Fałszywe rozpoznania, natrętne diagnozy

Opera za trzy grosze, reż. Ersan Mondtag, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
aAaAaA
fot. Magda Hueckel

Zaczyna się efektownie: wchodząc na widownię Dużej Sceny Starego Teatru, publiczność widzi scenografię przypominającą tę z Gabinetu doktora Caligari. Podobnie jak w filmie Roberta Wienego, wykreowany na scenie świat jest całkowicie sztuczny: białe kształty – ulicznego zaułka, więziennej kraty – są namalowane na czarnym płótnie. Nie ma w tym świecie, jak chcieli scenografowie ekspresjonistycznego arcydzieła: Walter Reimann, Walter Röhring i Herman Warm, kątów prostych. Przeciwnie – rzeczywistość przypomina senny koszmar albo majaki obłąkanego. „[…] w Caligarim krzywe kominy były oznaką szaleństwa” – pisał Siegfried Kracauer w studium Od Caligarego do Hitlera. Z psychologii filmu niemieckiego. Doktor Caligari zaś, zdaniem badacza, to „zwolennik nieograniczonej władzy, która czci siłę jako taką i która dla zaspokojenia żądzy panowania gwałci bez litości wszelkie prawa i wartości człowieka”.

Ten ekspresjonistyczny trop wzbudzał pewne nadzieje, zwłaszcza że Jonatan Peachum (Krzysztof Zawadzki) może budzić skojarzenia z doktorem Caligari, wykreowanym przez Wernera Kraussa. Zawadzki – podobnie jak wszyscy, z wyjątkiem grającej Jenny Doroty Segdy – ma pobieloną twarz. Ale skojarzenie z demonicznym zleceniodawcą morderstw szybko blednie, podobnie jak inne intertekstualne nawiązania. Owszem, można czerpać przyjemność z dekodowania ścieżek, jakimi podąża wyobraźnia reżysera, na przykład tej ze sceny ślubu Mackiego Majchra (Przemysław Przestrzelski) i Polly (w tej roli widziałam Alicję Wojnowską), w której Pastor (Beata Malczewska) w czerwonej pelerynie może być cytatem z czarno-białego niemego Upiora w operze z 1925 roku, gdzie w kolorowej sekwencji balu w podobnym stroju pojawia się tytułowy bohater, grany przez Lona Chaney’a. Czy zatem Pastor jest, podobnie jak u Edgara Allana Poe i Gastona Leroux, znakiem śmierci? A jeśli tak, co to oznacza dla postaci?

Ale te i inne subtelne analizy tropów kulturowych nikną wobec znaków bardziej, a nawet nadmiernie wyraźnych, natrętnie wyeksponowanych. Opera za trzy grosze w reżyserii Ersana Mondtaga odwołuje się bowiem do wydarzeń współczesnych, mimo że akcja, jak w oryginale, rozgrywa się w Londynie, a przynajmniej tak twierdzą bohaterowie. Członkowie bandy Mackiego w niektórych sekwencjach noszą mundury z rosyjskim „Z”, pojawiają się flagi, na których zamiast skrótu SS widnieje właśnie „Z”. Co więcej, Mackie wraz z kompanami torturują nagich kobietę i mężczyznę (performerzy Veren De Heddge i Piotr Mateusz Wach), chwilę potem Jimmy (Bartosz Gomoła) prezentuje – w końcu jesteśmy w teatrze brechtowskim – podrzynanie więźniom gardeł. Oblewa nagie ciała, na których wymalowano niesławne „Z”, czerwoną cieczą. Obrazy ofiar powrócą jeszcze w trakcie spektaklu i w jego finale – tam pod szubienicą, na której nie zawisł jednak Mackie, Mondtag przywołuje obraz piety; wcześniej udręczone ciało mężczyzny układa się jak na obrazach przedstawiających zdjęcie Chrystusa z krzyża. Tak, za naszą granicą trwa wojna, giną niewinni ludzie, kobiety, mężczyźni i dzieci są torturowani i zabijani. Owszem, reżyser nader dobitnie sygnalizuje, że chodzi o TĘ wojnę. Ale jak mam sceniczne obrazy zinterpretować w kontekście Opery za trzy grosze? Czy Mackie i Brown, zdobywszy doświadczenie w koloniach, teraz tworzą bojówki poddane władzy tyrana? Może, jak zawsze w zamęcie historii się zdarza, prowadzą interes, któremu sprzyja wojna? Dlaczego zatem – mimo wszystko – kolejną rozgrywkę o panowanie nad londyńskimi ulicami wygrywa Peachum?

Krakowski spektakl ma trzy części i przyznam, że w każdej przerwie liczyłam, że sceniczny świat ulegnie jakiejś modyfikacji, coś w nim pęknie, coś się wywróci. Ale nie, czarno-biała estetyka nadal zdawała się przytłaczać niektóre sceniczne działania. Aktorki i aktorzy nadają swoim postaciom wyraziste rysy, indywidualizują je, ale są sceny, kiedy ich kunszt i charyzma nie wystarczają.

Pozostaje zatem zaufać Brechtowi. Bo Opera za trzy grosze wciąż zaskakuje celnością prostych, zdawałoby się, stwierdzeń i społecznych diagnoz. I nie trzeba, jak w jednej z pierwszych scen spektaklu, pokazywać odcinania kandydatom na pracowników Peachuma kończyn, by byli bardziej przekonujący w swoim fachu. Napięcia klasowe w Polsce są dziś dużo dotkliwsze i groźniejsze niż trzy, cztery dekady temu, a słynne zdanie o bankach dla sporej części społeczeństwa nie brzmi dziś tylko jak przewrotny żart. By Opera wybrzmiała współcześnie, nie trzeba odwołań do Putina, o którym w tekście do programu pisze dramaturg Thomaspeter Goergen, w dość chaotyczny zresztą sposób. Staram się jednak zrozumieć tę koncepcję. Zdaniem cytowanego już Kracauera, Caligari z 1919 roku zapoczątkował w kinie Republiki Weimarskiej „pochód tyranów” – niemieckie filmy, których bohaterami byli choćby Nosferatu czy doktor Mabuse, podejmowały „podstawowy temat – duszy stojącej w obliczu pozornie nieuniknionej alternatywy tyranii lub chaosu”. Kracauer, rozpatrując przyczyny „upodobania” w rozwijaniu owego „podstawowego tematu”, stwierdzał: „W każdym bądź razie dziwnym zbiegiem okoliczności, w zaledwie dziesięć lat później Niemcy hitlerowskie pogrążyły się w praktykach stanowiących konglomerat tych samych tortur fizycznych i psychicznych, jakie obrazował wówczas film niemiecki”. Od Caligarego do Putina – czy taką tezę chce sformułować Ersan Mondtag? Brzmi może błyskotliwie, ale jest fałszywa. Zbyt duże uproszczenie okazało się nie tylko niewłaściwe (bo wcale nie wytrącono widzów z błogiego przeświadczenia, że nas nie dotknie wojenny kataklizm – wręcz przeciwnie, sceniczne reprezentacje męczeństwa wywołują może szczere, lecz krótkie poruszenie, po którym przychodzi nie tyle ulga, co zobojętnienie), ale również nie do końca zrozumiałe i – w efekcie – zaistniało niejako „obok” Opery za trzy grosze. Dzieło Brechta i Weilla obroni się bez tak daleko idących, choć w gruncie rzeczy niekonsekwentnych i niejasnych interpretacji. Wystarczy wsłuchać się w to, co mówią i śpiewają jej bohaterowie.

22-03-2023

Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
Bertolt Brecht, Kurt Weill
Opera za trzy grosze
przekład: Bruno Winawer, Barbara Witek-Swinarska
songi: Władysław Broniewski, Witold Wirpsza
reżyseria, scenografia, choreografia: Ersan Mondtag
współpraca artystyczna: Alexander Naumann
muzyka: Kurt Weill
kierownictwo muzyczne: Justyna Skoczek
reżyseria świateł: Ada Bystrzycka
kostiumy: Josa Marx
dramaturgia: Thomaspeter Goergen
współpraca dramaturgiczna: Agata Dąbek
obsada: Przemysław Przestrzelski, Beata Paluch / Anna Radwan, Krzysztof Zawadzki, Magda Grąziowska / Alicja Wojnowska, Dorota Segda, Stanisław Linowski, Paulina Kondrak / Małgorzata Walenda (gościnnie), Bogdan Brzyski, Krzysztof Stawowy, Iwona Budner, Małgorzata Gałkowska, Aldona Grochal, Urszula Kiebzak, Beata Malczewska, Bolesław Brzozowski / Piotr Sędkowski, Bartosz Gomoła (gościnnie, AST), Grzegorz Grabowski, Mikołaj Kubacki, performerzy: Veren De Heddge (gościnnie), Piotr Mateusz Wach (gościnnie), zespół muzyczny: Piotr Nowak (trąbka), Konrad Pisera (trąbka), Leszek Nowotarski (saksofon, klarnet, flet), Bartosz Bętkowski (saksofon, klarnet, flet), Robert Szczerba (puzon), Mateusz Dudek / Kacper Tkacz (bandoneon, akordeon), Grzegorz Frankowski (kontrabas), Krzysztof Oczkowski / Piotr Grodecki (banjo, gitary, wiolonczela), Leszek Lorent (perkusja), Justyna Skoczek (pianino, harmonium, celesta)
premiera: 03.02.2023

Opera za trzy grosze, reż. Ersan Mondtag, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
Opera za trzy grosze, reż. Ersan Mondtag, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Narodowy Stary Teatr im. Heleny ModrzejewskiejNarodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.