AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O dwóch Polskach – albo trzech

Fot. Karol Budrewicz  

Nie o polityce. Mowa o rozstrojeniu krajobrazu, o ponownym wybuchu wulkanów, które w tej części Europy od wieków toczyły i toczą lawę podziemnych rzek.

I przyszedł czas. Dla jednych – wreszcie. Dla drugich – niestety. Trzeci – nie liczą czasu, świadomie pozbyli się zegarka Historii lub zwyczajnie, po ludzku, traktują wstrząsy jak turbulencję natury, którą trzeba przetrwać jak każdy inny czas. Pierwsi, drudzy i trzeci dzielą się mniej więcej po równo.

Należę do Drugich, chciałbym zapisać się do Trzecich, a Pierwsi wyrywają mnie z mieszczańskich kapci.

Przyznaję, że z wygodnictwa, z chciejstwa albo ze strachu od ponad dwudziestu lat liczyłem na to, że wulkany jakoś przyschną. Że Historia jakoś się odsunie. Że zyskujemy czas na wieloletni, wewnętrzny, krewki rozrachunek zemsty, winy, kompleksów, niedokonań, poznańskości, europejskości, galicyjskości, wiejskości, ukraińskości, śląskości, żydowskości, pańskości, partyjności, tchórzostwa, bohaterstwa, głupoty i tym podobnych, we w miarę higienicznych warunkach. Tak, liczyłem, że czas da wszystkim szansę. Na wyjątkową od pokoleń okazję, by wykorzystać możliwość cierpliwego wydobywania się z przekleństwa kolein myślenia: Polska przeciwko Europie, Fraczek przeciwko Kontuszowi, Polak-katolik przeciwko katolicyzmowi, Żyd i Mason przeciwko… wszystkim, Romantyzm przeciwko Pozytywizmowi, Gęba przeciwko Gębie. Liczyłem, że mając darowany przez Historię czas, można przekroczyć gęby Mickiewicza i Gombrowicza, a powolutku, niepostrzeżenie, zająć się myśleniem tych autorów, a także myśleniem paru innych naszych najlepszych ludzi. W malowaniu obrazu zastąpić gwóźdź pędzlem!

Podpowiedzcie proszę, kiedy w historii Polska, jeśli istniała, nie prowadziła w tak długim czasie żadnej wojny? Kiedy związana była tak trwałymi sojuszami? Kiedy wreszcie Polska w swojej tysiącletniej historii otrzymała miliardy z kosmosu, aby leczyć swoje rzeczywiste rany? Oto peryferyjny kraj kontynentu, z najbardziej ruchomymi granicami, dziesiątki razy orany do spodu, ma wreszcie szansę wyhodować drzewa trwalsze niż pokolenie i w dodatku na nowo medytować nad ich genetyczną specyfiką bez konieczności użycia piły?

Przyznaję, że przeceniłem siłę zdrowego rozsądku, kalkulacji ekonomicznej, efektu cieplarnianego, coraz powszechniejszej znajomości języków obcych, wczasowych podróży, dobroczynnego wpływu ułożenia kanalizacji oraz chodników na formowanie się nurtu podziemnych rzek, a potem wyrastających drzew.

Liczyłem, że granica, na której rośnie mój ogród, dwieście metrów od Wisły, po zachodniej stronie, będzie przesądzona na trochę dłużej, a cytowanie Księgi Koheleta pozostanie intelektualną fanaberią ogrodnika.

3-02-2016

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: