AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Czy golec ma prawo być goły?

Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
fot. Karol Budrewicz  

Golec legnickiego duetu PiK to apel o otwartość, empatię i tolerancję. No, przynajmniej w rozsądnych granicach, bo kiedy okaże się, że główny bohater świeci gołym tyłkiem, trzeba będzie go wcisnąć w przyciasne, niewygodne ubranko, żeby nie siał zgorszenia na łące.


Golec trafia na scenę Gadzickiego rok po swojej internetowej premierze. Wówczas, w trakcie pandemicznego zamknięcia teatrów, dostaliśmy tę bajkę w formie inscenizowanego i animowanego czytania. Tym razem pojawia się ona jako pełnoprawny spektakl, grany nareszcie na żywo, po kilku korektach obsady (między innymi zamiast Pawła Palcata w roli muchy Miszy mamy Mateusza Krzyka).

Jedną z największych zalet najnowszej bajki dla małych i dużych w legnickim teatrze jest to, że poszerza horyzonty. Gdyby nie wizyta w Modrzejewskiej, może i nigdy nie dowiedziałabym się, że tytułowy bohater ma całą rzeszę swoich braci. Nawet jednak w Afryce Wschodniej, gdzie na co dzień mieszkają, trudno nam byłoby ich spotkać – choć świetnie radzą sobie pod ziemią, gdzie ryją tunele, to na powierzchni, w rozległej, otwartej przestrzeni i promieniach palącego słońca długo by nie przetrwali. Golce są bowiem ślepe i – jak nazwa wskazuje – pozbawione owłosienia, gołe. Żywią się korzeniami i bulwami, więc podejrzewam, że blisko ludzkich osad nie są mile widzianymi gośćmi.

Większość tych faktów z życia golców piaskowych twórcy legnickiego spektaklu – dramatopisarsko-reżyserki duet PiK, czyli Paweł Wolak i Katarzyna Dworak – biorą jednak w nawias. W wietrzno-deszczowe, chłodne kwietniowe przedpołudnie nie było mi zatem dane przenieść się na gorący kontynent, a miejscem akcji były okolice bliżej niesprecyzowanych geograficznie łąki i lasu, zamieszkiwanych obok Afrykańczyka przez całkiem swojskie muchy, myszy, nietoperze, mrówki, pszczoły, a nawet wywodzącego się z Ameryki Północnej szopa pracza. I nic to, że pomiędzy poszczególnymi gatunkami, które na scenie łączy przyjaźń, nie mówiąc już o ściślejszych, bardziej romantycznych relacjach, istnieją znaczące dysproporcje w rozmiarze czy w życiowych potrzebach i przystosowaniu do środowiska. W życiu golec, o ile wystawiłby głowę ponad powierzchnię, mógłby zapewne połknąć muchę, nawet tego nie zauważając, a szop rozdeptałby całe stada mrówek. Nie w tym jednak rzecz – nie o nauki przyrodnicze bowiem tu chodzi, a o humanistyczne i społeczne wartości, zahaczające niekiedy o ustrój, o politykę. O to, żebyśmy – niezależnie od dzielących nas różnic – szanowali się nawzajem i nie przekreślali szans na realizację marzeń i przekraczanie swoich własnych możliwości. „Taka bajka… że ten tego… możesz być kim chcesz, kolego!” – jak pada ze sceny. Chodzi nawet o to, żeby – jak w mysiej szkole wyższej – nie zapominać o Równości, Wolności, Demokracji.

