AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Jan Karol Krótkotrwały

Dziennikarz „Polityki” i „Studia Opinii”.
A A A
Fot. Karol Budrewicz  

Monarchia jest teatrem, choć to tylko – według Arystotelesa – władza jednostki w interesie ogółu. Jej zaprzeczenie – tyrania – to Teatr Okrutny. Czy jakakolwiek władza może nie być teatrem? Dopóki politycy udają kogoś, kim nie są, tak będzie.

Juan Carlos abdykował. Zszedł ze sceny. Poszedł w kulisy, do garderoby, przebrał się, wrócił do domu i może wreszcie, jak uczynił to dwa i pół tysiąca lat temu Gautama, wymknąć się z pałacu, w nocy, na ulice Madrytu, żeby zobaczyć tam coś, czego za swojego panowania nie widział. Koło katedry w pobliżu Plaza del Sol stoją sprzedajne dziewczyny. Mnóstwo ich. Księża głosują na Partido Socialista Obrero Español. Wojsko zniewieściało w myśl zasady płk. Wiesława Górnickiego, iż każda armia w warunkach pokoju kretynieje. Kawiarnie pełne są bezrobotnej młodzieży. Plaże i wybrzeża przeszły na własność emerytów niemieckich. To jeszcze pół biedy, wszak jesteśmy w Unii. Gorzej z Barcelonetą, bo tam rządzi mafia rosyjska. Do Unii ma stosunek taki, jak Putin do Ukrainy.

Demokracja, zwłaszcza demokracja katalońska w Barcelonie, domaga się republiki. Na razie zakazali barbarzyńskiej corridy, święta byków, bo to horror z Kastylii. Nawiasem mówiąc, Juan Carlos włada katalońskim, jak i baskijskim, pradawnym językiem Celtów, którym mówiono kiedyś w mieście boga o imieniu Lug, czyli w Legnicy. Republika katalońska budzi groźne skojarzenia. Przeciwko republice wystąpił już generalissimus Francisco Franco. Pamięć o jego czynach i wyczynach przechowuje nie tylko Opus Dei i nie tylko ta część historii literatury hiszpańskiej, która zajmuje się autorem Domu Bernardy Alba.

Juan Carlos w roli Gautamy Buddy podczas polowania na żubra w Białowieży lub na słonia w Afryce – to temat w sam raz na zarzuelę. Ten gatunek wziął nazwę od pałacyku myśliwskiego w pobliżu Madrytu. A pałac – od krzewu podobnego do jeżyny. Oznacza także zupę z owoców morza. Zupa teatralna na chłodno.

Król przyjmował w Zarzueli dziennikarzy. Nie wiadomo po co, bo szef królewskiego protokołu, don Fernando Gutiérrez, uprzedzał przed wejściem: „Żadnych pytań”. Jak przeprowadzić wywiad z królem, który wybiera się w podróż do Polski i, nie zadać mu  żadnego pytania? Wywiad, jeśli ma być udany, powinien być jednoaktówką rozpisaną na dwu aktorów. Musi między nimi iskrzyć.

– Ślubował pan zachować strukturę stworzoną przez Franco, ale to, co się stało później, nie wygląda na skutki dotrzymania słowa?
– Dotrzymałem słowa, które dałem wówczas. Uszanowałem instytucje i ustawy, które wówczas obowiązywały. Prawo dawało możność przeprowadzenia procesu demokratyzacyjnego. Zrobiliśmy to z prawem w ręku.

Królowie nie mają czego wpisać do rubryki paszportowej „narodowość” i „zawód”. Bo nie mają paszportów. W każdym razie król (niepytany) powiedział, że w żyłach jego kuzyna płynie krew Zamoyskich, a w żyłach drugiego kuzyna –  Czartoryskich. On sam jest czystej krwi Borbon y Borbon. Bez żadnych domieszek Burbon po ojcu i matce. Jego żona, królowa Sofia, siostra obalonego króla Grecji, Konstantyna, księcia duńsko-hanowerskiego, czterysta szóstego w procedencji (dla zwolenników demokracji: w kolejce) do tronu brytyjskiego, mistrza olimpijskiego w żeglarstwie, Sophia Margaretha Victoria Frederika von Schleswig-Holstein-Sönderborg-Glücksburg, dama Orderu Orła Białego, jest Greczynką. Na jej cześć wybudowano Walencji wspaniały gmach opery, mogący konkurować architektonicznie z byłym mistrzostwem świata, które znajduje się w Australii: Sydney Opera House.

Juan Carlos też lubił żagle, ale nigdy nie występował w olimpijskich regatach, uważając zapewne, że skoro nie ma paszportu jako król, to nie powinien go mieć także jako obywatel. Tym różni się od bywalców olimpiad, księżniczki Anny i nepalskiego następcy tronu Dipendry, który zresztą zamordował ojca, siebie i monarchię.

Król Hiszpanii jest zawodowym oficerem i tym upodabnia się do większości głów koronowanych. Ukończył wszystkie możliwe akademie wojskowe i jako fachowiec mógł porozumieć się z generałami. Taka monarchiczna fanaberia, przydatna na wypadek przewrotu wojskowego. Kiedy pułkownik Tejero wpadł na salę obrad Kortezów z krzykiem „to jest zamach stanu”, król spokojnie wystąpił z orędziem do narodu, mówiąc, że nie popiera żadnego zamachu. Zamach jest próbą wtrącenia Hiszpanii w drugą wojnę domową w ciągu tego samego półwiecza. Świeży w pamięci Hiszpanów obraz masakry cofnął zamachowców. Intentona skończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Nawiasem mówiąc, zamach stanu, golpe de estado (dosł. „uderzenie w państwo”), to – zwłaszcza w krajach hiszpańskojęzycznych – teatr co się zowie. Dość przypomnieć atak lotniczy na pałac La Moneda w Santiago de Chile. W wyniku tego zamachu został zamordowany teatrolog, wykładowca uniwersytetu, a zarazem poeta i pieśniarz, Victor Jara.

Większość zamachów to jednak tylko „teatr radiowy”, a właściwie „telefoniczny”. Dzwoni telefon w pałacu prezydenckim. Podnosi słuchawkę prezydent, generał Juan Bermudez. Dzwoni dowódca z garnizonu w prowincji Cochabamba. „Panie prezydencie, ile pan ma garnizonów?” „Ile?” – zastanawia się prezydent. Nie może się pomylić ani o jeden. „Osiem”. „A ja mam dziewięć, więc proszę opuścić pałac prezydencki”. I na jego miejsce instaluje się generał Rodriguez, następny prezydent. W Boliwii działo się tak co rok. Monarchie są stabilniejsze. W Ameryce Łacińskiej było ich co kot napłakał. Cesarstwo Brazylii trwało najdłużej. I w Meksyku, pod bratem Napoleona.

Juan Carlos odegrał rolę w jednym ze spektakli, w którym uczestniczył nieżyjący już władca republikański Wenezueli, Hugo Chavez, cierpiący na delirium władzy. Podczas „szczytu” latynoamerykańskiego, w którym zazwyczaj brał udział monarcha, Chavez dał popis typowego dlań ślinotoku umysłowego. Król nie wytrzymał:
– Czemu nie ucichniesz?

Po hiszpańsku wszyscy zwracają się do siebie po imieniu. Wyjątkiem jest król, do którego mówi się Su Majestad.

Przyszedł na świat w Rzymie. Ojcem chrzestnym był mu Pius XII. Mussolini doradził generałowi Franco, aby wychowywał przy sobie małoletniego dziedzica z rodziny królewskiej i przygotowywał go do przejęcia władzy. Franco umieścił chłopca w Zarzueli i miał oko na całą edukację młodzieńca. Uczył go dyscypliny, przede wszystkim finansowej, dzięki czemu przyszły monarcha z trudem mógł sobie kupić mundur. Na stare lata stawiano mu zarzut, że odbija sobie biedę młodości: w dobie kryzysu pojechał z przyjaciółką do Afryki, na słonie. Z przyjaciółką, a królowa została w domu!

Pytałem go w Zarzueli, czy poluje. Odparł, że czasem na kuropatwy.

Poprzedniego wieczora, przed rozmową dla „Polityki”, był na premierze Krzysztofa Kolumba Katalończyka Balady w operze barcelońskiej Gran Teatre del Liceu z Carrerasem w roli tytułowej i Montserrat Caballé jako Izabelą. Kolumb jest tam śpiewany jako Żyd-przechrzta. Balada łączy dwa światy – Europę z muzyką dawnej Ameryki. Na żaden ze szczegółowych tematów libretta król nie powinien się wypowiadać, bo są one polityczne. Chyba że przepraszając. Za wypędzanie Żydów, za ludobójstwo na Indianach. 

Za jego plecami wsiały portrety przodków – dwa Rubensy i Goya. Jan Karol podobny do Karola IV jak dwie krople wody.

Początkowo Hiszpanie nazywali swego monarchę „Jan Karol Krótkotrwały”.
Panował 39 lat.
Dziś nie pisuje się – niestety – kronik królewskich.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: