Przedstawienie wbiło się w moją głowę z taką samą siłą jak pierwsze premiery „Witkacego” i mimo upływu czasu nie chce jej opuścić, przywołując przed oczy poszczególne obrazy i sceny.
Kotka na gorącym blaszanym dachu, reż. Jacek Poniedziałek, Teatr Ludowy w Krakowie
Nuta niepokoju, maleńka i właściwie nieważna, wiąże się z tym, że żaden twór typu „pospolite ruszenie” nie przetrwał ostatnio w polskim teatrze dłużej niż parę miesięcy.
Co ja na to poradzę, że właśnie w sile spokoju widzę bezdyskusyjny ratunek w każdych niespokojnych czasach? Cierpliwość i chronienie substancji, czyli zespołu.