AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Na prawdziwo

Fot. Karol Budrewicz  

- Co to jest?
- Apaszka.
- A, paszka?
- Nie paszka, tylko apaszka i to nie jest zdrobnienie od pachy. Nie zdrabniaj.
- A do czego ta paszka?
- Apaszka... A do czego chcesz?
- Do teatrzyku.
- Do teatrzyku…To wielki żagiel, który rozwijam, kiedy jadę na rowerze. Łapię wiatr i nie muszę kręcić.
- Nie. To przecież obrus na piknikowe przyjęcia. Rozkłada się go i wtedy wyrastają owoce i ciastka. Co tylko chcemy.
- A jak się tak zawiąże, to jest świąteczny zając. Ciekawe, gdzie ma kosz z prezentami?
- Zobacz. Złapiemy z dwóch stron i robi się połączenie między nami, po którym przechodzić mogą mrówki i biedronki.
- I słowa.
- A teraz to kolorowy ogon.
- Latający dywan.
- A teraz maska, że nikt mnie nie rozpozna.
- A teraz?
- Na prawdziwo? Paszka.
- Apaszka. Nie zdrabniaj.

   To niesamowite widzieć i słyszeć, jak kształtuje się świat Jaśminowej Panienki.  Na początku był Lwiątko, stwór, którego tylko ona widziała i słyszała. 
Potem pojawiła się Kokardenia, wspaniała kraina, do której miałem niewielki dostęp. Teraz jej świat poszerzył się znacznie i jest gotowa dzielić się nim ze mną, z czego chętnie korzystam. A jest to świat odległy od: "widzę stół, myślę – stół". Na szczęście. Jedyny kłopot, ale to tylko mój kłopot, sprawia mi rozróżnienie, co jest na prawdziwo, a co nie. Nigdy nie pytam. Jeśli chce, sama o tym mówi.

Z teatru znika metafora. Podobno dlatego, że podobno już nie ma potrzeby mówienia nie wprost. Komunikat ma być prosty i zwięzły, bo inaczej będzie niezrozumiały. I dosadny, bo inaczej w ogóle do nikogo nie dotrze. Można i tak. Tyle tylko, że jeśli z góry zakładamy, że nie ma potrzeby, to ta potrzeba po pewnym czasie rzeczywiście zniknie. A moim zdaniem szkoda. Nie odbierajmy sobie magii. Niech pozostanie nie tylko w starych bajkach dla dzieci.

Ale właśnie w bajkach coś drgnęło. W tych nowych. A ściślej mówiąc w nowych opowieściach teatralnych dla dzieci.

Przeczytałem wywiad z dramatopisarką, która zajmuje się głównie taką twórczością. I zrozumiałem z wypowiedzi, że dramatopisarka tu właśnie znalazła schronienie lub raczej możliwość wypowiadania metaforycznego myślenia o świecie, możliwość próbowania objaśniania czy też radzenia sobie ze światem przez metaforę.

Przyznaje się do tego człowiek dorosły i ma możliwość wyartykułowania swojej potrzeby publicznie. A teatr dla dzieci uznaje ją za ważną. A więc potrzeba jest, nie znika. To pocieszające. Przynajmniej dla mnie.

Metafora to coś, czego nie da się wypowiedzieć wprost, ale co się przecież czuje i mówić o tym wprost nie ma potrzeby, a pisać o tym wprost nie sposób, nie popadając w pretensjonalność.

Nie najlepiej pisałem tu wcześniej o teatrach dla dzieci, a tu proszę, jaka zmiana myślenia. A zmiana myślenia pociąga za sobą zmianę rzeczywistości.

Kiedyś, w zamierzchłych czasach, pokolenia zmieniały się co kilkanaście lat. Teraz, mam wrażenie, zmiana pokoleń następuje co trzy, cztery lata. W teatrze, gdzie reżyser jest postacią pierwszoplanową, widać to wyraźnie. Ledwo co kilku dostanie się na szczyt, zdążą przepracować parę lat w blasku i chwale, a tu już na karku siedzą im następni i dość skutecznie spychają ich z piedestału. Nie wchodzę w rozważania, czy dobrze to, czy źle. Obserwacja ta potrzebna mi jest do wysnucia pokrzepiającej myśli. Za kilka lat to Jaśminowa Panienka stanie się tym nowym pokoleniem, które będzie chciało kształtować teatr. Zapewne jedynie  jako widz; lubi teatr. I będzie miała szansę i prawo wpłynąć na jego kształt. Jest więc nadzieja, że już w niedalekiej przyszłości w dorosłym teatrze prócz ideologiczno-politycznej agitacji i eksponowania jedynie własnego ja, na pełnych prawach powróci metafora. I nie da się stłamsić.

- Opowiedz mi teatrzyk – prosi Jaśminowa Panienka, rozsiadając się wygodnie.
- I niech wystąpi kwiatek.
- …No dobrze. Był sobie kwiatek. Bardzo ładny.
- Jeden?
- Tak. Jeden. I to zerwany. I bardzo było mu szkoda, że wkrótce straci swój urok. Bo kwiaty nie są trwałe.
- Zróbcie coś, żebym był jak najdłużej – poprosił kwiatek.
- Ale co? Co możemy zrobić?
   Wszystkim zrobiło się trochę smutno.
- Ja wiem, ja wiem – woła nagle Jaśminowa Panienka.
   I przykłada kwiatek do jednego z kafli, którymi jest pokryta ściana łazienki. A on wtapia się w kafelek, a potem rozdwaja się, roz-traja, roz-trzydzieścia nawet i ozdabia całą ścianę. I jest tutaj teraz. Patrz. I będzie jak najdłużej. Tak jak chciał.
 
Ładnie, ładnie. Ale nie do końca. Leżymy sobie wieczorem na łóżku. Kominek płonie. Czytamy bajkę o Koziołku Matołku. Właśnie wyszedł cało z kolejnej opresji. I nagle dziecko mi przerywa:
- Zaczekaj, zaczekaj, tato… Kto to jest rzeźnik?  
  
Dziękuję za bardzo.

9-02-2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2015-02-09   23:39:43
    Cytuj

    świetne! To w rewanżu podzielę się czymś, co kiedyś, dawno opisałem na blogu, a co jest tylko moją własnością. Tzn snem Jerzego Grotowskiego opowiedzianego mi osobiście (nigdzie nie zapisanego). Śniło mi się, że jestem w świątyni wszechświatowego teatru, gdzie właśnie koronują nowego króla - największego reżysera świata. Gdy schodząc ze schodów znalazł się koło mnie krzyknąłem: hej, Mamba, rzuć grosz... Ja też byłem kiedyś wielki... Autentyk! Ja to rozumiem, jako przypowieść o pokorze.