Teatr w walizce
Ile może zmieścić walizka? Taka mała, na kółkach, z wysuwaną rączką. I jeśli ma to jakieś znaczenie – czarno-biała. Nie lubię pana, panie Fellini Marka Koterskiego pokazuje, że zaskakująco wiele. Stos ciuchów, nos klauna z czerwonej pianki, filmowy klaps, ślubne zaproszenie, buty do stepowania, bębenek, mnóstwo innych szpargałów. I opowieść o trwającej kilkadziesiąt lat miłości do nielubianego mężczyzny.
Pomysł ostatniego przedstawienia „Teatru w walizce”, założonego i tworzonego przez Marka Koterskiego oraz Małgorzatę Bogdańską, jest powtórzeniem konceptu z pierwszego spektaklu duetu. Świat Mojej drogiej B. (2012), świetna adaptacja felietonów Krystyny Jandy, także rozpoczynał się wraz z dźwiękiem turkoczących po scenicznych deskach kółeczek małej walizki. Wyciągane z niej przedmioty współtworzyły narrację o błahostkach codziennego dnia i wielkich sprawach świata, kierowaną przez bohaterkę przedstawienia do jej przyjaciółki, tytułowej B. W monodramie Nie lubię pana, panie Fellini walizka również towarzyszy Bogdańskiej od początku do końca przedstawienia, a wyjmowane z jej wnętrza przedmioty otwierają kolejne rozdziały historii wielkiej miłości i wiecznej niechęci, historii związku Giulietty Masiny i Federico Felliniego.
Monodram rozpoczyna się od wspomnienia pierwszego spotkania Giulietty z FeFe. Spotkania, które zdeterminowało całe późniejsze życie aktorki, tak uczuciowe, jak i zawodowe. Giulietta z przedstawienia Koterskiego bardzo chce być autonomiczna, niezależna, jednak Federico jest centralną postacią każdej z opowiadanych przez nią historii. Jest jak przekleństwo i błogosławieństwo zarazem. Jest jak rodzaj integralnej cząstki jej istnienia, pokochanej od pierwszego wejrzenia i przez to bezwarunkowe ukochanie zawsze nielubianej. Kostium z początku przedstawienia upodabnia Bogdańską do Masiny, którą znamy ze zdjęć spoza filmowego planu – w czarnym stroju, o wielkich oczach patrzących spod blond grzywki. Giulietta jest młoda, pełna energii i podekscytowana spotkaniem ze znakomicie zapowiadającym się reżyserem. „Malutka, śmieszna gąska” – skwitował podobno Fellini pierwsze spotkanie z Masiną. I Giulietta Bogdańskiej jest początkowo w dużej mierze właśnie taka. Skacząca, paplająca, nadmiernie ekspresyjna. Z zawiedzioną miną małej dziewczynki opowiadająca o rozczarowaniach ślubnego dnia – smutnej granatowej garsonce zamiast wymarzonej białej sukni. Bohaterka podbiega do widzów w pierwszym rzędzie i pokazuje im ślubne zaproszenie z romantycznym rysunkiem Felliniego, młodą parą w tradycyjnych strojach. To prezent od ukochanego, który nie mógł spełnić marzenia, ale potrafił je pięknie zobrazować, który odtąd już zawsze będzie pięknie obrazował marzenia. Od samego początku też w kalejdoskopowym monologu Bogdańskiej ton beztroskiej dziewczynki miesza się autentycznym tragizmem. Giulietta opowiada o śmierci nowo narodzonego dziecka i w jednej chwili z trzpiotowatej panienki zmienia się w zrozpaczoną matkę.
W świetnie napisanej opowieści Masiny życie i film mieszają się nieustannie. Bogdańska, wyciągając z czarno-białej walizki kolejne szpargały, prowadzi nas przez przestrzenie filmowych planów, które dla Giulietty i FeFe były areną nie tylko artystycznej walki. Masina skarży się na nielubiane role, na zamykanie jej w ramach przewidywalnego emploi. Opowiadając o mężu, staje się upokarzaną Gelsominą, on przybiera w jej opowieści postać brutalnego Zampano. Spektakl Koterskiego, będąc gratką dla entuzjastów i znawców Felliniego, nie jest jednak nieczytelny dla tych, którzy słabo znają twórczość mistrza z Rimini. Fabularne losy przywoływanych filmowych postaci nie są tu tak naprawdę istotne, liczy się bardziej emocjonalny kształt bohaterek granych przez Masinę, a ten Bogdańska oddaje znakomicie. Choć z drugiej strony – fakt, że Giulietta grała w jednym z cytowanych tu filmów zdradzaną przez ukochanego męża „Giuliettę”, nadbudowuje niejako jej opowieść o dodatkowe, dwuznaczne i przejmujące sensy.
Spektakl Koterskiego, choć zbudowany ze skrawków biografii Giulietty i FeFe, anegdot i krótkich opowiastek, układa się w przejrzystą, linearną opowieść o długoletnim związku słynnej pary. Masina Bogdańskiej cały czas się zmienia – z młodej dziewczyny staje się kobietą, z każdą minutą spektaklu coraz starszą. Bogdańska zmienia kostiumy, wymienia rekwizyty, a my jesteśmy świadkami dojrzewania Giulietty jako aktorki, ale przede wszystkim jako człowieka. Początkowa pełna zabawnych momentów opowieść przetykana jest coraz częściej gorzkimi wyimkami z codziennego życia ze słynnym filmowcem – nielojalnym i niewiernym. Ale Koterski i Bogdańska nie budują swojego spektaklu na kształt łzawego melodramatu zdradzanej żony. Ich Giulietta nie jest bezbronna. Ona też potrafi ranić, przede wszystkim zaś potrafi się bronić, choćby poprzez wypowiedziane w stronę ukochanego męża, banalnie zwyczajne „nie lubię”. Oznajmujące bardzo wyraźnie, że jej miłość zawsze miała margines.
W Nie lubię pana, panie Fellini nie ma właściwie scenografii, Bogdańska gra na pustej scenie, towarzyszy jej jedynie pękata walizka. Tego braku nie zauważamy, bo dzięki świetnie napisanej opowieści i napęczniałej od emocji grze Bogdańskiej oglądamy nieustannie zmieniający się krajobraz włoskiej rzeczywistości i kolejnych planów filmowych Felliniego – ruchliwy, głośny, barwny, choć współtworzony przez niemal wyłącznie czarno-białe kostiumy i rekwizyty. Spektakl Koterskiego, podobnie jak pierwsze przedstawienie „Teatru w walizce”, ma w sobie wiele z tego, co doskonale znamy z filmowych fabuł reżysera – w ironiczny, punktujący absurd sposób opowiada o traumach wspólnego życia, o wiecznym zderzeniu fantazmatów z prozą codzienności, jej nudą, przewidywalnością. Przedstawienie otwierające sezon w Nowym Teatrze w Słupsku, właściwie nie będące premierą, bo już wcześniej pokazywane okazjonalnie na mniejszych scenach, nie jest też wolne od pozateatralnych kontekstów. Emocjonalne zaangażowanie twórców przedstawienia – o którym zresztą wspomniała Małgorzata Bogdańska po prezentacji Nie lubię pana, panie Fellini w słupskim teatrze – jest tu widoczne cały czas. I nie przeszkadza.
14-10-2016
Nowy Teatr w Słupsku
Marek Koterski
Nie lubię pana, panie Fellini
reżyseria: Marek Koterski
obsada: Małgorzata Bogdańska
premiera: 9.09.2016 (premiera słupska)
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.