Dwie historie

Historia Jakuba jest raczej spektaklem o wierze niż o zwątpieniu. Dlatego też nie ma tu jakiegoś tragicznego rozdzierania szat, a zadawane sobie przez Jakuba pytanie o tożsamość (katolicka czy żydowska?) szybko okazuje się retoryczne. Intymny spektakl bez fajerwerków.
A przez to i spektakl, w którym zamiast tragicznego konfliktu, tak lubianego przez teatralną formę, mamy do czynienia raczej z opowieścią, gawędziarskim zwierzeniem ceniącego sobie umiar narratora. Głośna swojego czasu historia Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela, który już jako ksiądz dowiaduje się o żydowskich korzeniach i próbuje zgłębić religię przodków, traci w tym spektaklu nadany jej przez media, publicystyczny pazur i sztucznie nadmuchany rozmiar – na pewno ze szkodą dla efektowności scenicznej akcji, ale z korzyścią dla samej refleksji. Bo w gruncie rzeczy nie jest to opowiadanie o determinizmie i bezwolności człowieka, ale o sile codziennych wyborów i związkach z ludźmi, z którymi dzieli się życie. I wreszcie – rzadka rzecz w teatralnej dyskusji o religii – jest to spektakl o specyficznej relacji porządków wiary i instytucji, nie tylko zresztą katolickich.
Dlatego, paradoksalnie, ciekawsza w spektaklu jest jego pierwsza część – o dzieciństwie Jakuba i jego wiejskiej, polskiej rodzinie, o seminarium, o życiu na prowincjonalnej parafii, o studiach na KUL-u. O tym tradycyjnym, zaściankowym katolicyzmie, w którym sutanna jest raczej narzędziem awansu społecznego, a nie oznaką bliższej relacji z Bogiem. Tadeusz Słobodzianek i Ondrej Spišák umieją jednak pokazać ten świat z dużą wrażliwością i z dwóch perspektyw – religijnej i świeckiej – a także nadać Jakubowi prawdziwie ludzkie cechy. Mamy bohatera, który z zepsutą obyczajowością najbliższego środowiska wygrywa nie tylko (albo nie tyle) siłą woli i wiary, ale i za sprawą dziwnego eskapizmu – chroniąc się w bibliotekach, w przyjaznym klasztorze w Paryżu, a w jakimś sensie także w abstrakcji własnej wiary. Powroty ze stypendiów do Lublina, spotkania z rodziną, których nie można było już dłużej odkładać, parafialna posługa pasterska – to wszystko, choć przecież winno być dla Jakuba doświadczeniem oczekiwanym i cenionym, staje się dziwacznym ciężarem. A że teatralna opowieść prowadzona jest tu w skupieniu i z ascetyczną precyzją, to pytanie: „Kim jestem?”, które Jakub stawia sobie, dowiedziawszy się o żydowskich korzeniach i planując wyjazd do Izraela, wydaje się jakby z innej historii.
I ta druga część spektaklu jest właśnie inną historią. Jakub w domu swojej dalekiej izraelskiej rodziny, w kibucu, w chrześcijańskiej wspólnocie w Tel Awiwie przeżywa kolejne rozczarowania, ale nie ma tu żadnego rozczarowania, którego nie dałoby się przewidzieć. Którego nie mógł nie przewidzieć Jakub, wsiadając do samolotu. Czując się nieswojo w polskim zaścianku, jeszcze większego osamotnienia doświadczy w Izraelu, ale choć pokusy wydadzą się większe, to dylematy księdza pytającego o własną tożsamość i wiarę będą już tylko cieniem rozterek z pierwszej części.
Urzekająca w tym spektaklu jest atmosfera tymczasowości, w której główny bohater zadaje sobie nieustannie te same pytania. Sceny rozwijają się w kilka sekund, dzięki kilku rekwizytom, kilku gestom. Ondrej Spišák panuje nad emocjami i wie, kiedy z tej opowieści o sprawach nie najłatwiejszych i nieszczególnie zabawnych spuszczać powietrze. Zderzając bardzo formalną estetykę aktorskich etiud ilustrujących kolejne zdarzenia z osobistą opowieścią nieustannie obecnego Jakuba (imponujący koncentracją Łukasz Lewandowski), tworzy przedstawienie intymne, ale bez emocjonalnego szantażu. Taki lekki, prawie niematerialny teatr.
22-03-2017
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy
Scena na Woli im. T. Łomnickiego
Tadeusz Słobodzianek
Historia Jakuba
reżyseria: Ondrej Spišák
scenografia, kostiumy: Szilárd Boraros
współpraca kostiumograficzna: Aneta Suskiewicz
muzyka: Piotr Łabonarski
reżyseria światła: Andrzej Król
obsada: Łukasz Lewandowski, Małgorzata Rożniatowska, Izabela Dąbrowska/ Magdalena Smalara, Zbigniew Dziduch, Magdalena Czerwińska/Marta Król, Marcin Sztabiński, Otar Saralidze.
Oglądasz zdjęcie 4 z 5