AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kołonotatnik 70: Zmyślenia i cytaty albo tak zwany tendencyjny przegląd prasy

Iwan Wyrypajew  

Dziś, jak mawiał Wiktor Afanasjew, długoletni redaktor moskiewskiej „Prawdy”, obok „Izwiestii” najważniejszego dziennika w ZSRR i rzecz jasna organu KC: U nas tylko sama prawda.

*

Pierwsza ofiara patriotycznych upałów
Bardzo lubiłem dotąd panią Kamilę Łapicką. I nie odmienił tego uczucia nawet fakt, że zaczęła pisać recenzje teatralne w tygodniku „W Sieci”. Cóż, żyć trzeba, zarabiamy, gdzie możemy. Bywały już takie przypadki, że rozsądny krytyk publikował wolne od polityki i rozliczeń teksty w oszalałym prawicowym piśmie i nikt nie miał do niego pretensji o miejsce pracy. Dział kultury takiego periodyku bywał zwykle ostatnią redutą trzeźwego myślenia w redakcji. Moralne wzmożenie moralnym wzmożeniem, a zrecenzować spektakl trzeba: trudno wymagać od autora, by w każdym tekście dyskutował ze światopoglądem reżysera, można przecież napisać neutralnie o dramacie, pochwalić aktorów i scenografię, w najgorszym wypadku unikać premier kontrowersyjnych obyczajowo. I już, człowiek robi swoje i się nie uświni.

Długi czas podejrzewałem, że idąc na garnuszek SKOK-ów pani Kamila chce po prostu być nieco bardziej gadatliwym klonem Anety Kyzioł (dostaje na tak zwaną bieżączkę jednak nieco więcej miejsca), a może nawet w domu po pracy przekleja sobie logo „Polityki” na logo „W Sieci”, żeby bez wstydu pokazać rodzinie. Nie wiem, jak rodzina, ja pewnie nawet bym się czasem nabrał, że pani Kamila publikuje w liberalnym tygodniku. Jednak lektura recenzji z Ciekawej pory roku, kolejnego spektaklu przygotowanego na rocznicę 1 sierpnia w Muzeum Powstania Warszawskiego (reżyserowała tym razem Agata Duda-Gracz), zburzyła całą moją koncepcję postaci pani Kamili Łapickiej.

Pani Kamila zaczyna jeszcze dobrze, opisuje parę scen przedstawienia, sprzedaje cytat z przedpremierowych wypowiedzi twórców. Czytam i czuję, że to się jej chyba podoba, i wtedy następują te dwa wstrząsające akapity. Cytuję pierwszy:

„Powojenne pokolenie nie doświadczyło wolności, o którą powstańcy walczyli. Gnębione przez władze z sowieckiego nadania w dużej mierze właśnie dzięki Powstaniu doświadczyło godności, za którą ginęli rodzice. I spełniło swoją misję: przekazało swoim dzieciom i wnukom wiarę w wagę honoru i pragnienie życia w suwerennym państwie”.
 
Jest uroczyście i bardzo patriotycznie. Owszem, można i tak o powstaniu warszawskim. Bardziej pasowałoby to chyba jednak do jakieś państwowej akademii i wieczoru kombatanckiego, a nie do drapieżnego i dwuznacznego teatru Dudy-Gracz, ale skoro już recenzentka musi… Tu można jeszcze dyskutować z poglądami autorki, posprzeczać się o wizję Historii. Skoro w głupiej, bezsensownej walce, w masakrze dwustu tysięcy cywili, w doszczętnym zniszczeniu miasta Kamila Łapicka widzi raczej „doświadczenie wolności i godności”, mogę jej tylko pogratulować empatii i poprosić, by dla równowagi emocjonalnej oprócz Kinderszenen Jarosława Marka Rymkiewicza przeczytała też Obłęd ’44 Piotra Zychowicza. Obaj panowie należą do obozu polskiej prawicy. Tylko że Zychowicz myśli, a nie plecie.

Cytat drugi jest już tylko dla czytelników o mocnych nerwach:

„Atmosfera lata roku 2015 w Polsce pełna jest determinacji i nadziei. Sięgamy dziś po to wszystko, o co Powstanie walczyło. By wygrać nie pojedynczą bitwę, ale całą wojnę. By dać twierdzącą odpowiedź na pytanie poety o ten »gwiaździsty dyjament«, czy on na dnie popiołu zostanie. Widać już, że zostanie”.

Tekst pani Kamili Łapickiej nosi tytuł Zwycięstwa zaranie.

W związku z tytułem i ostatnim akapitem mam następujące pytania do recenzentki:

Czy latem 2015 wypędzaliśmy jakichś Niemców z Warszawy?

Z kim aktualnie jesteśmy w stanie wojny, bo chyba coś przeoczyłem? Ale i tak cieszę, się, że Pani zdaniem wygrywamy…

Kto jest tym „gwiaździstym dyjamentem na dnie popiołu”? Idące po władzę PiS? Pan Prezydent? Jarosław Kaczyński? Beata Szydło?

Czy pisząc „sięgamy dziś po to wszystko, o co Powstanie walczyło”, sugeruje Pani, że Powstańcy w 1944 roku rozpoczęli zbrojną walkę o elekcję Pana Prezydenta?

Czy w twierdzeniu, że „gwiaździsty dyjament już na zawsze zostanie” z nami sądzi Pani, że zanosi się na dożywotnią kadencję Prezydenta Andrzeja Dudy?

Pani Kamilo, proszę o szczerą odpowiedź, czy zaszkodził Pani upał, czy może koledzy z redakcji „W Sieci” dopisali te dwa akapity do Pani tekstu? A może naprawdę tak Pani myśli?

Neoficki stylistyczny zapał patriotyczny Kamili Łapickiej kojarzyć się musi z tekstami młodego reportera Sławomira Mrożka piszącego o Nowej Hucie i socjalistycznych wyzwaniach stojących przed jego pokoleniem. Albo z powojennymi szarżami Jana Kotta walczącego o nowy ład w Polsce, w teatrze i dramacie. Pryszczaci, ukąszeni i zaczadzeni każdej epoki zawsze biją w ten sam bębenek. Niezrównany propagandowy patos wciska się w każdą szczelinę zdania. Nieważne, czy napisanego z lewicowych, czy prawicowych pozycji światopoglądowych. Otwórzcie wydane przez Krytykę Polityczną teksty młodego Lenina i przeczytajcie przedmowę pióra Sławomira Sierakowskiego albo jakiś pierwszy z brzegu walczący, feministyczny tekst Kazimiery Szczuki. Znajdziecie tam niezapomniane zetempowskie frazy. Jak u Pani Kamili. Jak u jej kolegów złapanych w Sieć.

To nie jest tak, że Kamila Łapicka studiowała propagandowe teksty z czasów stalinowskich albo od jakiegoś czasu kolekcjonuje oenerowskie ulotki sprzed wojny i tak nasiąkła tym językiem, że włącza się on jej automatycznie, kiedy próbuje oddać swoje emocje, zapisać to, w co wierzy, narzucić nam narrację afirmatywną. Chyba nie jest tak, że gdy tylko pani Kamila widzi żołnierza, to klęka, a jak czyta o drugiej wojnie światowej, to od razu się żarliwie modli. Boję się, że jest inaczej, prościej. Gdzieś tam w gęstwinie słów i gestów, jaką przechowujemy w głowie, leżą sobie zdania-gotowce. Kryształki kłamstwa, przesady, szantażu emocjonalnego.

Kiedy człowiek za bardzo chce przekonać innych do racji, w które sam nie bardzo wierzy, znajduje zawsze te same zdania-gotowce. Mówi za lud, skanduje słuszne hasła, roztapia się w zbiorowej malignie, wydaje mu się, że jest czysty i piękny jak ten kryształek znaleziony gdzieś we własnej w głowie. No i że już, już zwyciężył. Jutro jest dziś. Tymczasem takie jutro, którym pisze, którym myśli ukąszony, zaczadzony, pryszczaty, niestety było już wczoraj. I bardzo źle się kojarzy.

Powstańcze uniesienia recenzenckie Kamili Łapickiej pomogły jej najwyraźniej przejść kanałami z Pudelka na Krakowskie Przedmieście.

*

Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku” pisze, że przedstawienie Agaty Dudy-Gracz to cios w samo serce powstania warszawskiego, a działalność dyrektora Jana Ołdakowskiego to paskudny, ohydny koniunkturalizm. Magdalena Piejko w „Gazecie Polskiej Codziennie” idzie jeszcze dalej, choć nie krzyczy na realizatorów, nie obraża ich, tylko prosi ostatnich żyjących Powstańców o wybaczenie, że musieli oglądać dzieło tak skandaliczne, a nawet zostali wmanewrowani w słuchanie niemieckich kolęd:

„Tak, za to też musimy Was, Drodzy Kombatanci, przeprosić. Wielu młodych wsłuchanych w Wasze historie wie doskonale, jaki macie stosunek do Niemców, i że z poprawnością polityczną nie ma i nie może mieć to nic wspólnego”.

Pani Piejko od przedstawienia Dudy-Gracz woli rezultaty pracy dziesiątków młodych ludzi i rekonstruktorów historycznych, którzy z niejaką lubością przebierają się w nazistowskie mundury oraz „tysięcy kibiców, którzy tygodniami przygotowują oprawy, aby oddać Wam hołd”.

Tak, nie od dziś wiadomo, że prawdziwymi spadkobiercami Powstańców Warszawskich i Żołnierzy Wyklętych są bywalcy żylety na Stadionie Legii Warszawa. Chodzą słuchy, że kolejny spektakl na 1 sierpnia 2016 roku wyreżyseruje (maczetą?) niejaki Staruch.

*

Jeden z prawicowych trolli dopatrzył się w nazwisku reżyserki Nieciekawej pory roku – a była nią, przypomnijmy, Agata Duda-Gracz – celowej prowokacji wymierzonej w Pana Prezydenta tuż przed jego Zaprzysiężeniem.

„Dlaczego ta osoba ukrywa się pod obrażającym elekta pseudonimem? – pisał – Duda-Gracz? Niech się lepiej nazywa Komorowski-WSI! I czemu nawet jej imię jest zbieżne z imieniem nowej Pani Prezydentowej?” Podejrzane, prawda? I tak samo niestosowne, jak swego czasu reklama „Zimny Lech” na hotelu pod Wawelem. Troll sugerował, że nie ma żadnej Dudy-Gracz i nigdy nie było, że spektakl – kolejny wytwór przemysłu pogardy – wyreżyserowała tak naprawdę Monika Strzępka.

Ze źródeł zbliżonych do Krytyki Politycznej otrzymaliśmy jednak stanowcze dementi. Lewicowa Monika Strzępka, tak jak swego czasu Armia Czerwona, nie przeszła w ogóle Wisły i cały sierpień spędziła na Pradze.

Straszne skutki nadużywania jogi

Maciej Pieczyński rozmawia z Iwanem Wyrypajewem (Odchodzę z teatru, „Do Rzeczy” nr 33/10/16.08.2015), a wielki rosyjski dramatopisarz, oprócz wielu mądrych rzeczy o Rosji, cenzurze i teatrze, mówi mu też, że: „nie myśli kategoriami »Putin – tyran«, »Europa, USA – demokracja«”:

„Procesy, które obecnie zachodzą, nie tylko na Ukrainie, ale i na całym świecie, są dużo bardziej złożone. W Polsce ludzie niewiele z nich rozumieją, dlatego że Polacy, podobnie jak Rosjanie, bezgranicznie wierzą w telewizyjną i prasową propagandę, która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością”.

Nie pierwszy to raz, kiedy Wyrypajew komentuje w polskich mediach wydarzenia polityczne w Rosji i na świecie. Prawie równo rok temu zwierzał się Romanowi Daszczyńskiemu z „Gazety Wyborczej” (Raport mniejszości, „Duży Format” z 28.08.2014):
„Ja do końca nie wiem, co się dzieje na Ukrainie. I dziwię się, gdy ludzie nadmiernie wierzą telewizji czy gazetom”.

Wtedy jeszcze nie wiedział, teraz już wie:

„Na Majdan wyszli ludzie, którzy nie chcieli już więcej żyć w warunkach konserwatywnego, korupcyjnego systemu. Tych ludzi aktywnie wspierały amerykańskie służby specjalne, organizując zamach stanu. (…) Zamach stanu i zmiana władzy na Ukrainie jest dziełem USA, dlatego sami Ukraińcy nie rozumieją tego, co u nich się dzieje”.

Jako że parę lat temu desperacko broniłem Wyrypajewa przed prasowym linczem za jego wypowiedź o słusznej karze za bluźnierstwo dla dziewczyn z Pussy Riot, próbowałem zrozumieć jego postawę etyczną i religijną, która nie pozwalała mu potępić Putinowskiej surowości wobec skazanych na łagier prowokatorek, czuję się teraz zwolniony z obowiązku rozszyfrowywania źródeł jego wiedzy na temat roli amerykańskich służb specjalnych na Majdanie. Choć teza Wyrypajewa dziwnie zbiega się z supozycjami telewizji Russia Today, że malezyjskiego Boeinga nad Donbasem z rosyjskiej broni zestrzeliła CIA. I chciałbym posłuchać jego rozmowy z Natalią Worożbyt o tym, czym naprawdę był Majdan.

W dalszej części wydrukowanego w „Do Rzeczy” wywiadu Wyrypajew oświadcza, że niedługo odejdzie z teatru, bo nikt już dziś nie szanuje roboty dramatopisarza, nie będzie reżyserował, kupią z Karoliną Gruszką dom, będzie tam do ciemnego pokoiku zapraszał widzów, ale nie krytyków, porecytuje im, pośpiewa, pokaże jakieś ćwiczenia z jogi.

Zawsze myślałem, że największym wrogiem rosyjskich pisarzy jest wódka. Okazuje się, że joga również czyni wielkie spustoszenia.

*

Mimo protestów i tak zwanego biernego oporu środowisk artystycznych Polski i Rosji nadal obowiązuje bezwzględne rosyjskie embargo na polskie owoce. Jak się dowiadujemy, z lotniska Szeremietiewo zawrócono do Warszawy Karolinę Gruszkę.

Owoce polskiej ziemi nie tylko mają szlaban na rosyjskich granicach, są także w ramach akcji propagandowych rozjeżdżane buldożerami. Joanna Jabłczyńska, aktorka serialowa, w przesłanym mediom oświadczeniu dała do zrozumienia, że na razie do Rosji się nie wybiera, bo bardzo boi się zgniatania.

Marnowanie potencjału polskiego sadownictwa dostrzegli również Janusz, Łukasz i Grzegorz Wiśniewscy. Z panem Piotrem Gruszczyńskim nie udało się nam jak dotąd skontaktować.

Patrzcie państwo – a Grzegorza Jarzynę wpuszczają!

Straszny kraj ta Rosja.

Polska zresztą też.

26-08-2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2015-08-30   01:30:59
    Cytuj

    i co by miało z tego wynikać? Tzw "młody Lenin" to dobry Ulianow wg komunistów tzw rewizjonistów. A wszystko razem funta kłaków nie warte.

  • Użytkownik niezalogowany Jóróź
    Jóróź 2015-08-30   00:06:52
    Cytuj

    Przeczytałem dwa wcześniejsze komentarze i nie wiem, czy wypada pisać w takim towarzystwie. Ale może z ulgą przywita Pan jakieś bardziej merytoryczne uwagi? Nawet jeśli to czyste czepialstwo :) Pisma Lenina wydane przez KP (a właściwie ha!art dla KP) pochodzą z 1917 roku, kiedy Lenin miał 47 lat, wcale więc taki młody nie był. Chociaż warto dodać, że rzeczywiście młody, i to bardzo, był piszący tę przedmowę prawie 9 lat temu (!) Sławomir Sierakowski.

  • Użytkownik niezalogowany
    2015-08-27   02:01:31
    Cytuj

    Łukasz - drwalu, od filozofowania młotem - nie nudź, skoro wstydu nie masz... Zarzucać koninkturalizm młodszej koleżance, gdy samemu w życiu nie napisało się słowa, które by nie było podwiązane pod jakąś konfiturke, modę i kaskę, to już tylko Ty potrafisz. Że najlepszego na rynku tygodnika opinii nie rozumiesz, to pojmuję, przecież sam strawiłeś talent "na garnuszku" w Didaskaliach. Kiepsko wynagradzali? Widzisz, jaka Twoja dola: kumotrzyłeś, kolesiłeś, propagandziłeś, a i tak z daleka widać, że tylko WYPIERASZ i PROJEKTUJESZ (psychologia, koleżko, psychologia - nie myl z ideolo). O Wyrypajewie sensownie, moim zdaniem nadajesz, choć w sprawach rosyjskich jesteś zupełnie niewiarygodny, jako selekcjoner (czy kolekcjoner honarariów?) Konfrontacji, itd, itp i ciągle w tym podobnym lewactwu sposobie. Koledze Zychowiczowi może podrzuć do czytania Antygonę, co? Wiesz, o wyborze tragicznym... Jak obaj pomyślicie, to może mniej będziecie pleść. Aha, i nie wiesz, co tu się ostatnio stało - dzieje. Ma się, kolego, ku końcowi Twojemu (Waszemu?) post-peerelowskiemu światu. Jak Cię znam - to się dostosujesz! Ostatecznie, przecież to ja napisałem kiedyś: "fryzury Drewniaka"... Profetycznie

  • Użytkownik niezalogowany Terminator
    Terminator 2015-08-26   13:50:28
    Cytuj

    Pan Drewniak pisząc, że Rymkiewicz plecie, sam plecie niemiłosiernie zestawiając poetę z kąśliwym publicystą. Doprawdy, przywołując znaczący tytuł ("Obłęd") pan Drewniak musi mieć zaiste kolosalną wiedzę na temat: 1. wychowania przedwojennej młodzieży, która w zrywie na granicy szaleńca wreszcie poczuła, że zrzuca jarzmo, że miasto znowu jest ich (patrz "Dziennik powstańca" Zbigniewa Czajkowskiego-Dębczyńskiego z batalionu "Parasol" , którego to pamiętnika literackością zachwycał się Herbert), 2. tego, co czuje ludność przez pięć lat okupowana i tępiona. Uzbrojony w tę wiedzę pan Drewniak może podobne sądy ferować. (Piszę to abstrahując od tego, co panie Łempicka i Podhorecka trąbią na wiadomych łamach).