Biblia i teatr

aAaAaA

Performatywna moc hebrajskiej Biblii jest oczywista. Wszak od tysiącleci Tora stanowi źródło tożsamości milionów ludzi, a dziś także narodu i obywateli państwa. Oralne źródła biblijnych ksiąg dawno zostały rozpoznane.

Na początku XX wieku Martin Buber, historyk chasydów i twórca filozofii dialogu, oraz równie wybitny myśliciel Franz Rosenzweig przełożyli na język niemiecki hebrajską Biblię w rytmie oddechu. Buber, zainspirowany teatralnością biblijnych opowieści, napisał nawet sztukę Eliasz, bardzo wiernie dramatyzującą główne wydarzenia z życia proroka. Cztery lata temu w Londynie z okazji wielkich obchodów czterechsetlecia publikacji Biblii Króla Jakuba w szekspirowskim Globe przez sześćdziesiąt dziewięć godzin czytano cały angielski przekład, a w teatrze Bush wystawiono sześćdziesiąt dziewięć sztuk inspirowanych tylomaż księgami sławnej wersji Biblii. W tym ostatnim projekcie wzięło udział dwudziestu trzech reżyserów i stu trzydziestu aktorów.

Teatr od czasów średniowiecza nie ustaje w czerpaniu z Biblii inspiracji do ambitnych przedsięwzięć. Szymon Levy, izraelski teatrolog, postanowił spojrzeć na samą Biblię jak na zbiór teatralnych scenariuszy. Wybrał pięć wątków: inicjację proroka Samuela, role kobiece, relacje męsko-damskie, aktorstwo proroków i teatr przywódców. Teatralna perspektywa umożliwia autorowi nowe interpretacje starych opowieści i zapewne wzbogaca studia biblijne, choćby przez radykalność niektórych odczytań, nie do końca rozumiem jednak pożytki tego intelektualnego ćwiczenia dla teatrologii. Hebrajska Biblia rodziła się z dala i bez związku ze sztuką uprawianą przez Ajschylosa czy Arystofanesa w Atenach. Teatr nigdy też nie odgrywał równie kluczowej roli w życiu codziennym przemierzających pustynię Semitów, co na przykład we wczesnych dziejach ludów zamieszkujących półwysep Apeniński. Dziś wielu poważnych uczonych dowodzi, że głównym archiwum pamięci wykorzystywanym przez antycznych historyków do rekonstrukcji narodzin starożytnego Rzymu mogły być widowiska teatralne. Tytus Liwiusz, autor stu czterdziestu dwóch tomów najsławniejszych dziejów Wiecznego Miasta, nadużywa wręcz w swoim dziele teatralnych terminów i metafor. Jakby relacjonował zdarzenia sceniczne, a nie historyczne.

W hebrajskim tekście Biblii bezpośrednich odniesień do teatru oczywiście brak, ale – jak trafnie zauważa Levy – religijni autorzy wykazują wielką wrażliwość na performatywny, sprawczy wymiar języka. Biblijne słowo, inspirowane przez Boga, miewa moc stwórczą. Temat ten najdobitniej został wyrażony oczywiście w wersach rozpoczynających Ewangelię według św. Jana. Ale to znacznie późniejsza historia.

Naukowcy zadziwiająco długo nie byli świadomi sprawczej siły ludzkiej mowy. Performatywy – zdania ingerujące w rzeczywistość wyodrębnił dopiero brytyjski filozof John Austin podczas legendarnych wykładów wygłoszonych sześćdziesiąt lat temu w Oksfordzie i na Harvardzie. Levy słusznie twierdzi, że biblijni autorzy, podobnie jak artyści teatru, od dawna wiedzieli, że słowo może zmienić świat. Demonstruje to na przykładzie komunikacji Boga z człowiekiem w Pierwszej Księdze Samuela. „Słowo Boga – dowodzi izraelski teatrolog – może być rozumiane jako rzecz lub jako czyn”. Levy niepotrzebnie jednak zawęża obszar swych badań do teatrologii, bo bardziej adekwatna i owocna w tym kontekście wydaje się performatyka. Umożliwiłaby pogłębienie interpretacji poprzez lepsze uchwycenie niestabilności ról i miejsc akcji, a także performatywności rekwizytu i kostiumu.

Najbardziej odkrywcze wydało mi się spojrzenie na biblijną kobietę jak na rolę w sztuce. Szczególnie rewelacyjne efekty przynoszą analizy historii Nałożnicy z Gabaa, anonimowej i milczącej bohaterki trzech ostatnich rozdziałów Księgi Sędziów. Czytanie marginalizuje tę nieszczęśliwą kobietę. Łatwo o niej zapominamy, bo ważniejsze zdają się konsekwencje zbiorowego gwałtu na jej ciele. W teatrze ciało nie może zniknąć. Jest dojmująco obecne. Także podczas gwałtu i poniżania. Levy podkreśla też, że kobieta wcale nie musiała być martwa, kiedy małżonek kroił jej zbrukane ciało na dwanaście części, żeby je rozesłać po całym kraju i wezwać Izraelitów do zemsty na sprawcach gwałtu. W teatrze zgwałcona kobieta musi być albo żywa, albo martwa. Na scenie biblijne zdarzenia uzyskują nowy, przerażający kontekst.

