Być albo [*]
„Czułem się, jakbym nie był w teatrze” – powiedział mi z aprobatą widz po Hamlecie w reżyserii Magdy Szpecht na podstawie słynnego dramatu Williama Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka i HMLT Łukasza Wojtyski. Ta opinia dobrze oddaje paradoksalny charakter spektaklu, bowiem widzowie są w nim traktowani na podobieństwo aktorów. Przedstawienie Teatru im. Hansa Christiana Andersena to propozycja wyjątkowa – opatrzona formułą „tylko dla dorosłych”, śmiała w formie, ale nie rewolucyjna. Lubelski Andersen od czasu do czasu z powodzeniem wprowadza do repertuaru spektakle przeznaczone dla starszych odbiorców, przykładem może być Wesele w reżyserii Jakuba Roszkowskiego.
Tym razem śmiałość nie polegała na ponurej tonacji i fatalistycznej wymowie, choć surowa przestrzeń Centrum Spotkania Kultur, gdzie obecnie działa teatr, sprzyja apokaliptyczno-futurystycznym wizjom. Ceglane ściany, na których co jakiś czas wyświetlano tekst, ruchome elementy scenografii, z których aktorzy budowali i demontowali atrapy miejsc i widzowie, których w tej galeryjnej przestrzeni obarczono wolnością wyboru. „Siadajcie, gdzie chcecie – komunikują twórcy – zmieniajcie miejsca, kiedy chcecie. Nie bądźcie bezczynni! Wasz ruch ma znaczenie. Chcecie zobaczyć, co się dzieje? Odprawcie z nami pogrzeb Ofelii”. Ta bezpośredniość to jeden z najsilniejszych elementów przedstawienia. Dość byłoby tych formalnych zabiegów, aby uznać spektakl za eksperymentalny, zwłaszcza jak na standardy teatru dla dzieci i młodzieży. Istotniejsza wydaje się jednak rezygnacja z emblematycznego dla tej instytucji atrybutu – lalek. Andersen stał się w Hamlecie teatrem aktora, czyli lalki. Ludzie grali androidy grające Szekspira. Zamknięci w choreograficznych sekwencjach, ubrani w luźne stroje, wędrowali po sali podzieleni na szkolonych i trenerów/naukowców. Ich ruchy, mimo że zdeterminowane przez program, wyglądały zwyczajnie, pozbawione sztuczności czy mechaniczności. Być może z tego powodu trudno było zawierzyć, że oto znajdujemy się w laboratorium, gdzie trwają badania nad sztuczną inteligencją. Ich główny punkt to lektura tragedii Szekspira, której poddano androida imieniem Homer16 (Mirella Rogoza-Biel). A co za tym idzie, poddano jej też nas – wszyscy widzowie, którzy decydowali się wziąć czynny udział w przedstawieniu i podążać za scenami, stawali się androidami. Oto prawdziwie przerażająca wolność decydowania – zmieniając miejsce, zmieniasz swój status. Jeśli nie ontologiczny, to przynajmniej teatralny.
Sytuacja jest więc filozoficzna, a na dodatek dość ponura. Zwłaszcza w drugiej części przedstawienia, w której trafiamy w sam środek eksperymentu, czyli inscenizację Hamleta. Oglądając historię duńskiego księcia, jesteśmy jak pogrążony w lekturze Homer16 – jednocześnie patrzymy na androidy z pozycji człowieka. Musimy odpowiedzieć sobie na szereg fundamentalnych pytań. Czy rzeczywiście możemy się z literatury czegokolwiek nauczyć? Czy ta wiedza czyni nas ludźmi? Hamlet jest dla artystów jedynie przykładem kulturowego dziedzictwa. Równie dobrze androidy mogłyby czytać inne arcydzieło, na przykład Antygonę. Tyle że u Sofoklesa brakuje słynnego dylematu – pasującego jak ulał do tematu sztucznej inteligencji. U Szpecht android będący jak Sylwuś (syn Adasia Miauczyńskiego) potrafi dokończyć rozpoczęty przez ojca cytat: To be or…, ale czy to znaczy, że jest w lepszej sytuacji niż bohater Dnia Świra? To także próba odpowiedzi na pytania, jak w tych laboratoryjnych edenach zasadzić drzewo świadomości i jak będzie ono wyglądać? Opcja, w której przybiera kształt artystycznego performansu, jest kusząca, ale ma swoje wady. Długa i nudna scena, w której oglądamy tabele z wymienionymi rodzajami gender powinna chyba służyć zadumie nad tożsamością, a może nawet emancypacyjnej refleksji. Tymczasem wśród licznych wariantów gubi się istota problemu. Nie ma znaczenia, czy mam ciało kobiety, osobowość mężczyzny i preferuję androgeniczne kobiety o osobowościach kobiet… czy może inaczej? Tak jak nie robi wrażenia fakt, że postacie męskie grają kobiety i odwrotnie. Więcej mówi sposób udzielania odpowiedzi – ankieta, w której wybierasz pomiędzy cyframi 1 i 0 sprawia, że nasze decyzje zamieniają się w kod binarny.
