K/88: Maszyna do świerkania
1.
To był koniec października 2015 roku. Festiwal Nowego Teatru w Rzeszowie: sesja o Christophie Schlingesiefie, nocne maratony filmów, które wyreżyserował, ambitny zestaw produkcji polskiego teatru – nazwijmy go właśnie tak – „gwałtownie poszukującego”. Wpadłem tylko na parę dni, już po sesji, więc nie wiem, jak ostatecznie się ułożył, czy poza odważnym werdyktem młodzieżowego jury (Strzępkę, Marciniak i Miśkiewicza pokonała Afryka Jakimiak i Frąckowiaka) znaleziono polską odpowiedź na ekstrawagancje formalne i polityczny ferwor projektów Schlingensiefa. Joanna Puzyna-Chojka zbudowała program z intelektualnym rozmachem, bez kompromisów na rzecz mniej wyrobionej widowni. Dlatego Festiwal Nowego Teatru przypomina trochę mniejszą Boską Komedię, a zestawem tytułów śmiało konkuruje z katowickimi Interpretacjami. Organizatorzy mają ambicję stworzenia przeglądu, na którym nagradzani byliby przede wszystkim młodzi twórcy – czyli konkurują z Koszalińskim m-Festiwalem, toruńskim Pierwszym Kontaktem i próbują wypełnić lukę, po tym jak katowicki Laur Konrada z Interpretacji już nie jest nagrodą dojrzałości, potwierdzeniem mistrzowskich aspiracji jakiejś przedstawicielki bądź przedstawiciela grupy juniorów starszych. Nie chcę tu pisać o rzeszowskim festiwalu tak, jak się pisze z festiwali. Bo rzeczywiście trzeba by było zbadać, jak kilka ważnych premier minionego sezonu rozmawiało ze sobą w zmieniającym się kontekście społecznym, jaki język zniósł próbę czasu, w którym przypadku gorąca do niedawna tematyka zwietrzała. Taka relacja już kilka miesięcy po zakończeniu wydarzenia traci rację bytu. Ale obejrzane w Rzeszowie przedstawienia nakładają się chcąc nie chcąc na inne, widziane już przy innej okazji, i wtedy oczywista i znamienna staje się jakaś podskórna tendencja, widoczna bardziej w formie niż w treści. Ot, jakiś inscenizacyjny chwyt się powtarza, pojawia się zbieżne myślenie o aktorze, fonosferze, przestrzeni. Dzięki festiwalowi narasta formalna masa krytyczna. I już wiemy, co się zmieniło w teatrze od ostatniego sezonu, co naprawdę pociąga młody teatr, na co jest postawiony akcent. Choćby nie wiem co twórcy deklarowali w autokomentarzach. Więc najpierw był festiwal w Rzeszowie, a potem w połowie grudnia dooglądałem parę zaległości repertuarowych na Boskiej Komedii. Spróbuję teraz zapisać parę myśli i obrazów o tym, co w kilku wybranych spektaklach dzieje się na styku aktora i muzyki.
2.
Jeszcze dekadę temu rewolucyjny charakter miało wejście didżeja na scenę. Potem – muzyka-akompaniatora, multiintrumentalisty, który tworzył na oczach widzów oprawę dźwiękową przedstawienia, trochę tak jak taper w niemym kinie. Teraz didżej jest passé. A funkcja „akompaniatora” ewoluowała w dwóch kierunkach. Przyjrzyjmy się im po kolei.
Po co nam muzyk, skoro doczekaliśmy się nowego pokolenia muzykalnych i potrafiących wykonywać muzykę na żywo aktorów? Zastąpił go aktor muzykujący, aktor-amator-instrumentalista. Tylko że nie oczekuje się od niego tworzenia ilustracji muzycznej do poszczególnych scen, on ma raczej szukać w wykonywanej na żywo – na scenie i wobec widzów – muzyce innej formy własnej ekspresji. Poza monologiem, obok gry z partnerem, zamiast ruchu. To nie jest już śpiewanie songów, wykonywanie numerów z playlisty – to nowe istnienie muzyczne aktora. Mówiąc obrazowo, to trochę tak, jakby aktor dołożył sobie nowy kolor do palety barw, którymi maluje postać. Wykorzystuje ją w sposób naturalny: generuje dźwięki i melodie tak swobodnie, jak swobodne jest oddychanie.
Natasza Aleksandrowitch w Klęskach w dziejach miasta Weroniki Szczawińskiej z kaliskiego Teatru im. Bogusławskiego gra podróżnika Marco Polo. Jest przebrana w złoty, ściśle dopasowany do ciała kostium. Jakby była pod nim naga, jakby pokryto ją płynnym złotem, niczym jedną z dziewczyn Bonda. Aleksandrowitch uczestniczy już w kolejnym projekcie Szczawińskiej, więc w jej pierwszym spotkaniu z kaliskimi aktorami pełni funkcję specjalną. Nie musi się jak oni uczyć języka jej teatru, przypomina raczej kamerton, to do jej ruchu, tempa i tykania muszą dostosowywać się pozostali aktorzy. Ona wskazuje drogę, pilnuje rytmu, uświadamia, czym mógłby być ten spektakl, gdyby Szczawińska dysponowała tuzinem takich aktorskich fenomenów. Aktorka jest tu jak złota struna w ciemności, smyczek losu, który w pustce i ciemności sceny szuka swego instrumentu. I znajduje. Krzysztof Kaliski zbudował jej z boku sceny z rur, blach, gongów i strun pustą ramę harfy. A może klatkę do wytwarzania nieoczywistych dźwięków. I pani Natasza kręci się w jej wnętrzu jak dziecięcy bączek-zabawka, pulsuje jak serce instrumentu. Produkuje muzyczne szumy, zlepy, ciągi jak w fabryce, poddaje tonacje, traktuje tworzone przez siebie brzmienia na tej samej zasadzie, co własny taneczny ruch i słowa. Jej muzyka jest przeciwko geometrii architektury – reprezentowanej przez innego aktora i bohatera sztuki Agnieszki Jakimiak – i linearności dziejów miasta Kalisz. W tej postaci spełniają się wszystkie intencje realizatorów – ledwie widoczne, co przyznajemy z przykrością – w pozostałych scenach spektaklu, w innych występach i scenicznych istnieniach, gdzie są tylko cieniem zamysłu, deklaracją i potencją. Na szczęście w Aleksandrowitch brawurowo się materializują. Resztę możemy sobie wyobrazić, dosłyszeć w głowie. Szczawińska ma do dyspozycji idealne medium: pokazuje palcem na aktorkę w swoim przedstawieniu, zdając się mówić: „Takiego teatru chcę, takiej fonosfery, takiego aktorskiego bytu, takiego rozwibrowania wspólnych znaczeń i dźwięków”.
3.
Poza Nataszą Aleksandrowitch mamy w polskim teatrze jeszcze przynajmniej dwie aktorki, które „rodzą się z muzyki”. Pierwsza to oczywiście Jaśmina Polak, która na scenie zachowuje się tak, jakby zawsze wychodziła z wnętrza fortepianu, z trudem się odklejała się od klawiatury, jakby aktorstwo było czymś drugorzędnym wobec szalonej muzyki, jaka w niej gra na co dzień. W Hamlecie Krzysztofa Garbaczewskiego z Narodowego Starego Teatru wykonuje jeden zapętlony fortepianowy utwór w głębi sceny, w ciemności. Wali w klawisze jak PJ Harvey, zanosi się dźwiękiem, chrypi, żabi, mamrocze po angielsku. To głos Ofelii z głębi jej własnej i Hamletowej pamięci. W spektaklu Garbaczewskiego Ofelia jest ciałem, które można przejąć – nie przypadkiem zmienia się w nią w jednej scenie androgyniczny Hamlet Bartosza Bieleni, chce ją kontrolować Poloniusz-ojciec (Paweł Kruszelnicki), tylko ten głos jest nie do podrobienia. Podobny do charczenia zranionego zwierzęcia z ciemności.
Druga aktorka-instrumentalistka, przed którą chylę tu czoło, to Matylda Baczyńska w roli z tarnowskiego Króla Ducha, zamknięta przez reżyserkę Małgorzatę Warsicką w piwnicy z monstrualnym monologiem ulepionym z poematu Juliusza Słowackiego. Cztery rapsody pisane oktawami izometrycznymi, jedenastozgłoskowcem, plus wstawki z innych poezji autora, konieczne do przełamania monotonii deklamacji, podpowiadające aktorce inne rytmy i tonacje. Dookoła recytującej Baczyńskiej znajdują cywilizacyjne zgliszcza, resztki wraku. Jeden element wygląda jak skrzydło samolotu, oplatają go struny, rury i pręty: aktorka ogrywa je jak instrumenty muzyczne, jakby od niechcenia między słowami, pośród ruin poezji. Metalowy pejzaż naszpikowany jest mikrofonami i rejestratorami dźwięku. Aktorka tworzy elektroniczne echa, stworzone przez nią brzmienia docierają do nas dopiero po kilku sekundach, poetyckie frazy zyskują ilustrację, dźwięk pogłębia siłę słowa, zwielokrotnione sylaby lecą pod sufit i spadają na podłogę. Baczyńskiej z teraz towarzyszy głos Baczyńskiej sprzed trzydziestu sekund. I już nie jedna, a dwie, cztery aktorki recytują, pędzą z wersami. Baczyńska jest o krok od stworzenia chóru z samej siebie. Niby śpiewa, bardzo skrzypi, trochę szeleści. Tworzy abstrakcyjne kolaże słowno-muzyczne. Jakby cały świat, historia i poezja były zbiorem industrialnych dźwięków. I jest w niej taka siła, że w pewnym momencie Słowacki schodzi na drugi plan, obecność i intencje opowiadającego o nim ciała i głosu są silniejsze niż meandry poetyckiej myśli i rytmu. Er Aramenios przemierzający polskie pradzieje, wcielający się w kolejnych herosów, przybrał w spektaklu Warsickiej kształt królowej Amazonek, aktorkę przebrano za wojowniczkę, skórzano-futrzano-obciśle. To nie jest strój z krainy fantasy, wyobrażam sobie, że taki image mogłyby mieć dziewczyny z jakiegoś retro-punkowego zespołu. Aktorka-recytatorka-muzyczka ma przy sobie jeden kluczowy rekwizyt-instrument. W rozcięciu bluzki na plecach chowa smyczek. Wyjmuje go potem efektownym ruchem, jakby sięgała po łuk kompozytowy trzymany w specjalnym pojemniku – koczownicy zwali go gorytosem. Gest archaiczny i rytualny, nasycony erotyką i jednocześnie przywołujący kontekst muzyczny. W tym jednym geście jest całe myślenie aktorki i reżyserki o nowoczesnym aktorze-instrumentaliście. Aktor wyciąga z siebie instrument, sam staje się instrumentem, zmienia przestrzeń, tekst i siebie w muzykę.
4.
W drugim nurcie współczesnych eksperymentów z aktorami i muzyką zakłada się, że aktor już nie wystarczy, że muzykujący aktor nie jest żadnym novum ani odkryciem, bo na scenie powinien zaistnieć mocniej muzyk. Muzyk o poszerzonych kompetencjach, muzyk jako aktor i muzyk jako postać. Jego zadaniem nie jest tylko materializowanie dźwięku, dokładanie go do aktora, ale ściśle określone działania aktorskie. Z tekstem i bez tekstu. Dopiero wtedy widać, że to inna, rewolucyjna jakość sceniczna. Oto pojawił się ktoś nowy w teatralnym świecie, jego inność i obcość buduje nowe sensy, obrazy, już inaczej definiuje muzykę, która z niego wypływa. Bo więcej mu wolno. Bo gra równocześnie w dwóch porządkach: aktorskim i muzycznym. Nie, nie tworzy dwóch rodzajów muzyki, wykonanej i zagranej, tylko zlepia je w niezwykły melanż.
Ewelina Marciniak uruchamia tak Barbarę Derlak z grupy Chłopcy kontra Basia – w katowickiej Morfinie i gdańskim Portrecie damy. W Morfinie Derlak opuszcza wyznaczone jej pierwotnie stanowisko pośród zespołu muzycznego, przebiera się na oczach widzów w kostiumy jak reszta zespołu, z wokalistki staje się postacią, tylko że porusza się na tej samej zasadzie między instrumentami, co pośród dekoracji. Kim jest, w co się zmienia w spektaklu? To szansonistka-Śmierć, dziewczyna, a może tylko istota, która opowiada nam historię Kostka. Ale nie słowami i nie linearnie – okupacyjna opowieść Twardocha wyłania się w wersji Marciniak z rytmu, onirycznego montażu, muzycznego transu. I jest to wojna opowiedziana trochę jak Trzecia część nocy Żuławskiego. W Portrecie damy Derlak przypomina kombinację seksu i koloru; jak ją nazwać, choć w programie figuruje jako jedna z bohaterek powieści? Sceny z jej udziałem mają inny charakter, bo jest jak śpiewający kwiat, lalka-tancerka z nocnego klubu, lolitka-gimnastyczka na wielkim łożu we włoskiej rezydencji. Przywołuje dekadenckie klimaty, bywa powielona lustrzanym odbiciem przez identycznie ubraną własną siostrę Agnieszkę, też wokalistkę. Więc raz jest jej dwie, innym razem bywa nieuchwytna, rozmazana w scenicznym obrazie: znajdujemy ją przy fortepianie, albo przy innym instrumencie, a potem snuje się między innymi bohaterami, wtapia w dekorację. Barbara Derlak, takie teatralne babie lato. Ech…
Ewelina Marciniak lubi eksperymentować z kwestiami mówionymi przez muzyków na scenie, coraz częściej obsadza ich w pełnowymiarowych rolach – jak niewidomego wokalistę Grzegorza Strumiłłę w Gałganie czy dwóch komicznych pianistów w Śmierci i dziewczynie. Pewnie jest to marzenie o zespole wykonawczym jak z widowisk Goebbelsa: żeby muzyk-tancerz-śpiewak i aktor byli jedną i tą samą osobą, częścią tego samego wszechstronnego teamu. Wymieniają się zadaniami, a przez to ich specjalizacje zyskują kolejne piętro znaczeniowe. Tańczy instrumentalista, muzykuje aktor, śpiewa tancerz, orkiestra płynnie przechodzi z wykonywania muzyki w scenę dramatyczną.
Przed Barbarą Derlak była Maja Kleszcz. Dla polskiego teatru wokalistkę z Kapeli ze wsi Warszawa i grupy Incarnation odkryła Agata Duda-Gracz. I w pokazanej w Rzeszowie i na Boskiej Podróży zimowej Miśkiewicza Kleszcz wchodzi na scenę już z opakowaniem z wcześniejszych ról z Ja, Piotra Rivière… czy Porcelanki. Fenomen Kleszcz-piosenkarki to temat na inny tekst, podejrzewam jednak, że Miśkiewicz, tak jak wcześniej Duda-Gracz, oprócz tego, że Kleszcz posłuchali, także na nią popatrzyli. Bo Kleszcz, gdy śpiewa, jest jak wąż, który wbrew prawu grawitacji stoi przy statywie mikrofonu. Bywa tak eteryczna, że czasem widzi się tylko jej wielkie, spuchnięte, śpiewające usta. Nazywamy ją wtedy Mają Kleszcz z Cheshire. Duda zmieniała ją w posąg, postarzała, opatulała kostiumem, malowała na niej makijaże. Miśkiewicz potrzebował jej jako szóstej Jelinek. A właściwie Jelinek, której wydaje się, że jest Nataschą Kampusch, wyrzutem sumienia i medialną kreacją ofiary, która przyszła do Jelinek i nie chce odejść. Gra jakby od niechcenia na kilku instrumentach, wędruje po scenie i kulisach, ba, po całym teatrze, jak to mówią, z pieśnią na ustach. Kleszcz istnieje poza monologiem Jelinek, do wyrażenia emocji używa tylko wokalizy. Jest tym, czego w żadnej tragedii nie można wyrazić słowami. I to jeszcze nie wszystko. Kleszcz nosi strój współczesnej nastolatki, jej Kampusch nie wygląda na upokorzoną ofiarę pojedynczego dewianta reprezentującego całe społeczeństwo. Jest wycofana, zamknięta we własnym świecie, skurczona do skrytego gdzieś w głowie ziarnka tak bardzo, jakby reszta ciała była tylko wydrążonym pniem, pudłem rezonansowym. Uciekła do środka, do piwnicy w sobie, i już nie wróciła. I może nawet to nie ona śpiewa, to coś przez nią śpiewa, coś nią porusza. Może te wszystkie pięć scenicznych wcieleń Jelinek w jakiś sposób nią animuje podczas spektaklu, napędza strumieniami monologów, które Kampusch Mai Kleszcz przetwarza na muzykę. One mówią, ją – boli.
5.
Rzeszowskie i krakowskie spotkania z aktorkami-instrumentalistkami i muzyko-aktorkami pokazują drogę ucieczki współczesnego teatru. Przypuszczam, że to nie polityczność, a forma istnienia aktora będzie terenem badań najbliższych sezonów. Jakby polski teatr najpierw chciał ulepić sobie medium zdolne do wypowiedzenia w inny sposób naszych dzisiejszych lęków. Skoro nadciąga Apokalipsa, „w języku żyjących nie ma na to głosu”. Teatr, żeby sprostać rzeczywistości, musi przekroczyć własne ograniczenia. Jesteśmy o krok od stworzenia aktora/aktorki przyszłości: maszyny do świerkania.
Słowo od autora:
Odczuwam pewien dyskomfort związany z numeracją tego odcinka Kołonotatnika, zwłaszcza że czytają nas różne bardzo dziwne osoby. Dwie ósemki przykra sprawa, bo wiadomo, co dwie ósemki dzisiaj znaczą i które litery alfabetu zakrywają. Środowiska neonazistowskie proszę więc o wstrzemięźliwość i niehajlowanie po tym, jak wyświetli się im ta strona na kompie, tablecie lub komórce.
To był tekst tylko o teatrze. O aktorskich maszynach przyszłości. Jak będzie trzeba, wkrótce użyjemy ich przeciwko wam.
Oczywiście – żartuję.
30-12-2015
a nie mówiłem, że poskutkuje? I poskutkowało: zarówno na błazna kryminalistę, jak i Drewniaka konformistę (uwaga: wywołuję wilka z lasu)! Nie ma to, jak "biorącym się za innych" podstawić lusterko. Drewniak, zamiast tych wszystkich grafomanii, gdyby czytał Szekspira to o maturze można by nie przypominać, a tak... Nic to, na następnym etapie uzyska - nie tylko kod'y, ale i poczucie przyzwoitości.
a widzisz: "bez odbioru". Bo co? Wcześniej napisałeś - blokuję! Jesteś, czy nie jestś skoro się szarogęsisz jest tylko kwestią Twoich wypłat - tu i gdzie indziej, gdzie mieszasz oceny z decyzjami, czyli łamiesz standardy przyzwoitości i profesjonalizmu. We mnie masz f r y z j e r a - nie pocieszaj się, nie wywyższaj się... Jesteś tylko jednym z pół tuzina ideologów w środowisku przedkładającym partykularne interesy nad prawdę o zjawiskach i lansowanie towarzyszy nad kryteria zawodowe. Zwykłem to nazywać po imieniu: zawsze i wszędzie! Strzyc kłamstwo równo z trawą! Twoje pokrętne tłumaczenia na temat łamania prawa kompromitują tylko Ciebie i Twoją bezmoralność, z którą (jej przedstawicielami) zaczynam wygrywać wobec Sprawiedliwości. I to pozostanie moim Obywatelskim obowiązkiem wobec reprezentowanego przez Ciebie kodziarstwa. Bo, że "nie odróżnianie" cały czas pozostaje kwestią posiadania matury, czyli nie robienia z siebie w przestrzeni publicznej błazna - chęć stosowania przemocy nie usprawiedliwia, inteligencja obowiązuje (lewicowe przejawy śmieszą). Dlatego nie pouczaj, bo zostaniesz pouczony - i wskazuj palcem konkretne przykłady tego, co Ci wadzi, a nie insynuuj i wykluczaj - argumentuj! Przesrzeń publiczna nie jest Twoja, tak jak opisywany przez Ciebie teatr zawłaszcza - instytucje, pieniądze i opinie. Powiem więcej: to przerżnęło, ale nie dotarło... Czyli znalazłeś się na śmietniku histori. Ja pozostanę w czystszym nurcie - i pod prąd (dla dziś 300 tys czytelników). I rączki na kołdrze...
