AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Bajeczne dźwięki

La Cenerentola / Kopciuszek, reż. Jitka Stokalska, Polska Opera Królewska w Warszawie
Muzyk i polonistka, w latach 50. XX w. aktorka Teatru na Tarczyńskiej i Teatru Poezji UW, później wieloletnia nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 15 w Warszawie, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i publicystka „Ruchu Muzycznego”. Doktor habilitowana nauk humanistycznych, autorka książek o teatrze muzycznym i polskich artystach. Publikowała też w „Teatrze”, „Dialogu”, nowojorskim „Przeglądzie Polskim”,„Pamiętniku Teatralnym”. Współpracuje z ISPAN i z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
A A A
fot. Karpati&Zarewicz  

Czy Gioacchino Rossini, jeden z największych kompozytorów w dziejach, pisał baśnie? Tworzył opery historyczne (Elżbieta, królowa Anglii), religijne (Mojżesz w Egipcie), literackie (Pani jeziora wg Waltera Scotta), aktualne (Podróż do Reims), szekspirowskie – nie całkiem, ale... (Otello) i teatralne (Cyrulik sewilski). Ale czy znajduje się w jego dorobku jakaś baśń? Tak – ta, którą znamy pod tytułem Kopciuszka, ale jakże została zmieniona. Nie ma w niej wróżki, tylko filozof, zamiast macochy jest ojczym, nie ma pantofelka, tylko bransoletka. W zabytkowym Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach, gdzie Kopciuszek jest grany, nie ma również... klimatyzacji, nawet w upały, toteż Polska Opera Królewska wręcza publiczności wachlarze. To nawet pasuje do epoki Rossiniego, chociaż już w jego czasach stosowano różne próby ocieplania wnętrz teatralnych zimą i chłodzenia ich latem. W ogóle baśniowość tej opery nie ma nic wspólnego z baśnią romantyczną, z czarami ani duchami; to raczej naiwna w wymowie opowieść – atrakcyjną uczynił ją talent Rossiniego.

Przed orkiestrą w licznej obsadzie stanął tym razem Karol Szwech – artysta o wyglądzie wątłego licealisty, a o pełnych dyrygenckich kompetencjach. Po mistrzowsku ukazywał kompozytorski znak szczególny Wielkiego Gioacchina: słynne crescendo w ansamblach, co wieńczą akty, a czasem już odsłony. Narastanie dynamiki rozpoczynał wtedy cichuteńki instrumentalno-wokalny brzdęk, stopniowo dołączały śpiewające i grające osoby ze sceny i z orkiestrowej fosy, słowa nakładały się, głośność przybierała na sile, i trwało to tak długo, aż w momencie kulminacji widzów podrywało z foteli. Szwech doskonale też wyczuwał podskórny puls, który w tej muzyce porządkuje przebiegi dźwięków. Nasycenie rytmicznością pasowało do koncepcji nieustannego ruchu na scenie. Jeśli niechętnych operze drażnią w tym gatunku przestoje akcji i twierdzą, że kiedy ktoś śpiewa albo coś gra, przecież nic się nie dzieje, to w tym przedstawieniu nie mogli odnieść takiego wrażenia. Już podczas uwertury kilkoro ruchliwych bohaterów i mimów zajęło scenę, niejako zapowiadając swój udział w nadchodzących zdarzeniach. A kiedy intermedium symfoniczne w II akcie ilustrowało deszcz i burzę, Don Magnifico z córkami i Kopciuszkiem na wyścigi podstawiali wiadra i miski pod lejącą się z sufitu wodę.

Arie toczyły się z towarzyszeniem teatralnych partnerów albo męskiego chóru; podczas śpiewu solisty obecni na scenie drobnymi krokami okrążali miejsce gry, stąpali regularnie po schodkach, przechylali lekko głowę lub tułów w lewo i w prawo, itp. A kiedy Don Ramiro, czyli przebrany za lokaja książę (chińskiego pochodzenia Quan Zhou), śpiewał (znakomicie) wielką arię przysięgi, że nie spocznie, póki nie znajdzie drugiej takiej bransoletki, jaką właśnie otrzymał od Kopciuszka, i pokazywał ją chóralnemu towarzystwu, każdy z panów kolejno brał cenny przedmiot, podnosił w górę, oglądał z podziwem i przekazywał dalej. Tego typu niewyczerpane w inwencji i niewstrzymywane ani na chwilę gesty, skłony, obroty, skręty wzmagały komizm scenicznych działań i charakterów operowych postaci. W ich wyrazistości wszelkie rekordy bił Michał Kijewski, rosły bas w roli Don Magnifica. Ukradł całe show. Jego prześmieszne miny, spojrzenia, nagłe reakcje na partnerów i na zwroty akcji uczyniły go głównym aktorem spektaklu, grał na pograniczu farsy – może słusznie, skoro sam Rossini komponował operowe farsy i burleski.  

W Kopciuszka wpisane zostały różne sytuacyjne żarty. Don Magnifico w pierwszym swoim entrée opowiada, że śnił mu się osioł ze skrzydłami, którym był on sam, co wróży mu szczęście. Mędrzec Alidoro (Paweł Trojak) pojawia się na wstępie jako żebrak. Nie brak innych przebieranek: lokaj Dandini (bardzo zręczny scenicznie Kamil Zdebel) udaje księcia, a książę – lokaja. Obie siostry efektownie się złoszczą (partię Tisbe śpiewała Julia Mach), a Clorinda (Karolina Róża Kozłowska) otrzymała nawet w II akcie popisową, a rzadko wykonywaną arię. Wszyscy zresztą sprostali wokalnym wyzwaniom, jakie postawił przed nimi bezlitosny Rossini. Tyle że stosowali nieco dziwną otwartą emisję, nie wiem, czy odpowiednią dla tego typu wirtuozerii. Z pewnością wzorowo operowała głosem Zuzanna Nalewajek, Angelina – tytułowy „kopciuszek”, właściwie jedyna niezabawna osoba w tym komediowym przedstawieniu. Partia Angeliny uważana jest za jedną z najtrudniejszych dla lekkich mezzosopranów. Śpiewaczka ze swobodą dokonywała skoków z najwyższych rejonów skali w najniższe i z powrotem, nie zmieniając barwy brzmienia i dowodząc instrumentalnej niemal technicznej biegłości głosu. Ale od początku jej godna postawa, kostium podobny do innych, wolumen śpiewu, uśmiech w oczach, tworzyły figurę odległą od biednego kopciuszka. Nikt nie miał tu zamiaru wzbudzać współczucia. Przekazem przedstawienia był, zgodnie z oryginalnym tytułem opery „triumf dobroci”, gdyż Angelina najpierw nakarmiła żebraka, a na koniec siostrom przebaczyła złośliwości. Tuż po rozsunięciu kurtyny patrzyło na widownię ogromne Oko Opatrzności, najwidoczniej przychylne ludziom, skoro tyle niosło potem muzycznej i teatralnej przyjemności.

Kopciuszek razem z Włoszką w Algierze i Cyrulikiem sewilskim składa się na program dorocznego Letniego Festiwalu Polskiej Opery Królewskiej. Dnie 22 czerwca – 20 lipca, wypełnia sam Rossini i jego arcydzieła opery komicznej, wszystkie trzy w reżyserii Jitki Stokalskiej, która wciąż znajduje sposoby, żeby ów komizm uczynić zgodnym z muzyką, stylowym i eleganckim. Taki zestaw rodzi też refleksję: nikt już teraz nie tworzy wesołych oper? Teatr śmieszny przepadł na zawsze? Dobry humor ostał się tylko w starym Rossinim, a nam pozostają jedynie dramaty i tragedie? Takie przyszły czasy?! O rety...

10-07-2024

Polska Opera Królewska w Warszawie 

Gioacchino Rossini 

La Cenerentola / Kopciuszek 

dramma giocoso w 2 aktach 

libretto: Jacopo Ferretti 

kierownictwo muzyczne: Dawid Runtz

dyrygent: Karol Szwech

reżyseria: Jitka Stokalska 

scenografia i kostiumy: Marlena Skoneczko 

ruch sceniczny: Joanna Lichorowicz-Greś 

przygotowanie Zespołu Wokalnego: Jakub Szafrański 

obsada: Sebastian Mach/Quan Zhou, Kamil Zdebel/Witold Żołądkiewicz, Michał Kijewski/Dariusz Machej, Karolina Róża Kozłowska/Marta Mazanek-Matuszewska, Aleksandra Klimczak/Julia Mach, Zuzanna Nalewajek/Katarzyna Szymkowiak, Paweł Michalczuk/Paweł Trojak oraz Jerzy Klonowski, Maciej Jan Kraśniewski 

pianoforte: Dagmara Dudzińska / Monika Kolasińska

Zespół Wokalny Polskiej Opery Królewskiej, Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej

premiera: 22.06.2024 

galeria zdjęć La Cenerentola / Kopciuszek, reż. Jitka Stokalska, Polska Opera Królewska w Warszawie La Cenerentola / Kopciuszek, reż. Jitka Stokalska, Polska Opera Królewska w Warszawie La Cenerentola / Kopciuszek, reż. Jitka Stokalska, Polska Opera Królewska w Warszawie La Cenerentola / Kopciuszek, reż. Jitka Stokalska, Polska Opera Królewska w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (5)