Człek nie drewno

aAaAaA

Coś jakby konkurs. Na lepszą animację. Od lalki na krzyżaku po animowanie przedmiotu. Zamiast powtarzać strukturę Dekamerona (cztery ze stu nowel Boccaccia dały podstawę fabularną spektaklu), w którym bohaterowie-narratorzy rywalizują w sztuce opowieści, Bogdan Nauka pokazał zespół jednoczący się wokół konkretnego zadania lalkarskiego. Powstał niedługi spektakl, w którym na różne sposoby mówi się na ten sam temat.

I choć temat potencjalnie ciekawy (ha, amore – oczywiście), to sama opowieść, mimo że z Boccacciem na horyzoncie, wydaje się raczej monotonna. Każda z historii jest w tym spektaklu mniej więcej o tym samym: że człek nie drewno. Że jak się położy do łoża kobietę i mężczyznę, to nie będą czekali poranka mrucząc cierpliwie pacierze. Jakby próbować streścić bardziej szczegółowo, to pojawi się poziom naiwności niczym z filmu erotycznego kategorii C: pobożna niewiasta przeżywa upojną noc z mnichem pustelnikiem, ciemną nocą w zbiorowej sypialni wszystkim mylą się łóżka, niewierna żona nie wie, gdzie ukryć kochanka, gdy mąż wraca wcześniej do domu. W spektaklu te historie różnią się raczej sposobami opowiadania (rodzajem użytej lalki), a oddzielają je piosenki z kabaretowo-musicalową, często bardzo udaną choreografią (Joanna Wolańska).

Widowisko, które powstaje, jest więc ciągiem numerów: od tańca do opowieści, od zabawy lalką do grania ciałem. I tak trwa bez jakiejś większej dramaturgii. Tu się publiczność zaśmieje na widok cycatej lalki, tam pokiwa w fotelach w rytm skocznych songów (słowa David Malcolm, muzyka Zbigniew Karnecki). Tu zetkną się uda aktorek z doczepionymi twarzami lalkowych bohaterów, tam powachlują długie, doklejane rzęsy. Czerwone światła zmienią się na mniej czerwone. Potem na bardziej czerwone i znów na mniej. Czerwone peleryny zawirują wokół czarnych podwiązek. Czarne podwiązki wyjrzą spod czerwonych peleryn. I tak przez godzinę.

Widowisko, które powstaje, jest więc ciągiem numerów: od tańca do opowieści, od zabawy lalką do grania ciałem.
Spektakl powstał jako propozycja dla widzów dorosłych i zastanawiałem się, co takiego – poza eksplorowaniem erotycznej tematyki (choć i tak przez pruderyjną zasłonę z koronki) – jest w nim dla dorosłych. Banalizacja opowieści? Rezygnacja z choć trochę wyszukanych metafor? Pamiętam, jak dobre kilka lat temu poszedłem zobaczyć – po raz drugi – Wesele Figara w reżyserii Ondreja Spišáka w łódzkim Nowym. Trafiłem na szkolne przedstawienie i – siedząc wśród rechoczących licealistów – patrzyłem z niedowierzaniem, jak aktorzy z kreślonego niedopowiedzeniami, lekkiego przedstawienia granego w landrynkowych strojach robią – ku zadowoleniu publiczności – opowieść jak spod pióra Markiza de Sade w wersji pop. Wykonawcy bawili się przy tym raz lepiej raz gorzej, ale pewno cieszyli się, że zażegnali ryzyko mówienia niełatwych kwestii w stronę szeleszczącej papierami i przeżuwającej gumę do żucia publiczności. Ten DekAmore to spektakl z podobnej kategorii, co tamto wypaczone Wesele Figara: w sam raz na spotkanie ze szkwałem hormonalnej burzy (przepraszam licealistów za uogólnienie!). Ale czy to spektakl dla dorosłych?

Żałowałem, że – zakładając, iż dorosła publiczność jest w stanie utrzymać skupienie dłużej niż dzieci – nie zaryzykowano większej wirtuozerii w pracy aktorów z lalkami. Cała pierwsza sekwencja, tuż po żywiołowym wstępie tanecznym, była chaotyczną bieganiną sztywnych postaci wiszących bezwładnie na drutach. I nawet nie mam pretensji do aktorek, bo… kazano im mówić po angielsku. Tak – spektakl przygotowano z myślą o festiwalu Harmony World Puppet Carnival w Bangkoku, więc aktorki mówią po angielsku i na tym koncentrują się najbardziej. Mówią dobrze, pewno bardzo dobrze, ale… Ale mówić dobrze w obcym języku a grać w tym języku to dwie oddzielne sprawy. Troska o komunikatywność zaciera wszelką możliwość gry intonacją, głoskami, melodyjnością frazy. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji: gdy każda z aktorek mówi – co oczywiste – z innym akcentem (i te różnice słyszy nawet ten, co nie zna angielskiego), długo zastanawiamy się, czy mamy do czynienia z czymś na kształt gry rejestrami językowymi znanymi choćby z komedii dell’arte. Miałem wrażenie, że reżyser skutecznie pozbawia aktorki tego, co jest ich najmocniejszą stroną: wybiera techniki animacji, które rzadko są popisowymi numerami lalkarzy (narzucając przy tym tempo rewii, a nie teatru operującego małym rekwizytem), każe grać przede wszystkim w żywym planie, zmusza do mówienia w obcym języku… Spektakl jako wyzwanie? Na pewno. Ale czy fair?

31-10-2014

 

Teatr Arlekin w Łodzi
DekAmore
na podstawie fragmentów Dekamerona Giovanniego Boccaccia
teksty piosenek: David Malcolm
reżyseria: Bogdan Nauka
scenografia: Pavel Hubička
muzyka: Zbigniew Karnecki
choreografia: Joanna Wolańska
obsada: Agata Butwiłowska, Patrycja Czyszpak, Katarzyna Pałka, Emilia Szepietowska, Klaudia Sikorska, Karolina Zajdel
premiera: 30.08.2014

DekAmore, reż. Bogdan Nauka, Teatr Lalek Arlekin w Łodzi

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr Lalek „Arlekin” w ŁodziTeatr Lalek „Arlekin” w Łodzi

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.