AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kołonotatnik 45: Składamy oferty

 

1.
Gdyby części składowe Kołonotatnika miały swoje oddzielne tytuły, ten nazywałby się Z ostatniej chwili: Krystian Lupa Strikes Again!

28 stycznia bieżącego roku najsłynniejszy polski reżyser w rozmowie z Witkiem Mrozkiem dokonał brawurowej analizy nędzy repertuarowej, organizacyjnej i dyrekcyjnej Teatru Dramatycznego w Warszawie na łamach „Gazety Stołecznej”. Przyznał, że nie podoba mu się idea teatru środka, bo „w Warszawie to kamuflaż teatru od dziesięcioleci powielającego święte wartości mieszczańskiego gustu”. Było mu przykro, że za Słobodzianka nie gra się już jego spektakli, że zwolniono z zespołu „jego” aktorów. Prawie miesiąc później, bo 27 lutego, ale już w krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej” Krystian Lupa, komunikując się z Rafałem Romanowskim przez Skype, poddał analizie psychologicznej twórczą osobowość Jana Klaty, zarzucił dyrektorowi Starego Teatru, że nie zna „innej przestrzeni relacji niż przestrzeń agresji”. Zawyrokował, że jego spektakle „parują złą energią”, zmiażdżył też pomysł na sezony tematyczne, zwłaszcza ten, który ma być poświęcony w przyszłości samemu Lupie. Było mu żal, że Rodzeństwo i Factory 2 znalazły się w teatralnej zamrażarce i dyrekcja Starego nie chce ich wysyłać na festiwale, utrudnia i uniemożliwia granie. Tak jak miesiąc wcześniej pomysł połączenia Teatrów na Woli, Dramatycznego i sceny Przodownik w jeden organizm Lupa nazwał ideą paranoiczną, tak teraz konkurs, w wyniku którego Klata został dyrektorem w Krakowie, nie zawahał się określić mianem „ustawionego”. Oba wywiady czyta się z wypiekami na twarzy, w wielu punktach można się z Lupą zgodzić i zastanowić, dlaczego także on postrzega te dwie dyskusyjne dyrekcje jako przykłady tego samego kryzysu teatralnego. Oczywiście, w obu przypadkach konflikt z dyrektorami i niezgoda Lupy na linię repertuarową obu scen, warszawskiej i krakowskiej, wynikają z osobistych pobudek i Lupa wcale tego nie ukrywa. Rozumiem ten żal. To były jego sceny. Jego widownie. Jego legenda. Wypchnięty, ma prawo do złych myśli i złości: nie chcecie mnie, nie gracie moich przedstawień, usuwacie lub marginalizujecie moich aktorów, więc odchodzę, walczę z wami, krytykuję wasze posunięcia. Lupa jest w swojej krytyce złośliwy i bezwzględny, uważa, że obaj panowie dyrektorzy zostali obsadzeni w niewłaściwych rolach. Nie mają predyspozycji do zarządzania zasobami ludzkimi ze względu na rozdęte ego i nieumiejętność bycia akuszerem cudzego sukcesu. Jednocześnie stary mistrz przyznaje, że on też byłby złym dyrektorem: kiedy skupia się na robieniu swoich przedstawień, wtedy świat dla niego znika.

W wywiadzie Romanowskiego między wierszami dostaje się także Grzegorzowi Jarzynie za niewłaściwe prowadzenie projektu Lupy w TR Warszawa, czyli Miasta snu. Grzesiek też pilnuje tylko swoich spraw, gra na siebie – zdaje się sugerować Lupa. Nie mam zamiaru polemizować z tezami reżysera, podoba mi się jego krytyczna konsekwencja, martwię się tylko, jaki teatr weźmie „pod lupę” w okolicach 26 marca, jeśli chciałby utrzymać rytm comiesięcznych demaskacji. Wreszcie dowiemy się, co Lupie przeszkadza w Teatrze Polskim we Wrocławiu? Albo na co choruje Narodowy Teatr w Wilnie, gdzie mistrz aktualnie pracuje? Czy Lupa już wie, co robią źle w Nowym Warlikowskiego? A Łaźnia Nowa? Co może się wykopyrtnąć u Szydłowskiego? Przepraszam, nie drwię z Lupy. Zachęcam go tylko w ten lekko żartobliwy sposób do diagnozowania sytuacji polskich teatrów, komentowania posunięć, sukcesów i krachów wszystkich ważnych polskich scen. Bo on to jednak robi z klasą i bazuje na swoim niekwestionowanym autorytecie artystycznym. Tyle pytań, tyle odpowiedzi czeka w kolejce. Czy Lupa wierzy, że Łysakowi się uda? Ile czasu ma jeszcze Wodziński? Jak uratować teatr w Opolu i kogo wprowadzić do łódzkiego Jaracza? Otóż to – w słusznych diagnozach Lupy brak mi najbardziej jednego elementu: programu pozytywnego. Jeśli władza błądzi, jeśli dyrektorów teatrów w kryzysie toczy rak omylności, podpowiedzmy im, co robić, jak myśleć, gdzie szukać rozwiązań. Czy jakieś hiszpańskie, szwajcarskie, austriackie, rosyjskie, litewskie rozwiązania systemowe pomogłyby? Lupa reżyserował lub zamierza reżyserować w tych krajach. Mówienie, że w Starym nie dzieje się najlepiej, to już trochę truizm; że środowisko nie akceptuje idei Słobodzianka w Dramatycznym – także. Co możemy dać tym scenom w zamian, jeśli te eksperymenty ludzko-programowe skończą się klęską? Tu Lupa milczy. Szkoda. Stary mistrz powie: „Nie jestem od tego. Mówię co boli, wy to leczcie”. Kilka podpowiedzi można jednak wydedukować z jego wywiadów. Teatry, w których repertuarach znajdują się spektakle Krystiana Lupy, mają się lepiej niż te, które z nich zrezygnowały. Aktorzy-uczniowie Lupy i reżyserzy z jego szkoły powinni więc pracować w jak największej liczbie placówek. Trudno się z tym nie zgodzić – wizja kilkunastu scen krajowych oferujących swoim widzom lekcje teatralne z Krystianem Lupą, utrzymujących potem blisko dekadę jego przedstawienia w repertuarze, jest także bliska memu sercu. Poważnie. Na Lupę by się chodziło, spektakle Lupy z różnych teatrów jeździłby po festiwalach polskich i zagranicznych i zarabiały pieniądze, jak zarabiać teraz będzie Wycinka. Który z naszych aktorów poza Andrzejem Sewerynem nie marzy, żeby pracować z Krystianem? Jaki młody reżyser nie chciałby mu asystować? Lupa jest o krok, mógłby być o krok od idei totalnej: osobistego uratowania jeśli nie wszystkich, to przynajmniej tych kilkunastu najlepszych polskich scen. Mógłby na to poświęcić najbliższe lata aktywności, zostawić wszędzie po sobie w Polsce pamiątkę, pomnik, wzór spektaklu dla potomnych. Żartuję – ale tylko trochę.

Kolejne zawirowania z obsadą posad dyrektorskich polskich teatrów są sygnałem, że władze samorządowe chcą wyczyścić niekorzystną dla nich strukturę zarządzania teatrami, wydawania teatralnych pieniędzy, komponowania repertuarów poszczególnych scen. To jest walka o władzę, a nie o pryncypia. Zdegradować pozycję dyrektora artysty na rzecz dyrektora menedżera. Wprowadzić prawie wszędzie swoich, posłusznych dyscyplinie budżetowej ludzi. O to chodzi i trudno się za to obrażać na urzędników. Mają do tego prawo. Ale artyści mogą kontratakować. Wziąć na siebie odpowiedzialność. Przedstawić koncepcje naprawcze. Na pytanie: „A kto nas uratuje?”, odpowiedzieć odważnie: „Ja!”. Dlatego złoszczę się, kiedy niby pro publico bono Strzępka i Demirski obalają Słobodzianka. Dobra, obalajcie, ale wypiszcie równocześnie na sztandarach, kogo chcecie w zamian, żeby nie było potem niespodzianek. Chcecie zmian, chcecie wizji – zgłoście swoje kandydatury, pokażcie swoje aspiracje, programy. Za krytyką Lupy także powinny pójść konkretne propozycje zmian systemowych i nazwisk ludzi, którzy je będą firmować. Skoro wie, kto źle prowadzi teatry, musi też Lupa wiedzieć, kto poprowadziłby je dobrze. Samo narzekanie, że jest źle, teatry zdychają, repertuar kwiczy, otwiera tylko decydentom pole manewru. Wygasną kadencje Klaty i Słobodzianka, a nowa albo stara władza zrobi w imię zmian i potrzebnych korekt wizerunkowych, co tylko zechce. I Teatr Dramatyczny „uratuje” Jacek Zembrzuski, a Stary Teatr – powiedzmy Adam Sroka. I nie są to w mojej opinii wcale surrealne scenariusze. Nie takie koncepcje widział i przedyskutował Klub Ronina.

2.
To się nazywa mieć nosa. Przeczuwałem, że bitwę dziennikarz śledczy Wacław Krupiński kontra dyrektor Jan Klata wygra nieustępliwy Krupiński. Guzik. Dziennikarz zadeklarował niedawno, że Stary omija teraz szerokim łukiem. Zredukował aktywność śledczą. Rozejm czy punkt dla Klaty? Wyzłośliwiałem się też nad modowo-polityczno-teatralnymi reportażami Anny Śmigulec, no i bach! Dopiero co dostała prestiżową nagrodę dziennikarską, wprawdzie za inny, naprawdę dobry tekst, ale zawsze. I jak tu ufać ludziom? Na jakie konie postawić? Tak samo jak człowiek kogoś pochwali, to zaraz ten pochwalony zrobi mu coś na złość. Wyściskany za dowcipne i lekkie teksty w „Wysokich Obcasach” Mike Urbaniak w jednej z kolejnych recenzji zaproponował aktorowi Jarosowi ni mniej, ni więcej tylko… romans. Nie wiem, czy Mike ma jakieś szanse, ale jest to niewątpliwie przełom w polskiej teatrologii. Dotąd kochaliśmy się w aktorach i aktorkach tylko platonicznie, sądząc, że niewiele różnią się one/oni od postaci fikcyjnych, albo wiedząc, że zwyczajnie nie mamy szans. Mike łamie tabu. Mike rozbija bank. Idzie na całość. Ani mi w głowie ganić młodego, kochliwego krytyka. Już czytając wywiad z Tomaszem Chrapustą miałem niejakie przeczucie, że Mike ewidentnie zarywa młodego aktora. Jak będzie tym razem? Wygra? Przegra? Jaros złamie mu serce? Także narzeczona aktora może mieć niejakie pretensje o publiczny charakter owej oferty, chyba że jest bardzo wyluzowana. Liczymy na kolejne doniesienia z linii frontu. Panie Mike’u, teraz nie można już się zatrzymać, skoro wszedł Pan w telenowelową konwencję. Czy Jaros przyjął kosz kwiatów? Czy kolia podesłana do garderoby dotarła do rąk aktora? Czy dyrekcja teatru zorientowała się, jaki skarb ma w swoim zespole, mroczny przedmiot pożądania krytyki polskiej, i czy w związku z tym aktor dostał podwyżkę? Przecież gdyby nie obecność Jarosa w obsadzie, recenzja Mike’a nie byłaby tak entuzjastyczna. Zdecydowanie by nie była.

3.
Portal e-teatr i Instytut Teatralny w erze po Macieju Nowaku nie przestają mnie zadziwiać. Oczywiście cieszy mnie, że e-teatr ogarnia wszystko. Notki prasowe, oświadczenia reżyserów, ogłoszenia castingowe, notki kryminalne, zapowiedzi repertuarowe. Że na tych samych prawach zamieszcza sążniste recenzje z prasy branżowej i notki wielkości paznokcia z kolorowych czasopism, no i oczywiście teatralne wpisy na blogach, nawet z tych najdziwniejszych. Ale chyba nie tylko ja mam wrażenie, że przy przedrukowywaniu wpisu (?)/recenzji (?) zamieszczonej na blogu Macieja Stroińskiego ze spektaklu Gyubal Wahazar w reżyserii Pawła Świątka jakaś granica została przekroczona. Recenzja (?)/wpis (?) jest krótka/i, przytoczmy ją więc w całości, ale z wytłuszczeniami…

Gyubal Wahazar w reżyserii Świątka daje radę na zdjęciach. Futurystyczny dance floor, który ponoć jest kościołem, i rasowo niepraktyczne ciuchy (»couture nie jest funkcjonalny!«) Konrada Parola, tego od Kleczewskiej. Na żywo fajne audio i Ojcze Nasz po hebrajsku zmontowane z »Księżniczką Mononoke«. Kobieton (Paulina Puślednik <3) tańczy dla mnie. Ten reżyser lubi symetrię umieszczoną w boksie; lubi, jest za nią lubiany, i już jakby musi. Młody, a taki określony. Duża scena dała mu tyle, że teraz ma DUŻO zamkniętych przestrzeni. Postaci zaczynają mówić i kończy się fajne. Ultramaniera: albo kazał grać »jak chcecie«, albo sami na to wpadli. I chcący niechcący żena. Adam Nawojczyk w swojej stałej roli: trochę przyaktarza, trochę się przegina, trochę nie wiadomo, co mówi. OK, groteska, tylko czemu ZAWSZE? Witkacy nie pomoże, bo tekst nie dociera: paradoksalnie to krzyku nie słychać. Trudno wyczaić, »o czym« to jest, bo widowisko daje po zmysłach, i to nie jest komplement. Paweł Świątek był boskim estetą, gdy montował »Pawia królowej«, swoje wczesne cudo. Ale wtedy to chyba Masłowska zapewniała fun, bo bez niej jest CIĘŻKO. Przyszła dekadencja - no wiemy, że »tak miało być«, i mamy to w pępku. Jeśli ktoś nie lubi Starego w jego obecnym kształcie, to niech pójdzie na »Gyubala« i się mu potwierdzi. A potem na »Pawia« oraz na »nie-boską«, żeby zmienić zdanie”.

Prawdopodobnie jest to pierwsza znana mi recenzja napisana w slangu. Maciej Stroiński z powodzeniem udaje, że pisze w języku obcym. Skraca rzeczowniki do absolutnego rdzenia, stosuje elipsy, pohukuje młodzieżowo. Przez jakiś czas podejrzewałem, że pisze po kaszubsku, ale nie, to chyba jednak jest wolapik. Nie zabraniam panu Stroińskiemu pisania o teatrze ani prowadzenia bloga, ale na litość boską!, czy e-teatr musi coś takiego nobilitować, linkować? Skoro blog Stroińskiego doczekał się linku, to pewnie prawem kaduka i analogii pojawi się w najbliższym czasie link do słynnej Nudografii? Czyli do strony poświęconej polskiej damskiej nagości w filmie, telewizji i teatrze, na dodatek bogato ilustrowanej? Odnaleźć się tam mogą wszystkie krajowe aktorki. Anonimowy autor zamieszcza tam również marne bo marne, ale opisy i analizy scen oraz meandrów kobiecej gry aktorskiej na golasa.

W recenzji (niech będzie, że to recenzja) pana Stroińskiego zastanowiło mnie najbardziej użycie znaczków przy nazwisku aktorki. Mądrzy ludzie wyjaśnili mi, że znak mniejszości w połączeniu z trójką oznacza serduszko, choć ja sugerowałem jednak jakąś kompozycję genitalną. Niech będzie, że to serduszko. Stroiński profetycznie pojął, że opisy roli, szukanie kilku pojemnych przymiotników na oddanie złożonej roli w krótkim tekście to syzyfowa praca, emotikon jest wygodniejszy w użyciu. Nie jest wieloznaczny, ale jednak oczkiem ku czytelnikowi mruga. Być może jesteśmy świadkami wynalezienia nowej formy krytycznej. Nowej postaci recenzji teatralnej. Ja sam mam na tym polu niejakie zasługi.

