Nur für Deutsche?
Wybrałem się do Schaubühne. Pierwszy raz w życiu, co przyznaję ze wstydem, bo to jeden z najsławniejszych teatrów w Europie. Od ponad dwóch dekad Thomas Ostermeier, reżyser wybitny, wystawia tam swoje głośne przedstawienia. Najnowsza premiera Ostermeiera ma tajemniczy tytuł changes, pisany małą literą. Wcześniej teatrem kierował równie sławny Peter Stein. Inscenizacje lewicującego Steina od początku prowokowały ostre reakcje prawicowych polityków. Wysoki poziom artystyczny przedstawień sprawił jednak, że Schaubühne za dyrekcji Steina szybko stała się czołowym teatrem Niemiec. Ostermeier z powodzeniem kontynuuje tę tradycję, zarówno artystycznie, jak i politycznie. Obok znakomitych spektakli, często z ważkim przesłaniem społecznym, od 2000 roku w Schaubühne organizowane są bardzo popularne panele dyskusyjne. Teatr zachował lewicowy charakter.
Budynek Schaubühne mieści się w samym sercu dzielnicy Wilmersdorf na obrzeżach ścisłego centrum Berlina. Od czasów Republiki Weimarskiej jest to jedna z ulubionych dzielnic artystów i inteligencji. Mieszkali tam Bertolt Brecht i Marlena Dietrich. W latach dwudziestych XX wieku wzniesiono w Wilmersdorf meczet. Do drugiej wojny światowej dużą część mieszkańców stanowili Żydzi. Dzisiejsze Wilmersdorf zachowało barwny charakter. W drodze z hotelu do teatru mijałem kolorowy tłum ludzi z bardzo odległych stron świata. Pomimo zimna i wrednej mżawki wszyscy sprawiali miłe wrażenie. Często się gubię. Nikt na ulicy nie odmówił mi pomocy. Najpierw dziewczyna z Nigerii, a potem chłopak z Turcji doskonałą niemczyzną pomogli mi trafić do teatru. Po drodze w małej piekarni Hinduska sprzedała mi pyszną kanapkę.
Przed budynkiem Schaubühne elegancka pani w średnim wieku złapała mnie mocno za ramię, szepcząc desperacko: „Ma pan bilet do sprzedania?”. U wejścia kłębił się tłum. Wiele osób unosiło w górę kartki z błaganiem o wejściówkę. Bilety na spektakl były wyprzedane na długo przed premierą. Olga Nowakowska, szefowa Strefy Kultury Wrocław, jakimś cudem zmaterializowała dla mnie jeden bilet. Poczułem się wybrańcem i z dumą wkroczyłem do teatru.
Spektakl changes grany był w Sali B. Wchodzi się tam przez teatralną kawiarnię. Wszystkie miejsca przy stolikach były zajęte. Gorąca zupa pomidorowa przywróciła mi radość życia w ten deszczowy i mroczny wieczór. Jedząc, rozglądałem się po kawiarni. Szukałem młodych osób. Premiera odbyła się trzy dni wcześniej. Po spektaklu planowałem wypytać ich o wrażenia. Przy stolikach siedzieli jednak wyłącznie ludzie w wieku co najmniej średnim, a nawet sędziwym. Wszyscy byli ładnie ubrani i wszyscy mieli jasną karnację skóry. Kiedy wreszcie zasiadłem w ósmym rzędzie na widowni, ponowiłem inspekcję publiczności. Uderzył mnie radykalny kontrast między wyłącznie białą widownią w średnim wieku i kolorowymi przechodniami na ulicach wokół teatru czy sprzedawcami w sklepikach. Poczułem się nieswojo. Też byłem mało opalony i przekroczyłem już wiek średni. Spektakl grano po niemiecku bez angielskich napisów, ale z pewnością nie to wpłynęło na homogeniczność widowni. Na ulicy dominował język niemiecki bez względu na karnację skóry. Nie mogłem się uwolnić od ponurych skojarzeń… Nur für Deutsche?
changes są najnowszą sztuką niemiecko-szwedzkiej dramatopisarki Maji Zade, dramaturżki Schaubühne od roku 1999. Inscenizacja Ostermeiera to światowa prapremiera tego tekstu. Wcześniej oboje współpracowali już przy kilku projektach. W roku 2022 Ostermeier wyreżyserował inną sztukę Zade, ödipus. Zgodnie z tytułem głównym motywem changes są zmiany. Para aktorów w ciągu dwóch godzin wciela się w dwadzieścia trzy bardzo różne postaci, od dzieci, kobiet i mężczyzn po staruszka, słonia i małpę.
Największą atrakcją spektaklu w Schaubühne jest znakomite aktorstwo. Anna Schudt i Jörg Hartmann to gwiazdy teatru i filmu niemieckiego. Schudt może się nawet pochwalić amerykańską nagrodą Emmy. Hartmann ma swoim dorobku również wiele świetnych ról telewizyjnych, a w tym roku opublikował powieść autobiograficzną Der Lärm des Lebens (Hałas życia). Oboje zagrali śledczych w kultowym serialu Tatort. Już samo ich wejście na scenę w Sali B Schaubühne niemiecka publiczność powitała gromkimi oklaskami.
Akcja changes ukazuje jeden dzień w życiu Niny i Marka, bezdzietnego małżeństwa od ponad dwóch dekad. Ona z desperacją próbuje rozwijać polityczną karierę i za wszelką cenę chce uratować zrujnowane schronisko dla kobiet. On porzucił karierę prawnika i teraz z trudem odnajduje się w roli nauczyciela w szkole podstawowej. Ich dzień zaczyna się od śniadania. Pracoholiczka Nina obsesyjnie stuka w klawisze laptopa. Mark próbuje jej przygotować śniadanie do pracy: smaruje kanapki masłem i zamartwia się, czy uczniowie poczują od niego zapach nieświeżego potu. Pierwsza scena, jak zresztą cała sztuka, oparta jest wyłącznie na dialogach i monologach, chwilami zabawnych. Aktorstwo ratuje mielizny tekstu. Tożsamości w tym spektaklu budowane są głównie poprzez opowieści. Generalnie inscenizacja polega na wypowiadaniu słów po niemiecku, trochę na stojąco, trochę na siedząco. Schudt i Hartmann zdają się w ogóle nie grać, mówią często na granicy słyszalności, przeciągają pauzy, jak w życiu. Z dużym talentem narzucają komediowość dialogom nie zawsze zabawnym. Przez cały spektakl z różnych miejsc na widowni dochodzą wybuchy śmiechu. Dwie starsze panie tuż za mną śmiały się chyba najczęściej, a na pewno najgłośniej. Aktorzy od początku utrzymują znakomity kontakt z publicznością.
W ciągu dnia Nina i Mark spotykają wiele różnych postaci. We wszystkie te postaci wcielają się na zmianę Schudt i Hartmann. Przemiany osoby dramatu bywają ledwo dostrzegalne. W tyle sceny wisi garderoba wspomagająca transformacje. Każda przemiana realizowana jest na oczach publiczności. Często błyskawicznie. Nową postać może sygnalizować nałożenie czapki czy okularów lub przejęcie okularów od partnera. Udręczona karierą polityczną Nina zmienia się w nauczycielkę, w zawodową alkoholiczkę, wredne dzieci w szkole Marka i równie wrednego ojca jednej w uczennic. Mark, były alkoholik, po kryjomu znowu pije i zmienia się w pracownika Niny o imieniu Ben, a także w jej bezceremonialnego ojca, w pracownika schroniska i jedną z przebywających tam kobiet, w pozbawioną skrupułów bizneswoman i na koniec w znerwicowaną fryzjerkę. Jego popisowym numerem jest animacja słonia za pomocą watowanej kurtki, którą nałożył chwilę wcześniej, żeby się wcielić w dziecko. Oczarowana publiczność nagrodziła tę etiudę aplauzem i okrzykami zachwytu. Przełomowym wydarzeniem w sztuce jest ujawnienie informacji, że Mark znowu pije. Nina konfrontuje męża z fotografiami, które dokumentują jego powrót do nałogu. Mark tłumaczy się, że to tylko trzy tygodnie. Powrót do alkoholizmu odświeża też bolesne rany: Nina trzykrotne poroniła. Żaden przełom w ich relacji jednak nie nastąpi. Pozostaną sobie obcy, nie pocałują się ani nie przytulą. W finale zasiadają przed ekranem telewizora, żeby razem oglądać serial.
