AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Efekt synergii

Dramatolożka, teatrolożka, doktorantka UJ. Autorka książki Polski Faust. Wątki faustyczne w polskiej dramaturgii XX wieku (2007), współredaktorka monografii zbiorowej Publiczność (z)wymyślana. Relacje widz – scena w polskiej praktyce dramatopisarskiej i inscenizacyjnej (2009). Wraz z Wojciechem Brojerem, pomysłodawcą publikacji, współtworzyła książkę Bertolt Brecht. „Die Dreigroschenoper”. Marian Bogusz (2012). Publikowała na łamach „Dialogu”, „Teatru” „Kultury Enter”, „Dwutygodnika.com”.
A A A
 

Najnowszy spektakl Iwony Kempy – Z miłości Petera Turriniego, o desperackim czynie mężczyzny, który brutalnie zabił swoją żonę i córkę siekierą, świadomie eksponuje specyficzny sposób prowadzenia narracji austriackiego autora. Kempa odsłania kulisy historii opowiadanej tragedii, przy czym podobnie jak Turrini pozostawia w niej pewne luki, niedopowiedzenia, puste miejsca, które do końca pozostają niejasne.

Stykając się z klasycznym studium zbrodni, przeważnie cofamy się w czasie i krok po kroku poznajemy motywy postępowania winowajcy. W krakowskim spektaklu również spostrzegamy, że historia, którą za chwilę zobaczymy, już się rozegrała. Że teraz ponownie zostanie przedstawiona od początku do końca, co winno sprzyjać jej dokładnemu przemyśleniu. W przytomności widzów aktorzy wchodzą przecież na scenę, siadają na krzesełkach po obu jej stronach i cierpliwie czekają na właściwy moment, by wcielić się w swoje role.

Jednak wbrew naszym oczekiwaniom kolejne sceny z udziałem aktorów nie przedstawiają wcale historii głównego winowajcy – Michaela Webera (Sławomir Maciejewski), zabójcy żony Elfriede Weber (Dominika Bednarczyk) i małej córeczki Flory (Noemi Chuchacz). Ich treścią stają się wielkie i małe dramaty ludzi żyjących w tej samej wielkomiejskiej aglomeracji, z którymi Weber niekoniecznie się styka. Rozwijają się one własnym trybem, niezależnie od siebie, raz po raz przeplatają wątek historii Webera.

Osią krakowskiego spektaklu, podobnie jak sztuki Turriniego, wydaje się zatem nie tyle następstwo zdarzeń, co raczej zasada synergii. W teorii informacji efektem synergii zazwyczaj określa się taką sytuację, kiedy połączenie kilku oderwanych od siebie informacji, pozwala nam do pewnego stopnia zrozumieć jakieś zdarzenie, zrekonstruować jego „logikę”. Można sądzić, że obcowanie z serią pozornie oderwanych od siebie scenicznych epizodów, pojedynczych ludzkich historii wplecionych w wielkomiejską scenerię spektaklu pozwoli nam dotknąć podskórnej prawdy o motywach brutalnej zbrodni Webera. Czy tak właśnie się dzieje?

Panoramiczny wycinek życia współczesnej wielkomiejskiej aglomeracji stanowi istotną ramę, w której zostaje osadzona tragiczna historia zabójcy Webera.U Kempy przestrzeń wielkiego miasta cechuje wyczuwalna obcość, sterylność, oziębłość ewokowana przewagą odcieni bieli i srebra ścian oraz parkietu scenicznego pudełka. Wydzielenie kolejnych miejsc akcji, w których rozgrywają się poszczególne sekwencje sztuki w dość obszernym polu gry, potęguje wrażenie alienacji i samotności towarzyszące mieszkańcom metropolii (jej lokalny charakter podkreślają projekcje tętniących życiem ulic Krakowa). Wielkomiejską rzeczywistość sceniczną rekonstruuje na początku spektaklu Dobry Bóg (Tomasz Mędzik), przywołując biblijną historię stworzenia. Jego kreacyjny akt wydaje się bardzo nieudolny: gwałtownie gestykulując, niczym natchniony dyrygent, z trudem wydobywa z pamięci poszczególne fragmenty biblijnej opowieści. Można przypuszczać, że dzieło Dobrego Boga, kiedyś „lepione” z nieskrywaną radością, ukaże się nam jako zniekształcone, pokraczne, podobnie jak jego Boski „twórczy taniec”, niezgrabnie wykonywany w naszej przytomności: karykatura pięknych ruchów tancerza (Piotr Skalski), widocznych na ekranie z tyłu sceny.

