AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wykluczanie

Wśród tekstów publikowanych w portalu Teatralny.pl pojawił się niespodziewanie poświęcony moim dwóm felietonom i jednej recenzji, a w istocie całemu dorobkowi. Moje nazwisko stało  się nawet jego tytułem.

Wynika zaś z niego, że od trzech lat – prawdopodobnie z powodu prezentowania w tekstach niezależnych opinii – karany jestem przez grupę  sprawującą władzę w środowisku zakazem drukowania w czasopismach teatralnych. Rzecz jasna, zorientowałem się w tym czasie, że nie mogę wydrukować nawet listu do redakcji wbrew obowiązującemu prawu prasowemu, ale nie przypuszczałem, iż to rezultat zmowy redaktorów. Objęty zostałem cenzurą podmiotową, chociaż jej stosowanie jest niezgodne z Konstytucją RP, a periodyki o teatrze nie stanowią własności redaktorów, gdyż wydawane są za publiczne pieniądze przydzielane przez ministerstwo kultury i inne instytucje państwowe lub samorządowe. Przy czym świadomie pozbawiono mnie w ten sposób jedynego wtedy źródła utrzymania.

Ale ponieważ niedawno zacząłem ogłaszać w portalu Teatrologia.info felietony, a na E-teatrze pojawiła się następna recenzja napisana przeze mnie jako selekcjonera konkursu „Klasyka Żywa”, trzeba było mnie znowu spróbować pozbawić prawa zabierania głosu i wykluczyć ze środowiska, na różne sposoby dyskredytując. Sednem paszkwilu jest bowiem apel do redaktora Teatrologii i dyrektorki Instytutu Teatralnego, aby uniemożliwili mi kolejne publikacje, a w konsekwencji pozbawili szans zdobywania tą drogą ewentualnych środków do życia. Oczywiście z nie mającym  jakichkolwiek skrupułów denuncjatorem nie należy polemizować. Ale mimo wszystko muszę sprostować kilka jego najbardziej ordynarnych kłamstw.

Nie mieszkam w Srebrnej Górze, jak początkowo utrzymywał współpracownik Teatralnego.pl, ani w  Kamiennej Górze, jak podaje obecnie po dokonaniu poprawek.

Nie debiutowałem jako krytyk w krakowskich „Didaskaliach” powstałych w 1994. Pierwsze moje recenzje z przedstawień drukowane były począwszy od 1977 w rocznikach Teatru Polskiego we Wrocławiu, kiedy uczyłem się jeszcze w tamtejszym liceum. A zaraz po studiach w warszawskiej PWST w 1983 zacząłem publikować w „Teatrze”.

Podjęcie przeze mnie pracy na stanowisku kierownika literackiego na przełomie lutego i marca 2017 w Teatrze Polskim we Wrocławiu było niewątpliwie pomyłką wynikającą jednak z celowego wprowadzenia mnie w błąd przez szereg osób i z sytuacji zawodowej powstałej po pozbawieniu mnie rok wcześniej możliwości publikowania tekstów. Zresztą bez trudu zrozumieli to związani z Polskim niegdyś aktorzy, z którymi udało mi się porozmawiać. Gdy po kilkunastu dniach pracy zorientowałem się, z kim mam do czynienia, złożyłem natychmiast wypowiedzenie, nie mając nadziei na objęcie innej posady. A o swoich doświadczeniach i obserwacjach opowiedziałem Jackowi Tomczukowi z tygodnika „Newsweek Polska”, który się do mnie zgłosił, gdy portal Teatr Polski w podziemiu ujawnił moje demonstracyjne odejście. W wydrukowanym w „Newsweeku” reportażu przytoczona została zaledwie cześć mojej wypowiedzi. Natomiast inni dziennikarze nie byli zainteresowani moją relacją.

W tytule cyklu felietonów nawiązałem do Nie-Boskiej komedii nie dlatego, że identyfikuję się z jej protagonistą, lecz aby określić swą pozycję w toczącej się wojnie kulturowej. W Okopach św. Trójcy oprócz poety byli także inni obrońcy.

W felietonie Zawłaszczenia i przemilczenia bynajmniej nie upominałem się jak paszkwilant o jedno zdanie z recenzji przytoczone bez podania autora, lecz o monografię Michała Weicherta (i wcześniejsze publikacje naukowe mu poświęcone) będącą rezultatem wieloletniej pracy. Nie żaliłem się, lecz oskarżyłem osoby w poczuciu bezkarności dokonujące nadużyć. Jest znamienne, iż nie doczekałem się dotąd od nich żadnych wyjaśnień.

W Odrzuconym felietonie przypomniałem niedopuszczone do druku w roku 2010 Uwagi na stronie, bo z racji dorastania w komunistycznym państwie nie znoszę cenzurowania z powodów politycznych. Gdy Maciej Nowak i Paweł Sztarbowski w 2009 zaproponowali mi pisanie felietonów do E-teatru, również w drugim, zatytułowanym Ingerencje, ujawniłem praktyki cenzorskie redaktorów naczelnych „Teatru” i „Odry”. Nikt wtedy nie poddawał w wątpliwość mojego postępowania. Nie jest prawdą, że zasugerowałem w swym felietonie współpracę Andrzeja Wajdy z rosyjskim wywiadem.

W pisanej przede wszystkim na wewnętrzne potrzeby komisji dokonującej selekcji przedstawień zgłoszonych do konkursu „Klasyka Żywa” recenzji Panien z Wilka w Starym Teatrze w Krakowie nie ma bynajmniej sprzeczności, bo spektakl pomimo wątpliwych rozwiązań może być ekscytujący i jest w stanie przyciągać widzów. Nie ujawniłem żadnych szczegółów dotyczących życia seksualnego twórców przedstawienia, lecz po prostu zaznaczyłem, z jakich pozycji ideowych dokonywana była rewizja opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Nie było też moim zamiarem deprecjonowanie spektaklu ze Starego. Pomiędzy marcem a majem 2017 publicznie opowiedziałem się za przedłużeniem dyrekcji Jana Klaty i podjąłem z nim współpracę jako dramaturg w trakcie prób Wesela. W ostatnim zdaniu sprawozdania przecież nie ukrywałem, że zależy mi na wyjściu zespołu Starego z zapaści.

Autor paszkwilu prezentuje się wprawdzie jako obrońca wolności, tolerancji bądź demokracji. Ale czy w istocie nie jest zwolennikiem totalitarnych metod, choćby cenzury zarówno podmiotowej, jak i przedmiotowej? Czy nie dąży do wykluczenia ze środowiska albo wręcz unicestwienia inaczej niż on myślących osób. Najwyraźniej uważa, że niezależni i niepokorni stanowią zagrożenie dla panującego układu, z którego istnienia czerpie od dawna korzyści. A zanim zdoła ich wyeliminować, za wszelką cenę stara się jeszcze pozbawić godności.

Rafał Węgrzyniak

17-05-2019

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Brygida Kowalska
    Brygida Kowalska 2019-05-17   22:21:58
    Cytuj

    A ja zawsze z wielką przyjemnością czytam Pana teksty. Życzę wszystkiego dobrego.