Uff, sporo tego jak na jedną bajkę. Morał jest zatem zacny, ze wszech miar słuszny i krzepiący. I z tą jego oczywistością mam niewielki problem – bo choć z jednej strony rozumiem, że prosty przekaz ma szansę trafić prosto w serce widza, to jednak poczucie realizmu każe mi śledzić drobne niekonsekwencje. I to nie tyle natury geograficzno-przyrodniczej. W tej historii przyjaźni podziemnego afrykańskiego żyjątka (Paweł Wolak) z muchą Miszą (Mateusz Krzyk), mającą przed sobą krótki czas, a zarazem ogromny apetyt na życiowe przygody, w historii o wspólnej przyjaciół ucieczce, o ich pędzie do nauki, o Miszy zakochanym na przemian w mrówce i nietoperce (w obu tych rolach Zuza Motorniuk) czy o naukach pobieranych w mysiej szkole wyższej najbardziej uwierają mnie jasno wytyczone granice otwartości na inność. Golec wychodzi spod ziemi nagi i chyba nikt z widzów nie ma wątpliwości, że świetnie czuje się w swojej nieprzykrytej niczym skórze. Rozumieć to tym bardziej powinien jego przyjaciel, a tymczasem to on właśnie ciągnie go do leśnego Lagerfelda, szopa pracza (Jan Kowalewski), żeby ten z niespecjalną dbałością o miarę przygotował dla Golca ubranie, w którym biedak straszliwie się męczy. Więc pokonywanie społecznych różnic i własnych ograniczeń ma swoją cenę – skoro jesteś w mniejszości, musisz się dostosować do świata, choćby nie wiem jak to dostosowanie bolało cię i uwierało.

Udane w spektaklu Modrzejewskiej są kostiumy Małgorzaty Bulandy, charakteryzujące postaci prostymi środkami, bez zbytnio dosłownego przebierania ich za owady i zwierzątka. Świetna jest muzyka Krzysztofa Figurskiego wykonywana na żywo przez dwie skrzypaczki: Martę Sochal-Matuszyk i Katarzynę Czaplę. Znakomicie sprawdzają się zwłaszcza napisane na potrzeby spektaklu piosenki, rozbijające nieco jednostajny rytm i rym, jakim została napisana ta bajka. Aż chciałoby się, żeby było ich więcej – Golec wydaje się znakomitym materiałem na minimusical dla najmłodszych. Ujmuje lekkość interpretacji scenicznych postaci – widz wyraźnie odczuwa, jaką frajdę sprawia zespołowi Modrzejewskiej granie tego przedstawienia. Mam jednak podwójny problem z jednym elementem spektaklu – są to rysunki Aleksandry Listwan, którą podziwiam za inne, liczne jej talenty. Podwójny, bo chodzi i o ich kształt plastyczny, kiepsko komponujący się z kostiumami i skromną scenografią Bulandy, i o funkcję, jaką pełnią w spektaklu. Te dwa plastyczne języki – Bulandy i Listwan – gryzą się ze sobą. Pierwszy jest umowny, budowany sugestywnymi środkami, operuje prostym i czytelnym znakiem. Drugi przywodzi na myśl ilustracje, nieudolnie imitujące masową animowaną produkcję spod znaku amerykańskich wytwórni, jakie zalały polski rynek księgarski w latach dziewięćdziesiątych. Polska ilustracja dziecięca szczęśliwie podniosła się z tego kryzysu, czego dowodem są światowe sukcesy autorek i autorów takich jak Paweł Pawlak, Joanna Concejo czy Marta Ignerska, więc trudno znaleźć powód, dla którego ta wątpliwa estetyka miałaby gościć na scenie szanującej się instytucji, jaką jest Teatr Modrzejewskiej (choć trzeba przyznać, że oprawa graficzna, widoczna na plakatach, w programach i innych teatralnych drukach od lat nie jest mocną stroną tej sceny). Inna sprawa, że funkcja, w jakiej się pojawiają animowane przez Bartosza Bulandę rysunki, jest niejasna i niesprecyzowana – nie uzupełniają fabuły o nowe wątki ani kształtu plastycznego przedstawienia o dodatkowe aspekty. Jedynie niepotrzebnie dublują sceniczne postaci, które pojawiają się na scenie w dwóch wersjach – aktorskiej i rysunkowej. Podobnie jak wyświetlane na ekranach w Świecie na głowie, poprzedniej legnickiej premierze, wizerunki szekspirowskich postaci, dookreślają bohaterów bajki – tak jakby twórcom przedstawienia zabrakło wiary w to, że tekst w połączeniu z talentem aktorskim i kostiumem będzie wystarczającym kluczem pozwalającym rozeznać się w tej golcowo-muszo-mysio-mrówczo-nietoperzowo-pchełkowej społeczności.

22-04-2022

Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
Golec
tekst i reżyseria: Paweł Wolak i Katarzyna Dworak
scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda
rysunki: Aleksandra Listwan
animacje: Bartosz Bulanda
muzyka: Krzysztof Figurski
premiera: 2.04.2022.

galeria zdjęć Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (3)