Ze stu pięćdziesięciu kobiet w Starym Testamencie Levy testuje teatralną matrycą jeszcze cztery postaci: Deborę, Tamar, Rut i Esterę. W każdym z tych studiów próbuje przemienić biblijną opowieść w akty i sceny sztuki teatralnej, co niekiedy prowadzi do intrygujących, bo feministycznych tropów interpretacyjnych. Te części książki – jak się zorientowałem po krótkiej kwerendzie internetowej – wzbudzają rzecz jasna największy opór konserwatywnych biblistów.

Z kolei w dwóch rozdziałach poświęconych relacjom męsko-damskim teatrolog skupia uwagę na kobiecej wizji miłości w Pieśni nad Pieśniami i mądrościowej krytyce cudzołóstwa w Księdze Przypowieści. Dyskusja o kluczowych terminach hebrajskiego oryginału pomaga lepiej uchwycić ich moc sprawczą. Natomiast bohaterami części poświęconej sztuce aktorskiej biblijnych proroków są Elizeusz, Jonasz i Ezechiel. Za szczególnie widowiskowy i bogaty w treści autor uznaje „Święty Teatr” Ezechiela. Porównuje go z „teatrem okrucieństwa” Artauda, bo równie silnie działa na widzów.

Część ostatnia książki Szymona Levy’ego oferuje teatralne spojrzenie na przywódców: Mojżesza i Jehu oraz Dawida i Batszebę. Dzieje Dawida od dawna pobudzają wyobraźnię artystów teatru. Przykładem znakomity monolog Sambora Dudzińskiego Król Dawid – Live!, wciąż grany we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol. Dawid to performer modelowy, natchniony tancerz i śpiewak. Levy skupia jednak uwagę głównie na hebrajskim tekście. Próbuje identyfikować performatywy, rekwizyty, kostiumy oraz strukturę „sztuki” zawartej w rozdziałach 11 i 12 Drugiej Księgi Samuela.

W porównaniu ze spektakularną wizją artysty Dudzińskiego „sztuka” zrekonstruowana przez Levy’ego wydała mi się zaskakująco uboga i mało performatywna. Izraelski teatrolog w zasadzie ogranicza się do transformacji biblijnych relacji w inne teksty, które nazywa „sztukami teatralnymi”. Zupełnie ignoruje nowy, postdramatyczny teatr. Intelektualne gry autora w Biblię jako teatr niewiele wnoszą do współczesnej teatrologii czy performatyki.

Angielska wersja książki, przygotowana przez samego autora i stanowiąca podstawę polskiego przekładu, ma tytuł The Bible as Theatre. Polska tłumaczka, zapewne w porozumieniu z redakcją Wydawnictwa Benedyktynów, zatytułowała książkę Teatr w Biblii, niepotrzebnie komplikując sensy. Wszak istotą intelektualnego ćwiczenia izraelskiego autora było potraktowanie Biblii jako zbioru sztuk, czyli teatru. Kiedy pierwszy raz w jakiejś reklamie zobaczyłem polski tytuł dzieła, byłem pewien, że to relacja antropologów i biblistów z nowych odkryć śladów teatru w Biblii. A przecież dzieło Levy’ego jest czystym ćwiczeniem wyobraźni. Żadnych przełomowych odkryć autor nie ogłasza. Główną wartością książki są nowe interpretacje starych mitów.

Polska tłumaczka traktuje zresztą oryginał z zadziwiającą beztroską i protekcjonalnością. Poprzedza książkę wstępem, egzaltowanym i mało związanym z główną treścią, chwaląc się przy okazji niebanalnymi znajomościami, po czym ogłasza, że uzupełnia tekst autora ilustracjami, choć angielski oryginał był ich pozbawiony, i że to decyzja „przemyślana”. Przez kogo? Tłumaczka nie wspomina, by autor taką decyzję zaakceptował. Pięćdziesiąt dziewięć czarno-białych reprodukcji dzieł sztuki – zresztą marnej jakości – ani nie wzbogaca, ani nie dopełnia narracji. To tylko dowód pychy tłumaczki, która wie lepiej… Na koniec jeszcze jeden kwiatek. Angielska wersja książki została dedykowana osobie o imieniu Lucia, zapewne bliskiej autorowi. Polski przekład zawiera dedykację tłumaczki dla jej „zacnego kolegi” z Krakowa. Lucia została wymazana. Obawiam się, że z przyszłego wydania może także zniknąć Szymon Levy. Pozostanie tylko nazwisko tłumaczki i ewentualnie jej kolegów.

23-09-2015

Szymon Levy, Teatr w Biblii, przełożyła Wiesna Mond-Kozłowska, Wydawnictwo Homini – Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, Kraków 2015, 400 ss.

Oglądasz zdjęcie 4 z 5