Jacku, Jacku... Nie jestem redaktorem tego portalu tylko zaproszonym do współpracy autorem. Wysyłam tekst do redakcji, czytam go już po zawieszeniu na stronie i to wszystko. Nie mam dostępu do ID komputerów, z których dokonywane są wpisy pod moimi tekstami. Tego autorom się raczej nie udostępnia. Nie mam też kodów do strony, żeby wejść i coś zmienić, literówkę czy styl. Redakcje zazwyczaj nie umożliwiają tego autorom. Tak więc: może i szkoda - ale nie mam ich, czyli kodów. A jak nie mam kodów - nie mam IDów. Nic nie mam. Nawet zaprzyjaźnionego dzielnicowego... Przepraszam - coś jednak mam, to znaczy mam Ciebie, wiernego czytelnika. I to mi naprawdę wystarcza. Zaręczam Ci,że nie sprawdzam i nie proszę redakcji o śledzenie, kto mnie komentuje i z jakiego miasta. Nie odróżniam więc jednego jkz od drugiego - choć czasem domyślam się, że te bardziej bełkotliwe i napastliwe wpisy są Twoim dziełem. Dyskutując z Tobą,dyskutuję najczęściej w granicach artykułu a nie w komentarzach. Takie mam zasady - bo wtedy z niektórych żartów tłumaczy mnie konwencja artykułu i stan emocjonalny podmiotu lirycznego. Wyjątek, tak jak teraz, robię tylko wtedy, gdy moim zdaniem łamiesz reguły i zamiast tylko mi wymyślać od najgorszych, bierzesz się też za innych: czytelników,twórców, autorów komentarzy. No i nie grożę Ci, bo nigdy nikomu nie grożę, tylko zastanawiam się, co mogę zrobić, żebyś się troszkę uspokoił, odnosił się do ludzi z szacunkiem i pisał ładniej po polsku. Sprawa z fałszywym jkz jest Twoim problemem nie moim, ja nie mogę brać odpowiedzialności za to, jak się ludzie bawią i czyim kosztem. Może sam jesteś sobie winny? Nie sądzę, żeby skrót jkz był zarejestrowany sądownie bo jak ktoś się nazywa Jan Krzysztof Zarzecki to już nie może się podpisać jkz w interencie? A stalking to także regularne nękanie autora niezrozumiałymi wpisami, nawet jeśli ich autor jest niestety znany. Pozdrawiam czule Twe siwe włosy, rower i maturę! Bez odbioru.
"Ja, sułtan, syn Mehmeda, brat Słońca i Księżyca, wnuk i namiestnik Boga, Pan królestw Macedonii, Babilonu, Jerozolimy, Wielkiego i Małego Egiptu, Król nad Królami, Pan nad Panami, znamienity rycerz, niezwyciężony dowódca, niepokonany obrońca miasta Pańskiego, wypełniający wolę samego Boga, nadzieja i uspokojenie dla muzułmanów, budzący przestrach, ale i wielki obrońca chrześcijan — nakazuję wam, Kozakom zaporoskim, poddać się mi dobrowolnie bez żadnego oporu i nie kazać mi się więcej waszymi napaściami przejmować. Sułtan turecki Mehmed IV". --------------------------------------------- "Zaporoscy Kozacy do sułtana tureckiego! Ty, sułtanie, diable turecki, przeklętego diabła bracie i towarzyszu, samego Lucyfera sekretarzu. Jaki z ciebie do diabła rycerz, jeśli nie umiesz gołą dupą jeża zabić. Twoje wojsko zjada czarcie gówno. Nie będziesz ty, sukin ty synu, synów chrześcijańskiej ziemi pod sobą mieć, walczyć będziemy z tobą ziemią i wodą, "job twoju mat". Kucharzu ty babiloński, kołodzieju macedoński, piwowarze jerozolimski, garbarzu aleksandryjski, świński pastuchu Wielkiego i Małego Egiptu, świnio armeńska, podolski złodziejaszku, kołczanie tatarski, kacie kamieniecki i błaźnie dla wszystkiego, co na ziemi i pod ziemią, szatańskiego węża potomku i chu.. zagięty. Świński ty ryju, kobyli zadzie, psie rzeźnika, niechrzczony łbie, "job twoju mat". O tak ci Kozacy zaporoscy odpowiadają, plugawcze. Nie będziesz ty nawet naszych świń wypasać. Teraz kończymy, daty nie znamy, bo kalendarza nie mamy, miesiąc na niebie, a rok w księgach zapisany, a dzień u nas taki jak i u was, za co możecie nas w dupę pocałować! Podpisali: Ataman Koszowy Iwan Sirko ze wszystkimi zaporożcami". --------------------------------------------------------- Obraz "Kozacy piszą list do sułtana" pędzla Ilji Riepina - PPS: tutejszy błazen cyberstalker też nich bierze do siebie
PS: tu jest napisane: "rejstracja" i jeżeli "NIE ROZRÓŻNIASZ" poszczególnych wpisów po Id komputera, z którego są nadawane, to znaczy, że moje pytania o maturę były przedwczesne. Albo Ty z kolegami marksistami jesteście... (spójrz w lustro i dopisz sobie sam). Ale prędko, koniunktura już się skończyła, a slabość intelektualna nie usprawiedliwia.
