AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O zdawaniu na Wydział Reżyserii

 

Drodzy Kandydaci na studia na Wydziale Reżyserii Teatralnej!

Ci, którym się udało zdać, zapewne i tak tego tekstu nie przeczytają, ponieważ sądzą, że fakt przyjęcia na studia jest automatycznie świadectwem przydatności do zawodu.

O tym, że mogą się mylić, i to grubo, będą dowiadywać się przez następne lata.

Ci, którzy nie zdali, dzielą się na dwie kategorie – takich, którzy zaryzykowali bez specjalnej determinacji i, odrzuceni, machną ręką na ponowne wysiłki, oraz takich, którzy nie zamierzają odpuścić, będą zdawać ponownie i właśnie robią rachunek sumienia: gdzie popełnili błąd?

To do nich adresuję ten list, zdając sobie równocześnie sprawę, że tylko pogarszam sytuację, bo egzamin na reżyserię jest egzaminem konkursowym, więc i tak zawsze ktoś musi odpaść, a doskonaląc miecz tylko utrudniam pracę tarczy.

Jednak nie mogę się oprzeć chęci, by wyjaśnić pewne niewątpliwe nieporozumienia powracające jak bumerang podczas tych egzaminów w ciągu ostatnich – obserwowanych przez mnie – trzydziestu lat.

1. Egzemplarz reżyserski składany jako podstawowy załącznik w pierwszym etapie egzaminu nie jest – a przynajmmniej nie powinien być – samodzielną sztuką bądź scenariuszem napisanym przez autora. To opracowanie tekstu dramatycznego. Takie opracowanie, które pozwala czytelnikowi wyobrazić sobie zaplanowane przez zdającego przedstawienie i uwierzyć, że jego realizacja zarówno w sferze wizualnej, koncepcji inscenizacyjnej, jak i w pracy z aktorem może zaowocować interesującym rezultatem.
2. Dzieła „patchworkowe”, jakkolwiek modne ostatnio w teatrze, są dla czytających udręką, zwłaszcza jeśli logika i spójność montażu pozostawiają dużo do życzenia. Należy się więc dobrze zastanowić, czy warto już na starcie zrażać do siebie czytelnika i odbiorcę projektu.
3. Jednozdaniowy tekst egzemplarza „Jestem bardzo zdolny” nie spełnia wymagań stawianych przed zdającymi, podobnie jak pomysł toczenia przez miasto Radom betonowego walca. Egzaminujący nie mogą (choćby mieli dużo życzliwości wobec takich pomysłów) przyjmować czegoś, co nie spełnia określonych wymagań, wymagań zbliżonych do tych, jakie mają dyrektorzy teatrów repertuarowych wobec swoich twórców. Również dlatego, że egzaminatorzy zamierzają kształcić swoich studentów także do pracy w takich teatrach.
4. Jako prace dodatkowe można dołączyć filmy, scenariusze, sztuki, obrazy, adaptacje, pomysły na happening lub instalację, fotografie, aforyzmy i poematy, ale pamiętać należy, że podstawowym dziełem podlegającym ocenie pozostaje egzemplarz reżyserski.
5. Ktoś, kto obejrzał w telewizji lub na YouTube Skrzypka na dachu bądź inny musical czy przedstawienie i opisał to, co zobaczył, jest autorem opisu cudzego spektaklu, a nie egzemplarza reżyserskiego.
6. Niegramatycznie zbudowane zdania typu: „Będąc młodą lekarką wszedł do mnie mężczyzna o wyglądzie obytym w świecie” mogą dyskwalifikować egzemplarz niezależnie od narodowości zdającego.

Jeżeli przeszło się do drugiego etapu, to:
1. Dobrze wiedzieć, że Ludzie bezdomni nie są powieścią o Cyganach, Ogniem i mieczem nie opowiada o walkach z Turkami, a Dziady i Wesele mają konkretne odniesienia czasowe i towarzyskie.
2. Należy liczyć się z faktem, że wypada znać pewne podstawowe dzieła z historii malarstwa, historii muzyki, architektury, teatru etc. Pomylenie Giotta z Picassem lub Mozarta z Pendereckim raczej zmniejsza szanse na rozpoczęcie nauki na Wydziale Reżyserii.
3. Należy ćwiczyć się w słuchaniu innego człowieka ze zrozumieniem.
4. Należy starać się precyzyjnie i szybko komunikować cele i zadania, do których zmierzamy.
5. Należy umieć przekonać komisję, że wytrzyma się nerwowo zarówno reżyserię stuosobowego chóru, jak i odpowiedź na pytanie: „Panie reżyserze (pani reżyser), czy ja będę jeszcze potrzebny?”.
6. Warto pamiętać, że banalność jest chyba najmniej pożądaną cechą twórczości, a „gotowość do kreatywności” w przypadku zawodu reżysera jest sprawdzana nieustannie i zwykle w bardzo ekstremalnych warunkach.
7. Należy zwrócić uwagę na fakt, że egzaminujący starają się dostrzec w kandydacie również pewien potencjał energetyczny i zdolności aktorskie, ponieważ reżyser jest przez całe życie zawodowe „aktorem przed aktorami”.

Jeśli, mimo najlepszych wysiłków i przekonania o przydatności zawodowej, nie udało się Państwu zdać egzaminu, to należy albo umieć wyciągnąć wnioski z porażki i zdawać ponownie, będąc lepiej przygotowanym, a nawet znacznie lepiej przygotowanym, albo uświadomić sobie, że to wyjątkowo niemiły zawód, w którym przez całe życie każda kolejna premiera jest coraz bardziej denerwującym egzaminem, a pokoje gościnne w teatrach są zimne i przygnębiające.

15-10-2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (6)
  • Użytkownik niezalogowany Jesiotr drugiej świeżości
    Jesiotr drugiej świeżości 2019-10-07   01:12:07
    Cytuj

    Jesiotr drugiej świeżości napisał(a):

    krt Czuję wyraźny posmak goryczki... Drodzy porzuceni/odrzuceni przez komisję, to dopiero początek DROGI PRZEZ MĘKĘ - decyzja należy do Was czy będzie TWÓRCZĄ.

  • Użytkownik niezalogowany Jesiotr drugiej świeżości
    Jesiotr drugiej świeżości 2019-10-07   01:01:05
    Cytuj

    Czuję wyraźny posmak goryczki... Drodzy porzuceni/odrzuceni przez komisję, to dopiero początek DROGI PRZEZ MĘKĘ - decyzja należy do Was czy będzie TWÓRCZĄ.

  • Użytkownik niezalogowany Jesiotr drugiej świeżości
    Jesiotr drugiej świeżości 2019-10-06   23:53:33
    Cytuj

    Jest i trzeci rodzaj: czytelnicy biorący sobie do serca wiedzę związaną z Teatrem. To przecież "[...]takie uczucie, jakby się rosło." Pozdrawiam

  • Użytkownik niezalogowany krt
    krt 2015-06-24   00:14:09
    Cytuj

    Tekst jest nieskromnie subiektywny. Ta arbitralność, która nawet nie udaje troski, nie zawiera w sobie słowa o nieomylności Komisji. A to chyba główna jej cecha. W wyżej wspomnianej Komisji ludzi, którzy sami w dziedzinie reżyserii uchodzić mogą za autorytet, jest -w porównaniu do osób zdolnych, które Komisja rokrocznie odrzuca- wstydliwie mało.

  • Użytkownik niezalogowany anj
    anj 2014-10-21   11:39:26
    Cytuj

    Szanowny Panie Waldemarze, "erudycja", o której pisze autor to raczej wiedza, którą powinien posiadać absolwent liceum ogólnokształcącego (raczej przeciętny, niż wybitny).

  • Użytkownik niezalogowany Waldemar Dziwniel
    Waldemar Dziwniel 2014-10-20   02:32:58
    Cytuj

    Maćku! Mogę tak mówić, albowiem przeszliśmy na "ty" w roku 1985, kiedy to robiłeś z moim rokiem "Kandyda", a ja, nie zobaczywszy w tymże potencjału na rolę dyplomową dla siebie - poszedłem wraz z Lupą robić dyplom do Starego (zresztą również żałośnie mało znaczący dla mojej kariery) Jestem z tych, co się dostali na reżyserię, a następnie, po roku zostali z niej usunięci. Co ciekawe - nie za typowo reżyserskie przedmioty, a ze scenografii (Lupa) i ekspresjonizmu niemieckiego (śp. ? Wolicki) To, co napisałeś - jest ważne, ale trywialnie płaskie, niestety. Nie wiem, po co to zrobiłeś - widocznie miałeś swoje powody. Z niektórymi rzeczami się zgadzam, z innymi nie bardzo. Czy Reżyser, wkraczając w mury Szkoły powinien być erudytą? A co z takimi, którzy kultura współczesna owszem i bardzo, a klasyczna - nie bardzo? A co wtedy, kiedy Kandydat świetnie odróżnia Apocalyptic'ę od Tool'a a z Bachem i Strawińskim raczej się nie słyszał za często? Mniej wartościowy? Itd itp Co do partytury - pełna zgoda. Sam widziałem jednak partytury, przypominające bardziej wyklejanki dzieci na Wielkanoc, niż wizję dzieła. Moim zdaniem - problemem kadry reżyserii jest utrzymywanie przeświadczenia, że Reżyseria Dramatu "Uczy" sztuki. Otóż - nie uczy. Powinna uczyć warsztatu, wiedzy ogólnej (jeśli potrzebna), a przede wszystkim - umiejetności szukania. Ja po swoim egzaminie ze scen współczesnych (Audiencja Havla) usłyszałem, że zrobiłem ją z punktu widzenia oficera MO. A co - nie wolno? A może tak chciałem? Jak łatwo jest ze szkoły artystycznej zrobić szkółkę... Maćku! Sam nie wiem, dlaczego tyle lat po odejściu z zawodu Twój tekst tak mnie poruszył. Ale tak się stało. Może dlatego, że przypomniał mi on wszelkie belferskie zabiegi kilku "luminarzy" teatru, o których dzisiaj możemy przeczytać tylko w zakurzonych almanachach. (bezdżwięczne "ch" to chyba - 2 x "ch"? :-) ) Pozdrawiam!