AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kinomural na cmentarzu

Romeo i Julia, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
fot. Łukasz Giza  

Teatr to cmentarz, po którym wałęsają się niespokojne duchy postaci wymyślonych pięć wieków temu przez Szekspira. Spokoju nigdy nie zaznają, bo wciąż ożywia je jakaś reżyserka czy reżyser. Szekspir na wieczną zgubę swoich bohaterów napisał zbyt dobre sztuki teatralne. Muszą więc zakochiwać się ciągle w tych samych osobach i mordować nawzajem, choć z góry znają zakończenie. Piekło!

Takie „głębokie” refleksje nawiedzały mnie podczas oglądania Romea i Julii we wrocławskim Capitolu. Reżyser Jan Klata zaproponował kolejną intrygującą i radykalną interpretację klasyki. Werona to cmentarz opanowany przez mafie, jak wysypiska śmieci w Neapolu. Cmentarne mafie nie handlują jednak zwłokami jak nasi „łowcy skór”. To mafie kostiumowe. Weronę-cmentarz opanowały dwa skłócone domy mody, Capuletti i Montecchi.

Scenograf Mirek Kaczmarek pokrył zatem scenę nagrobkami, a aktorów odział we wspaniałe kostiumy. Spektakl rozpoczyna się od rewii haute couture na cmentarzu. Kostiumy zdecydowanie ożywiają duchy postaci, które pięknie i z wdziękiem przemykają pomiędzy nagrobkami, choć trudno odgadnąć, co właściwie ta rewia mody na cmentarzu miałaby znaczyć.  

Przez trzy godziny przedstawienia trzeba patrzeć na cmentarz z grobami, bo scenografia się nie zmienia. W drugiej części na linach zjeżdżają kolejne nagrobki, z tą różnicą, że wiszą do góry nogami. Na te wiszące płyty nagrobne najpierw wyświetlano oblicza maszkaronów, ale kiedy w finale spektaklu pojawiły się na nich twarze głównych aktorów i aktorek Capitolu, poczułem się nieswojo.

Aktorki i aktorzy biegają i skaczą pomiędzy grobowymi pomnikami, jakby to były neutralne dekoracje. Czasem przysiądą na płycie nagrobnej, czasem się oprą o krzyż. A przecież grób to miejsce poważne, wrota do innego świata. Banalizowanie fałszuje rzeczywistość, bo unicestwia sensy, nie prowadzi do oswajania śmierci, ale raczej wywołuje rozpacz. Mnie spektakl wprowadził w depresję. W Capitolu z przerażeniem doświadczałem prześwitu nicości.

Rozpoznałem też u siebie objawy przebodźcowania. Moje oczy atakowane były obrazami wyświetlanymi bez przerwy na wielkich ekranach w tyle sceny. Intensywne animacje zmieniały się nieustająco w rytm pulsującej muzyki. W animacjach, podobnie jak w muzyce, cytaty goniły cytaty. Mój mózg nie był w stanie procesować dostarczanych informacji. Miałem wrażenie, że Natan Berkowicz do tworzenia wibrujących obrazów użył sztucznej inteligencji. Ludzki mózg nie jest tak szybki.

Jan Klata pociął tekst, wykreślił niektóre osoby dramatu i wykastrował sztukę z humoru. U Szekspira dwa pierwsze akty Romea i Julii mają charakter wybitnie komediowy, ale nie we Wrocławiu. Przede wszystkim jednak Klata zamienił tragedię w musical. Aktorzy w pięknych kostiumach przystają co jakiś czas między nagrobkami, żeby zaśpiewać pieśń skomponowaną przez młodego artystę o pseudonimie Endy Yden. Muzyka grana jest na żywo przez zespół umieszczony w fosie orkiestrowej przed sceną, niczym w operze, co skutecznie oddala i dystansuje publiczność od postaci scenicznych. Nużący patos niektórych kompozycji i przydługie introdukcje do pieśni również nie sprzyjają immersyjności spektaklu.

Aktorki i aktorzy odgrywają w tym przedsięwzięciu role drugorzędne. „KinoMural na cmentarzu!” – taki komentarz podsłuchałem w przerwie. Światła na scenie bywały często przygaszane, żeby lepiej eksponować animacje. Długo nie mogłem się zorientować, kto gra Romea, a siedziałem w pierwszym rzędzie. Aktor błąkał się w półmroku przesłonięty nagrobkami. Wiele scene rozgrywało się też w tyle. Chóry w ogóle nie były widoczne, śpiewały z offu. Chwilami miałem wrażenie, że muzyka była podporządkowana animacjom, nie aktorom.

Romeo i Julia to chyba najsławniejsza sztuka o miłości. Pewnie dlatego Klata w dwóch najbardziej uwielbianych scenach miłosnych poskromił animacje. W scenie balkonowej Julia i Romeo ukryli się za płytą nagrobną w tyle sceny, a dwie kamery transmitowały ich powiększone twarze na olbrzymi ekran. Piękne oblicze Klaudii Waszak przywoływało twarze kobiet z obrazów Vermeera. W scenie seksu kochankowie położyli się pośród kwiatów, a kamera kręciła ich od góry. W obu przypadkach technika podporządkowana została osobom na scenie ze znakomitym skutkiem. Szkoda, że stało się to tylko w dwóch scenach. Może zabrakło czasu…

Wielu krytyków uznaje Julię za jedną z najciekawszych ról kobiecych w bogatym dorobku Szekspira. Klaudia Waszak znakomicie wydobyła skomplikowany charakter tej postaci. Jej Julia to kreacja wybitna, wielowymiarowa, wymykająca się łatwym definicjom. W niektórych scenach ma czternaście lat, jak Julia u Szekspira, w innych bywa namiętną kochanką. Manipuluje rodzicami jak współczesne nastolatki. Kiedy trzeba, jest wzorową córeczką apodyktycznego tatusia, a kiedy może, przemienia się w nowoczesną buntowniczkę. Do tego wszystkiego świetnie śpiewa.

Capuletti, czyli Ojciec Julii, to capo di tutti capi. Jego mafia zażarcie walczy o dominację na cmentarzu. W tej roli znakomity Cezi Studniak. Sekunduje mu hiperdramatyczna żona, czyli fenomenalna jak zawsze Justyna Szafran.

Najciekawszą i najbardziej oryginalną rolę w spektaklu Klaty zbudował Konrad Imiela, dyrektor Capitolu. Jego Ojciec Laurenty to kluczowa postać w inscenizacji. Wytwarza tajemnicze mikstury z roślin. Łączy go perwersyjna relacja z usługującym mu Bratem Janem. W tej roli malowniczy Krzysztof Suszek. Sadomasochistyczna gra pomiędzy kontrowersyjnymi zakonnikami doprowadzi do śmierci kochanków. To nie aptekarz, jak u Szekspira, ale Brat Jan przekaże Romeowi truciznę zamiast listu od Ojca Laurentego.

Imiela w kostiumie czarnoksiężnika zdaje się zarządzać mrocznymi mocami. Mieszka w przyczepie, jak bohater kultowego serialu Breaking Bad. Potrafi sprawnie zahipnotyzować Julię. I co najważniejsze: sceny Imieli rozgrywane są z przodu i w pełnym świetle. W finale czarnoksiężnik traci jednak kontrolę nad własną intrygą. Obaj zakonnicy nie dają najlepszego świadectwa instytucji Kościoła.  

Mateusz Kieraś brawurowo i z dużym humorem wytańczył i wyśpiewał Parysa. Ta rola rzadko bywa grana w teatrze z taką fantazją i energią. Świetnie zadebiutował w Capitolu student Akademii Teatralnej, Hugo Tarres, jeden z laureatów ostatniego PPA. Zagrał Merkucja, porywczego młodzieńca, o którym podobno Szekspir powiedział, że musiał go uśmiercić z troski o własne życie. Utalentowany Tarres zmierzył się z tym niezwykłym bohaterem koncertowo.

Najbardziej emocjonalną rolę w przedstawieniu zaproponował Jan Kowalewski. Jego Romeo długo snuł się po cmentarzu półprzytomny jak współczesna ofiara fentanylu na ulicach Philadelphii czy San Francisco. Mimo to Kowalewski stworzył poruszający portret nastolatka w trudnym okresie dojrzewania.

Romeo przez cały spektakl błąka się między nagrobkami w poszukiwaniu sensu egzystencji, zakochany we własnym cierpieniu, zupełnie bezbronny wobec erupcji swoich emocji. Szekspir już pięć wieków przed powstaniem neuronauki wiedział, że w mózgu najpóźniej rozwija się kora przedczołowa, powstrzymująca nagłe impulsy.
 