Nie nie moźesz, poniewaź swoim brakiem zasad wyzwalasz w ludzie (kodzie?) c h o ł o t ę. Zwracałem na to uwagę wielokrotnie Tobie, Kopce, Cieplakowi (ostatnio dołącza Majcherek), źe tylko pod Waszymi wypowiedziami rozpętuje się ta nienawiść ( w trzech do pięciu zwolenników), całkowity brak jakiejkolwiek argumentacji zastępowany insynuacjami i przekleństwami, a ostatnio p r z e s t ę p s t w a m i (190 kk). I właśnie TUTAJ, bo tu szerzy się to chamstwo tolerowane przez Redakcję - a przestępstwo przeze mnie tolerowane nie będzie; bo Ty, jako członek (?) sam sobie zadaj pytanie o odpowiedzialność... Kompletnie bredzisz: "stalking" to jest uporczywe prześladowanie anonimowe lub PODSZYWJĄCE się pod prześladowanego (3 lata odsiadki); to teraz wskaż mi takie moje wypowiedzi. I rozróżniaj - masz maturę? I nie kłam i nie plotkuj o e-teatrze, skoro nie umiesz agumentować (stąd upiory pod Twoimi zawołaniami), bo uprawiasz p r o p a g a n d ę zamiast krytyki i lans zamiast nazywania po imieniu. Sorry, ale z lewicową demagogią, brakiem poszanowania dla wolności słowa i Waszym (tak Waszym, bo to strukturalnie cecha z Waszego TWA) WYKLACZANIEM zamiast dyskutowania to do kodzia... I nich "tolerancja" nauczy się odpowiadać na listy i nie będzie śmieszna przyznając się publicznie, że kogoś blokując sama nie traci. Puk, puk, a nie hop, hop...
A mnie jest zwyczajnie przykro, że te zabawy i oskarżenia mają miejsce pod Moimi tekstami. Proszę spojrzeć - komentarze zajmują już objętość 3 x większą niż sam artykuł! To zaczyna być chore. Ostrzegałem i prosiłem jakiś czas temu Jacka Zembrzuskiego, by nie wyzywał internautów i nie groził im w żaden sposób. To jest w końcu Hyde Park. W tej konwencji więcej wolno. I mnie tu się dostaje niestety najczęściej i najmocniej. Muszę to zaakceptować. Jeśli jednak Jacek uważa inaczej i chce walczyć z żartami i innymi autorami komentarzy, niech to załatwia na własny rachunek i w dowolny sposób, ale nie tutaj. Mogę cię o to Jacku prosić? A Państwa- trolli też elegancko namawiam, by poszli pobawić się gdzie indziej. Jacek,tak swoją drogą, ty też podpadasz pod stalking - za wpisy o Cieplaku choćby, za epitety pod moim adresem też bo często są poniżej konwencji publicznej dyskusji, no i za masowe przeklejanie komentarzy utrudniające lekturę innych wypowiedzi. Nie wiem, czy to ty, czy ktoś inny, nie rozróżniam już. Żartowniś lub żartownisie, którzy w swoich wpisach nazywają się jkz kontestują chyba także Kołonotatnik, bo inaczej by tyle nie śmiecili. Nie wiem, co z tym zrobić, ja chyba też poproszę Redakcję o zablokowanie możliwości komentowania moich tekstów lub zbanowanie Jacka Zembrzuskiego, tak jak to zrobiono w e-teatrze, bo wtedy dyskusja staje się jakby spokojniejsza. Sorry, ale czytanie, że jeden czytelnik grozi prokuratorem drugiemu pod zwykłym artykułem o teatrze to poniżej mojego progu tolerancji.
Od: jkz
Data: 14 stycznia 2016 21:45:45 CET
Do: redakcja@teatralny.pl
Temat: Podszywanie się
Uprzejmie informuję Administratora tego forum o fakcie dokonania przestępstwa z art. 190a p. 2 kodeksu karnego polegającego na PODSZYWANIU się pod kogoś i publicznym posługiwaniem się jego danymi osobowymi.
