AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

KONTAKT 2014, czyli interakcje

Profesor zwyczajny, wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Autor książek: „Poezja jak otwarta rana”. Czytając Różewicza (1993), Gombrowicz i cień wieszcza (1995), Cela Konrada (1998), Różewicz (2002), Mickiewicz i wiek dwudziesty (2006). Współpracował z Marią Janion przy serii „Transgresje” (Odmieńcy, 1982), wydał teatralia Andrzeja Kijowskiego (Rytuały oglądania, 2005). Publikuje m.in. na łamach „Dialogu”, „Didaskaliów” i „Teatru”.
A A A
25.671, reż. Oliver Frljić,
Teatr Prešeren (Kranj/Słowenia), fot. Mare Mutić  

W rumuńskim przedstawieniu Osamotnienie zaraz na początku aktorzy mówią o cienkiej linii oddzielającej scenę od widowni, po czym przenoszą białą taśmę leżącą na krawędzi proscenium o dwa kroki w tył, by zapytać: „co się dzieje, jeżeli się nie przestrzega tej linii?” Po obejrzeniu wszystkich spektakli 22. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTAKT można powiedzieć, że w tym pytaniu zawiera się jeden z głównych tematów tegorocznej edycji.

Wielu twórców sytuowało swe teatralne wypowiedzi właśnie na granicy teatru i rzeczywistości, niekiedy ją niepokojąco naruszając (jak Maja Kleczewska w Podróży zimowej), niekiedy ostentacyjnie umacniając (jak Konstantin Bogomołow w przedstawieniu Miasto Stavanger i okolice), niekiedy radykalnie przekraczając (jak Oliver Frljić w 25.671). „Kontakt” – kluczowe słowo toruńskiego festiwalu – znaczyło w tym roku tyle co „interakcja”: zarówno w stosunkach między aktorami a widzami, jak i w relacjach między teatrem a życiem społecznym, ale również pomiędzy aktorem a jego osobistą biografią…

Widzowie KONTAKTU 2014 mieli okazję doświadczyć różnych strategii reżyserskich wobec publiczności. Oskaras Koršunovas rozegrał Czechowowską Mewę na wielkim zbliżeniu – w kameralnej przestrzeni aktorzy grali dosłownie na wyciągnięcie ręki. Konstantin Bogomołow przeciwnie: umieścił akcję sztuki Miasto Stavanger i okolice za szybą swoistego akwarium, a trudne do rozróżnienia głosy aktorów dochodziły z głośnika. W oddaleniu, za ekranem z gazy, budowali niemal statyczne „żywe obrazy” twórcy The Blue Boy, tymczasem w finale Podróży zimowej w reżyserii Mai Kleczewskiej fruwające pierze oblepiało nagie ciała aktorów i prywatne, „wyjściowe” ubrania widzów. Najbardziej radykalnym, szokującym oddziaływaniem na widza posłużył się Oliver Frljić w spektaklu 25.671, stanowiącym raczej swego rodzaju socjodramę; najpierw przed wejściem na widownię odebrano nam dowody tożsamości, zaraz potem mierzono do nas z karabinów (widzowie z pierwszego rzędu mogli poczuć lufy między oczami), a następnie na inne jeszcze sposoby wywierano presję, by na koniec zastosować szantaż emocjonalny. 

Widzowie KONTAKTU 2014 mieli okazję doświadczyć różnych strategii reżyserskich wobec publiczności. Twórcy przedstawień badali granice teatru nie tylko w konfrontacji z widzem, ale i poprzez zestawienie teatralnych środków z innymi formami widowiskowymi – z filmem i mitologią kina (Fellini), z rockowym koncertem i legendą muzycznych idoli (Courtney Love), z sztuką performansu (Podróż zimowa), z akcją protestacyjną (25.671). Notabene niekiedy sama muzyka zachwycała bardziej niż akcja sceniczna (W stronę Medei). Pokazane poza konkursem plenerowe widowisko Ogniste ptaki niemieckiego Teatru Titanic łączyło uliczną paradę z komicznym turniejem, weszło w miasto, porywając do zabawy zupełnie przypadkowych przechodniów, budowało chwilową ludyczną wspólnotę. Wspólnota przeżytych emocji była też podstawą przedstawienia Fellini holenderskiego zespołu Noord Nederlands Toneel z Groningen; jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu widzowie zostali zaproszeni za kulisy i na scenę, zachęcani do kostiumowych przebieranek i charakteryzacji, by później tym łatwiej poddać się sentymentalnym wspomnieniom z najświetniejszej epoki kina włoskiego.

Warto pamiętać, że gdy w 1991 roku startował KONTAKT, nie istniała jeszcze Unia Europejska, a sąsiednie kraje Europy Środka dopiero odzyskiwały suwerenność po obaleniu muru berlińskiego i rozpadzie Związku Radzieckiego. Pierwszymi uczestnikami nowego toruńskiego festiwalu były teatry z Rosji, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech i Słowacji oraz Niemiec. U swych początków festiwal w Toruniu służył więc spotkaniu Wschodu z Zachodem. Z jednej strony tacy reżyserzy jak Frank Castorf, Christoph Marthaler, Thomas Ostermeier czy Luk Perceval, związani z teatrami niemieckimi, z drugiej – Eimuntas Nekrošius, Oskaras Koršunovas, Rimas Tuminas ze swymi litewskimi zespołami czy Alvis Hermanis z Łotwy. Formuła kontaktów sąsiedzkich szybko została poszerzona – zaczęły też pojawiać się zespoły z Gruzji, Rumunii, Węgier, Holandii, Francji… Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że festiwal odegrał swoją skromną rolę w procesie narodzin zjednoczonej Europy, skromną, a mimo wszystko trudną do przecenienia jako zwiastun nowego, wielokulturowego oblicza Starego Kontynentu. To w Toruniu polska publiczność mogła usłyszeć Szekspira po gruzińsku, estońsku czy litewsku, a Moliera po rosyjsku. A równocześnie po raz pierwszy oglądała głośne sztuki współczesne, takie jak Beczka prochu Dejana Dukovskiego, Ogień w głowie Mariusa von Mayenburga czy Noże w kurach Davida Harrowera. W miarę pogłębiania integracji europejskiej organizatorzy KONTAKTU rozszerzali formułę festiwalu, przełamując perspektywę europocentryczną prezentacjami teatrów z Turkmenistanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Jakucji, Korei Południowej, Chin, Tunezji, zapraszając nawet wietnamski teatr lalek na wodzie czy teatr australijskich aborygenów. Obok artystów uznanych, jak Peter Stein czy Peter Brook, pojawiali się twórcy i zespoły proponujące najbardziej radykalne formy teatru, jak Compagnia Pippo Delbono czy Rimini Protokoll.

Właściwie każda edycja toruńskiego KONTAKTU ma własny profil. Niekiedy akcent pada na najnowszą dramaturgię, niekiedy na nowe odczytania klasyki, zdarzało się, że organizatorzy festiwalu skupiali uwagę na wybranym kraju, na przykład na teatrze węgierskim czy rosyjskim. W tym roku do Torunia zaproszono wyłącznie teatry europejskie, z Holandii, Irlandii, Litwy, Łotwy, Rumunii, Serbii, Słowenii, Włoch (Sycylii). Teatr niemiecki, z reguły mocny punkt toruńskich spotkań, w ostatnich latach znalazł się w orbicie zainteresowań innego festiwalu, szczecińskiego KONTRAPUNKTU, toteż nie odczuwało się dojmująco jego nieobecności w toruńskim programie (wszak plenerowy Teatr Titanic należy do innej kategorii). Repertuar festiwalowego konkursu został skonstruowany przez Jadwigę Oleradzką i jej współpracowników bardzo precyzyjnie, nakierowując naszą uwagę na nową, unijną Europę, w której mimo procesów unifikacji czy zgoła globalizacji nie zanikają dawne podziały i konflikty, a wręcz wyłaniają się nowe czy ujawniają te, które wcześniej były maskowane. Tak jakby zniesione granice pomiędzy państwami i blokami politycznymi przeniosły się w wewnętrzne życie społeczeństw, pogłębiając podział na obywateli pierwszej i drugiej kategorii.

Dyżurne tematy festiwalowe z pakietu politycznej poprawności – przemoc, dyskryminacja etniczna, molestowanie seksualne – zostały na szczęście przełamane zestawieniem zróżnicowanych gatunkowo i stylistycznie konwencji. Przedstawienia dialogowały ze sobą, podejmowały z odmiennej perspektywy zbliżone tematy czy problemy, najczęściej wręcz tego samego dnia, a już na pewno dawało się to zauważyć po kolejnych prezentacjach. Jak różne były chociażby spojrzenia na najnowszą historię Bałkanów w przedstawieniach z Serbii (Hipermnezja), z Rumunii (Osamotnienie) i ze Słowenii (25.671)! W serbskim przedstawieniu Hipermnezja historia wyłania się z małych historii rodzinnych, ze wspomnień z dzieciństwa, „uwolnionych” przez Selmę Spahić z osobistej pamięci aktorów. Inaczej w węgierskim spektaklu Refleks, brawurowo zagranym przez zespół teatralny pod nazwą Przedsiębiorstwo Żeglugowe Sputnik z Budapesztu. Tu młodzi twórcy, dramaturg Pétér Závada i reżyser Dániel D. Kovács oraz aktorzy mierzą się z epoką stalinowską w oparciu o źródła archiwalne, ale czynią to w groteskowej formie. Historię można opowiadać w teatrze jeszcze inaczej, także poprzez muzykę, jakiej słuchało się w młodości (Courtney Love z Teatru Polskiego we Wrocławiu), albo poprzez filmy, na jakie chodziło się do kina (Fellini). Obok tego ostatniego przedstawienia, cieszącego oczy teatru ironicznej iluzji ze sztucznym „jak w filmie” śniegiem, największe poruszenie festiwalowej publiczności wywołał The Blue Boy zespołu Brokentalkers z Dublina, wstrząsający spektakl o molestowaniu nieletnich uczniów w ośrodku edukacyjnym, wpisany w ramy teatru dokumentalnego i jednocześnie osobistego, a przy tym silnie sformalizowanego, co paradoksalnie wzmaga jego bardzo emocjonalny odbiór.

Dyżurne tematy festiwalowe z pakietu politycznej poprawności – przemoc, dyskryminacja etniczna, molestowanie seksualne – zostały na szczęście przełamane zestawieniem zróżnicowanych gatunkowo i stylistycznie konwencji. Były przedstawienia redukujące środki wyrazu, jak Mewa, która mogła wywoływać skojarzenia z „teatrem ubogim” Jerzego Grotowskiego, jak The Blue Boy, który w jakiejś mierze przypominał statyczne spektakle Leszka Mądzika, jak W stronę Medei, które po trosze przypominało stylistykę (czy manierę) Gardzienic. Były też przedstawienia mnożące efekty, jak bydgoska Podróż zimowa w reżyserii Mai Kleczewskiej, jak holenderski Fellini – podpisane przez Olę Mafaalani i Ko van den Boscha feeryczne widowisko, operujące wieloma konwencjami, od cyrkowej klownady po fashion show. Oglądaliśmy zarówno pełnowymiarowe postaci Czechowa w Mewie Koršunovasa, jak i pulp people w przedstawieniu Bogołomowa, ludzi cienie w The Blue Boy i ludzi ikony w Courtney Love.

Przy całym zróżnicowaniu teatralnych języków dały się zauważyć podobne chwyty inscenizacyjne – stale coś z czymś się rymowało: a to krzesła ustawione frontalnie do publiczności w Mewie, w 25.671 i w Hipermnezji; a to rozwieszone ciuchy w Hipermnezji i rozrzucona pościel w Courtney Love, a to monologi skierowane wprost do widowni (wpierw Michał Czachor jako Elfriede Jelinek w finale Podróży zimowej i zaraz potem Gary Keegan jako reżyser w osobistym prologu The Blue Boy).

Radykalny teatr interwencyjny Olivera Frljicia ze Słowenii, powściągliwy, ascetyczny The Blue Boy z Irlandii, wyrafinowana Podróż zimowa z Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Ten zestaw mocnych przedstawień odsyłających bezpośrednio do współczesnych wypadków bądź drążących ich niedawne podglebie, został ujęty w klamrę klasyczną. Otwierała festiwal Boska komedia Dantego w adaptacji Eimuntasa Nekrošiusa, przedstawienie przypominające, że obok bieżących doniesień medialnych, które coraz częściej stają się kanwą teatralnych scenariuszy, wciąż pozostaje do dyspozycji artystów teatru bibliotheca mundi. Podobnie i ostatnie przedstawienie konkursowe, W stronę Medei w opracowaniu scenicznym Emmy Dante, odsyłało do źródeł mitu śródziemnomorskiego, do antyku.

Na każdym festiwalu najbardziej liczą się dobre, ciekawe, ważne przedstawienia, ale w przypadku toruńskiego KONTAKTU z reguły otrzymujemy jeszcze dodatkową wartość, jaką stanowi dialog pomiędzy przedstawieniami i przesłanie, jakie wyłania się z tego dialogu. Na pewno było tak w tym roku.

4-06-2014

22. Międzynarodowy Festiwal Teatralny KONTAKT w Toruniu, 24–30 maja 2014.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: