Bombel nie kituje
Żeby dotrzeć na Bombla. Nahacza, trzeba minąć Kraków, zjechać z autostrady i jeszcze dobre dwie godziny sunąć krętymi górskimi drogami. A potem – bywa – odstać swoje w kolejce (dłuugiej!), która wije się pod Watrą Łemkowską w Zdyni. Widok takiego ogonka to miód na serce każdego kochającego teatr – żywy dowód na to, że także z daleka od dużych ośrodków ludzie mają wciąż wielki apetyt na opowieści płynące ze sceny.
Bo Międzypokoleniowa Grupa Teatralna Plemię, czyli teatr tworzony w Uściu Gorlickim przez Monikę Babulę, jest bez wątpienia przestrzenią dla opowieści – tych najbliższych, lokalnych. Ba! Sama w sobie jest tematem na jedną z nich. Początkowo główne role grają w niej Babula i jej partner, Mariusz Laskowski – aktorzy związani między innymi z warszawskim Teatrem Lalka i z kabaretową sceną Pożar w Burdelu, gdzie ona kreowała postać Pauli z Wilanowa, uwiedzionej wizją stołecznych luksusów i zawiedzionej wysokimi ratami kredytów, pytającej dramatycznie: „gdzie moje jacuzzi?”; a on postaci wiele, w tym Podpalacza Tęczy, śpiewającego, że Warszawa go męczy. To opowieść o triumfie i niespodziewanym upadku, bo historia Pożaru grającego kolejne odcinki swojego teatralnego serialu na coraz to większych i bardziej prestiżowych scenach załamała się nagle, kiedy menedżer trupy zniknął wraz z jej majątkiem. Swoje dołożyła pandemia, kiedy teatry nie mogły grać, dla artystów pozbawionych etatowych umów i związanych z nimi zabezpieczeń nastały ciężkie czasy. Pochodząca z Beskidu Niskiego Babula wróciła w rodzinne strony, żeby przeczekać kryzys, i została tu na dłużej. Powołała Plemię, zapraszając do współpracy mieszkańców (w spektaklach grają młodsi i starsi amatorzy), żeby ze sceny opowiadać beskidzkie historie – wyreżyserowała Beskid bez kitu na podstawie książki Marii Strzeleckiej i Dziady Beskidzkie, w których Mickiewiczowski tekst łączy się z lokalnymi opowieściami. Reżyserię Bombla powierzyła Laskowskiemu, za to sama wyszła na scenę. A poza pracą z Plemieniem, kieruje gminnym ośrodkiem kultury.
I udało się coś na kształt cudu – Plemię to przykład teatru, w którym pięknie spełnia się idea działania twórczego realizowanego w dialogu i we współpracy z lokalną społecznością, mocno zakorzenionego w jej kulturowym pejzażu. W wyborach repertuarowych nie ma nic z przypadku – nawet Dziady są wypełnione lokalnym kontekstem. Już samo wyczytywanie obsady po premierze Bombla, choć nie jest elementem spektaklu, staje się jego poruszającym finałem – oto dostajemy teatr robiony przez sąsiadów dla sąsiadów, w którym matką Bombla jest anglistka Greta Skalka, Kapitanem matematyczka Monika Haluch, Cyganką Katarina Wróbel-Precek, właścicielka wytwórni lodów Jagódka, siedzącym na przystanku Bomblem – Marek Czarnota, obecnie sprzedawca w sklepie z farbami, a Marlena Moździńska, która zagrała jego najlepszego kumpla, Pietrka, prowadzi w Beskidzie agroturystykę.
Gdyby skatalogować pomysły na beskidzkie opowieści, pisane prozą ballady Mirosława Nahacza, piekielnie zdolnego pisarza o łemkowskich korzeniach, który w wieku zaledwie 23 lat odebrał sobie życie, zajęłyby w tym spisie kilka mocnych pozycji. Bombel wysuwa się w tym spisie na pierwszy plan – kusi i perspektywa przystankersa z pobliskiego Gładyszowa, bystrego obserwatora lokalnego życia społecznego, i szansa na opowieść o bohaterach, którzy choć literacko atrakcyjni, często w oficjalnym, publicystycznym obiegu bywają pomijani, a w epoce mediów społecznościowych stają się wręcz ofiarami wirtualnych linczów jako beneficjenci rozlicznych rent i zasiłków. Tak jak Bombel, który rentę dostaje za to, że niby w głowie ma poukładane nie nazbyt równo, ale jednocześnie to właśnie jego spojrzenie pozbawia rzeczywistość ostrych kantów, nadając jej egzotyczny koloryt z jednej, i łagodzący rysunek, jak z opowieści Hrabala, z drugiej strony.
To dzięki niemu zamiast anonimowych sylwetek czekających na przystanku w Gładyszowie na autobus zdolny pomieścić podróżników do odrobinę lepszego świata, oglądamy galerię wyrazistych postaci: matkę Bombla, jego kumpla Piotrka, wojskowego, piękną Cygankę i groźnego Cygana, wdowę, a nawet najświętszą panienkę (Julia Doszna), która odwiedza Bombla w momencie kryzysu, żeby mu powiedzieć, że tak naprawdę nie jest wcale taki zły i że za wszystko, co mu się złego w życiu przytrafia, może winić jedynie tego małego Bombla, którego trzyma w sobie. „Powiedziała mi, czym nie jestem, i powiedziała, że nie jestem dokładnie tym, czym bałbym się być” – bo poza wszystkim, jest to też historia o tym, jak sobie samemu odpuścić, wybaczyć.
Ta opowieść o życiu prowincji, takiej, która marząc o dalekim i nieznanym świecie, wciąż nie potrafi się od siebie samej uwolnić, o życiu nieidealnym, ale wciąż opartym na nadal czytelnym, powtarzalnym rytmie, ma w sobie niezwykle dużo akceptacji dla ludzkich słabości. I dużo wybaczenia dla grzechów i błędów. Zakorzeniona w beskidzkim pejzażu jest zarazem uniwersalna, bo odnajdą się w niej wszyscy tęskniący za lepszym życiem i za lepszą wersją samych siebie zarazem.
W inscenizacji Laskowskiego najbardziej intrygujące jest przenikanie się narracyjnych płaszczyzn. Opowieść Nahacza (autora gra w tym spektaklu Emilia Cetnarowska, pochodząca z Beskidu studentka drugiego roku warszawskiej Akademii Teatralnej, jedyna, oprócz Babuli, profesjonalna aktorka w obsadzie) osadzona jest gdzieś na granicy między dystansem a zaangażowaniem, snuta na przemian z bliska i z oddalenia. Ta warstwa przenika się z kolejnymi anegdotami z życia wioski, przytaczanymi przez siedzącego na przystanku dużego Bombla (Czarnota), które jednak tuż po otwarciu zaczynają żyć własnym życiem – i tu miejsce dużego zajmuje mały Bombel (Babula), który staje się tricksterem całej tej historii, jej niepokornym, nieposkromionym duchem, zawsze skłonnym wywołać zadymę, zburzyć ustalony porządek. Tych dwóch Bombli – pierwszy zdystansowany i refleksyjny, drugi przekorny i błazeński – spotka się ze sobą na scenie tylko raz, na krótką chwilę. Zazwyczaj mały Bombel zachowuje się jak szczeniak spuszczony ze smyczy, nad którym nikt nie może mieć żadnej kontroli. Są jak ego i id – duży jest w stanie spojrzeć na swoje przygody z dystansu, mały, kierowany impulsami i popędem, spala się w działaniu.
Tę potrójną narrację – Nahacza i dwóch Bombli – uzupełnia malownicza galeria drugo- i trzecioplanowych postaci, które tworzą kontekst dla przygód bohatera i opowiadają jego świat. Kompozycja scen zbiorowych uwodzi od samego początku, od otwierającej sekwencji z tłumem czekającym na przystanku. Laskowskiemu udało się wydobyć z każdego z aktorów-amatorów ich najmocniejsze atuty, sprawiając, że udaje im się czytelnie zarysować charakter swojej postaci. Mamy więc z jednej strony narysowanych grubą kreską matkę Bombla i jego kumpla Pietrka, a z drugiej liryczną Matkę Boską. Mało tego – te pojedyncze rysunki składają się na równie przekonujący portret zbiorowy, w którego kompozycję aktorzy płynnie wchodzą. A wyzwanie jest spore – Bombel jest rozpięty gdzieś między musicalem z wykonywaną na żywo muzyką, komedią i liryczną balladą, tonacja zmienia się ze sceny na scenę płynnie i bez zgrzytów.
Ale jest coś jeszcze – kiedy na scenę wraz z amatorami wychodzi profesjonalna aktorka, zawsze pojawia się pytanie, czy nie „ukradnie” przestrzeni i uwagi widzów, czy jej wykonanie nie będzie stało w zbyt jaskrawym kontraście z możliwościami reszty zespołu, czy pozostali wykonawcy nie zostaną sprowadzeni do roli tła. Trudno uniknąć takiego ryzyka, a przecież w formacjach takich jak Plemię zupełnie nie o to chodzi. Priorytetem jest rozwój nieprofesjonalnych artystów, ich udział w przedsięwzięciu. Tutaj udało się te różnice w warsztacie skutecznie zamazać, ich znaczenie unieważnić, co musiało być zdecydowanie trudniejsze w wypadku Babuli niż Emilii Cetnarowskiej, której postać nie niesie ze sobą takiego ładunku rozsadzającej scenę energii – jest zdystansowana, jakby jej bohater snuł swoją opowieść zza szyby, może z zaświatów, z jakiejś pozaziemskiej już perspektywy. Tymczasem mały Bombel to wiejski łobuz, pijaczyna obdarzony jakimś uwodzicielskim urokiem, irytujący kłamca i wielki marzyciel zarazem, który w naturalny sposób przyciąga uwagę widza. Babula wchodzi w ten żywioł, ale Laskowski tak aranżuje sceny z jej udziałem, że w przeciwieństwie do Czarnoty, który prowadzi swój monolog solo, małego Bombla przez większość spektaklu oglądamy w otoczeniu kumpli i sąsiadów. Tak, jest tym głosem w chórze, który na przekór wszystkim nie trzyma tonacji, łamie harmonię. I jest elementem w spójnej układance, bez którego całość by się rozsypała. Ale tak samo rozpadłaby się bez Pietrka, matki, Kapitana, wdowy, cygańskiej rodziny i kierowcy autobusu – oglądając ten spektakl, nie mamy wątpliwości, że każdy jego bohater ma swoją własną balladę.
04-10-2023
Międzypokoleniowa Grupa Teatralna Plemię
Bombel. Nahacz
na podstawie Bombla Mirosława Nahacza
reżyseria i scenografia: Mariusz Laskowski
kostiumy: Joanna Zając
muzyka: Mirek Bogoń z zespołem (Tomek Kubala, Piotr Przyrowski, Rafał Belczyk)
obsada: Monika Babula, Emilia Cetnarowska, Katarzyna Cetnarowska, Marek Czarnota, Julia Doszna, Dawid Drąg, Diana Gorgosz, Weronika Gromala, Monika Haluch, Marlena Moździńska, Hanna Helena Nieborak, Greta Skałka, Tomasz Sztaba, Patrycja Więcławek, Kamil Wolski, Miranda Wróbel-Precek, Joanna Zając.
premiera: 26.08.2023 w Watrze Łemkowskiej w Zdyni.
Oglądasz zdjęcie 4 z 5