Jacek K Zembrzuski (zarejestrowany jkz)
Konsekwencje podszywania się pod kogoś
Dodany artykuł 190 a kk odnosi się do kradzieży tożsamości oraz stalkingu, którego częścią może być właśnie kradzież tożsamości. Ustawa precyzuje, iż osoba która podszywa się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe celem wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3...
Proszę o udostępnienie numeru Id z którego został dokonany fałszywy wpis (9) o 21:11:22 (2016-01-14) i wiele innych w komentarzach do tekstów Łukasza Drewniaka
prokuratorowi.
Z poważaniem
Jacek Zembrzuski
Wysłane z ja iPada
jkz napisał: Jacek Zembrzuski jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
P I Ę Ć D Z I E S I Ą T Y ! ! ! Oł jea.
jkz napisał: Jacek Zembrzuski jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
Jacek Zembrzuski, reżyser i komentator wyklęty, napisał: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
Jacek Zembrzuski napisał jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
Tu byłem.
jkz napisał jkz napisał: rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) ze światopoglądem, tylko z w y g l ą d em. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje.
I co, szczacie po nogach ze strachu, że się wam zmieniła władza w TV(nareszcie)P? Kolejnym krokiem będzie odebranie takim jak wy dyplomów maturalnych. Już niedługo.
jkz napisał rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
Jak się jeszcze raz dowiem, że mówicie o mnie 'papcio chmiel' albo że 'spadłem z rowera i piszę głupoty jak potłuczony' to tak do dupy na kopie jak spotkam, że przez miesiąc nie usiądziecie na dupie, parszywe lewaki!!!
A ploteczki z Łaźni?
wiadomo, wiadomo. O Twej inteligencji NICj... jkz napisał: co Ty powiesz: "długi", "wypięty" - info z pierwszej ręki? A to dyr art z Polskiego w Pyrlandii, czy naczyrdups Słupska poklasku szuka? Bo z nero nie muza lecz umysłowa pupa
@ nero Nic nie wiadomo, Zembrzuski pił z Palikotem nalewki to może i się lubi wypinać.
Co z ploteczkami z Łaźni???
co Ty powiesz: "długi", "wypięty" - info z pierwszej ręki? A to dyr art z Polskiego w Pyrlandii, czy naczyrdups Słupska poklasku szuka? Bo z nero nie muza lecz umysłowa pupa
Zembrzuski jest Reżyserem Wyklętym! I Komentatorem Wyklętym. Przed władzą wypiętym.
@nero komentujesz pod złym artykułem, pało!
"Lepiej mieć długi, niż krótki". K. Mieszkowski
jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście żartuję.
jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
jkz napisał: rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) ze światopoglądem, tylko z w y g l ą d em. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM, PAJACE!
jkz napisał: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście żartuję.
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z w y g l ą d e m, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje.
ależ bez złośliwości poproszę, hałastro z ustawionych konkursów: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam, wy tumany bez matury". Przecież Lenin w waszej mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Idzie sobie wiosna, słychać świergot ptaka, fajna to piosenka, ale głupia taka. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM, PAJACE!
[osoba rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
ależ bez złośliwości poproszę, hałastro z ustawionych konkursów: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam, wy tumany bez matury". Przecież Lenin w waszej mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Idzie sobie wiosna, słychać świergot ptaka, fajna to piosenka, ale głupia taka. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
Jak wy mnie wkurwiacie to przechodzi ludzkie pojęcie. Za rok to przyjadę na tę Boską Komedie i każdemu tak do dupy nakopie że nie usiądziecie, hałastro z ustawionych konkursów. A najgorszy z was Klata. I ty, Łukaszku, drewniaku z lewej nogi, promocicielu swoich lewackich kolesiów, towarzyszy z III RP, krewnych i znajomych królika. Jak wam do dupy nakopie to od razu zmądrzejecie, moze wam maturę dadzą. Rzecz będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
A wiosną chcę siebie, nie wiosnę zobaczyć!
ależ bez złośliwości poproszę: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
To, że wklejam czasem ten sam komentarz po kilka razy służy właśnie temu żeby się takim t u m a n o m przed maturą, miłośnikom Drewniaka z lewej nogi utrwaliło. Czyli dobry trop 'sorry', czegoś się nauczyłaś wreszcie. Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
To, że wklejam czasem ten sam komentarz po kilka razy służy właśnie temu żeby się takim t u m a n o m przed maturą, miłośnikom Drewniaka z lewej nogi utrwaliło. Czyli dobry trop 'sorry', czegoś się nauczyłaś wreszcie. Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje.
