Szczęśliwe dni: 3 października
Cytat dnia: „Tylko rób tak żeby nie było dziecka”. To początek sławnego wiersza sprzed sześćdziesięciu lat, w obecnej sytuacji jak znalazł. Fanatycy chcą nam urządzić raj na ziemi podług własnej miary, powołując się na wyznawaną przez siebie religię. Zresztą nie wiem, czy rzeczywiście wyznawaną, czy tylko cynicznie używaną jako poręczny instrument polityki i ideologii.
W każdym razie, gdy widzę anielskie miny tych świętoszków ze wzrokiem stężałym od nienawiści; gdy słyszę trującą słodycz w ich głosach, to mi się majcherek, żeby nie powiedzieć – majcher otwiera w kieszeni, choć jestem niespotykanie spokojny człowiek.
Gdzieś tak w połowie lat siedemdziesiątych trafiłem w „Literaturze na świecie” na niewielki wybór aforyzmów Ciorana. Dziś mam całą półkę z jego książkami, wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, kim jest ten piszący po francusku Rumun, który jednym ostrym jak brzytwa zdaniem potrafi przewrócić wszystkie świętości. Z pierwszej, by tak rzec, inicjacyjnej lektury szczególnie zapamiętałem jeden jego aforyzm, morderczy: „Od dwóch tysięcy lat Jezus mści się na nas za to, że nie umarł na kanapie”.
Na taką dezynwolturę nawet Nietzsche rzadko sobie pozwalał. Kto by jednak chciał Cioranowi wytoczyć proces o obrazę uczuć religijnych, ten musi się zastanowić. Po pierwsze Cioran już nie żyje. Po drugie, nie wydaje mi się, żeby swoją myślą atakował Jezusa, przynajmniej tego, który, bez względu na naszą wiarę czy niewiarę, przemawia do serca i umysłu za pośrednictwem czterech ewangelistów.
Trudno zaprzeczyć, że są to najważniejsze słowa w naszym kręgu kulturowym, co mówię jako człowiek nie praktykujący żadnej religii (jak w wierszu Zbigniewa Macheja: ja nie chodzę do kościoła / bo mnie na mszę nic nie woła / nic nie woła / nic nie bierze / bez kościoła w Boga wierzę) .
Wydaje się jednak, że ten ewangeliczny Jezus został z naszej kultury przepędzony. I wcale nie przez Woltera, Marxa, Nietzschego ani współczesnych orędowników wolności i praw człowieka, lecz przez nieprzewidzianą przez niego instytucję, jej urzędników i sprzymierzonych z nimi politycznych fundamentalistów: tych, którzy z jego imieniem na ustach od wieków usiłują zbudować autorytarny reżim, odbierający wolność w zamian za ułudę bezpieczeństwa na tym i na tamtym świecie.
W tym miejscu dwa skojarzenia literackie.
Pierwsze: Camus. W swoich notatnikach pisze: „Kiedy palono Husa, zjawiła się pewna łagodna staruszka niosąca chrust, by dorzucić go do stosu” .
Jan Hus, przypominam, czeski prekursor reformacji, został oskarżony o herezję za krytykę skompromitowanego papiestwa. Spłonął 6 lipca 1415 w Konstancji, niejako na zwieńczenie obradującego w tym mieście soboru.
Drugie skojarzenie: Dostojewski. Warto przeczytać na nowo opowieść o Wielkim Inkwizytorze, w której Iwan Karamazow dowodzi, że Jezus stanowi przeszkodę dla instytucji kościoła i religii. Nie wiem, czy jest w tej chwili ważniejszy i aktualniejszy tekst. Wielki Inkwizytor zwraca się w nim do Jezusa, który ponownie zjawił się w Sewilli w okresie najstraszniejszych zbrodni Świętej Inkwizycji: „Idź i więcej nie przychodź… w ogóle nie przychodź… nigdy, nigdy!” (tłum. Adama Pomorskiego).
