K/330: Gospodarka Obiegu Zamkniętego
1.
Recenzent „Gazety Wyborczej” Witold Mrozek był dramaturgiem Michała Buszewicza przy Akademii Pana Kleksa zrealizowanej w Teatrze Żydowskim. Michał Buszewicz wyreżyserował Edukację seksualną w szczecińskim Teatrze Współczesnym, którego dyrektorem jest Jakub Skrzywanek. Wstrząsająco piękną i mądrą recenzję ze Spartakusa w reżyserii Jakuba Skrzywanka opublikował Witold Mrozek w „Gazecie Wyborczej”.
Nie napisałem jak dotąd nic o żadnym z tych przedstawień, ba, nawet ich jeszcze nie widziałem, bo zwyczajnie nie umiem wcisnąć się w ten zamknięty obieg wzajemnych świadczeń pracowniczych. Ale ten GOZ teatralny ani na chwilę nie przestaje mnie fascynować.
2.
Czym jest gospodarka obiegu zamkniętego (w skrócie GOZ)? Ministerstwo Rozwoju i Technologii definiuje na swojej stronie internetowej GOZ jako koncepcję gospodarczą, „w której produkty oraz surowce pozostają w użyciu najdłużej, jak to jest możliwe (…). Idea ta uwzględnia wszystkie etapy cyklu życia produktu”, pomaga firmom produkcyjnym tworzyć bardziej zrównoważone łańcuchy dostaw, w których tworzenie odpadów jest minimalizowane. Ma to na celu zwiększenie innowacyjności przedsiębiorców oraz podniesienie ich konkurencyjności w stosunku do innych podmiotów. Tyle definicja. A teraz pora na marzenia i spekulacje.
3.
Gdyby kiedyś pewnego pięknego dnia Witold Mrozek zadebiutował jako reżyser w Teatrze Dramatycznym u Moniki Strzępki, mógłbym wreszcie przyjąć u niego rolę dramaturga. Oczywiście byłby to sukces nieprawdopodobny. Niesyty chwały, a jednocześnie pełen dobrych emocji w stosunku do całego świata wróciłbym do zawodu krytyka i poświęciłbym jeden odcinek Kołonotatnika najnowszej premierze Michała Buszewicza w bydgoskim Teatrze Polskim u Wojciecha Farugi. Dyrektor Wojciech Faruga równolegle i całkiem przypadkiem zalajkowałby wpis na Facebooku autorstwa Jarosława Jakubowskiego, w którym znany i ceniony dramatopisarz chwali ni stąd, ni zowąd inny mój tekst, gdzie całkiem bez związku z moją pracą jako dramaturga skrytykowałem poglądy i inne zajętości artystyczne Witolda Mrozka, Michała Buszewicza i Jakuba Skrzywanka. Zdobywszy mołojecką sławę takiego, co to swoim kolegom dowala, rychło zadebiutowałbym u Farugi jako reżyser (!) inscenizacją chrześcijańskiego dramatu Jarosława Jakubowskiego. O zajęcie się dramaturgią przedstawienia poprosiłbym Jakuba Skrzywanka. Spektakl obejrzałaby Monika Strzępka i zaprosiła Skrzywanka do Dramatycznego jako reżysera. Rozmowę po jego premierze poprowadziłby Wojciech Faruga, zaproszony zaraz potem przez Skrzywanka do Szczecina z Michałem Buszewiczem jako dramaturgiem i Witoldem Mrozkiem jako autorem choreografii do spektaklu opartego na felietonach Jarosława Jakubowskiego, w których głównym bohaterem byłbym ja sam. To przedstawienie okrutnie spodobałoby się Pawłowi Demirskiemu, który napisałby o nim sztukę, zaraz po jej przeczytaniu poszedłbym do jego kawalerki, porozmawiać o jej ukrytej wymowie, ale nie zastałbym Demirskiego, ponieważ on byłby akurat w domu u Strzępki, która szykowałaby się właśnie do gościnnej reżyserii w teatrze Wojciecha Farugi z zakontraktowanym Witoldem Mrozkiem jako dramaturgiem i Michałem Buszewiczem debiutującym w roli kompozytora muzyki do spektaklu. Muzyka Buszewicza porwałaby mnie na strzępy, więc od razu musiałbym o niej napisać kolejny odcinek Kołonotatnika, który przeczytałby Jakub Skrzywanek i podzielił się swoją opinią z Jarosławem Jakubowskim. Jarosław Jakubowski zadzwoniłby do mnie i zaproponował wspólne przygotowanie słuchowiska radiowego. Oczywiście wyraziłbym zgodę i zaproponował jako materiał wyjściowy eseje Witolda Mrozka o teatrze Moniki Strzępki. Efekt naszej pracy niezmiernie ucieszyłby Strzępkę, która zaproponowałaby od razu Wojciechowi Farudze pracę w Teatrze Dramatycznym nad nową sztuką Michała Buszewicza. Faruga przyszedłby na pierwszą próbę z Jakubem Skrzywankiem, mającym zadebiutować w roli divy operowej, Mrozek napisałby o tym recenzję, którą przeczytałby Jarosław Jakubowski i od razu uczynił z niej punkt wyjścia dla swojej nowej sztuki. Sztuka Jakubowskiego tak spodobałaby się Pawłowi Demirskiemu, że od razu postanowiłby wystawić ją w Szczecinie u Jakuba Skrzywanka. Skrzywanek do roli dramaturga zaprosiłby mnie (w końcu byłem bohaterem innej sztuki Demirskiego, więc chyba wiem, o co chodzi w jego dramaturgii), muzyką zająłby się Wojciech Faruga, a choreografią Michał Buszewicz. Strzępka nie napisałaby oczywiście recenzji z naszego przedstawienia, ale pochwaliłaby je na Facebooku. Jej wpis udostępniłby Paweł Demirski. Witold Mrozek czułby się wtedy nieco pominięty, więc bardzo szybko napisałby sztukę o Michale Buszewiczu pracującym z Moniką Strzępką u Jakuba Skrzywanka i byłby to pełną gębą jego debiut dramatopisarski, który w Bydgoszczy wystawiłby oczywiście Jakub Skrzywanek, dramaturgią zająłby się Demirski, ja przygotowałbym choreografię i opracowanie muzyczne, a Wojciech Faruga dostałby za tę premierę nagrodę Prezydenta Bydgoszczy i honorowy tytuł najlepszego dyrektora teatru w mieście. Oczywiście Jarosław Jakubowski byłby o ten nasz sukces bardzo zazdrosny, więc niedługo później debiutowałby jako reżyser w Szczecinie, w teatrze Jakuba Skrzywanka, dramatem własnego autorstwa o tym, że ja, Demirski, Mrozek, Buszewicz, Faruga i Strzępka jesteśmy wyjątkowymi bucami. Oszołomiony błyskotliwością społecznej i środowiskowej krytyki Jakubowskiego poczułbym skruchę i założyłbym w Krakowie prywatny teatr, w którym wystawiałbym wyłącznie swoje sztuki i w osobistej reżyserii, dramaturgii i choreografii. Aż pewnego dnia zadzwoniłby do mnie Michał Buszewicz…
01-06-2022