AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O wielu możliwościach

Fot. Karol Budrewicz  

Ogłoszenia drobne nie są wiadomością z pierwszej strony. I tyle. I koniec kropka.

Nie sposób pomylić wiadomości z czołówki „Gazety Wyborczej” z 17 września „Duda: nie przyjeżdżajcie” z ogłoszeniem w dodatku lokalnym „Oddam kocięta w dobre ręce”.

*   *   *

„Duch czasów” zwany kiedyś „Zeitgeistem” radykalnie przeczy, wydawałoby się, oczywistemu zdaniu. Duch czasów, odczytywany do znudzenia, w milionie przetworzeń, powiada, że wszystko jest ważne albo wszystko nieważne. Tak jak w mainstreamowym teatrze: na wstępie scena jest czysta, a potem stopniowo mnoży się bałagan kiedyśsensów, kiedyśznaczeń, kiedyśuczuć. Ogłoszenia drobne tyle warte, co headline’y. Wszystko się miesza.

*   *   *

„Jest wiele możliwości…” To zdanie prześladuje mnie, odkąd wypowiedział je student reżyserii dyndający nogą, rozparty w fotelu, kiedy byłem po półgodzinie biegania po sali i po wykrzyknikach, że: „ten Słowacki… pip… przecież musiał mieć… pip… coś konkretnego do powiedzenia w tym konkretnym wierszu swojej sztuki… pip… pip… pip! Bo inaczej musiałby być debilem i na darmo go kochamy, co jest możliwe, bo mnie akurat nie zachwyca, czytałem… pip… Gombrowicza, ale proszę, proszę… pip… odczytać i nazwać, co miał… pip… konkretnie do powiedzenia w tym konkretnym… pip… wierszu!!!”. I wtedy właśnie usłyszałem, że „jest wiele możliwości…”

Nie, to nie była mądrość mistrza zen. To była, kurwa, hipsterka, tchórzostwo, mizianie się, artystyczny mainstream. Łączenie wszystkiego ze wszystkim, headline’ów z ogłoszeniami drobnymi, bo rzekomo wszystko się ze wszystkim łączy, i jeszcze usłyszałem coś o trzepocie skrzydeł motyla, który jest tak samo ważny jak World Trade Center. Nie! Nie jest tak samo ważny. To jest ściema. Własny pępek. Brak cywilnej odwagi. Lęk przed wewnętrznym „tak” i „nie”. I jeszcze taka kalkulacja, że większa niezrozumiałość oznacza większą wrażliwość. Jeszcze bardziej klasyczny tekst zderzony z jeszcze bardziej odczapnym skojarzeniem. Bo… wszystko jest ważne. Bo… „jest wiele możliwości”.

Niszowość i osobliwość wyborów to zupełnie inna sprawa. Zbieranie znaczków pocztowych z pomnikami architektury – uwierzę, etykiety po piwie – zrozumiem, zwłaszcza jeśli ów szaleniec wyprawia się po rzadki okaz do browaru gdzieś w środkowych Czechach i dla niego taka naklejka jest ważniejsza od World Trade Center. Tak zwana osobista narracja ma godnych patronów: Białoszewski, Proust, Celnik Rousseau, Emily Dickinson, Nikifor, Hieronim Bosch, Wisława Szymborska… Gdyby się zastanowić, to każdy właściwie twórca, każdy człowiek właściwie jest jakimś zbieraczem etykiet, kapsli, torebek foliowych w imię łączenia drobiazgu z jakąś całością i przetwarzaniem drobiazgu w całość tak, że mamy poczucie obcowania z całym światem. Preludia Chopina to najpiękniejszy przykład utworzenia z ogłoszeń drobnych wszechmuzycznej całości. Całość można różnie rozumieć i różnie rozumieć drobiazgi. Ale zawsze to jest opowieść o kapslach i torebkach foliowych, po które owi zbieracze wyprawiają się na drugi koniec swojego świata. A to oznacza odwagę, determinację, dyscyplinę, świadomość ograniczenia, pewność, że wszystko nie miesza się ze wszystkim. Że podejmuję wybory. Że mogę się pomylić, ale za każdy wygrzebany z ziemi, zardzewiały kapsel oddam całą bieżącą produkcję browaru.

Ale nie, że „jest wiele możliwości…” Że płacz i łzy, że śmiech, że dzieciństwo, że wzruszenie, zawstydzenie, że powaga i głupota, że logika i zdrowy rozsądek straciły swój bezwzględny ciężar i znaczenie! Że świat zaczyna się od daty moich urodzin! 

„Najłatwiej dojechać kogoś, kto jest serio…”

To prawda. Ale ironia ani mnie, ani ciebie nie wyzwoli. Owszem, ironia może być przydatnym narzędziem we wzajemnym obskrobywaniu skorup, klisz, nawyków, rutyny, lenistwa myślenia. Może być pieprzem i solą w potrawie, ale nie potrawą samą. Czym się najem, kiedy zostanę sam, co mi zostanie w rękach? Z czym zasnę? Z czym zaśniesz?

*   *   *

Nawet odpowiedzieć: „Nie wiem, co jest ważne” i nie przybierać przy tym ironicznej miny i nie dyndać nogą, to dowód odwagi obywatelskiej i towarzyskiej. Pod warunkiem, pod tym jednym cholernym warunkiem, że ta odpowiedź nie przynosi odpowiadającemu ulgi.

*   *   *

- Łysy!!!
- Yhmmm?
- Ale tobie samemu trochę przyniosło ulgę, jak napisałeś… Przyznaj się…
- Yh.
- Ale tak ociupinkę?
- …
- Bo wiesz, jak to jest z tym pouczaniem… Niby tak, a jednak nie…
- Yhmm.

30-09-2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (3)
  • Użytkownik niezalogowany Paulina Holtz
    Paulina Holtz 2015-10-03   22:28:13
    Cytuj

    Kocham Pana, Panie Piotrze niezmiennie !

  • Użytkownik niezalogowany Izabella K.
    Izabella K. 2015-10-02   20:36:03
    Cytuj

    Zaskakujące jest to, że na tle zdobyczy teatru XX i XXI wieku tak wyrażane poglądy wciąż znajdują posłuch. Zrozumiałym jest, że można cenić i uprawiać teatr inni niż pozostali twórcy - czy nazwiemy go "tradycyjnym", czy "progresywnym", zrozumiałe są także starcia wizji tego czym powinien być teatr i jak powinien funkcjonować, ale dlaczego w imię swoich subiektywnych poglądów wykładowca publicznie i na piśmie oczernia własnego studenta. Jest to pełne zaprzeczenie idei edukacji i etosu wykładowcy, przejaw braku dobrego smaku, jak i obnażenie motywów kierujące autorem powyższego tekstu. Wstyd Pani Piotrze i wstyd droga Redakcjo!

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2015-10-02   08:17:09
    Cytuj

    No wreszcie, jak pomyślał, a nie pouczał, to i prawdę napisał