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje.
byłbym zapomniał. To, że wklejam czasem ten sam komentarz po kilka razy służy właśnie temu żeby się takim t u m a n o m przed maturą, miłośnikom Drewniaka z lewej nogi utrwaliło. Czyli dobry trop sorry, czegoś się nauczyłaś wreszcie. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
byłbym zapomniał. To, że wklejam czasem ten sam komentarz po kilka razy służy właśnie temu żeby się takim t u m a n o m przed maturą, miłośnikom Drewniaka z lewej nogi utrwaliło. Czyli dobry trop sorry, czegoś się nauczyłaś wreszcie. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
byłbym zapomniał. To, że wklejam czasem ten sam komentarz po kilka razy służy właśnie temu żeby się takim t u m a n o m przed maturą, miłośnikom Drewniaka z lewej nogi utrwaliło. Czyli dobry trop sorry, czegoś się nauczyłaś wreszcie.
rzecz nie ma nic wspólnego (że też trzeba tłumaczyć wielbicielom Drewniaka) z wyglądem, tylko ze ś w i a t o p o g l ą d e m. Jest wzorowana na sławnym artykule Tyrmanda o politycznych przemianach sekretarza Rakowskiego i należy do klasyki gatunku... Będzie przeklejana zawsze, gdy pojawi się troll zatupujący i podszywający się, bo z chuliganami nie polemizuję, tylko robię swoje. ZWRACAĆ SIĘ MERTORYCZNIE I Z SZACUNKEM!
jkz ... kiedy ty ostatni raz widziałeś drewniaka? On teraz najczęściej ma takie krótkie siwe od połowy głowy jak profesor Kubikowski bo pewnie mu się golić nie chce z depresji, że Prezydent taki i partia owaka rządzi. Artykuł "fryzury drewniaka" na jacekkrzysztof@onet.blog.pl - UAKTUALNIĆ! I nie wklejaj 4 razy tego samego postu, raz wystarczy Wpisałam drugi raz, bo może czytasz po dwa razy to samo. Utrwali się!
jkz ... kiedy ty ostatni raz widziałeś drewniaka? On teraz najczęściej ma takie krótkie siwe od połowy głowy jak profesor Kubikowski bo pewnie mu się golić nie chce z depresji, że Prezydent taki i partia owaka rządzi. Artykuł "fryzury drewniaka" na jacekkrzysztof@onet.blog.pl - UAKTUALNIĆ! I nie wklejaj 4 razy tego samego postu, raz wystarczy
Do Szanownego Pana Profesora Prezydenta Andrzeja Dudy. Jak wy mnie wkurwiacie to przechodzi ludzkie pojęcie. Za rok to przyjadę na tę Boską Komedie i każdemu tak do dupy nakopie że nie usiądziecie, hałastro z ustawionych konkursów. A najgorszy z was Klata. I ty, łysy Łukaszku, drewniaku z lewej nogi. Widziałeś moje włosy? Tak ma wyglądać głowa. Promocicielu swoich lewackich kolesiów, towarzyszy z III RP, krewnych i znajomych królika. Jak wam do dupy nakopie to od razu zmądrzejecie, moze wam maturę dadzą.
Do Szanownego Pana Profesora Prezydenta Andrzeja Dudy. Jak wy mnie wkurwiacie to przechodzi ludzkie pojęcie. Za rok to przyjadę na tę Boską Komedie i każdemu tak do dupy nakopie że nie usiądziecie, hałastro z ustawionych konkursów. A najgorszy z was Klata. I ty, łysy Łukaszku, drewniaku z lewej nogi. Widziałeś moje włosy? Tak ma wyglądać głowa. Promocicielu swoich lewackich kolesiów, towarzyszy z III RP, krewnych i znajomych królika. Jak wam do dupy nakopie to od razu zmądrzejecie, moze wam maturę dadzą.
Do Szanownego Pana Profesora Prezydenta Andrzeja Dudy. Jak wy mnie wkurwiacie to przechodzi ludzkie pojęcie. Za rok to przyjadę na tę Boską Komedie i każdemu tak do dupy nakopie że nie usiądziecie, hałastro z ustawionych konkursów. A najgorszy z was Klata. I ty, łysy Łukaszku, drewniaku z lewej nogi. Widziałeś moje włosy? Tak ma wyglądać głowa. Promocicielu swoich lewackich kolesiów, towarzyszy z III RP, krewnych i znajomych królika. Jak wam do dupy nakopie to od razu zmądrzejecie, moze wam maturę dadzą.
ależ o złośliwości poproszę: jeśli zmyślenia (prasowe) są na rzecz fikcji, to „tak trzeba było w przeszłości nie używać ich dla was”. Przecież Lechoń w ich słowach wiecznie martwy! Przeszłość posiadając na krosnach sobie piszą. Jesień będzie nasza: oczywiście – żartuję.
Idzie sobie wiosna, słychać świergot ptaka, fajna to piosenka, ale głupia taka.
ależ bez złośliwości poproszę: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
A wiosną chcę siebie, nie wiosnę zobaczyć!
ależ bez złośliwości poproszę: jeśli fakty (prasowe) są przeciwko rzeczywistości, to "i tak trzeba będzie wkrótce użyć ich przeciwko wam". Przecież Lenin w ich mentalności wiecznie żywy! Przyszłości nie mając na maszynach sobie ćwierkają. Wiosna nie będzie ich: oczywiście - nie żartuję.
Maja Kleszcz nie miała nic wspólnego z "Ja, Piotr Rivière..." - ani jako aktorka, ani kompozytorka.