Biedny Polak patrzy na wojnę
W moim domu wojna miała przez blisko rok zapach smażonej w głębokim tłuszczu kiełbasy. W dotyku była jak olej, od którego wiecznie lepiła się kuchenka. I miała gęstą konsystencję długo niewietrzonego pokoju, tak długo, że aż pleśń osadziła się na okiennych ramach.
Wojna wisiała w powietrzu, więc o kiełbasie, oleju, dusznym pokoju i pleśni rozmawialiśmy tylko szeptem albo dyskretnie wymienialiśmy spojrzenia. Atmosfera pęczniała od utajonych pretensji, frustracji, narastającej złości. A jednocześnie tłumaczyliśmy sobie, że trudno, trzeba zmilczeć. Bo jakże tak? Tam, za granicą, lecą bomby, strzelają do cywilów, gwałcą kobiety, wywożą dzieci, a my o nieszczęsną kuchenkę będziemy się upominać? A jak już wreszcie po tygodniach mielenia przekleństw w zębach wreszcie się uwagę zwróciło, pozostały jedynie moralny kac i poczucie, że nie było warto.
W podobny koktajl ambiwalentnych odczuć i emocji wrzuca nas Zbrodnia i kara Jakuba Skrzywanka. Bo dominującą reżyserską strategią jest tu burzenie dobrego samopoczucia widza scenami, które wprawiają go w konfuzję, wywołują dyskomfort. Tak jest, kiedy słyszymy o zbudowanej za 30 tysięcy złotych scenografii odtwarzającej wojenny sąd w Mariupolu. I kiedy w ostatniej scenie swój monolog Polaka doprowadzonego wojenną frustracją do ściany wygłasza Michał Opaliński. Na przemian czujemy ulgę, bo odnajdujemy w tej tyradzie własne emocje, i zażenowanie, że to, co wypowiadamy półgłosem, sami do siebie, ktoś odważa się wykrzyczeć ze sceny. Więc i zżymamy się na sceniczną narrację i na siebie – bo czy to jest moment na takie rozkminy? Bo skoro twórcy mają moralnego kaca z powodu wydatków na scenografię, dlaczego z niej nie zrezygnowali? Czy kiedy obok nas toczy się wojna, możemy pozwolić sobie na luksus powiedzenia jej „dość”? I na egoizm zajmowania się sobą?
W tym sensie Zbrodnia i kara idzie pod prąd obrazowi wojny, w którym byłoby miło nam się przejrzeć – z naszym jakże pięknym solidarnościowym zrywem, z chęcią pomocy, ze zbiórkami na drony, apteczki, broń, z przyjmowaniem uchodźców do domów. Każdy, kto się w ten zryw angażował na dłuższą metę, wie jednak, że pod gładką podszewką szybko zamieszkały złość, frustracja, zmęczenie i bezsilność, o których się nie mówi, bo mówić nie wypada. Sama mogłabym do kończącego spektakl monologu Michała Opalinskiego dorzucić ze dwa akapity. A słysząc je ze sceny, sama w poczuciu zażenowania zgasiłabym światło.
Skrzywanek zrobił niewygodny spektakl o wydarzeniach w Ukrainie oglądanych z naszej, z bezpiecznej perspektywy. W ekipie realizatorów (nie licząc kolektywu Slidstvo, na którego dochodzeniach został częściowo oparty scenariusz spektaklu) jest jeden Hiszpan i jeden Białorusin, Ukraińcy mogą jedynie zasiąść na widowni. Bo jest to spektakl o tym, jak biedny Polak patrzy na wojnę, która toczy się tuż obok, i o tym, co tak naprawdę widzi, kiedy czyta lub słyszy o bombach równających z ziemią Mariupol, o gwałtach, śmierci cywilów, o masowych grobach. O tym, jak patrzy i coraz mniej znajduje w sobie przestrzeni na to, żeby się tym wszystkim przejąć, a przecież wie, że przejmować się trzeba. „Co jeszcze możemy zrobić z tymi ciałami, żeby się nie zmarnowały?” – zastanawia się Agnieszka Kwietniewska, po raz kolejny aranżując układ ciał pomordowanych Ukraińców. Bolesny absurd tego zdania uderza gdzieś głęboko, podważając truizm sentencji powtarzanej jak refren w obliczu tragedii wojennych ofiar: że ich śmierć nie poszła na marne.
Nad sceniczną opowieścią unosi się bowiem ciągła wątpliwość, że te ciała się jednak zmarnują, a sprawiedliwość nie dopadnie sprawców. I tu pora zaznaczyć, że polska perspektywa jest zaledwie jedną z warstw, jakie składają się na ten spektakl. Teatralna Zbrodnia i kara zgodnie z tytułem zawiera dwie czytelnie oddzielone części – w pierwszej wychodzimy od czynu, zbrodni Raskolnikowa, żeby przejść do zbrodni wojennych, w drugiej mamy teatr absurdu wokół orzeczenia kary, która okazuje się niedosiężną iluzją.
W przeciwieństwie do poprzednich spektakli reżysera – szczecińskiego Spartakusa czy poznańskiej Śmierci Jana Pawła II – lista tematów i wątków karkołomnie się tu wydłuża, nie pozwalając sprowadzić tematu Zbrodni do jednego hasła, zdania, akapitu. W efekcie jest to też spektakl o tym, jak w kulturze obrazka, kiedy słowo nie ma już wystarczającej mocy, mówić o zbrodni, nie reprodukując jej aktów. Jak uzyskać wiarygodną reprezentację ofiar i sprawców. W efekcie – jak opowiadać niewyobrażalne, jak zajmować się całą tą wojną w teatrze, kiedy – jakkolwiek mielibyśmy jej dość – nie zajmować się nią nie sposób. Jak „odpieprzyć się” od sprawcy i skupić na ofierze. Jak przeprowadzić teatralny proces ze świadomością, że ten toczący się przed Trybunałem w Hadze też będzie teatrem, grą pozorów pozwalającą Europie zachować fasadę sprawiedliwego osądu. Bo z całą pewnością żaden sąd nie ucapi – jak to robi na scenie Piekarni Dariusz Maj – Putina za wszarz, ba! Nie będzie nawet w stanie dostarczyć mu skutecznie wezwania.
Na te wszystkie pytania przychodzi do głowy jedna odpowiedź: nie da się. Obraz wojny zawsze będzie zapośredniczony, obojętnie, czy będziemy mieli do czynienia ze skomplikowaną rekonstrukcyjną strategią, czy z dokumentalnym zapisem. Zawsze wplącze się w to nasza perspektywa, oddalając i rozrzedzając sedno. Skrzywanek znakomicie pokazuje to w otwierającej spektakl scenie rekonstrukcji zamordowania Alony Iwanownej i jej siostry Lizawiety. Dwóch policjantów przesłuchuje nie tyle Raskolnikowa, co Dostojewskiego, który powołał go do życia – ale nie interesuje ich kompletnie cała filozoficzna obudowa „eksperymentu”, jakim miało być usunięcie „społecznie zbędnej” lichwiarki, ale sekwencja zdarzeń, kolejność ruchów, kroków, intensywność uderzeń siekiery. Czy jeśli uznamy, że większe znaczenie od motywacji czy ideologii ma czysto fizyczny przebieg czynu, dojdziemy do odpowiedzi o przyczynę zła, uda nam się ją przyszpilić? Czy może ów zabieg, pożyczony od policyjnych rekonstruktorów, oddala nas od istoty rzeczy różnie skutecznie, co cała myślowa konstrukcja, która miała usprawiedliwić zbrodnię eks-studenta prawa z Petersburga? Tym bardziej że kolejni wybrani do rekonstrukcji pozoranci zaczynają kłócić się o jej przebieg, o to, czy ciosy wymierzono z chłodną precyzją, czy może zbrodniarza opętał zabójczy szał. Nad grozą mordu zaczyna dominować absurd, który uparcie odwraca naszą uwagę od powodu, dla którego tu się spotkaliśmy.
Skrzywanek ponownie sięga w Zbrodni i karze po narzędzie rekonstrukcji, dobrze znane widzom jego poprzednich przedstawień. Robi to jednak w inny sposób – aktorzy Pantomimy i Janka Woźnicka występują tu w rolach pozorantów, a rekonstrukcje przypominają te z policyjnych śledztw – ważne jest odtworzenie czynu, nie indywidualne cechy ofiary/sprawcy, występujących w maskach, w identycznych, cielistych kostiumach i mówiących automatycznie zniekształconymi glosami. Jednocześnie pozoranci odkrywają indywidualność – nie jako sprawcy czy ofiary, ale jako odtwórcy tych ról. Widzimy, jak między ciosem a upadkiem gawędzą między sobą, i jak negocjują szczegóły scen gwałtów. „Czy będzie dla ciebie Ok, jeśli położę się na tobie?”. „Nie, to nie będzie Ok, ale możesz położyć się obok” – powtarzający się ad absurdum dialog, który cześć widzów wzięła za kpinę z politycznej poprawności pętającej teatr, jest w istocie rodzajem „sprawdzam”, które w momencie premiery wpisało się w obudzoną na nowo dyskusję o teatralnej pracy w warunkach wzajemnego poszanowania. Ale też „sprawdzam”, jak daleko można wycofać się od dosłowności w stronę umownego znaku, zachowując efekt oddziaływania grafiki, która na plakacie anonsującym Zbrodnię i karę została w trosce o nasz, widzów, komfort zablokowana. Także – na ile ten znak będzie nieuchronnie obarczony naiwnością, kiedy aktor spróbuje przepuścić przez siebie doświadczenia sprawców i ofiar, do których nie ma szans się zbliżyć. I na ile już same próby takiego zbliżenia czy aktorskiego „podkręcenia” przez Jankę Woźnicką przemówienia Ołeny Zełenśkiej będą nadużyciem.
Skrzywanek jako drugi – po Saszy Denisowej – teatralny reżyser zamienia w scenę w trybunał, który ma sądzić zbrodnie Rosjan. Tyle że jak w poznańskim Teatrze Polskim mieliśmy fantazję ukraińskiej dziewczynki o ukaraniu winnych, tak tu mamy milczący uparcie zbombardowany sąd w Mariupolu i teatr na motywach wojny. To nie stosy akt donoszone na biurko wyraźnie zmęczonego i przytłoczonego nimi prokuratora (Igor Kujawski) są kluczowymi dowodami w sprawie, ale obrazy zbrodni zrekonstruowane przez połączone siły aktorów zespołów Teatru Polskiego w Podziemiu i Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Jako znacznie bardziej przekonująca od swojego adwersarza adwokatka Rosji, Agnieszka Kwietniewska ma wszelkie dane, żeby podważyć akt oskarżenia. „Gdzie są dowody” – pyta. I wyśmiewa reprezentujących ofiary aktorów. Powtarza tezy putinowskiej propagandy: skoro sądzicie Rosję, która nie podlega europejskiej jurysdykcji, gdzie byliście, kiedy zbrodni wojennych dopuszczały się inne światowe mocarstwa?
Skrzywanek zrobił we Wrocławiu chyba najmniej oczywisty ze swoich spektakli, który zmienia wektor jego twórczych poszukiwań. Punktowo nakłuwa przestrzenie, które otwiera (lub dopiero otworzy) wojna tocząca się za granicą. I choć kilkakrotnie przestrzela, kierując ciosy na oślep, nie tępi to jego zapału. Podejmuje ryzyko, które uruchamiają pytania: czy wypada nam zajmować się sobą wobec wojny, której dotkliwe skutki ponosi w tym momencie ktoś inny? Czy mam prawo złościć się na rozlany olej, kiedy tam leje się krew? Pytania, na które łatwo odpowiedzieć zdecydowane „nie”, co wcale nie sprawi, że przestaną wisieć w powietrzu.
19-07-2023
Teatr Polski w Podziemiu, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego, Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu
Zbrodnia i kara. Z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć
reaserch i współpraca przy scenariuszu: kolektyw Slidstvo
scenariusz, koncepcja scenografii i reżyseria: Jakub Skrzywanek
muzyka: Karol Nepelski
choreografia: Agnieszka Kryst
reżyseria światła, współpraca scenograficzna: Aleksandr Prowaliński
kostiumy, współpraca scenograficzna: Paula Grocholska
obsada: Artur Borkowski, Izabela Cześniewicz, Eloy Moreno Gallego, Paulina Jóźwin, Igor Kujawski, Agnieszka Kwietniewska, Dariusz Maj, Michał Mrozek, Michał Opaliński, Janka Woźnicka,
prapremiera: 16.06.2023
galeria zdjęć Zbrodnia i kara. Z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć, reż. Jakub Skrzywanek ZOBACZ WIĘCEJ
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 검증업체.COM
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com
Dziękujemy za udostępnienie tego pouczającego wpisu na blogu! Twoja wiedza na ten temat rzuca się w oczy. Nie mogę się doczekać, aby przeczytać Twój kolejny post! deck builders Logan Utah
Bardzo dziękuję za ten pouczający wpis. Zdobyłem mnóstwo wiedzy! - water heater repair Logan
Dziękuję bardzo za ten pouczający post. Nauczyłem się mnóstwo! concrete comapnais near me
Magandang post ito. Biglaan kong natagpuan ang iyong blog at nais kong sabihin na talagang nagustuhan ko ang pag-browse sa iyong mga post. Pagkatapos ng lahat, mag-subscribe ako sa iyong feed at sana ay magsulat ka ulit sa lalong madaling panahon! Online Games Color Game color game perya app Perya Game Online
Your work is very good and I appreciate you and hopping for some more informative posts. Thank you for sharing great information to us. live casino bonuses