Tymi słowami (w dawniejszym przekładzie) kończyło się Apocalypsis cum figuris Grotowskiego. Apokalipsę Jana z Patmos zamykają inne słowa: „Przyjdź, Panie Jezu!”. To różnica między rzeczywistością a pragnieniem. Pomiędzy jednym a drugim od wieków stoją Inkwizytorzy – czasem Wielcy, jak Torquemada, ale najczęściej mali (znamy ich aż za dobrze z ambon i mediów). Jeśli z rzadka trafi się prawdziwie boży człowiek, reżim go ignoruje. Wizyta papieża Franciszka w naszym ultrakatolickim (ale czy chrześcijańskim?) kraju daje do myślenia.
Zaś co do przytoczonego na początku wiersza: jego autorem jest Andrzej Bursa, poeta w swoim czasie wywrotowy, którego czas pewnie spatynował, nie na tyle jednak, żeby od czasu do czasu nie sięgnąć po jego utwory. Bywa, jak Wojaczek, zaliczany do polskiej odmiany poetes maudits, czyli poetów przeklętych. Nie wiem, czy to dobra rekomendacja. Lepiej żeby byli żołnierzami wyklętymi (którzy zdaje się zastąpili bohaterów śpiewanej za komuny Międzynarodówki: „Wyklęty powstań ludu ziemi”…) Polszczyzna jest tak bogata, że oferuje nam jeszcze zaklęte królewny – przeważnie w żaby, które trzeba pocałować, żeby zdjąć zaklęcie.
Żołnierzy wyklętych oraz „lud ziemi” pomijam. Ale poeci przeklęci są warci lektury tak samo jak bajki o zaklętych królewnach – dla równowagi. O ile ci pierwsi nie dają wielkiej nadziei, o tyle te drugie pozwalają wierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia i przy pewnym wysiłku czar może prysnąć. Czy są chętni do całowania żaby?
Z dzieciństwa przypominam też sobie bajkę o zaklętym kaczorze, autorstwa bodaj Marii Kann. Zła czarownica zamieniła chłopaka w kaczora i uwięziła na dnie studni, gdzie odkryła go czerpiąca wodę dziewczyna, na imię miała bodaj Weronka. Zakochała się i obiecała, że zostanie jego żoną. Co też się na końcu bajki staje, ale nim to nastąpi Weronkę czekają liczne próby i przeciwności do pokonania, jak to w bajkach bywa. Dążąc do celu, Weronka słyszy piosenkę, którą kaczor śpiewał jej z głębi studni: „Pomnij coś mi obiecała, gdyś ze studni wodę brała, moją żoną być i mnie wierną być”.
Bajki i baśnie, jak uczył Bettelheim, mają potężną siłę, bo symbolicznie konfrontują dzieci z podstawowymi problemami późniejszego życia. Dorośli wychowani na bajkach są dojrzalsi i mają lepiej zintegrowaną osobowość. Obserwując naszą scenę polityczną mam wrażenie, że jej czołowi aktorzy byli wychowywani bez bajek.
Nie sądzę też, żeby kiedykolwiek czytali poezję. Dlatego dedykuję im inny wiersz Bursy, Modlitwę dziękczynną z wymówką:
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Tu kończę, choć chciałoby się jeszcze to i owo dorzucić, na przykład o inkwizytorach z Bydgoszczy. Ale wspieram protestujące kobiety i śpieszę się na manifestację. Trzymajcie się dziewczyny, trzymajmy się wszyscy! Parafrazując Dostojewskiego (i tytuł legendarnego przedstawienia Teatru Ósmego Dnia), nie musimy poprzestać na tym, co tu nazwano rajem na ziemi.
3-10-2016
otóż daje do myślenia. Ale, jak widać, przed inkwizytorami "nie praktykującym żadnej religii" (boć Palikot wrócił skąd przyszedł, czyli do mamony i interesów) długa droga. Powodzenia