Justyna Woźniak we wspaniałym kostiumie zachwyciła mnie arią o duchach, choć pojęcia nie mam, kim była w spektaklu. Dopiero na fotografiach mogłem docenić jej zjawiskowy kostium i makijaż. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego Klata i Kaczmarek ubrali aktorki i aktorów w bogate kostiumy, których publiczność nie mogła podziwiać, bo nie było ich widać z widowni. Osobna rewia haute couture w pełnym świetle mogłaby być cennym dopełnieniem tego przedstawienia.

Ewa Szlempo-Kruszyńska po raz kolejny dała popis swych niezwykłych talentów muzycznych i aktorskich w roli Rozaliny, bogini seksu, która przed Julią rozpaliła żądzę i wyobraźnię Romea. Emose Uhunmwangho w spektakularnym kostiumie posągu Ducha Werony rozpoczęła przedstawienie potężną pieśnią, jakby inicjowała czarną mszę.  

Harce na cmentarzu to może i prowokacyjna idea, ale w praktyce teatralnej sprawdzają się marnie. KinoMural Klaty, Kaczmarka i Berkowicza nie przemienił się w porywający spektakl teatralny. Technologia i nagrobki zmarginalizowały żywych ludzi na scenie.

09-10-2024

Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
William Shakespeare
Romeo i Julia
tłumaczenie: Stanisław Barańczak
opracowanie tekstu, scenariusz i reżyseria: Jan Klata
muzyka: Endy Yden
scenografia, kostiumy i reżyseria świateł: Mirek Kaczmarek
projekcje video: Natan Berkowicz
choreografia: Maćko Prusak
przygotowanie wokalne: Magdalena Śniadecka
obsada: Jan Kowalewski, Klaudia Waszak, Cezary Studniak (gościnnie), Justyna Szafran, Konrad Imiela, Justyna Woźniak, Mateusz Kieraś, Dawid Suliba, Hugo Tarres (AT Warszawa), Rafał Kozok, Tomasz Leszczyński, Magdalena Szczerbowska, Elżbieta Kłosińska, Ewa Szlempo-Kruszyńska, Emose Uhunmwangho, Krzysztof Suszek, Mateusz Brenner, Bożena Bukowska, Jacek Skoczeń
oraz
Studentki i studenci Studium Musicalowego Capitol: Zofia Banasik, Bartosz Horbowski, Helena Kosecka, Szymon Majkrzak
orkiestra:
I dyrygent, bas, kontrabas, moog: Adam Skrzypek
II dyrygent, instrumenty klawiszowe: Łukasz Bzowski
gitary: Maciej Mazurek/Magdalena Czwojda
perkusja, elektronika perkusyjna: Sebastian Skrzypek/ Dariusz Kaliszuk
saksofon, klarnet, flet: Robert Kamalski
I skrzypce/koncertmistrz: Beata Wołczyk
II skrzypce: Joanna Trzaska/Anna Gruszczyńska
altówka: Dariusz Wołczyk/Małgorzata Szczepanowska
wiolonczela: Emilia Danilecka
premiera: 28.09.2024

galeria zdjęć Romeo i Julia, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Romeo i Julia, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Romeo i Julia, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Romeo i Julia, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany seo
    seo 2024-10-15   15:36:01
    Cytuj

    To provide a First-time, My group is eternally visiting web based designed for articles and reviews which is in be an aid to all of us. Thanks for your time. alexistogel

  • Użytkownik niezalogowany Essa
    Essa 2024-10-14   05:55:36
    Cytuj

    Dość głębokie. Żadna postać nie może już przewyższyć Romea i Julii. Head Soccer

  • Użytkownik niezalogowany 5 rząd potwierdza - jest źle!
    5 rząd potwierdza - jest źle! 2024-10-09   23:13:39
    Cytuj

    Szarość sceny taka, że aktorów nie widać spomiędzy grobów bo bez światła na nich, ech, słowa piosenek niezrozumiałe bo głośna muzyka, niefajna, dużo by więcej pisać jak niedobre to było! Żal. Recenzja doskonała, ale okiem i uchem zwykłego widza, nie-krytyka, to było 3x gorsze w odbiorze!!! Bleee! Kocham ten teatr a tu taki zawód. Capitolu drogi precz z grobami Klatami nigdy więcej dość!!

  • Użytkownik niezalogowany Z 8 rzędu jeszcze gorzej
    Z 8 rzędu jeszcze gorzej 2024-10-09   22:52:28
    Cytuj

    Doskonała recenzja, w punkt!