AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Przypadki i Łaska Boska

 

Istotą sporu jest logiczna wizja świata. Jestem, gdzie jestem, bo – przypadkowo mój tatuś i mamusia... przypadkowo zdawałem na te, a nie inne studia… przypadkowo poznałem swoją żonę i przypadkowo mamy pięcioro dzieci… przypadkowo zmieniłem żonę… a teraz przypadkowo zachorowałem i przypadkowo umrę.

No nie. Irytujące. Ja rozumiem, że przypadki chodzą po ludziach, ale żeby aż tak?

Zatem trzeba wyjaśniać. I też jakoś głupio wychodzi. Zakrztusiłem się herbatą, bo Bóg tak chciał? Przytarłem samochód bo masoni uknuli spisek? Nie zrobiłem doktoratu, bo prześladuje mnie fatum?

Związki przyczynowo-skutkowe i ich zrozumienie wystarczyły, by ludzie przespacerowali się po księżycu, ale wciąż nie wystarczają, by wyjaśnić, dlaczego ten pan nie lubi tego pana, a tamta pani tamtej pani.

Nawiasem mówiąc, w stacji kosmicznej zasady savoir vivre muszą być chyba przerażająco ścisłe, bo w takiej zaplombowanej rurze nawet święty może mieć gorszy dzień.

Czasem wydaje mi się, że tylko teatr jest ratunkiem, żeby nie powiedzieć – zbawieniem. Nie tylko w stacji kosmicznej.

Skupiamy się na zbudowaniu jakiejś rzeczywistości, w której świat zależy od nas i odtwarzamy go z maniackim uporem. Unieważniamy naszym rytuałem przypadkowość świata, jednoczymy się w uporządkowaniu, oczyszczeniu, nadaniu sensu.

Czas może powracać, narracja może powracać, tak dużo zależy od nas.

Gorzej jeśli realność pomyli się nam z teatrem. „Stanąć w prawdzie” to jednak wyjść z narracji.

Narracja do pewnego momentu chroni nas przed życiem, a nawet wzmacnia, bo narracja to już prawie mit.

Frodo Baggins wrzuci pierścień do szczeliny zagłady, Faust znajdzie chwilę szczęścia, Edyp wydrapie sobie oczy, bo przejrzał.

Niby wszyscy oni dotarli do prawdy, ale jest to prawda komponowana. Opowiadając, leczymy nasze rany, a niestety nie są one uleczalne w nagiej rzeczywistości.

Rzeczywistość pozbawiona mitu staje się tak nieludzka, że zrobimy bardzo dużo, aby ją natychmiast zmitologizować. Po to psychologowie namawiają pacjentów do opowiadania w kółko o ich bolesnych przeżyciach. Leczymy nasze traumy naszymi mitami.

Zderzające się narracje to zwykle nie konflikt prawdy i fałszu, tylko konflikt dwóch wiar, dwóch pomysłów na mit, dwóch teatrów.

Nie jest to wyznanie symetrysty.

Jedne przedstawienia uważam za lepsze, inne za gorsze. Niektóre mity uważam za żałośnie naiwne, inne za bezradnie przemądrzałe. Nie lubię, gdy artyście cynizm myli się z pomysłowością i przemyślnością. Boję się mitów, które podżegają do krzywdy, ratują nasze dobre samopoczucie kosztem innych ludzi, innych grup czy klas społecznych.

I z obawą myślę o tym, że znów zaczynamy traktować narrację jako narzędzie łatwe, wygodne i niesamookaleczające.

W powietrzu wiszą bujdy na resorach, przekłamania, nadinterpretacje mnożone przez nieodpowiedzialnych polityków z prezydentem Ameryki na czele.

Nie widzimy, że bawimy się brzytwą, a Łaska Boska może nas nie uchronić przed Przypadkiem.

10-01-2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany Nauczycielka
    Nauczycielka 2018-01-13   14:50:54
    Cytuj

    3= (mętnie)

  • Użytkownik niezalogowany Stanisław Gadomski
    Stanisław Gadomski 2018-01-10   22:38:23
    Cytuj

    Tak jest. I jest to sokratejska mądrość - "wiem, że nic nie wiem". W sprawach umysłu całkowicie aktualne. Życzę dalszych sukcesów Mistrzu!