Przez dwie godziny weseli, wykształceni mieszkańcy Berlina z klasy średniej śmiali się z samych siebie, oglądając spektakl, w którym Maja Zade i Thomas Ostermeier ukazywali pustkę ich drobnomieszczańskiego żywota. Pracoholizm, wypalenie zawodowe czy alkoholizm uniemożliwiają tworzenie głębokich relacji między ludźmi. Bohaterowie changes, pozbawieni nadziei, nigdy nie zapełnią swej pustki, są skazani na życie jałowe. Pozostaną bezdzietni…
Reżyseria jest w tym spektaklu niewidoczna. Ostermeier skupił się na wypowiadaniu przez aktorów słów. Dobre mówienie tekstu nie jest jednak w stanie ukryć banalności scenariusza czy zastąpić braku nośnych rozwiązań inscenizacyjnych, typowych dla głośnych przedstawień Ostermeiera. Zasłynął brawurowymi inscenizacjami brutalistów, Szekspira czy Ibsena. Hiperrealizm changes zamienia publiczność w podglądaczy banalnego życia drobnomieszczan. Nuda staje się niezamierzonym, a dla publiczności często bolesnym środkiem wyrazu. Hiperrealizm bywa także pułapką. Przerysowana parodia fryzjerki Nicole rozbawiła kilka osób na widowni, ale też żenowała i raziła protekcjonalizmem.
Publiczność nagrodziła spektakl owacjami na siedząco i okrzykami zachwytu. Panie za mną narzekały jednak, że choć dobrze się bawiły, to jednak chwilami wiało nudą. Podczas spektaklu cztery starsze panie opuściły z hałasem widownię. Po przedstawieniu publiczność przesiadła się do stolików w teatralnej kawiarni. Organizacja widowni przysłała mi wraz z biletem instrukcję obsługi teatru z informacją, co robić z garderobą czy plecakiem i gdzie znajdują się toalety. Zachęcano mnie też do odwiedzenia kawiarni po spektaklu. Nie podjąłem wyzwania. Wyszedłem z teatru w zimną noc.
Pod olbrzymim neonem z nazwą teatru Schaubühne widniał dumnie niepokojący napis: „Es ist etwas dunkel geworden” (Zrobiło się trochę ciemno). To cytat z changes. Miasto było jednak świątecznie rozświetlone. Pomimo późnej pory kolorowi przechodnie przemykali ulicami. Z klubów buchała radosna muzyka. Teatr „tylko dla Niemców” wydał mi się anarchicznym gettem w tętniącym barwnym życiem Berlinie.
Przed powrotem do Wrocławia kupiłem na Hauptbahnhof największy dziś bestseler w Niemczech, malutką książeczką The Shortest History of Germany. James Hawes, absolwent Oksfordu, na dwustu trzydziestu stronach z humorem dowodzi, że „Niemców” wynalazł Juliusz Cezar, a walka narodu niemieckiego z własnymi demonami może się zakończyć ostatecznym upadkiem demokracji. Lewica, zapętlona w jałowych debatach, utraciła kontakt ze społeczeństwem. Populiści przejmują władzę. Dyktatorzy wymachują atomową bronią. Czy nie ma już nadziej dla ludzkości?
15-01-2025
Schaubühne
Maja Zade
changes
Reżyseria: Thomas Ostermeier
Scenografia: Magda Willi
Kostiumy: Nehle Balkhausen
Muzyka: Sylvain Jacques
Wideo: Sébastien Dupouey
Rezyseria świateł: Erich Schneider
Obsada: Jörg Hartmann, Anna Schudt
Premiera: 30 listopada 2024, Scena B
galeria zdjęć changes, reż. Thomas Ostermeier, Schaubühne ZOBACZ WIĘCEJ