AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Sen o Literze Prawa

Fot. Karol Budrewicz  

Śniło mi się, że w pewnym teatrze zapragnąłem umieścić jedną z postaci przedstawienia na huśtawce – 40-50 centymetrów nad ziemią. Okazało się, że zgodnie z przepisami (przepraszam, Przepisami raczej) zatwierdzonymi przez Parlament na wniosek Ministra, który wcześniej uzyskał zgodę i poparcie Związków i Stowarzyszeń Twórców, aktorka, osoba pełnoletnia (od nie tak dawna zresztą) huśtająca się na scenie w taki sam sposób, jak to czynią, czyniły i będą czynić miliony (a uwzględniając współczynnik czasowy – miliardy) dzieci na całym świecie, musi być na scenie ubezpieczana podwójną liną przez fachowca z aktualnym Certyfikatem Zabezpieczacza Osób Pracujących na Dużych Wysokościach.

Facet ów (Himalaista, Alpinista, Taternik, a przynajmniej Karkonosznik) za robotę w ukryciu na portalu scenicznym dostaje nie mniej niż artystka pod jego stopami. W samym fakcie pobierania opłaty oczywiście nie ma nic zdrożnego – ubezpieczanie liną to nie sakrament, Aniołom Stróżom należy płacić – co do tego nikt z nas, godzących się na nieprzyzwoicie niskie płace aktorów teatralnych, nie ma wątpliwości. Jednak gdy zdarzyło mi się wyzłośliwić głośno w urzędowym towarzystwie z opisanego wyżej powodu, pewien Znawca Praw Dotyczących Działalności Artystycznej wyjaśnił mi, że dzięki brawurowej Interpretacji prawnej tegoż Ministra uniknęliśmy gorszego.

Proszę sobie wyobrazić np. Kordiana na Mont Blanc – na odpowiednio wysokim podeście, w kasku, zabezpieczonego taterniczą liną… Ileż w tym obrazie współczesnego, aktualnego realizmu! Otóż – wyjaśnił ów Uczony w Prawie – Obowiązujące Przepisy uznają wyciągi sceniczne za jeden z rodzajów dźwigu. (Jasne, „oczywista oczywistość”!). Ale inne Przepisy – jak wszystkim wiadomo – precyzują jednoznacznie, że „przebywanie osobom nieuprawnionym w zasięgu pracy Dźwigu jest zabronione”. Oczywiście można by przeszkolić całe aktorstwo polskie we właściwym zakresie przez Uprawnione Instytucje. I pozwolić aktorom pojawiać się na scenie (czyli w zasięgu pracy dużej liczby dźwigów) w pełnej zgodzie z Przepisami… w kaskach ochronnych. Tak, w Kaskach Białych, Żółtych, Pomarańczowych i Czerwonych!  Ministerialna interpretacja terminu „dźwig sceniczny” (w duchu stereotypu, że na scenie wszystkie zdarzenia i nazwy są umowne) niebezpieczeństwo grania wszystkiego w kaskach odsunęła przynajmniej do kolejnych wyborów.

Pomyślałem sobie, że szkoda… Szkoda, że w Polsce ciągle obchodzi się Literę Prawa. I żadne wpadki, wypadki, katastrofy i Katastrofy spowodowane prawnymi fikcjami, które nieuchronnie rodzą fantazje na temat Zdradzieckich Spisków i Zamachów, nie wstrzymają tego procederu. Bo proszę sobie wyobrazić np. Kordiana na Mont Blanc – na odpowiednio wysokim podeście, w kasku, zabezpieczonego taterniczą liną… Ileż w tym obrazie współczesnego, aktualnego realizmu! Lady Makbet ze swoją banalną pasją higieniczną dzięki Żółtemu Kaskowi uzyskałaby przekraczający szekspirowską wyobraźnię wymiar. A Wesele, ta „chata rozśpiewana” jakże polska z tłumem w kolorowych nakryciach głowy!

No, koniec żartów! Tak naprawdę żal mi tylko jednego obrazu, który powtarza się  na wielu polskich scenach, i któremu – dzięki omijaniu Rygorów Prawnych w postaci noszenia Kasku w Zasięgu Pracy Dźwigów – ciągle brakuje pełni wyrazu. Myślę o nagich mężczyznach przebiegających ku radosnej satysfakcji krytyki z kulisy w kulisę. Pomyślcie: nagi Chłopiec z zachwycającym podrygiwaniem kuśki biegnący w promiennie Pomarańczowym Kasku – taki widok z pewnością zniewoliłby rzesze, zapewniając teatrowi tysiące fanów.

Przerwijmy jednak te – malkontenckie niewątpliwie – wybrzydzanie. Wszyscy, którzy od czasu do czasu wpadamy do teatru dostrzegamy pewne zmiany na lepsze. Scenografowie zaczynają rozumieć, że każde schodki w liczbie powyżej dwóch potrzebują Poręczy, każdy podest – Barierki, ba, że największą ekspresję ma przestrzeń Płaska i Równa. To w teatrach dramatycznych. Jest jednak niepokojący wyjątek, który w sposób drastyczny lekceważy Bezpieczeństwo Pracy. Nie, nie zgadniecie nigdy, że mam na myśli… no? Nie!… Nie!… Nie!

Mam na myśli Operę.

Szczególnie chodzi mi o Głęboki i Niebezpieczny Kanał, przepaść oddzielającą scenę od widowni. Na dnie tego kanału usiłuje się skrywać (daremnie!) orkiestra. Jakaś nieokiełznana siła, działająca na wszystkich scenach operowych świata, ściąga niechybnie solistów na skraj owej przepaści. Zajęci sobą, czyli śpiewem,  nie myśląc, że może to być śpiew łabędzi, protagoniści przedstawienia poruszają  się na krawędzi. Na krawędzi życia… Patrzę na nich i nic nie rozumiem, bo nie mam odwagi podnieść wzroku w górę, gdzie wyświetla się teksty, które śpiewają w obcym języku. Widzę, że sympatyczny, okrągły pan, perfekcyjnie ucieleśniający zasadę, że im wyższy głos, tym większa skłonność do nadwagi, który gra uwodzącego stalowym mięśniem i duchem młodzieńca, stoi na palcach na brzegu przepaści. Dobiega do niego z ewidentnym zamiarem użycia przemocy fizycznej silna kobieta, ucieleśniona Furia na niebezpiecznie wysokich obcasach… Czy zderzywszy się runą? A tuż pod nimi, w kanale, śliczna, filigranowa skrzypaczka wpatrzona w plątaninę nut nie zdaje sobie sprawy z zawieszonego nad jej głową w stanie równowagi chwiejnej niebezpieczeństwa. Kask! Tylko kask może uratować to wątłe życie! Gdzie służby BHP?

Odpowiedzi na to dramatyczne pytanie udzielę w następnym odcinku, za parę dni.

15-11-2013

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • 2013-11-24   12:31:38
    Cytuj

    Drogo Lechu! Świetnie wiesz (?), że naszym problem nie jest nadmiar prawa, tylko jego obchodzenie. I nie mówię o roboczych w kasku, tylko rządzących w ministerstwie. Są przyklady...