AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Tam diabeł walczy z Bogiem

Fot. Karol Budrewicz  

Cztery miesiące temu, gdy zaczęto przebąkiwać u nas o odwołaniu kulturalnego Roku Polski w Rosji i vice versa, pisałem o działalności moskiewskiego Teatru.doc, sceny prawdziwie niezależnej i bardzo krytycznej wobec rosyjskiej rzeczywistości, dowodząc, że choćby ze względu na takie grupy warto robić wszystko dla podtrzymania polsko-rosyjskiego dialogu w kulturze.

Dziś, gdy Rok został ostatecznie przez nasz MSZ odwołany, trudno mieć o to pretensje.

Trudno sobie wyobrazić, jak miałaby wyglądać – nieuchronna przecież – współpraca z putinowską administracją, która w ciągu ostatniego pół roku wielokrotnie zapisywała się w Księdze Guinnessa, bijąc własne rekordy w kłamstwie, draństwie i cynizmie.

Jeśli więc zależy nam na transgranicznym dialogu – róbmy go na własną rękę.

Wierny temu hasłu, spieszę poinformować Szanownych Czytelników o tym, co nowego w Docowskiej piwnicy na Triechprudnym.

28 lipca odbył się tam benefis na rzecz teatru. Wszystkie wnioski o granty składane ostatnio przez Doc zostały odrzucone, a prognozy co do tych złożonych na 2015 są mocno niepewne. Dlatego, jak powiedział rozpoczynając wieczór dramaturg Michaił Durnienkow, „w tych nieprostych czasach, jakie nastały dla teatrów rosyjskich, ważne jest, aby publiczność była z twórcami, by pomogła przetrwać nielicznym scenom niezależnym”.

„Scenom – mówił dalej Durnienkow – gdzie twojego głosu nic nie ogranicza, gdzie można dyskutować i dochodzić do czegoś nowego, co nie przychodzi z góry, ale rodzi się właśnie tutaj. Teatr.doc to jedna z ostatnich takich scen”.

Na wieczór złożyły się czytania nowych sztuk dramaturgów związanych z Doc-em: Jeleny Greminy, Michaiła Ugarowa i Maksyma Kuroczkina. Ugarow przedstawił fragmenty swej trzyczęściowej Kuchni wiedźm. Po opublikowaniu w ubiegłym roku tej sztuki zapowiedziało ją w swym repertuarze blisko 20 teatrów, ale jak dotąd do żadnej premiery nie doszło.

Dojdzie natomiast na pewno do najnowszej premiery w samym Doc-u: 20 sierpnia zagrają tam Urlop na Krymie!

„Agencja reklamowa otrzymuje zamówienie na rozpropagowanie staro-nowego kierunku turystycznego. Urlopowe namiętności i delikatny czar wspomnień sowieckiego dzieciństwa. Czy możliwy jest wakacyjny romans w maszynie czasu? Romantyczny thiller twórców cyklu Kurewstwo biurowe” – czytamy w ulotce reklamowej spektaklu.

Wzmiankowane Kurewstwo biurowe to próba stworzenia teatralnego portretu „naftowego pokolenia” – dzisiejszych wielkomiejskich 30-latków, beneficjentów nagłej rosyjskiej hossy początków XXI wieku, za którą są bezgranicznie wdzięczni Putinowi i Gazpromowi.

Dlatego gdy tylko otrzymują zlecenie rozreklamowania urlopu na wróconym ruskiej macierzy Krymie, ochoczo zabierają się do pracy.

Urlop na Krymie to rzeczywiście dziś dla Rosjanina niemal patriotyczny obowiązek. Wiedzą o tym wszyscy.

Więc gdy tylko Władimir Władimirowicz rzucił w przestrzeń, że dobrze by było, gdyby większe miasta rosyjskie miały lotnicze połączenia z Symferopolem, trzydzieści kompanii lotniczych takie połączenia otworzyło. Zrobiły to tym chętniej, że rząd dopłaca połowę ceny do każdego biletu. Bo te wakacje na Krymie muszą się udać!

Dziennikarze wrednej „Nowoj Gaziety” (tej, w której do swej tragicznej śmierci pracowała Anna Politkowska) wyliczyli wprawdzie, że lot z Moskwy na Krym trwa dłużej niż do Hawany (międzylądowania) i że nie udało się od marca rozwiązać problemu ciepłej wody, która po wyzwoleniu przestała płynąć z krymskich kranów.

Udało się natomiast rozwiązać problem „swobodnego dostępu do morza”, co, jak wiadomo od czasów Piotra I, jest w Rosji sprawą priorytetową. Dotyczył go jeden z pierwszych dekretów nowych krymskich władz, nakazujący dotychczasowym właścicielom nadmorskich hoteli i pensjonatów rozebranie wszelkich ogrodzeń wokół nich. Na oswobodzonych zaś w ten sposób terenach budują się masowo nowi inwestorzy moskiewscy. I to ich teraz będziemy mogli poprosić o pozwolenie wejścia na plażę. Naszych!

Brak ciepłej wody to oczywiście pryszcz: Rosjanin bez trudu zniesie większe niedogodności. Tym bardziej że, jak mówił Aleksandr Dugin na zorganizowanym 2 sierpnia w Moskwie mityngu, podczas którego domagano się wsparcia krwawiącego w nierównym boju z kijowskimi faszystami Doniecka przez regularną armię rosyjską: „Wy nie jesteście po prostu Rosjanami. Jesteście Rosjanami, którzy uświadomili sobie, że są Rosjanami. Wy nie pozostaniecie obojętni wobec Madonny z Gorłowki – Krystyny, która zginęła z dzieckiem na ręku za naszą wiarę, tożsamość i cywilizację. Napisał do mnie maila chłopak, który sprzedaje właśnie swój stareńki komputer, żeby móc kupić bilet w jedną stronę… [do Doniecka – KK]. Tam diabeł walczy z Bogiem, to jest święta wojna i my wszyscy powinniśmy brać w niej udział”.

Dugin, dawny opozycjonista jeszcze z czasów sowieckich, który – rozczarowany Jelcynowską wersją demokracji i wolnego rynku – został ideologiem i piewcą rosyjskiego faszyzmu, przez ćwierćwiecze błąkał się (jak Korwin-Mikke) na obrzeżach wielkiej polityki. Był m.in. mentorem twórcy Partii Narodowo-Bolszewickiej, Eduarda Limonowa. Dziś jest oficjalnym doradcą speakera rosyjskiej Dumy Państwowej, Naryszkina, i jednym z czołowych ideologów Kremla. (Jeśli ktoś chce poczytać teksty Dugina, niech wejdzie choćby na polskie portale prawicowe, gdzie jest on bardzo popularny).

Przed laty, kiedy wspólnie z Michaiłem Ugarowem robiłem polsko-rosyjski spektakl 1612 (rok zajęcia Moskwy przez Polaków), była tam scena, w której dwójka Rosjan dowiaduje się o wybuchu wojny z Polską. Wpadają na pomysł, że trzeba całą Moskwę otoczyć fosą z wodą święconą – diabelscy Polacy nie dadzą rady jej sforsować i wtedy Bóg dopomoże Rosjanom. W końcu sam przecież jest Rosjaninem.

Absurdalny żart sprzed kilku lat głoszony jest dziś ze śmiertelną powagą z oficjalnych trybun.

W takim właśnie kontekście pracuje dziś i działa moskiewski Teatr.doc.

Ale działa.

20-08-2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: