AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O sprawach idących

Fot. Karol Budrewicz  

Lek skutkuje, bo to nie papierosy, ale koty były przyczyną, więc kaszel jakby zdrowszy.

Gdyby to był list, to zapytywałbym jak idzie… (ale to tylko taka konwencja, bo wiadomo, że wszystko do de) …czego i Wam życzę.

W dalszym ciągu donoszę, że u mnie po staremu. Roboty jakiejś nowej nie widać, a jak już przyjdzie do widoku, to bez sensu się widzi.

Człowiek po chałupie chodzi, drapie się, bo co innego robić, a Żona nic tylko zrzędzi. Że habilitacja, że odpowiedzialność za dzieci, a najgorsze, kiedy ze świadectwem prawdy wyjeżdża. Że świadectwo trzeba dawać, jakbym już swojego nie zaorał i dzieci nie miał. A poza tym jak tu wytłumaczyć, że najpierw o świadectwo czego się rozchodzi, ustalić trzeba. Jak ten Piłat normalnie trzeba się opędzać.

Bo chałupa jak stała, tak stoi. Dzieci odchowane. A jak z komórką trzeba było załatwić z dowodem, to co? To poszedłem. Dla własnego dziecka wziąłem i poszedłem! Wszystko zostawiłem, bo taki jestem, że mówię sobie: zostawię… i normalnie wziąłem dowód… i tego.
Koty śpią. W ogrodzie zdrowo dopadało na jesień, wszystko przebarwia się pięknie. Dosadziłem trochę, chociaż powoli miejsca zaczyna brakować, ale myślę sobie: dla wspomożenia piękna jeszcze dosadzę, i proszę bardzo… dosadziłem.

Ale żona dalej swoje: „Wziął i poszedłby gdzie. Świadectwo dał”. I o tym świadectwie głowę zmywa, a potem jeszcze żebym tylko za bardzo nie łaził, bo habilitacja i dzieci, i koty.

I już nie wiadomo. Bo to człowiek sam skołowany, a jeszcze kołowacizną innych wiedziony w jeszcze większy mętlik się wprowadza. A jak o fakty się rozchodzi, żeby omówić, o co się konkretnie rozchodzi, o jaką prawdę, a potem dopiero świadectwo dawać, to już nie. To już ani me, ani be albo każdy co innego. 

Weźmy na ten przykład ogród albo koty. Weźmy koty. Czy jak w naszej telewizji flagę Europy z Polski dokumentnie wyprowadzili, to czy moje koty się gubią albo mój ogród przestaje się przebarwiać? Nie, bo powiadają, że fakty są takie, że moje koty nie zostały sprzedane za złotówkę Egipcjanom, tylko przykryła je mgła smoleńska i dzięki temu nie pójdą do wygaszonego gimnazjum, a obżarte kornikiem drukarzem z Puszczy Białowieskiej, będą oblatywać polsko-ukraiński helikopter. Jednocześnie Prezydent w Budapeszcie udowadnia, że Europa, a zwłaszcza Komisja Wenecka, nie wyrosły z tego samego pnia co chrześcijański pień Polski oraz Węgier i dlatego nic nie rozumieją z kociej specyfiki, które są chrześcijańskie z definicji, bo polskie. Więc niech się moja czarna kobieta nie odzywa o świadectwie, bo białe jest białe, Polska biało-czerwona, Prezydent jest Prezydentem, patrioci Patriotami Roku, a koty kotami. I myślę sobie, żeby wyluzować, bo to jest tylko kwestia umowy, jak kto się czuje, a poza tym Europa to nie są znowu takie mecyje, byleby kasę Żydy dawały.
Ale Żona mi dalej w ten deseń: „Chodzi i chodzi, ironiczne jaja se robi wzdychaniem i nic tylko piwo, a habilitacja to pies?”.  A po pauzie: „Poszli by my gdzie…?”. Na co ja: „Zajęty jest, bo chodzi o to, że właśnie chodzeniem jest zajęty…”
… ale nie dało rady i poszli. Do kina.

Dawali Ostatnią rodzinę. Myśli se jeszcze człowiek, że może ostatni będą pierwszymi , ale nic z tego. Ci na filmie to byli ostatni na maksa. Na końcówce dawali jeszcze długie ciupanie nożem w ludzkie ciało, żeby człowiek wiedział bez wątpliwości, z czym wychodzi jako ten ostatni z ostatnich, już bezrodzinnych. O obrazach dziwnych takich, co je facet przez całe życie malował, że po co i dlaczego nic nie było, bo to zwyczajna rodzina miała być, a obrazy za duże w formacie, w kadrze widać się nie mieściły.

To książkę poszedł i kupił, i nawet przeczytał, żeby dać świadectwo czytelnictwa. Poezję w dodatku. Bo Świetlicki, chociaż nie wiadomo jak by się starał i w prozę się przeinaczał oraz nieprzysiadalność ludziom i Bogu latami, do znudzenia na wszystkie sposoby jadowicie wycedzał, to zawsze mu bokiem poezja wylezie. I dlatego Świetlickiego czytanie się nie nudzi, a mogłoby, bo on to wszystko na nie. I nawet jak na ostatniej, pożegnalnej karteczce, co ją nazwał Dedlajn i zapisał: „Nie sposób tak w nieskończoność”, nieprzysiadalne jaja se robi, ale, za przeproszeniem, armaty w kwiatach ukrywa. Więc okazało mi się, że może nie tylko o to ciupanie w ludzkie mięso się rozchodzi, ale… o ten zegar, co nie chodzi.

To drugi raz do kina poszli. A po prawdzie sam poszedł, bo żona, że na okropności więcej zdrowia nie ma, ale błogosławieństwo dostał, żeby sam szedł, to poszedł. Na Wołyń.

A potem chodzi po chałupie i czyta albo słucha tych różnych o Wołyniu. Bo samemu gadać nie ma co. Wołyń do patrzenia jest i do myślenia sakramenckiego, i do dedlajnu nie wystarczy czasu, żeby się dość namyśleć. I dobrze powiada Świetlicki, że „nie sposób tak w nieskończoność”, bo tak właśnie jest, że nie sposób. Nie ma co gadać, czy sprzyja czy nie sprzyja. Czy pojedna, czy nie pojedna. Bo o ciupanie w ludzkie mięso się rozchodzi i o ten zegar, co nie chodzi. I o jedno chodzi, i o drugie naraz, więc się człowiek tak buja.

Ale żeby nie bujać, żeby kamieniem się dociążyć, balast jakiś i stabilizację wewnętrzną uzyskać, książkę kupił. Praktyczny podręcznik Nakarmić kamień nieznanej autorki. A tu na odwyrtkę! Wszystko od nowa. Wszystko w ruchu. Autorka powiada, żeby kamień przeniknąć, to trzeba najsamprzód wszystko dorosłe przekopać, a potem szafę z dzieciństwem w sobie wywołać i schować się w niej ,i polizać językiem bawełnę rajtek na kolanie. Że do kamienia to długa droga jest. Że najsampierw to wszystko co najlepsze z siebie wycyckać i oddać, żeby o kamieniu była gadka. Żeby kamień nakarmić. No ludzie! To jeszcze gorsze niż ciupanie w cudzym mięsie, bo to ciupanie we własnym ludzkim. Autorka, bo to Bronka Nowicka jest, Nike laureatka, ma, cholera, odwagę i dar przekonywania. Więc postaram się. Najsamprzód polecę lekturę wszystkim innym, żeby mieli tak samo trudno, a potem sam gdzie pójdę. Tak pójdę, że nie wiem co.

Zacznę od tego, że Żonę oszczędzę, która świadectwa ode mnie się domaga oraz habilitacji.

Czego i Wam życzę…

28-10-2016

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany Michał
    Michał 2016-11-08   10:30:53
    Cytuj

    nawet się zastanawiałem nad tą Nowicką, ale po takiej rekomendacji to dziękuję

  • Użytkownik niezalogowany Natalia
    Natalia 2016-11-07   16:42:31
    Cytuj

    Czytając podobne poematy coraz częściej myślę, że podział w Polsce nie jest podziałem płaskim, horyzontalnym. Przeciwnie, ma on charakter jak najbardziej wertykalny. Wyjątki takie jak Maciej Englert czy Andrzej Seweryn tylko potwierdzają tę regułę.