Faktycznie, ukazanej w spektaklu wielkomiejskiej rzeczywistości, w której dokona się zbrodnia, daleko do ideału – obraz współczesnego świata ewokowany ze sceny raczej nie napawa optymizmem. Z początku Dobry Bóg, przechadzając się po ruchliwych ulicach miasta-sceny, stara się aktywnie włączyć w przebieg spektaklu, jednak wszystkie postacie, zajęte swoimi sprawami, ignorują go, nie dają mu wiary. Zainteresowanie okazuje mu jedynie córka Webera, Flora, a także przesympatyczna pani Ella Bischof (Anna Tomaszewska) wdowa, dosiadająca się do obcych mężczyzn w kawiarniach i wyjadająca im zachłannie torcik z talerzyka. W ten dziwaczny sposób kobieta pielęgnuje pamięć o chwilach spędzonych z mężem, do czasu, kiedy donosi na nią policji ograbiony ze słodkości Czeczen (Marcin Sianko). Na powtarzane przez Dobrego Boga pytanie, czy nie może postaciom w czymś pomóc, owszem, raz otrzymuje odpowiedź twierdzącą. Młoda para (Daniel Malchar, Aleksandra Adamska) kopulująca ze sobą w środku miasta, natarczywie nalega, żeby zrobił jej zdjęcie: kiedy umieści je na YouTubie, z pewnością pobije dotychczasowy rekord oglądalności. Zniechęcony, rozczarowany Dobry Bóg z czasem wycofuje się, siada na obrzeżach świata-sceny i podobnie jak my jedynie z daleka uważnie obserwuje życie miejskiej metropolii.

W spektaklu rozbudowane tło rodzajowe, panoramiczny wycinek życia współczesnej wielkomiejskiej aglomeracji stanowi istotną ramę, w której zostaje osadzona tragiczna historia zabójcy Webera, oschłego, stonowanego parlamentarzysty. Jej fragment – cicha kłótnia małżeńska i prośba Elfriede Weber o poważną rozmowę (na temat rozwodu) po powrocie męża z pracy rozpoczyna właściwą akcję spektaklu. W kolejnych urywkowych sekwencjach spektaklu widzimy Webera u kochanki (Aleksandra Adamska), w sklepie, gdzie kupuje siekierę – narzędzie zbrodni, na ławce w parku, kiedy bez słowa oddaje bezdomnemu (Marcin Sianko) cały portfel. W końcu obserwujemy jego powrót do domu – morderstwo ukazane przez pryzmat spojrzenia Webera (Flora i Elfriede Weber uśmiechnięte opuszczają scenę), jego dobrowolne stawienie się na komisariacie, przyznanie się do winy i pobyt w areszcie. Im bliżej tragicznego finału, tym bardziej dociera do nas, że przywołane ponownie w spektaklu fragmenty biografii mordercy, poszczególne zdarzenia, same niczego przed nami nie odsłaniają, w żaden sposób nie zdradzają motywów jego postępowania: zabójstwa żony i ukochanej córki. Nie padają tu jednoznaczne odpowiedzi – Weber jest bardzo małomówny. Na scenie nie wydarza się nic, co mogło by nas naprowadzić na jakiś trop – ukazany na scenie jeden dzień parlamentarzysty, który wieńczy zbrodnia, wypełnia przecież rutyna, zdaje się on specjalnie nie różnić od pozostałych. 

Ukazanej w spektaklu wielkomiejskiej rzeczywistości, w której dokona się zbrodnia, daleko do ideału – obraz współczesnego świata ewokowany ze sceny raczej nie napawa optymizmem.Patrząc z tej perspektywy sceny z życia pozostałych mieszkańców metropolii przeplatające fragmenty historii Webera nie do końca wydają się od niej oderwane. Podobne rutynowe, mechaniczne działania cechują przecież komendanta komisariatu policji Herberta Staubera (Radosław Krzyżowski), który ćwiczy jąkającego się młodego aspiranta Djahana Tuserkaniego (Daniel Malchar) w bezmyślnym powtarzaniu „życiowych mądrości” w stylu: „Jeśli góra nawet stroma, to coś jeszcze się dokona”, „Ktoś rucha wszystko, co się rusza, a jak się nie rusza, to rucha, póki się nie zacznie ruszać”. Rutyna bije również ze sceny przedstawiającej wykład inspektora kryminalistyki, który do przypomina serialowego porucznika Colombo (Marcin Kuźmiński). Pali jednego papierosa za drugim, kaszle tak przejmująco i przekonująco, że zaczynają mu wtórować pozostali aktorzy (i część widowni). Z tego obrazu wyłamuje się poniekąd dramatyczne wyznanie kobiety na zasiłku społecznym, Hilde Böhmdorfer (Marta Konarska), której po odejściu męża odebrano dzieci, uznając, że nie jest w stanie zapewnić im należytej opieki i warunków życia. Wyznanie, owszem, jest formą sprzeciwu, jednak ze względu na kondycję społeczną kobiety nie przynosi ono żadnego skutku.

Z czasem epizody kolejnych postaci sztuki jeszcze wyraźniej rzucają światło na zbrodnię Webera. Pokazują bowiem to, czego de facto nie widać gołym okiem, a co zaczynamy odczuwać właśnie dzięki ich kumulacji, nawarstwieniu – skrywany dość misternie potężny ładunek negatywnych emocji, które w jakiś sposób domagają się ujścia. We wszystkich przywołanych scenach wyczuwa się wyraźnie podskórną pulsację gniewu, agresji, rozpaczy i bezradności, jedynie tuszowaną misternie (z konieczności?) ową wspomnianą wyżej monotonią, mechanicznością, bezbarwnością zachowań postaci i ich wypowiedzi. W spektaklu tłumione na co dzień emocje postaci (za wyjątkiem Webera) stopniowo, raz po raz, dochodzą do głosu, znajdują jakieś w miarę bezpieczne ujście. Dzieje się tak choćby w scenie sprzedaży siekiery – narzędzia zbrodni. Po przeprowadzonej w dość komiczny sposób rozmowie z Weberem (Kempa cały czas zachowuje obecną u Turriniego równowagę między powagą a śmiechem) Sprzedawca (Grzegorz Mielczarek) zaczyna uskarżać się na swój los – stres związany z pracą i konieczność podporządkowania się drastycznym wymogom rynku. W końcu nie wytrzymuje i wybucha: krzyczy zawzięcie i odczuwa ulgę, podobnie jak pozostałe postacie sztuki, które do niego dołączają. Jedynie Michael Weber nie krzyczy – popełnia zbrodnię.

Z kolejnych scen przedstawienia Kempy, będących nieraz mistrzowskim popisem aktorstwa, wyłania się obraz współczesnej kondycji miejskiego społeczeństwa, jego lęków, samotności, frustracji, agresji, zwłaszcza zaś przemożnego uczucia bezradności i niepewności, które, doprowadzone do skrajności, mogą zupełnie wyrwać się spod kontroli. Jak mówi zrozpaczona Hilde Böhmdorfer, zwracając się do siedzącego w areszcie Webera z przejmującą prośbą, by ją zabił: „Dziś wieczorem w głównych wiadomościach w telewizji dowiedziałam się o pana morderstwie. I raptem wiedziałam, że coś jest prawdziwą opoką, czymś nieodmiennym i że jest to śmierć”. Prawda? W końcu Dobremu Bogu nie udaje się przywrócić do życia zamordowanej małej Flory. Pewnie dlatego nie dostał kwiatków na premierze.

3-03-2014

 

Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Scena Małopolskiego Ogrodu Sztuki
Peter Turrini
Z miłości
przekład: Jacek Lachowski
reżyseria i scenografia: Iwona Kempa
scenografia i kostiumy: Anna Sekuła
muzyka: Bartosz Chajdecki
choreografia: Iwona Olszowska
obsada: Aleksandra Adamska, Dominika Bednarczyk, Noemi Chuchacz/ Kinga Pałetko, Dorota Godzic, Marta Konarska, Marcin Kuźmiński, Radosław Krzyżowski, Sławomir Maciejewski, Daniel Malchar, Grzegorz Mielczarek, Tomasz Międzik, Marcin Sianko, Piotr Skalski, Anna Tomaszewska
premiera: 22.02.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: