AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Metafizyka w czasach post-ludzkich

fot. Pola Amber/ Teatr Chorea  

Żyjemy rozpięci pomiędzy historią za nami, a brakiem historii przed nami.  Część z nas szuka oparcia sensów i wzorów w tym, co wydarzyło się dawno temu.  Część, znużonych historią, szuka swoich małych sensów i bezsensów w sztuce, tworząc do tego konteksty, formuły i wykładnie. Część próbuje łączyć te dwie strategie.

Bardzo niewielu z nas zajmuje się natomiast tym, co nas w najbliższych dwudziestu czy trzydziestu latach zassie i przemieni (mam nadzieję, że nie przemiele) i co, według wszystkich uważnie patrzących do przodu, jest nieodwołalne. Bo jutro  idzie jak tsunami, tak twierdzi autor ”Człowieka poprawionego” Gregorz Lindenberg. Na razie jesteśmy w fazie początkowej , jeszcze miękkiej, ale coraz szybszej fali. Cała ludzkość stoi na brzegu – nie ma gór ani pustyni gdzie można by się schować. Dotyczy to nas wszystkich, czy chcemy tego czy nie. Autor zestawia najnowsze badania ekonomistów, socjologów, technologów i informatyków, z których wynika że jesteśmy przed największymi zmianami w historii ludzkości, a według niektórych nawet w przededniu jej końca. Na razie nie umiemy rozróżnić jeszcze sience fiction od sience, ale niedługo spektakularne i naoczne fakty sprawią, że będziemy umieli. Niektórzy mówią że wchodzimy w ostry zakręt, inni że epoka człowieka się kończy, jeszcze inni uspokajają,  że super-człowiek dogada się z super-sztuczną inteligencją, bo będą posługiwać się tę samą bazą danych. Tylko że SI będzie ją wykorzystywać sto tysięcy razy szybciej.

Nikt jednak nie ma wątpliwości, że zmiany, które następują przerastają te związane z wynalezieniem dynamitu, lokomotywy, samolotu czy reakcji termojądrowej.  I że nie można tego odwrócić ani zatrzymać. Można tylko próbować to kontrolować i szukać sposobów ochrony gatunku ludzkiego.

Na aukcji w Londynie  28 października ubiegłego roku obraz namalowany przez sztuczną inteligencję (Portret Edmonda Belamy’ego) poszedł za 243 tysięcy funtów, a prace Andy Warhola na tej samej aukcji tylko za 70 tysięcy. Przed trzema  laty na Uniwersytecie Oregon zorganizowano koncert, w programie którego był utwory J.S. Bacha i chorały skomponowane przez EMI - sztuczną inteligencję stworzoną przez muzykologa Davida Cope. Słuchacze mieli  wskazać właściwego autora. Zdecydowana większość słuchaczy utwory EMI przypisała Bachowi. 

Watson IBM,  sztuczna inteligencja (ta sama, która precyzyjniej i wielokrotnie szybciej diagnozuje pacjentów niż lekarze „tradycyjni”) stworzyła niedawno samodzielnie scenariusz reklamy samochodu mercedes (po przeanalizowaniu wszystkich dostępnych reklam z ostatnich 15 lat). Przedstawiała ona zrywanie przez auto łańcuchów nałożonych przez człowieka i ucieczkę do wolności!

Czy nie ma bardziej frapującego tematu dla sztuki? Kim w tym wszystkim ma być artysta, co ma mówić innym ludziom? Czy bełkot lub mruczenie pod nosem o tym, co zjadłem na śniadanie lub jak mam się ubrać, nie powinien być zastąpiony krzykiem? Jest tyle podstawowych pytań: kim jestem? gdzie przestaję być człowiekiem a zaczynam maszyną? jak przenieść moją świadomość w chmurę?  gdzie w tym wszystkim jest Bóg? czy mamy prawo wykorzystać nowe technologie do uzyskania nieśmiertelności?

Hainer Geobbels stworzył już parę lat temu spektakl z jeżdżącymi po scenie i grającymi fortepianami bez udziału żadnego muzyka i aktora.  Wizja teatru bez aktora włoskiego futurysty Enrico Prampoliniego z lat 20 tych poprzedniego wieku, staje się realna. W Japonii furorę robi wokalistka rockowa Hatsune Miku, której koncerty  przyciągają tłumy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wokalistką tą jest stworzony przez firmę Gatebox hologram.  

Tęsknota Marcina Cecki do sztuki kreowanej przez maszyny bez udziału człowieka właśnie się spełnia. Dla biologicznych, śmiertelnych artystów, zwykłych robotników sztuki takich, jak ja powinno być to fascynujące wyzwanie. Musimy wiedzieć czego uczyć, co przekazać młodym ludziom w teatrze i tym, których  uczymy w szkołach, ale też naszym własnym dzieciom. Co ma być ich siłą , ludzką siłą u schyłku ludzkiej cywilizacji.

Jeżeli, jak mówią, sztuka wypełnia przestrzeń, której religia nie jest już w stanie wypełnić (lub w łagodniejszej wersji, że sztuka zaczyna się tam, gdzie kończy się religia) to przed sztuką stoją dzisiaj niezłe wyzwania. Religia daje nam gotowe odpowiedzi, jest schronieniem i punktem oparcia na ruchomych piaskach kończącego się świata. Hiob XXI  nie spiera się z Bogiem tylko z samym sobą. Religia jest dziś bardziej arką Noego próbującą przetrwać potop niż tratwą Kon-Tiki szukającą przygód, wyzwań, ryzyka i osobistych doświadczeń.

Gdy wszystko staje się wieloznaczne, mgliste, względne i rozłożone na części szuka się stałych, „ponadczasowych” drogowskazów.  W czasach, gdy tempo zmian społecznych, informatycznych, ekonomicznych i przede wszystkim technologicznych staje się przyczyną erozji tożsamości czy nawet  degradacji świadomości zbiorowej i indywidualnej, muszą istnieć jakieś trwałe, niezmienne, niepodważalne i niezależne od niczego punkty odniesienia. Dla zwykłego, myślącego człowieka to nawet nie musi być punkt odniesienia, ale zwykły punkt podparcia.

Gdzie ich szukać? Nie ma już wolnych od uprzedzeń cudownych dysput, jakie za moich czasów odbywały się na KULu na Tygodniach Filozoficznych. Próbowaliśmy się tam dobrać się do tyłka nawet Tomaszowi z Akwinu. Nie ma  otwartych debat ateistów z wierzącymi, dyskusji lewaków z prawakami, rozmów i spotkań bez uprzedniego weryfikowania przynależności. Nie ma kłótni o sensy i bezsensy w sztuce.  Nie ma rozmów niewinnych. W pierwszym czy drugim pytaniu musimy sprawdzić, czy rozmówca jest „nasz”. Jeżeli nie „nasz” to „ich”, bo przecież nie może być „niczyj”. Jeśli „ich” -  zmieniamy temat rozmowy.

A co w tym wszystkim z artystą? Czy ma prawo do szukania wysp sensów w oceanie bezsensów, głupoty, hiper konsumpcji, gigaagresji, zalewu popkultury? Czy teatr musi  ciągle tę bylejakość ludzkiego istnienia opisywać, naśmiewać się, pokazywać permanentne  upadki, podłości i bezradność? Czy musi tym wszystkim się ekscytować? To mogłoby spełniać swoją rolę w małej i dużej stabilizacji, pośród najedzonych i pewnych siebie społeczeństw Europy Zachodniej, a później Wschodniej. Ale dziś?

Patrzymy z uporem  pod własne nogi, jakbyśmy bali się wdepnąć w gówno. A przecież już w nie wdepnęliśmy! Czy to nie jest czas na krok do przodu? Na prawdziwe ryzyko? Na odwagę, z jaką mierzyli się wielcy teatru? Awangardę na miarę Kantora i Grotowskiego? Tak, jak jeden osobiście mierzył się do końca z sensem śmierci (aż umarł), a drugi osobiście z sensem życia (aż umarł)?   

Pytam  i jednocześnie lękam się o posądzenie o kaznodziejstwo i naiwny dydaktyzm, eskapizm i moralizatorstwo, którą to obawę już kilkakrotnie  na tym łamach przywoływałem. Ale nie mogę inaczej myśleć o teatrze niż jak o miejscu, w którym jest parę ważnych rzeczy do zrobienia i parę istotnych spraw do opowiedzenia innym. Mamy tyle w sobie rozpadu, gubień sensu, nienawiści, lęku i chaosu, że teatr jest jedynym miejscem, gdzie warto próbować od tego wszystkiego uciekać. Albo to nazywać i szukać dróg wyjścia dla siebie i nie tylko dla siebie. Proszę mnie właściwie zrozumieć: nie sugeruję w żadnym razie tematyki  czy idei przewodniej– bo niby jakim prawem , ale raczej perspektywę – żeby o niej pamiętać. A ona związana jest z tym jednym i uporczywym pytaniem: co można powiedzieć ludziom dziś w obliczu nadchodzącej nowej, nieznanej epoki, w której  naprawdę nie będzie miało żadnego znaczenia, czy jesteśmy Polakami czy Ukraińcami, lewakami czy prawakami, ale tylko czy jesteśmy jeszcze ludźmi.

I na koniec życzenia noworoczne wszystkim, którym nie jest wszystko jedno: patrzenia daleko przed siebie, a nie tylko pod nogi. Żebyśmy wspólnie współtworzyli tę nową rzeczywistość i żeby nasze wnuki nie ogłosiły nas żałosnymi epigonami odchodzącego świata. A także, by najpiękniejsza kolęda świata: Bóg się rodzi, moc truchleje nie była wkrótce śpiewana Ogólnej Sztucznej Inteligencji i mocy przetwarzania danych,  tylko małemu człowiekowi na sianie.

11-01-2019

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: