AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

K/358: Dziesięć milionów

Powrót posła, Teatr Klasyki Polskiej  

1.
To wcale nie tak, że jestem przeciw.

Niemniej przyznaję, że 27 marca bieżącego roku jadłem zupę i nie tyle wiarę straciłem, co zwyczajnie łyżka wypadła mi z ręki. Mam nieelegancki zwyczaj czytania podczas jedzenia i akurat przeczytałem na tablecie, że w święto teatru, w światowy Międzynarodowy Dzień Bohaterskich i Bezinteresownych Ludzi Scen, nie tylko polskich, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Wyłączeniem Sportu i Innych Form Rekreacji na Świeżym Powietrzu oraz w Przestrzeniach Zamkniętych ogłosiło nazwę 34. współprowadzonej przez resort instytucji kultury. Wicepremier Piotr Gliński z dumą oznajmił, że jego resort będzie odtąd mecenasem dla Teatru Klasyki Polskiej.

Jeśli nie wiecie, co to za scena, gdzie się mieści i kto dla niej pracuje – proszę, oto małe vademecum.

Teatr Klasyki Polskiej jest efektem działalności Fundacji Klasyki Polskiej.

Teatr Klasyki Polskiej nie ma siedziby.
 
Teatr Klasyki Polskiej zainaugurował swoją działalność w czasie pandemii, czyli w październiku 2020 roku.

W Teatrze Klasyki Polskiej reżyserują Michał Chorosiński (Zemsta Aleksandra Fredry – pierwsza premiera nowej sceny), Jarosław Gajewski (Vatzlav Mrożka), Tomasz Man (Powrót posła Niemcewicza), Michał Chorosiński (Dożywocie Fredry), Leszek Zduń (Noc Listopadowa Wyspiańskiego), Darek Kowalski (Strip-tease Mrożka) i Michał Chorosiński (Beniowski Słowackiego).

Niestety, mimo długiej analizy informacji o spektaklach przygotowanych przez Teatr Klasyki Polskiej w latach 2020-2022 nie udało nam się potwierdzić, czy Michał Chorosiński reżyser Zemsty to ten sam Michał Chorosiński, który podpisał Dożywocie i co go łączy z Michałem Chorosińskim inscenizatorem Beniowskiego.

Teatr Klasyki Polskiej ma swój program i misję. W skrócie: Teatr Klasyki Polskiej gra polską klasykę i gra ją tak, jak już nikt inny. Bez dopisywania i przepisywania. Bez uwspółcześniania, bo w kostiumie. Klasyka Polska zaczyna się w Teatrze Klasyki Polskiej na Kochanowskim, a kończy na Mrożku.

Z Teatrem Klasyki Polskiej współpracują bardzo dobrzy aktorzy warszawscy między innymi: Jarosław Gajewski, Łukasz Lewandowski, Arkadiusz Janiczek, Lidia Sadowa, Joanna Kwiatkowska, Maja Hirsch, Mateusz Rusin, Cezary Łukaszewicz z Poznania, kilkoro młodych i Michał Chorosiński.

Pełniącym obowiązki dyrektora Teatru Klasyki Polskiej decyzją ministra został Jarosław Gajewski.

Podczas uroczystości wprowadzenia Teatru Klasyki Polskiej do ministerialnego Domu Opieki Wszelakiej wicepremier Gliński nazwał posiadający dwuipółletnią historię Teatr Klasyki Polskiej „dojrzałą instytucją”, a Wanda Zwinogrodzka dodała: „Myślę, że ta instytucja będzie miała fundamentalne znaczenie w dziedzinie utrwalania zbiorowej pamięci i tożsamości”.

Do tego momentu trzymałem jeszcze łyżkę. Łyżka wypadła mi z dłoni, kiedy poznałem wysokość środków przydzielonych nowej współprowadzonej instytucji przez ministerstwo.

Teatr Klasyki Polskiej będzie miał roczny budżet w wysokości 10 milionów złotych!

Teatr Klasyki Polskiej, instytucja na poły wirtualna, dostaje na dzień dobry na swoją działalność sumę przekraczającą budżety dziewięćdziesięciu procent teatrów w tym kraju.

To się nazywa gest! To się nazywa start!

2.
Naprawdę nie jestem przeciw. Nie wszystkie teatry w Polsce muszą być progresywne. Młodzieży w celach edukacyjnych, seniorom w celach nostalgicznych należą się spektakle zrobione w miarę po bożemu, bez wyciętych scen i dopisanych współczesnych kontekstów, przyzwoicie zagrane, rekonstruujące styl sceniczny obowiązujący w epoce powstania utworu. Teatr Klasyki Polskiej mógłby pokazywać widzom, jak robiło się rolę według Mimiki Bogusławskiego, jak grał aktor dziewiętnastowieczny, gwiazdor lub wycirus z teatru ogródkowego. Generalnie to wielkie wyzwanie i spora frajda dla realizatorów. Niejaką trudność widzę tylko przy wystawianiu Mrożka przez twórców z Teatru Klasyki Polskiej – wyobraźcie sobie te dylematy: iść tropem Jarockiego czy Axera, posiłkować się sfilmowanymi fragmentami polskich prapremier czy nie? Jak się właściwie grało Mrożka sześćdziesiąt lat temu? Powtarzamy to? Czy dla współczesnego oka nie będzie to aby aktorstwo już nie współczesne, ale wciąż jeszcze nie pokryte szlachetną patyną?

Teatr Klasyki Polskiej ma dwie drogi do wyboru: ruch w stronę Interaktywnego Muzeum Teatralnego dla szkół lub wizja Polskiej Comédie Française. Bardziej perspektywiczny byłby ten drugi wariant.

Logika podpowiadałaby, że Comédie Polonaise Jarosława Gajewskiego powinna mieć swoją siedzibę. Teatr bez stałej siedziby, takiej ze sceną i widownią à l’italienne wydaje się być jakoś taki mniej poważny niż ten siedzibę na własność posiadający. Prędzej niż później dopadną Teatr Klasyki Polskiej kwestie logistyczne i produkcyjne. Rozwój będzie utrudniony. Potrzebne na już stanie się biuro do koordynacji wyjazdów i spektakli na miejscu. Po co płacić za wynajem scen i pracowni na próby, skoro można mieć scenę swoją, miejsce spotkań aktorów z wielu teatrów lub grupy aktorów bezdomnych? I co wtedy zrobi ministerstwo (zakładamy melancholijnie, że PiS załatwi sobie trzecią kadencję)? Może, rzecz jasna, zbudować w Warszawie jeszcze jeden nowy teatr albo wykorzystać scenę już istniejącą, z tradycją grania klasyki.

Są w stolicy dwie instytucje, które by się nadawały, które Gliński lub jego następca może rozpatrywać jako alternatywę do placu budowy. Jedna narodowa, druga współprowadzona przez ministerstwo. Dyrektorom Teatru Polskiego i Teatru Narodowego, Andrzejowi Sewerynowi i Janowi Englertowi kadencje skończą się tak około 2025 roku. Jarosław Gajewski jest obecnie cenionym członkiem zespołu Teatru Narodowego, w Polskim u Seweryna był jeszcze do niedawna wicedyrektorem i aktorem. Czy naprawdę to takie science-fiction, jeśli wyobrazimy sobie, że w 2025 roku Teatr Klasyki Polskiej triumfalnie wchodzi na jedną z tych scen, a Jarosław Gajewski zajmuje gabinet po Sewerynie lub Englercie?

Gajewski papiery na dyrekcję ma, skoro misja Teatru Klasyki Polskiej to oczko w głowie ministerstwa, może ktoś tam na górze, w randze wicepremiera, dojdzie do wniosku, że bardziej niż budowa nowego klasycystycznego gmachu dla Gajewskiego opłaci się przemianowanie Teatru Polskiego w Teatr Klasyki Polskiej albo zadekretowanie, że z połączenia zespołu Teatru Narodowego z ideą Teatru Klasyki Polskiej powstanie właśnie Comédie Polonaise. Dla mnie to całkiem realny scenariusz. Oczywiście pod warunkiem, że będzie ta trzecia kadencja PiS. Ta, po której już się nie pozbieramy.

Nie wiem, czy dla Teatru Polskiego lub Teatru Narodowego będzie to koniec świata. Raczej spektakularne przebranżowienie, konserwatywna odpowiedź na progresywizm scen miejskich, znajdujących się w gestii Trzaskowskiego. Ministerstwo zawsze będzie mogło powiedzieć, że instalacja Teatru Klasyki Polskiej w tkance Teatru Narodowego to próba powstrzymania pochodu nowoczesności, niszczenia klasyki przez młodych i barbarzyńskich twórców. Że dzisiejsza strategia Englerta nie wypaliła, że odpychanie twórców progresywnych od Teatru Narodowego będzie w przyszłości skuteczniejszą metodą walki niż obecna idea oswajania przez przyciąganie. Z drugiej strony – gdyby jednak wygrał pomysł przekształcenia Teatru Polskiego po Sewerynie w Teatr Klasyki Polskiej – można byłoby się odwołać do programu Seweryna sprzed dekady, kiedy naprawdę wielki aktor i ambitny dyrektor rzucał rękawicę Narodowemu pod względem zawartości klasyki w repertuarze Polskiego. Pół marszałkowski, pół ministerialny Teatr Klasyki Polskiej mógłby być wtedy oficjalną trzecią sceną narodową w kraju, czyli osiągnąć status, do którego jeszcze jesienią 2021 roku aspirował krakowski Teatr Słowackiego.

Wiele powie nam najbliższa przyszłość – jak zachowa się Jarosław Gajewski, jakie relacje będzie miał z Englertem i Sewerynem, bo przecież powołanie Teatru Klasyki Polskiej to wejście na ich podwórko. Po ich publiczność. Czy trzej panowie wyobrażają sobie wspólne koprodukcje? Czy aktorzy Teatru Narodowego i sam Jarosław Gajewski zostaną w zespole Englerta, czy raczej odejdą na te etaty „za 10 milionów”? Trudno jest mi sobie zwizualizować sytuację, w której dyrektor Teatru Klasyki Polskiej jest podwładnym dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie. Ale też żal mi ról Gajewskiego przygotowanych w tej placówce.  

Teatr Klasyki Polskiej z budżetem w wysokości 10 milionów złotych staje się automatycznie cenionym partnerem dla wielu bezpruderyjnych scen krajowych, jeśli tylko Gajewski zdecyduje się na koprodukcje. Jeśli w Teatrze Klasyki Polskiej zostaną przy swoich obsadach i swoich siłach reżyserskich, zwyczajnie może tych sił nie starczyć. Szanuję ambicje Michała Chorosińskiego jako głównego reżysera, tak samo Tomasza Mana i Leszka Zdunia, a zwłaszcza Darka Kowalskiego, ale mam takie przeczucie, że Teatr Klasyki Polskiej, a zwłaszcza polski teatr odpowiedzialny przed historią jednak zasługuje na więcej w kategorii inscenizacji. Może Jarosław Gajewski powinien skorzystać z formatu przećwiczonego w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jan Ołdakowski od lat zamawia u pierwszej ligi polskich reżyserów specjalne przedstawienia na rocznicę 1 sierpnia 1944. Przez długi czas było to bardzo prestiżowe zaproszenie – korzystali z niego choćby Klata, Liber, Zadara i Garbaczewski, a z mistrzowskiego pokolenia – Seweryn i Janda. Budżet jest, można zawalczyć o naprawdę duże nazwiska realizatorów z Polski, a nawet z zagranicy. Kto powiedział, że polską klasykę najlepiej wystawi obywatel polski? To tak samo nieprawdziwe założenie jak to, że każdy niemiecki reżyser potrafi wystawić utwory Bertolta Brechta.

W klasyce inscenizowanej klasycznie trudno przemycić apoteozę PiS i osobiście ministra Glińskiego. Można co najwyżej realizować ich ideę teatru, który się nie wtrąca, oddać się badaniom dawnych konwencji, można dać szansę aktorom na tradycyjnie zbudowane kreacje. Wielu o takich marzy, wielu za nimi tęskni. Jeśli jednak Jarosław Gajewski uzna, że zdolności reżyserskie Michała Chorosińskiego wystarczają zupełnie dla potrzeb misyjnych Teatru Klasyki Polskiej, nie wróżę instytucji przetrwania po zmianie władzy. I o to przetrwanie pomimo politycznych podziałów, pomimo szemranego momentu poczęcia powinno chodzić szefostwu Teatru Klasyki Polskiej. Nie jest trudno powołać nowy twór, zasysacz pieniędzy z budżetu – koledzy dadzą, koledzy pomogą. Najtrudniej udowodnić uniwersalność, a nie plemienność projektu.

Wszystkie ruchy kadrowe w Teatrze Klasyki Polskiej będą teraz bacznie obserwowane. Choćby z powodu owych 10 milionów. Wiele polskich teatrów zaciska pasa, przesuwa premiery, traci aktorów odchodzących z bieda-etatów. Zazdrości nowej instytucji, podważa jej sensowność. Nie dlatego, że głupia, ale dlatego, że bogata i jednośrodowiskowa.

Nie jestem przeciw Teatrowi Klasyki Polskiej.

Ale też nie chciałbym, żeby jego idea skończyła w roli maszynki do wydawania publicznych pieniędzy dla wąskiej grupy krewnych i znajomych królika. Dobrze byłoby więc wykonać gest w stronę scen niedomagających, w stronę reżyserów z pierwszej ligi lub młodego pokolenia. Wymóg klasycznego odczytania niekoniecznie musi być paraliżujący dla wielu progresywnych dotąd twórców.

No tak, podpowiadam oswojenie nowej instytucji zamiast bojkotu. Tak czy siak Teatr Klasyki Polskiej pojedzie na tym dziesięciomilionowym budżecie przynajmniej przez ten rok. Jeśli opozycja najbliższych wyborów nie wygra, a boję się, że nie wygra, Teatr Klasyki Polskiej czeka świetlana przyszłość. I wtedy tak czy siak trzeba będzie z nią współpracować. Chyba że Michał Chorosiński nie da się nikim zastąpić.

Nie chcę w niniejszym tekście uporczywie nękać Michała Chorosińskiego. Częste wymienianie jego nazwiska jest spowodowane wyłącznie czystą ludzką zazdrością. Nie lubimy, jak komuś dobrze idzie. Rzadko zdarzają się ludziom, a tym bardziej artystom, tygodnie tak szczęśliwe, tak syte, tak wypełnione darami. Dopiero co Michał Chorosiński został na bez mała dekadę powołany na stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego łódzkiego Jaracza. Potem jego teatr otrzymał naprawdę spore dofinansowanie premiery Trzy po trzy Aleksandra Fredry, którego to tytułu wyreżyserowanie planuje Michał Chorosiński. Trzy po trzy jest także w programie Teatru Klasyki Polskiej i też w jego reżyserii, zatem o ile nie istnieje dwóch, a nawet trzech Michałów Chorosińskich pracujących równolegle nad dwoma spektaklami o tym samym tytule, wychodzi na to, że ministerstwo daje dwukrotnie pieniądze na ten sam projekt: raz finansuje go z grantów celowych, raz z budżetu Teatru Klasyki Polskiej. I żeby już Michał Chorosiński dosłownie oszalał ze szczęścia w Dzień Teatru zostaje mu przyznany brązowy medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Lektura nazwisk laureatów jest lekturą wielce pouczającą.

3.
Gratuluję Michałowi Chorosińskiemu brązowego medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Gratuluję Jagodzie Hernik-Spalińskiej srebrnego medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Gratuluję Rafałowi Węgrzyniakowi srebrnego medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Gratuluję Jarosławowi Gajewskiemu srebrnego medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Gratuluję Piotrowi Tomaszukowi złotego medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Zachwyca mnie własna sprawczość. Zauważyłem bowiem zdumiewającą prawidłowość: medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis dostali w tym roku prawie wyłącznie:
– artyści, o których bardzo dużo pisałem w Kołonotatniku;
– osoby, które prywatnie bardzo lubię i cenię;
oraz
– twórcy, z którymi miło spędziłem czas w niejednym jury.
 
No i dosłownie tylko jedna czy dwie postaci zaliczające się do admiratorów obecnej władzy.

Zaczynam się zastanawiać, czy minister Gliński nie jest aby stałym czytelnikiem Kołonotatnika. Jak wykazała Małgorzata Piekutowa, Konstanty Radziwiłł jest nim zdecydowanie.

Apelowałbym jednak o więcej symetrii w systemie honorowania bohaterów Kołonotatnika. Wnioskuję o Gloria Artis dla Jakuba Skrzywanka. W końcu o nim pisałem najwięcej.

Mam nadzieję, że nie będzie Pan, Panie Ministrze, przeciw. Bo jakby co, to ciągle mam gdzieś tę łyżkę.

05-04-2023

Komentarze w tym artykule są wyłączone