię krótkich eventów to wyzwanie dla dzisiejszej aktywności artystycznej. Niestety - jak pokazują liczne doświadczenia - ESK w danym mieście tworzy płaszczyznę sporu, kłótni, pretensji, celowego i eksponowanego wykluczenia jako narzędzia walki. Mam nadzieję, że Wrocław się jakoś przed tym uchroni i będzie ciekawie.