AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Bicie i drżenie

Plac Bohaterów, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi
Fot. Krzysztof Bieliński  

Historia premiery Palcu Bohaterów w Burgtheater jest znana doskonale nie tylko widzom nad Dunajem – może także dlatego, że często opowiadana jest w formie teatralnej anegdoty, choć jest to przecież opowieść dość paskudna. Ów skandal związany z premierą ostatniego i chyba najbardziej kontrowersyjnego dramatu sławnego Austriakożercy nie jest dziś aż tak ważny. Ważne jest natomiast, że wypowiadane na scenie Jaracza tyrady o austriackim antysemityzmie brzmią dziś jakoś niepokojąco znajomo.

Znajomo brzmią zresztą i inne mało pochlebne spostrzeżenia Profesora Roberta o bezmyślności społeczeństwa, upadku elit, zakłamaniu Kościoła i po prostu ludzkiej podłości. Można odnieść wrażenie, że jeszcze kilka lat temu lęki Schustera po wielokroć powtarzającego: „teraz jest więcej nazistów niż w trzydziestym ósmym”, jakoś łatwiej można by było puścić mimo uszu. Tymczasem dziś, gdy Grzegorz Wiśniewski wystawia w Jaraczu dramat Bernharda, ulicą Piotrkowską były prezydent Łodzi prowadzi orszak Trzech Króli, w którym brygada chłopców z ONR – jak z dumą zaznacza Jerzy Kropiwnicki – „godnie ochraniała wielbłąda”. I może nawet brzmi to jak kiepski żart, tyle że w gruncie rzeczy Wiśniewski mógłby spokojnie przenieść Schusterów do jakiejś szykownej kamienicy w centrum miasta (najlepiej w okolice łódzkiej katedry). Czemu tego nie robi? Bo wcale nie musi – obsesyjny język Bernharda jest aż nadto dobitny i nie potrzebuje dekoracji. Poza tym Wiśniewskiego słusznie interesuje coś, co w Placu Bohaterów wybija się ponad ogólny kontekst i nie jest to brunatna Austria czy radykalizująca się Europa, ale po prostu przemoc – bezmyślna i niemająca celu innego niż udręczenie drugiego człowieka.

U Bernharda (jak zawsze) wszyscy się nad sobą znęcają – będąc ofiarami, wszyscy jednocześnie są też oprawcami. Wiśniewskiemu udaje się doskonale wychwycić ten mechanizm przemocy – samonakręcającej się spirali, której najdoskonalszym przykładem jest rodzina Schusterów. Jej portret kreśli już w pierwszej scenie gosposia (w tej roli znakomita Barbara Marszałek). Pani Zittel, krążąca między stertą koszul i rozsypanymi w kątach ogromnego pokoju butami Józefa, w mało delikatny sposób przedstawia swoich gospodarzy. W tym rodzinnym układzie ona sama także odgrywa jednak pewną rolę. W oczach dzieci profesora to Zittel uchodzi za najbliższą zmarłemu ojcu osobę, co więcej osobę dysponującą jakąś trudną do zrozumienia władzą, jakiej nigdy nie miała ich matka. Ale władza Zittel, podobnie jak w przypadku pozostałych członków rodziny, jest efektem mieszanki uległości i nienawiści. Czując się ofiarą w świecie Schusterów (i ofiarą własnej matki), Zittel zaczyna wyładowywać swoją złość na zależnej od niej Hercie – pogardę swoich gospodarzy przenosi na bezbronną dziewczynę. Jej emocjami kieruje ten sam mechanizm, który rodzi napięcie między rodzeństwem Schusterów i powoduje ich oziębłość wobec matki oraz ambiwalentny stosunek do Roberta. Nawet tak poważany w domu wuj Robert budzi bowiem – jak się okazuje – strach dorosłych już dzieci. Wuj Robert (w inscenizacji Wiśniewskiego jest unieruchomiony w ortopedycznym stabilizatorze i kuśtyka, wspierając się na kuli) wcale nie jest jednak ani tak stary i bezbronny, ani też nie jest ostoją rodziny i etyczną wyrocznią. Gdy Bronisław Wrocławski z impetem tłucze ortopedyczną kulą stojące na stole wazony z kwiatami, pokazuje twarz drzemiącego w nim tyrana. Szkoda tylko, że swoją wściekłość kieruje de facto przeciwko własnej rodzinie, nie zaś przeciwko niesprawiedliwości świata, który tak go mierzi. Robert gardzi ludźmi niezdolnymi przeciwstawić się łajdactwu, ale sam przecież odmawia walki w obronie rodzinnej własności.

W inscenizacji Wiśniewskiego ów dramat rodzinny rozgrywa się w pustym i nieco monumentalnym pokoju. W kątach leżą jeszcze rzeczy zmarłego Józefa, ale dom (będący dla rodziny wręcz znakiem przegranego życia) jest już przygotowany do wyprowadzki. Rodzina musi jeszcze przetrwać wspólną kolację, choć patrząc na ukrytą pod stołem wielką dziurę w podłodze i wiszącą tuż nad nimi basenową trampolinę, można mieć wątpliwości, czy do kolacji w ogóle dojdzie. Niepokojąca widzów scenografia Mirka Kaczmarka jest oczywiście zapowiedzią kolejnej tragedii. W ostatniej scenie dramatu Bernharda Profesorowa umiera podczas rodzinnego posiłku – przygląda się swojej rodzinie i po prostu opada głową w talerz zupy. U Wiśniewskiego Pani Profesorowa (Urszula Uzelac) o wiele bardziej spektakularnie zamiast topić się w zupie, pikuje na główkę do wielkiego basenu. Zanim jednak wykona skok z wiszącej nad sceną trampoliny, skrupulatnie przygotowuje się do swojej śmierci – rozbiera się, nakłada czepek i okulary. Jej wspinaczce po drabinie milcząco przygląda się rodzina – nikt nie interweniuje, nikt nie pyta i nie zatrzymuje matki. Wszyscy przecież i tak już wiedzą, co się stanie. Widzowi pozostaje na koniec już tylko pytanie o prawdziwe motywy choroby i samobójstwa matki, bo te chyba jednak nie do końca można usprawiedliwić powrotem Schusterów na Heldenplatz.

Grzegorz Wiśniewski bardzo skrupulatnie czyta Bernharda, dzięki czemu efekt tej lektury jest więcej niż udany. Wielka w tym zasługa także aktorów – zwłaszcza Barbary Marszałek i Bronisława Wrocławskiego. Wypowiedzi Zittel i Roberta będące połączeniem ich własnych myśli z wypowiedziami innych ludzi komponują się w homogeniczną całość, w której trudno odróżnić niekiedy słowa gospodyni i Schustera od słów przez nich cytowanych. To wielka sztuka „mówić Bernhardem” – Marszałek i Wrocławskiemu ta sztuka naprawdę się udaje. Warto więc posłuchać tego koncertu skarg, lamentów i oskarżeń. Tym bardziej, że u Bernharda nawet obelga brzmi pięknie.

26-01-2018

galeria zdjęć Plac Bohaterów, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi <i>Plac Bohaterów</i>, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi <i>Plac Bohaterów</i>, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi <i>Plac Bohaterów</i>, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi
Thomas Bernhard
Plac Bohaterów
reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
scenografia, światło: Mirek Kaczmarek
współpraca dramaturgiczna: Jakub Roszkowski
obsada: Urszula Gryczewska, Milena Lisiecka, Agieszka Skrzypczak, Zofia Uzelac, Marek Nędza, Bronisław Wrocławski

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: