AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Komedia z apokalipsą w tle

Fizycy, reż. Marcin Hycnar, Teatr Collegium Nobilium w Warszawie
Doktor nauk humanistycznych. Wykładowca Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie i Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała w "Teatrze", którego była redaktorem, a także w "Dialogu" i "Więzi". Pracowała również jako sekretarz redakcji w wydawnictwie Świat Książki.
A A A
"Fizycy", fot. Bartek Warzecha  

Bardzo zaskoczyła mnie i ucieszyła zarazem wiadomość, że Marcin Hycnar wybrał na spektakl dyplomowy studentów czwartego roku aktorstwa warszawskiej Akademii Teatralnej Fizyków Friedricha Dürrenmatta. Jego teksty, nie tylko przeznaczone dla teatru, czytałam kiedyś z zapartym tchem, a przenikliwość spojrzenia i błyskotliwość diagnoz szwajcarskiego pisarza budziły mój szacunek. Dziś dramaty Dürrenmatta wystawiane są bardzo rzadko. Tym bardziej intrygowało mnie, czy Fizycy przetrwali próbę czasu. A także jak tekst ten sprawdzi się jako materiał na dyplom kierunku aktorskiego, którego pierwszorzędnym założeniem jest pokazanie potencjału młodego zespołu.

Dürrenmatt stworzył precyzyjnie przemyślaną koncepcję dramatu. Zastanawiał się, jak powinny być oszlifowane lustra, które mają odbijać otaczający go świat. Zauważał, że tragedia nie jest na miarę dwudziestego wieku, ponieważ jej temat stanowi jednostkowa odpowiedzialność za czyny, podczas gdy obserwował z narastającym przerażeniem, że wina staje się doświadczeniem zbiorowym i bezimiennym. Stąd wyciągał wniosek, że jedyną formą na miarę współczesności jest komedia i dodawał: „Nasz świat doszedł w równym stopniu do groteski, jaki i do bomby atomowej, podobnie jak groteskowe są apokaliptyczne obrazy Hieronima Boscha. Groteska jest jednak tylko zmysłowym wyrazem, zmysłowym paradoksem, mianowicie kształtem czegoś bezkształtnego, obliczem świata pozbawionego oblicza (…)”.

Fizycy ukazali się w 1961 roku, a przesłanie dramatu wpisywało się w kontekst zimnej wojny między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, w konsekwencji rodzącej zagrożenie konfliktem nuklearnym. W dramacie Dürrenmatt dotknął paradoksu związanego z przełomowymi dla nauki dokonaniami, a w istocie poruszył etyczny problem odpowiedzialności uczonych za ich odkrycia, które tworzone w dobrej wierze, nierzadko mogą również stanowić śmiertelne zagrożenie dla świata. Akcję Fizyków umieścił w klinice psychiatrycznej, zamieszkiwanej jedynie przez trzech pacjentów: Jana Wilhelma Möbiusa, twórcę teorii wszystkiego, Herberta Georga Beutlera, zwanego Newtonem, oraz Ernesta Henryka Ernestiego, podającego się za Einsteina. Zakład, będący w rzeczywistości luksusowym i kosztownym pensjonatem, prowadzony jest przez ekscentryczną Doktor Matyldę von Zahnd.

Macin Hycnar starał się odnaleźć równowagę między ambicjami reżyserskimi a regułami, którymi rządzi się spektakl dyplomowy. Z dużym wyczuciem poprowadził dyplomantów, nie pozostawiając wątpliwości, że są wśród nich osoby bardzo zdolne, które na dodatek ze swobodą odnajdują się na scenie. W pierwszej kolejności chciałabym wymienić odtwórców trzech głównych ról, którzy zręcznie symulują chorych psychicznie naukowców, choć nic im nie dolega. To rzeczywistość, na co w spektaklu pada wyraźny akcent, pogrąża się w obłędzie i zmierza w niebezpiecznym kierunku, dlatego trzeba założyć maskę szaleńca, żeby ratować siebie i innych przed konsekwencjami własnych osiągnięć.

Neurotyczny, ale też przenikliwy Möbius w interpretacji Piotra Kramera, podczas konfrontacji z impulsywną żoną, jej nowym mężem oraz czwórką nieznośnych dzieci, sprawia wrażenie zrównoważonego i spokojnego, choć od lat nieprzerwanie utrzymuje, że ukazuje mu się król Salomon. Podobnie inny nieprzeciętnie inteligentny pensjonariusz, podający się za Izaaka Newtona, sprawnie rozgrywa krótkowzrocznego Inspektora Policji i umiejętnie zwodzi personel medyczny. W tej roli Jędrzej Hycnar, którego talent idzie w parze z precyzją w budowaniu postaci i naturalnością bycia na scenie. Można odnieść wrażenie, że jest to aktor ze sporym już doświadczeniem. Galerię podejrzanych uczonych dopełnia kruchy, eteryczny pacjent, zwany Albertem Einsteinem (Bartosz Bednarski). Tylko pozornie pochłania go gra na skrzypcach, w rzeczywistości ma do spełnienia inne zadania.

Michał Dąbrowski konsekwentnie, nadając postaci groteskowy rys, gra nierozgarniętego i łatwowiernego Inspektowa Policji. Malwina Laska jako pielęgniarka Monika Stettler wychodzi poza farsowy schemat i buduje wizerunek zakochanej kobiety, dla miłości gotowej porzucić dotychczasowe życie. Przełożona Pielęgniarek Marta Boll (Natalia Jędruś) to silna, twarda kobieta, która po męsku zarządza podwładnymi i podopiecznymi. Lina Rose (Monika Cieciora), była żona Möbiusa, podczas spotkania z mężem łączy udawaną histerię z wyrzutami sumienia. Elżbieta Nagel, Justyna Fabisiak, Sebastian Figat i Mariusz Urbaniec grają po kilka mniejszych epizodów.   

Przy roli Iny Marii Krawczyk jako Matyldy von Zahnd chciałabym się zatrzymać na dłużej. Odnoszę wrażenie, że postać ta zbudowana przy wykorzystaniu przerysowanych środków wyrazu, idzie w kierunku zbyt ostrej karykatury. Rzecz jasna obłęd lekarki, skontrastowany z udawanym szaleństwem jej pacjentów, nad którymi ma władzę, okazuje się realny i dlatego właśnie powinien być grany bez dystansu, na poważnie. Dopiero wtedy jej niebezpieczne pomysły i wypowiadane przez nią zastraszające prawdy wzbudzają grozę. Trudno rozstrzygnąć, czy zawiodła koncepcja reżyserska czy wykonanie. Nie widziałam grającej w innej obsadzie Elżbiety Nagel, co mogłoby stanowić wskazówkę. 

Fizycy są spektaklem dopracowanym i przemyślanym. Udana scenografia Martyny Kander wykorzystuje ambiwalentną figurę kliniki psychiatrycznej, która nie tylko jest więzieniem, ale może również stanowić azyl. W oddzielonej od rzeczywistości enklawie dzieją się rzeczy niecodzienne, choć niewiadome w skutkach, a w imię wyższych celów giną niewinni ludzie. Motyw realnej zbrodni, która nie zna kary, często przewija się w tekstach szwajcarskiego moralisty. Tak oto dawno nieobecny na scenach dramat okazuje się zatrważająco aktualny. Skonstruowana przez Dürrenmatta zagadka kryminalna nie odwołuje się do łatwych rozwiązań. Dochodzenie do prawdy staje się fascynującą przygodą. „Komedia jest jak pułapka na myszy – powiada Dürrenmatt – w którą widz zawsze wpadał i wpada”.

28-02-2020

galeria zdjęć Fizycy, reż. Marcin Hycnar, Teatr Collegium Nobilium w Warszawie <i>Fizycy</i>, reż. Marcin Hycnar, Teatr Collegium Nobilium w Warszawie <i>Fizycy</i>, reż. Marcin Hycnar, Teatr Collegium Nobilium w Warszawie <i>Fizycy</i>, reż. Marcin Hycnar, Teatr Collegium Nobilium w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Collegium Nobilium w Warszawie
Friedrich Dürrenmatt
Fizycy
przekład: Irena Krzywicka i Jan Garewicz
reżyseria i opracowanie muzyczne: Marcin Hycnar
scenografia i kostiumy: Martyna Kander
reżyseria światła: Karolina Gębska
konsultacje muzyczne: Mateusz Dębski
obsada: Ina Maria Krawczyk / Elżbieta Nagel, Natalia Jędruś, Justyna Fabisiak / Malwina Laska, Sebastian Figat, Mariusz Urbaniec, Jędrzej Hycnar, Bartosz Bednarski, Piotr Kramer, Monika Cieciora, Michał Dąbrowski
premiera: 27 i 28.01.2020 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Einstein
    Einstein 2020-05-01   14:40:38
    Cytuj

    już M. Hycnar zrobił wielką "karierę" w Tarnowie?