AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Dyktatura proletariatu albo boska przemoc

 

Slavoj Žižek – autor niezwykle płodny i niezwykle dowcipny, jeden z wiodących lewicowych myślicieli propagowanych przez „Krytykę Polityczną” – jest (jak sam o sobie pisze nieco kokieteryjnie) konserwatywnym marksistą.

Na rewersie jego zbioru esejów z roku 2008 W obronie przegranych spraw polski redaktor, zachęcając czytelników do lektury, umieszcza między innymi takie zdanie: „W czasach, gdy większość maksi-spraw uznaliśmy za z góry stracone i warte ledwie mini-wykładów, Slavoj Žižek postanawia po raz kolejny rzucić wyzwanie naszemu dobremu samopoczuciu”.

Wcześniej jakoś tej jawnej próby kopnięcia w kostkę Leszka Kołakowskiego nie zauważyłem, ale „sprawa Slavoja” jest na tyle ciekawa i powiązana ze sztuką i teatrem w Polsce, że warto może poświęcić jej kilka słów.

Žižek nie jest nudny. To stwierdzenie ważne, bo myśliciele nudni, nawet jeśli mają trochę racji, raczej się na tym kapitalistycznym targowisku próżności długo nie utrzymują.

Žižek kocha perwersję, subwersję i odsłanianie ukrytych psychoanalitycznych sekretów w rzeczywistości i w kulturze. Powołując się na Lacana, trochę tajemniczego psychoanalityka, proroka ludzkiego niespełnienia i hermetycznej wiedzy o ukrytych mechanizmach podświadomości, Žižek wskazuje na wiele zjawisk, które, pozornie uznane za oczywiste, zobaczone pod nieco innym kątem nagle zdradzają swoją podwójną, potrójną i poczwórną naturę.

Jego rozważania o wieloznaczności fetyszyzmu towarowego na przykładzie oficera Stasi, który wyznaczył linię budowy muru berlińskiego, a następnie ukradł talerzyk przyznany mu za zasługi w pracy (!) i po latach traktował ten talerzyk jako istotny element swojej buntowniczej tożsamości oraz dowód na przejaw swojego wewnętrznego oporu, mogą być niezwykle inspirujące.

Jego argumenty, wynajdujące paradoksy źródeł wiary, powinny zmobilizować teologów do zaciętych polemik znacznie bardziej niż prosta i oświeceniowo-racjonalistyczna postawa Richarda Dawkinsa.

Skala jego zainteresowań – od filmów Kieślowskiego przez wszelkie zjawiska pop-kultury po operę, klasyczną filozofię niemiecką, współczesną francuską historię ruchów robotniczych i złożone meandry ideologii komunistycznej – jest imponująca.

Niewątpliwie mamy do czynienia z umysłem żywym, bystrze obserwującym świat i zmierzającym do tego, aby go zmienić.

Właśnie. Zmienić.

Jerzy Jarocki w swojej inscenizacji Miłości na Krymie Sławomira Mrożka część wywodów dopisanych Leninowi zaczerpnął wprost z eseistyki Žižka.

Brakowało mu – jak sądzę – współczesnego slangu komunistycznego na wysokim poziomie.

A bez tego, bez wysokiego poziomu adwersarza, polemika przestaje być ciekawa.

Czym w takim razie w oczach profesora Jarockiego zasłużył sobie Slavoj Žižek na to wyróżnienie?

Mogę tylko stawiać hipotezy.

Kołakowski, który przeszedł w swoim życiu długą i fascynującą drogę od młodego, gniewnego i radykalnego komunizmu do konserwatywno-socjalistycznego liberalizmu, rzeczywiście skłonny był w ostatniej fazie swojej twórczości syntetyzować swoje poglądy poprzez miniwykłady o maksisprawach. W jego miniwykładzie O przemocy możemy przeczytać: „Potępiać absolutnie wszelką przemoc bez różnicy to potępiać życie. Nie jest jednak nierozumne starać się o taki świat, gdzie przemoc będzie skierowana tylko przeciw niewoli, agresji, zbrodni i tyranii”.

Myślę, że profesor Jarocki, podobnie jak Sławomir Mrożek, skłonny byłby się pod tym stanowiskiem Kołakowskiego podpisać.

Žižek w sprawie przemocy ma nieco odmienne zdanie.

Jego rozważania na temat tego, które zbrodnie były naśladownictwem których – czy to Hitler naśladował Stalina i kto postępował słuszniej, Mao czy król Leopold, nie dadzą się łatwo streścić w krótkim felietonie, ale konkluzja wydaje się dość przejrzysta i jednoznaczna – prostacki liberalizm i burżuazyjna demokracja same nie są w stanie się naprawić. Bez terroru zmiany nie będzie.

Ani wiernie relacjonowana przez niego okrutna rzeczywistość procesów stalinowskich, ani milionowe ofiary chińskiej rewolucji kulturalnej nie są w jego mniemaniu wystarczającym argumentem przeciw przemocą wprowadzanej idei równości, wolności i braterstwa.

Žižek jest konsekwentny.

Te miliony trupów to wynik (jak zrozumiałem) logicznego wdrażania konieczności dziejowej i za małej konsekwencji działających, a w dalszych działaniach prawdziwi komuniści powinni wyciągać wnioski z dotychczasowych „błędów i wypaczeń” i zabrać się za uprawianie terroru choćby w imię wojującej ekologii.

Hmm…

Kanta Sade’em lub Sade’a Kantem. Wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi Žižkowi. Na potrzeby felietonu wystarczy powiedzieć, że Lacanowi i Žižkowi imperatyw kategoryczny jako dyrektywa etyczna wydaje się za mało wyrafinowany i nazbyt kompromisowy.

I wreszcie pada cytat z utworu Becketta: „Spróbuj raz jeszcze. Przegraj raz jeszcze. Przegraj lepiej”.

Faszyści byli jednak trochę gorsi, a komuniści lepsi i dlatego warto spróbować ponownie. Podtytuł jednego z rozdziałów zbioru W obronie przegranych spraw brzmi: Jak Stalin ocalił człowieczeństwo i raczej nie jest u Žižka ironiczny.

Tadeusz Słobodzianek, pisząc sztukę Młody Stalin, która mogłaby mieć podtytuł Jak Stalin tracił człowieczeństwo, okazał się bardzo nie comme il faut dla osób lansujących słoweńskiego filozofa.

Czytanie Žižka może dostarczyć wielu wrażeń, choć nie wydaje mi się, aby jego heroiczna walka z liberalizmem w imię połączonych sił psychoanalizy i marksizmu zaowocowała ponownymi próbami „przegrania lepiej”.

Znacznie groźniejszy niż trochę groteskowy, „ideowy” w swoim prymitywizmie i braku hamulców neokomunizm wydaje mi się obecnie prawicowy nacjonalizm. Ten ostatni w zgodzie z klasykiem wraca jako farsa. 

Žižek, kochający perwersyjne paradoksy i przewrotne anegdoty, lubi również przytaczać taki żarcik braci Marx: „Ten człowiek wygląda jak idiota, zachowuje się jak idiota i mówi jak idiota. Ale niech was to nie zwiedzie. On naprawdę jest idiotą”.

No właśnie.

Jak powiada Ewangelia i ten prostoduszny Immanuel Kant: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.

27-08-2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany Anna
    Anna 2014-10-22   22:59:11
    Cytuj

    Tylko, że sztuka „Młody Stalin” jest kompromitująco słabą sztuką. Ale słyszałam, że Słobodzianek ostatnio chcąc się wreszcie nauczyć pisać sztuki zlecił przetłumaczenie dwóch podręczników dla dramatopisarzy. Na pewno mu się przydadzą.

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2014-09-01   22:20:53
    Cytuj

    Zawracanie głowy. Wszystko to (u Słoweńca) puste jak bęben. Podszyte ewidentnym ADHD, które nazwałbym sraczką z przyzwoitości. Zerowa wartość poznawcza