Angielski Mojżesz na polskim stole
When you are working in miniature
You don’t have to think small
(cytat z The Table)
W trakcie bielskiego XXVI Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej klarował mi się pomysł. Po Krainie czarów Teatro de Marionetas do Porto z Portugalii postanowiłam się skupić na lalkach – dziwnych lalkach, których ani teoretycy, ani praktycy nie umieli nazwać, lalkach-hybrydach, łączących kwantum różnych technik tak, by przystawały do zadań aktorskich w przypadku lalek antropomorficznych oraz do innych funkcji scenicznych lalek wyobrażających przedmioty nieożywione, zwierzęta czy fragmenty rzeczywistości albo też twory abstrakcyjne, jak te pokazywane w złożonym z etiud niemieckim spektaklu mistrzów (Gabinet osobliwości Tria Gottschalk-Mürle-Soehnle).
Temat sam w sobie jest ciekawy – zawsze w Bielsku szukam jakiejś aktualnej mody czy dominanty ( była już folia, były elektroniczne instalacje, a w tym roku zdecydowanie – prócz owych wbijających się w pamięć a niepasujących do żadnej tradycyjnej kategorii lalek – dominowały pudła, akwaria i dymy). Czym jest lalka i co może lalka? Temat ciekawy, ale na długi referat. Postanowiłam zatem iść za tym, co mi serce podyktowało, podążyć niczym lud Izraela za Mojżeszem. Nie był to jednak exodus z ziemi egipskiej, z domu niewoli, do Ziemi Obiecanej, a meta-podróż, trochę metafizyczna, trochę filozoficzna, a z pewnością od początku do końca niebywale komiczna w domenę animacji, iluzji, prawdy, fikcji, biblijnej mitologii i teorii lalkarstwa. Słowem – wieczór lalkarstwa ekstremalnego.
***
Dawno nie robiłam szczegółowego opisu przedstawienia i nie wiem, czy nie zadepczę ową drobiazgowością lekkości i finezji Stołu angielskiej trupy Blind Summit Theatre – w każdym razie dołożę starań. Gatunkowo trudno je określić, choć jest bardzo proste. Występuje w nim jedna niewielka lalka wyobrażająca Mojżesza, o kanciastej głowie z kartonu i szmacianym giętkim ciele, oraz prosty stół – model z Ikei. Trójka animatorów wykorzystuje technikę bunraku: za głos, głowę i lewą rękę odpowiada posługujący się zachrypniętym cockneyem Mark Down, za prawą rękę, a także tułów i pupę – Sean Garratt, a nogi animuje Irena Stratieva. Wpisują się w popularny na Wyspach i w Ameryce, obciążony długą tradycją gatunek stand-up comedy, quasi-kabaretowego monologu z elementami improwizacji. W roku premiery (2011) spektakl trwał 85 minut i składał się z trzech etiud z udziałem milczącej partnerki – kobiety, która „przeszkadzała” Mojżeszowi, usiłując zepchnąć go ze stołu; animatorami byli sami mężczyźni. Obecnie Blind Summit gra wersję nieco skróconą, zachowującą fabularną ciągłość scenariusza, natomiast doszedł element zaskoczenia, czyli wprowadzenia na scenę na czas kilku minut ochotniczki z widowni (w zastępstwie lalkarza od prawej ręki).
***
Tu dygresja, bo dobrze sobie przypomnieć, kim był Mojżesz i co o nim wiemy. Był prorokiem Izraela, podobno postacią historyczną żyjącą w XIII w.p.n.e., rzekomo też autorem Pięcioksięgu i człowiekiem, który rozmawiał i wadził się z Bogiem. Pochodził z rodu Lewitów, położony w koszyku na wodach Nilu ocalał przed rzezią żydowskich niemowląt, znaleziony i wychowany przez córkę faraona. Po przeszło czterech wiekach niewoli na rozkaz Boga, który ukazał mu się w krzaku gorejącym, wyprowadził Żydów z Egiptu, na który uprzednio spuścił dziesięć straszliwych plag, i przeprowadził ich suchą nogą przez Morze Czerwone, cudownym sposobem karmiąc manną i pojąc wodą na pustyni. Przekazał im też otrzymane od Boga na górze Synaj, wyryte na kamiennych tablicach Dziesięcioro Przykazań oraz zasady prawa liturgicznego i karnego. Po 40 latach wędrówki przez pustynię wezwany został na górę Nebo, skąd ujrzał Ziemię Obiecaną, do której jednak sam nie wszedł. Umarł z wyroku Pana w wieku 120 lat.
***
Sceniczny Mojżesz nie ma w sobie godności proroka ani mądrości prawodawcy. Ale nie można mu odmówić charakteru, zadziorności i żywotności. Jest starym zrzędą, próżnym i lubieżnym, po knajacku bezczelnym, gdy mu się opłaci – lizusem; osobnikiem niezbyt mądrym, ale z talmudyczną lubością rozdzielającym każdy włos na czworo. Jest lalką wyjątkowo uczłowieczoną, budzącą empatię i śmiech, do zakochania od pierwszego wejrzenia. Prostota tej postaci, całej tej kreacji – stołu, przypisanego do niego Mojżesza i przyrośniętych do niego wykonawców – powala. Jak napisała po premierze recenzentka „Guardiana”, to nie tylko ostentacyjne retro, to skuteczny detoks po zalewie wirtualnej rzeczywistości. Stół wziął się z inspiracji banalnej, bo sztuka powstała na zamówienie londyńskiego JCC – Jewish Community Center; miała uświetnić seder – uroczystą wieczerzę obrzędową spożywaną w dni święta Pesach, obchodzonego w diasporze na pamiątkę wyprowadzenia Żydów z Egiptu. Mojżesz jest „meta”, jak tylko być może. „Meta” – w złożeniach wyrazów – to między innymi „przewyższający, wykraczający poza” oraz „dyscyplina nauk wyższego stopnia”. Jak coś tak prostego jak stół może być wyższego stopnia? W teatrze może, w teatrze formy zaś może tym bardziej. Cały Stół to spektakl metakulturowy, równie swobodnie odwołujący się do biblijnych przekazów i legend, jak hollywoodzkich superprodukcji, przy czym oba obiegi są uniwersalne, a system odnośników powszechnie zrozumiały.
***
Mojżesz streszcza dialog z przedstawicielami JCC.
– „Wyglądasz trochę jak Żyd” – powiedzieli mi. – „Jesteś Żydem?”. Jestem lalką. A co to jest żydowska lalka? Lalka zrobiona przez Żyda? Nie zrozumiałem pytania. „Chcesz wystąpić na naszym sederze?”. Mogę wam opowiedzieć o ostatnich 12 godzinach mojego życia – w realnym czasie! Na stole!
Brawa i śmiechy towarzyszą mu cały czas, bo każda mikroakcja działa jak łaskotki; jedni się śmieją z tekstu i działania, inni tylko z obrazu. Mojżesz na wezwanie Pana udaje się na Nebo – drapie się z wysiłkiem pod górę, po czym odgrywa spotkanie z Bogiem – on klęczy, Bóg prawi doń z nieba. To piąta księga Tory, ostatni rozdział, z którego wyrwano stronice o śmierci Mojżesza (najpewniej zrobił to sam Mojżesz). Następuje krótka rekapitulacja tego układu – pokazanie, jak prorok otrzymał kamienne tablice i jak Bóg przemawiał z krzaka gorejącego – odgrywając to, lalka wije się jak w tańcu św. Wita, bo przecież Bogu musiało tam być bardzo gorąco.
– Chcę teraz coś wyjaśnić jako lalka na stole – powraca do rzeczywistości Mojżesz. – Niby wszystko jest możliwe, ale co ja właściwie mam teraz do roboty? Występuję głównie na festiwalach teatrów lalek – i co tam pokazuję? Bajki ludowe! (Mojżesz – po trzykrotnej demonstracji, jak chłop z mozołem niesie wodę ze studni do domu – znużony i znudzony wpada w złość). Ale teraz będzie inaczej. Będzie to historia epicka i biblijna. Na stole! Tu jest moje ulubione miejsce (staje w lewym rogu od strony publiczności). Mógłbym tu stać przez tydzień. A po co tu jestem? Żeby umrzeć.
– Życie to iluzja. A iluzją kieruje ruch – tu Mojżesz daje popis ruchu nóg, w tym skoki, zgięcia, wykopy, wymachy. – Mogę też nie żyć – pokażę wam, jak to się robi – i pada.(Pamiętacie państwo takie małe przegubowe figurki-zabawki, wiotczejące po naciśnięciu od spodu denka, model „zdechł pies”? Mojżesz właśnie tak osuwa się na blat stołu).
– Zostawcie mnie – rozkazuje aktorom. Lalka rzeczywista nieruchomieje, oni zaś animują dłońmi w powietrzu lalkę niewidzialną. – Jestem wolny – odzywa się głos Mojżesza. – Czuję się jak nagi. Mogę wszystko. Rosnę. Maleję. Co za fantastyczne uczucie!
Ręce ludzi wracają do lalki. Mojżesz się z wolna ocyka. Po kwestii „wydawało mi się, że się zgubiłem” – wielkie brawa. Brawa i śmiechy towarzyszą mu cały czas, bo każda mikroakcja działa jak łaskotki; jedni się śmieją z tekstu i działania, inni tylko z obrazu, ale w praktyce nie ma to większego znaczenia – sfera emocjonalna sali jest – i pozostaje aż do końca – rozbulgotana jak garnek z wrzątkiem, niezależnie, czy lalka daje oszałamiające popisy meyerholdowskiej biomechaniki, czy też snuje teoretyczne rozważania.
***
Mojżesz z Biblii przyniósł swemu ludowi dziesięć przykazań. Mojżesz teatralny obiecuje dać nam wgląd w istotę lalkarstwa, właśnie na przykładzie lalki na stole, bez żadnej scenografii, laki opowiadającej biblijną historię z dodatkiem Hagady, midraszów i tekstów piosenek Madonny. – Sens w tym – powiada – że lalkarstwo jest bardzo fizyczne, w żadnym razie psychologiczne. Oto moja przeszłość – byłem pudełkiem, moi rodzice też byli pudłami. Ciało mam szmaciane. Wyjaśnię wam zaraz zasady iluzji. Zauważyliście może, że animuje mnie trzech ludzi (tu Mojżesz przedstawia wszystkich po kolei). Oni improwizują. A ja wam wyłożę i zademonstruję trzy przykazania lalkarstwa: FOCUS; BREATHING; FIXED POINT.
– Focus to termin teatralny. Chodzi o skupienie uwagi na mnie, a nie na aktorach. Ważne jest, na co ja patrzę i na co patrzą oni. Jeśli patrzą na mnie, to ja jestem w centrum uwagi. Jeśli popatrzą na was, to będzie tak (aktorzy odwracają twarze ku widowni, Mojżesz wije się w dzikich konwulsjach, ale nikt nie patrzy na lalkę, bo patrzymy w oczy aktorom).
Zasadę focus można wykorzystywać różnie. Oto stół na stole (Mojżesz obchodzi wyimaginowany stół – mebel w swojej małej skali). Mogę się przy nim napić kawy. Mogę przy nim umrzeć (płacze – lepiej nie, skasujmy ten temat). Nie, ja tu nie umrę… jaka pyszna kawa (Mojżesz dostaje mdłości)… Sami ją sobie dopijcie! A co to jest? (Wdepnął w gówienko i teraz odgrywa scenkę wycierania podeszwy).
Breathing – beginning of all movement – oddychanie to zaczątek każdego ruchu. Mojżesz pokazuje w zwolnionym tempie wszystkie jego etapy: wdech – wstrzymanie- wydech-wstrzymanie, wdech i wydech, wdechwydechwdechwydech… oddycha coraz szybciej, truchta, biegnie, pędzi, wreszcie z ulgą wydycha powietrze; znów długi wdech i lewitacja – etiuda Mojżesz w kosmosie, inspirowana Odyseją kosmiczną Stanleya Kubricka i Grawitacją z Sandrą Bullock. Mojżesz lata nad stołem, opada w zwolnionym tempie, chodzi na palcach, nie dotykając ziemi.
Fixed point to punctum fixum, punkt stały. (Teraz podam definicję, której nie rozumiem, choć zdawałam maturę z matematyki: „Punkt stały odwzorowania pewnego zbioru w siebie - punkt, w którym wartość odwzorowania na argumencie jest równa temu argumentowi”). W każdym razie chodzi o to, co najważniejsze, zarówno w ruchu, jak w naszym nań patrzeniu. Gdy Mojżesz pokazuje ruch bez właściwie umocowanego punktu stałego, wychodzi chaos i bezwład, a lalka – na skutek zachwiania błędnika – dostaje mdłości.
Mojżesz pasował do stołu, stół do Mojżesza, a całość do Biblii, elementarnej prawdy o istocie lalkarstwa i do nas, dużych i małych, którzy pragniemy się zadziwiać, podziwiać i śmiać. Mając punkt stały, możemy się porwać na różne „efekty specjalne” oświadcza Mojżesz, i demonstruje w bardzo spektakularny sposób niektóre z nich. 1) Jazda po lodzie, ślizgi, figury – etiuda Moses in Christmas Show, wędrówki po mieście Ebenezera Scrooge’a z Opowieści wigilijnej. 2) Iść pod wiatr – Mojżesz drży, prze naprzód mimo niewidzialnej odpychającej siły, przewraca się. – Za co, Boże?! – wrzeszczy i spada ze stołu, rozpaczliwie chwytając się rantu palcami, jak Tom Cruise w Mission Impossible. – Jakie to męczące – narzeka, wdrapawszy się wreszcie na blat. – Wszystko to już było w Biblii. 3) Ćwiczenia na stepperze – długi marsz, jogging, bieg, pęd Strusia Pędziwiatra z kreskówki – omdlenie. 4) Obroty na płycie gramofonowej („Tego nie było w Biblii, chyba, żeby to była płyta wytwórni Genesis”).
***
Mojżesz, znużony techniką, przerzuca się na wersję unplugged. Po wyłączeniu kabli gaśnie światło, jeden z animatorów znika i Mojżesz – dosłownie i w przenośni – zostaje jak bez ręki. Po nieudanych próbach autoanimacji ( z wykorzystaniem siły bezwładu kukły, czy nogi do poruszania ręki) usiłuje ubłagać kogoś z sali o zastępstwo. – Nie mogę być animowany przez dwóch ludzi. To fundamentalna zasada.
Na festiwalach sala jest zwykle pełna lalkarzy, więc na udział w przedstawieniu decyduje się Marta, aktorka z Banialuki (nie było to wcześniej umówione). Wszystko idzie świetnie, są tańce-łamańce, póki lalce nie odpadnie dłoń (ta sztuczka, z góry zaplanowana przez zespół, była zaskoczeniem dla Marty, która, speszona, uciekła). Gdy wraca Sean (ten od ręki), Mojżesz się obraża i ucieka. Odpędza lalkarza kopnięciami z półobrotu a la Chuck Norris. Chowa się pod stołem. Stół znika. Mojżesz się gubi. Wreszcie odnajduje swoje miejsce na ziemi i z heroicznym wysiłkiem przyciąga na środek sceny.
***
Bóg: To już koniec.
Mojżesz: (po trzykroć) Daj mi trochę czasu, czy nie mogę sobie jeszcze pożyć? Nie pozwoliłeś mi dojść do Ziemi Obiecanej, to pozwól mi chociaż zostać na stole.
Cholerny stół! (tupie z wściekłości) Czterdzieści lat tu siedzę! (łapie się za głowę, nogi się pod nim uginają, upada, upominając sam siebie: „Zbierz się do kupy – oddychaj – pamiętaj: stały punkt”).
I Bóg pocałował Mojżesza, i Niebiosa płakały nad stratą tego wielkiego człowieka, a Mojżesz już nie widział Boga. I tak się to skończyło, i może być, że nawet sam Bóg zapłakał. I płakał lud Izraela, że odchodzi człowiek, który twarzą w twarz rozmawiał z Bogiem.
Przesłanie Mojżesza: Sami wybieracie, w co wierzycie. Wierzycie w prawdę. Z tym, że wiara ma mało wspólnego z prawdą. Ale po co ja wam o tym wszystkim mówię? Przecież jestem tylko lalką na stole.
PS. W ubiegłym roku Stół zdobył Grand Prix na szczecińskim „Kontrapunkcie”, teraz wygrał w Bielsku-Białej i to zapewne nie koniec jego polskiej kariery festiwalowej. Z racji kunsztu wykonawczego i niebywałej inwencji przy maksymalnej prostocie środków działa na widzów jak bomba rozpryskowa, jak kiedyś Baldanders Teatru Malabar Hotel. Dlatego w zadziwienie wprawił mnie taki oto tekst Piotra Michałowskiego z „Odry” (nr 7/8, 2013): „Monolog kukły toczył się między refleksją metateatralną nad techniką animacji i ontologią ludzkiego wcielenia a dylematem, jak zagrać przydzieloną tu wykonawcy rolę Mojżesza. Popis kunsztu znalazł więc niezbyt przekonujący pretekst w idei artystycznej”.
Nieprawda. Wywód to mętny, pseudouczony i wiodący na manowce. Mojżesz pasował do stołu, stół do Mojżesza, a całość do Biblii, elementarnej prawdy o istocie lalkarstwa i do nas, dużych i małych, którzy pragniemy się zadziwiać, podziwiać i śmiać.
4-06-2014
galeria zdjęć Stół, Blind Summit Theatre ZOBACZ WIĘCEJ
Blind Summit Theatre, Anglia
The Table (Stół)
współtwórcy: Sarah Calver, Ivan Thorley, Irena Stratieva, Mabel Jones
muzyka: Lemem i Friedel
światła: Richard Howell
obsada: Mark Down, Sean Garratt, Irena Stratieva
pokaz 24.05.2014, Teatr Lalek Banialuka, Bielsko-Biała