O tym, jak misję kreacji świadomości androidów traktują twórcy Hamleta, świadczy fakt, że software wykorzystywany w eksperymencie (jego zadanie to nauka czytania i wychowanie androida) nazywa się Don Kichot. Czy zanurzając się w kulturze, zaczniemy w przyszłości przypominać Rycerza Smętnego Oblicza? Słynny monolog rozpoczynający się od słów: „Być albo nie być?”, zapętlony, dźwięczy nam w uszach od początku przedstawienia i trudno się nim przejąć. Być może to tylko trafna diagnoza tego, jak traktujemy słynne literackie zaklęcia, które przeniknęły do codziennego języka, zmieniając się w banały. Czy lekarstwem na ich jałowość są naukowe historie o amebach, narodzinach świadomości i ewolucji ludzkiego gatunku, które snuje Hamletowi (Maria Wąsiel) Ofelia (Konrad Biel)? A może to tylko nowe baśnie, po których łatwiej zasnąć? Scena, w której przytuleni do siebie kochankowie siedzą niby w komórce pod schodami, ma niekłamany urok i jest jednym z jaśniejszych punktów przedstawienia.
Szpecht nie buduje jednak wzniosłej narracji o samoświadomości, nie ucieka też w stronę odhumanizowanej dystopii. Próbuje łączyć to, co klasyczne, a więc historyczne, z tym, co w miarę świeże. Efekty interesują, na przykład gdy Ofelia czyta Zapiski z domu wariatów Christine Lavant, a mniej, gdy ucieczka Laertesa (Katarzyna Borek) staje się pretekstem do wplecenia wykładu z historii astronautyki i budowy rakiet. Na całe szczęście reżyserka nie zapomina o humorze. Wyświetlany na ścianach tekst to nie tylko kwestie z Szekspira, ale także komentarz do akcji – pisany zgodnie z poetyką internetowych komunikatorów. Wiadomość o śmierci Rozenkranca i Gildensterna podsumowano: [*]. Czasami bywa zabawnie również wbrew intencjom twórców – poetyka tanich sentencji pokroju: „Nie ma podręcznika do bycia człowiekiem” podsyca ochotę sięgnięcia do kieszeni i zareagowania za pomocą klawiatury: lol.
Hamlet został wykorzystany jako sposób na wyjście nie tylko z tradycyjnie rozumianego teatru, ale i z teraźniejszości, po to, by spojrzeć w jutro, czyli – jak to zazwyczaj bywa w przypadku science fiction – w lustro. Problem w tym, że formuła laboratoryjnego eksperymentu nie do końca się sprawdziła. Interesujące skądinąd rozważania bywały nużące. Przykładem finał, w którym rozgrywał się pojedynek Laertesa z Hamletem. Aktorki okładały się drewnianymi kijami, a ich niewypowiedziane kwestie wyświetlano na ścianie. Na koniec Hamlet przesuwa Laertesa (jak lalkę), po czym sam kładzie się obok w odwrotnej pozycji. Widzimy jedną twarz i jedne plecy. To jest ta tajemnica człowieczeństwa?
11-06-2018
Teatr im Hansa Christiana Andersena w Lublinie
William Szekspir
Hamlet
reżyseria: Magda Szpecht
dramaturgia: Łukasz Wojtysko
przestrzeń, scenografia i kostiumy: Zuza Golińska
opracowanie muzyczne: Krzysztof Kaliski
konsultacja choreograficzna: Weronika Pelczyńska
obsada: Konrad Biel, Katarzyna Borek, Bogusław Byrski, Gabriela Jaskuła, Mirella Rogoza-Biel, Natalia Sacharczuk, Wioletta Tomica, Maria Wąsiel, Ilona Zgiet
premiera: 10.03.2018
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.