Kiedy powstawały „Didaskalia”, wymyśliłem rubrykę Plusy i minusy. Jeden autor mający do dyspozycji dwie kolumny pozytywów i negatywów przedstawienia, zalecane równoważniki zdań i wyliczenia. Zamiast nudnych opisów i hamletycznych wahań autora „dobre to czy złe”, czytelnik dostawał do ręki tabelę. Pięć elementów frapujących, trzy błędy inscenizacyjne. Wielka rola kontra pomyłki interpretacyjne, ilustracyjna muzyka i brzydka scenografia. Rubryka pożyła z dziesięć lat, długo po moim odejściu z „Didaskaliów”. W „Przekroju” była „kostka”. 1-6 zdań z argumentami za lub przeciw przedstawieniu, 1-6 cech odróżniających je od innych, kilka dowcipów, dwa spostrzeżenia. Małe, łatwe do złożenia i wciśnięcia między szpalty w zawsze narzekającym na brak miejsca dziale kultury w kolorowym tygodniku. Opowiadałem już kiedyś, jak Jacek Sieradzki pracował nad recenzją smsową, ale nie wiem, na jakim etapie prace utknęły. Stroiński jest radykalniejszy od nas. Zmierza do tego, żeby w ogóle odrzucić tekst oceniający, wartościujący. Zamiast słów – emotikon.

Życzę Jackowi Sieradzkiemu, żeby prowadził swój Subiektywny Spis Aktorów Polskich jak najdłużej, jeśli jednak pewnego dnia znudzi mu się ta zabawa, sukcesorem Jacka mógłby zostać Maciej Stroiński. Nazywałoby się to od tej pory Subiektywny Spis Aktorów Polskich w Wersji na Emotikony. Oto kilka sampli panu Maciejowi Strońskiemu pod rozwagę:
Dorota Segda w Nie-boskiej komedii  
Jaśmina Polak w Królu Learze 
Michał Czachor w Szczurach  
Magda Grąziowska w Dziejach grzechu 
Marcin Czarnik w Gyubalu Wahazarze 
Joanna Drozda – całokształt  
Martyna Kowalik w Rzeczy o banalności miłości 

Po co jakieś durne i przestarzałe uzasadnienia? Zdania, które zabierają miejsce? Sens bierze się z mrugania. Kojarzenia. Zsyntetyzowanych emocji. Przy trudniejszych rolach i wybitniejszych aktorach pan Stroiński miałby do dyspozycji kombinację kilku znaków:
Jan Englert w Dowodzie na istnienie drugiego       

Analiza roli Pauliny Puślednik w Gyubalu Wahazarze wyglądałaby więc następująco:
Paulina Puślednik 

Jeśli pan Stroiński rozwinąłby twórczo niektóre idee Mike’a Urbaniaka, zapis ten poza zachwytem nad rolą byłby również komunikatem dla aktorki: „Zadzwoń, jestem fajny, piszę bloga”.

Zaskakująca kariera tekstów Macieja Stroińskiego na portalu e-teatr pobudziła mnie do działania. Otóż wyznam Państwu, że mam od niedawna chomika.

Mój chomik też postanowił pisać o teatrze. Na moją osobistą prośbę redaktor Knychalska założy mu stronę, gdzie będzie mógł publikować swoje recenzje. Mam nadzieję, że e-teatr podlinkuje je natychmiast. Mój chomik ma na imię Stefan, zabieram go na każdą premierę, bo czuję się samotny na widowni. Stefan siedzi w kieszeni marynarki i wcina chrupki, wystawia łepek, jak go coś zaciekawi. Nie umie pisać, długopis trzyma w łapkach nieco nieporadnie, ale pyszczkiem wskazuje mi obrazki i literki na klawiaturze, które kojarzą mu się z przedstawieniem. Więc trochę mu pomagam, ale tylko trochę.

Oto próbka lakonicznych i rewolucyjnych recenzji mojego chomika. A był ostatnio ze mną na Gyubalu Wahazarze…

„Żena czy fan?

Tańce Pauliny Puślednik – chrup, chrup… Krzysztof Zawadzki zgrzyt, wibr, ua, rrr. Aktorki w kostiumach myszek – też miodzio! Zabawnisia – ser? Za dużo bum bum, panie reżyserze. Dramaturgia – ryp, aktorzy – hop, siup, widz: stuk-puk (w głowę). Scenografia – wydano dużo sałaty, ale chciałbym mieć taką klatkę! Lubię, jak w spektaklu coś się toczy po scenie. Świnki morskie wszystko czają!”

Szanowna pani dyrektor Buchwald, szanowny profesorze Kosiński. Mój chomik obiecuje regularne pisanie o teatrze – czy e-teatr jest zainteresowany linkowaniem jego bloga? Nie pożałujecie… Nie pożałujecie…

4-03-2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (18)
  • Użytkownik niezalogowany Julia
    Julia 2015-03-10   15:53:09
    Cytuj

    Właśnie przed chwilą w trybie natychmiastowym pożegnano się z Durczokiem w TVNie (m.in. stwierdzono trzy przypadki molestowania seksualnego). Duży i wiarygodny reportaż o Durczoku był kilka dni temu w Newsweeku. „Komisja TVN badająca sprawę domniemanych przypadków mobbingu i molestowania seksualnego stwierdziła, że „trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania włącznie z mobbingiem i molestowaniem seksualnym”. A przecież o Slobo też kilka dni temu czytałam wiarygodny reportaż w Newsweeku. Z tego co pamiętam to tam też coś było o dziwnych zachowaniach Slobo. „Dramatopisarka Magda Fertacz opowiada anegdotę o aktorce, która nie chciała się rozebrać w spektaklu. Słobodzianek miał powiedzieć: "Przecież to jedyne, co masz do pokazania. Nie masz twarzy, nie masz talentu, pokaż chociaż cycki". "Dyrektor i hunwejbini", Dawid Karpiuk, Newsweek Polska nr 7/09.02 Dlaczego żadna aktorka nie wytoczy Slobodziankowi procesu o mobbing?

  • Użytkownik niezalogowany Maria
    Maria 2015-03-10   04:34:12
    Cytuj

    Sieradzki ośmieszył i skompromitował pisarstwo Słobodzianka w recenzji „Młodego Stalina”. Aż miło było poczytać. Z puentą, że gdyby jakiś student przyniósł Słobodziankowi taki słaby tekst to wyrzuciłby go za drzwi.

  • Użytkownik niezalogowany kmieć
    kmieć 2015-03-08   20:04:29
    Cytuj

    Slobo obraża się na wszystkich i na wszystko. jak male dziecko. na GND też się obraził i zażądał wycofania swojej sztuki i zarzekł sie ze jego noga tam nie postanie. po tym jak wygrała taka kompletnie chaotyczna sztuka o śmieciach bedąca kompilacją tekstów z książki historycznej. trash story. belkot niesamowity

  • Użytkownik niezalogowany Tra
    Tra 2015-03-07   12:52:55
    Cytuj

    red. drewniak wyciągnął wniosek z ostatniego "kołonotatnika": musi być po nazwiskach, bo jak nie, to nikt nie skomentuje

  • Użytkownik niezalogowany Pilniejsze!
    Pilniejsze! 2015-03-07   12:15:40
    Cytuj

    Drewniak ma kłopot ze Stroińskim, bo został przez niego nazwany "trollem o obuwniczym nazwisku" w tekście o "Królu Learze" Klaty.

  • Użytkownik niezalogowany Magda
    Magda 2015-03-06   21:24:25
    Cytuj

    Jak w tagach jest Sieradzki, to dlaczego nie ma Słobodzianka? Wiem, że panowie nie przepadają za sobą. Bo Sieradzki śmiał wielkiemu carowi wydrukować „Cara Mikołaja” nadesłanego przez niego ale bez 123 poprawki? Dla normalnego człowieka sprawy by nie było ale Wielki Car obraził się śmiertelnie, stwierdził, że jego noga nie postanie w Dialogu i odtąd wszędzie publicznie powtarza jakim to strasznym szkodnikiem dla polskiej dramaturgii jest „Dialog” (bo drukuje wycyzelowane zachodnie sztuki i polskie brudnopisy przed premierą – a wiadomo co dyrektorzy teatrów z takiego zestawu wybiorą). Gorzej, że uczył tego także w Szkole Dramatu (wielokrotnie ten głupi tekst słyszałam). To pokazuje dobitnie jak chora osobowość tego człowieka zmienia go w strasznego szkodnika dla polskiej dramaturgii.

  • Użytkownik niezalogowany papuć
    papuć 2015-03-05   20:41:11
    Cytuj

    Pisanie, że w Stary toczy rak, to dowód na demencję Gandalfa. A że Eł Drewniak to łyka jak pelikan, to dowód na kręcenie lodów przez poszukującego pracy. Rozpaczliwa dosyć postawa "na Drewniaka".

  • Użytkownik niezalogowany chodziDOteatru
    chodziDOteatru 2015-03-05   20:33:14
    Cytuj

    Tekściki Stroińskiego są fatalne. Potrzeba oryginalności niestety niszczy tego pana.

  • Użytkownik niezalogowany Dyga gdy miga
    Dyga gdy miga 2015-03-05   17:44:24
    Cytuj

    Za długie teksty! Poza tym po co gejowskie wątki? Pan Lupa się podrajcuje kiedy przeczyta? Zmiany w polskim teatrze wkrótce nastąpią, dosyć tęczy i obnażania się na scenie. Sztuka teatralna to nie tylko bełkotanie, które mniema, że jest CZYSTĄ FORMĄ! Pozdrawiam CZOŁOWEGO KRYTYKA TEATRALNEGO!

  • Użytkownik niezalogowany woodywood
    woodywood 2015-03-05   15:11:41
    Cytuj

    Drewniak sucks again!

  • Użytkownik niezalogowany krystian lupa studio
    krystian lupa studio 2015-03-05   00:35:45
    Cytuj

    nie igraj z chomikiem, drewniak, bo cię obgryzie!

  • Użytkownik niezalogowany dżek
    dżek 2015-03-04   23:49:33
    Cytuj

    Ale przecie Lupa ma pozytywny, zbawczy program dla wszystkich teatrów: MIŚKIEWICZA.

  • Użytkownik niezalogowany Julia
    Julia 2015-03-04   22:37:56
    Cytuj

    Słabydzianek jest po prostu słaby. A po ośmieszeniu się „Młodym Stalinem” wie, że trudno mu będzie wrócić do dramatopisarstwa i dlatego tak kurczowo trzyma się stołka dyrektorskiego.

  • Użytkownik niezalogowany widzka
    widzka 2015-03-04   20:17:51
    Cytuj

    Słobodzianek nie ma „predyspozycji do zarządzania zasobami ludzkimi ze względu na rozdęte ego i nieumiejętność bycia akuszerem cudzego sukcesu”. Panie Łukaszu, dlaczego Pan tak delikatnie? „Rozdęte ego”? Toż to dla niego komplement. Przecież Słobodzianek ma ego wyjebane w kosmos.

  • Użytkownik niezalogowany widz
    widz 2015-03-04   14:29:52
    Cytuj

    W wypadku Stroińskiego została przekroczona granica formalna. Czepiaj się Pan krytyków przekroczeń etycznych, moralnych, kilkuzdaniowych wypowiedzi uznawanych za recenzje. Została nam juz tylko żena for fun. Recenzjami się już nikt nie przejmuje. A krytykę ma się w nosie. Bo tak czy siak jest reklamą.

  • Użytkownik niezalogowany Widziałem i co z tego...
    Widziałem i co z tego... 2015-03-04   13:51:29
    Cytuj

    Spostrzeżenia chomika odnośnie Gyubala nadwyraz trafne i jak świetnie wpisujące się w koncepcję, język twórców. Co jedynie może dziwić w przypadku chomika, wielka ilość sałaty stracona na to bęc o scenę - przedstawienie, winna bardziej oburzać poczciwe zwierzątko.

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2015-03-04   13:37:05
    Cytuj

    w sprawie Dramatycznego wszystko prawda, ale bez cudzysłowu tak, jak w Klubie Ronina nie tak, jak tu... Mówi się co myśli.

  • Użytkownik niezalogowany Bieniewicz
    Bieniewicz 2015-03-04   12:56:03
    Cytuj

    Dodajmy, ze Lupa jest tak genialny, ze potrafi oceniać spektakle nawet ich nie oglądając, co pokazał Słobodzianek w swoim tekście w Wyborczej. I to jest klasa Lupy właśnie! Nie widział, a wie! Mistrz, ostatni, co tak poloneza wodzi. W Starym wciąż grają "Rodzeństwo", a w Warszawie "Personę". Więc , o co chodzi? O kasę? Mistrz wiadomo na kase bardzo łasy, w polskim światku teatralnym nie ma sobie równych w tym względzie.