AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Minimal dance

Doktorant w Zakładzie Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autor artykułów naukowych poświęconych tematyce teatru tańca, widowisk sportowych oraz performatycznych aspektów cielesności.
A A A
Fot. Jakub Wittchen  

Jubileusz dziesięciolecia działalności Art Station Foundation by Grażyna Kulczyk w części performatywnej zainaugurowała pięćdziesiąta produkcja w przestrzeni poznańskiego Starego Browaru.

Był to spektakl nie byle jaki i nie byle kogo, bo kierującej działaniami Starego Browaru Nowego Tańca Joanny Leśnierowskiej, która na tańcu zna się jak mało kto. Przygotowane przez nią …(Rooms by the sea) z cyklu ćwiczenia w patrzeniu to spektakl, który zdecydowanie skierowany jest do widzów obytych z różnymi trendami w tańcu współczesnym. Rozczarować się może każdy, kto taniec rozumie potocznie i nie zna szerokiego kontekstu historii tańca i performansu artystycznego.

W sztukach plastycznych minimal art to już niemal klasyka. Prace takich artystów, jak Robert Morris, Sol LeWitt, Richard Serra, Donald Judd czy Dan Flavin osiągają obecnie zawrotną wartość rynkową, będąc jednocześnie ozdobą wielu światowych galerii i muzeów. Minimalizm opiera się na przekonaniu, że wymiar sztuki wysokiej osiąga się poprzez ograniczenie środków i form, przez co w dziełach wyżej wymienionych artystów dominuje prostota kształtu, często konfrontowana z pustą przestrzenią. Proces pracy twórczej polega tu na wyjęciu z rzeczywistości pewnego abstrakcyjnego, często geometrycznego fragmentu, który poddaje się kontemplacji.

Oglądając …(Rooms by the Sea) z cyklu ćwiczenia w patrzeniu odniosłem wrażenie, że przy tworzeniu choreografii Joannie Leśnierowskiej towarzyszył podobny zamysł, co twórcom tego popularnego w latach 60. nurtu w sztuce. Aby ułatwić widzowi odbiór tej trudnej materii choreograficznej, już w mailu przypominającym o premierze załączono reprodukcje licznych dzieł sztuki, wśród których dominowały obrazy Edwarda Hoppera, od którego zaczerpnięto tytuł spektaklu. Wszystkie kompozycje opierały się na pomyśle usytuowania ludzkiej sylwetki w pustym pokoju, dzięki czemu skonfrontowano „samotność” przestrzeni z namacalną obecnością jednostki. Kiedy lokowałem się na „szybko znikających” wolnych krzesłach, zdałem sobie sprawę, że tematem tanecznego przedstawienia będzie percepcja ludzkiego oka. Przed widownią – a ta w Browarze znajduje się na tym samym poziomie, co scena – rozpostarto zrobioną z liny ramę, która miała długość i wysokość odpowiadającą długości i szerokości wszystkich rzędów siedzeń na widowni.

Podpowiedzią dla widza, że zaprezentuje mu się serię obrazów oraz podda się go próbie zrewidowania jego widzenia, była pierwsza scena, w której Janusz Orlik „osuwał się” z pionowo ustawionego materaca. Widz poddany został „złudzeniu optycznemu”, ponieważ siedząc na krześle oglądał widok, na który powinien był spoglądać będąc zawieszony pod sufitem. Kiedy rzeczony rekwizyt opadł na podłogę, wtedy działanie to rozbiło nasz sposób patrzenia. Materac zmienił położenie na płaszczyźnie, natomiast Orlik nadal stał z opuszczoną głową. Zmiana płaszczyzny przemieniła spanie na materacu w stanie przy nim.

Jak już napisałem, to, co zostało zaprezentowane widzowi w obrębie ramy rozwieszonej przed pierwszym rzędem siedzeń, wcale nie należało do widowisk prostych i przyjemnych w odbiorze, ale też takim być nie mogło, skoro to właśnie praktyka patrzenia była tematem spektaklu. Dlatego też uważam, że aby pomóc widzom – zwłaszcza tym, którzy maila z informacją i zbiorem zdjęć nie otrzymali – należałoby nieco zmodyfikować ulotkę rozdawaną przed spektaklem. W folderze tym zamiast reprodukcji obrazów, do których wyraźnie nawiązywali tancerze w swoich ruchach, znalazły się „poklatkowane” obrazki z trzema ludzikami Lego. Ludziki owe były odpowiednikami trojga tancerzy, dlatego ustawiano je na zdjęciach w figury prezentowane później na żywo.

Widz zobaczył wewnątrz ramy puste pomieszczenie z odsłoniętymi oknami, bez zaciągniętych rolet (widziałem je tutaj w tej „nagiej” formie chyba po raz pierwszy). W pokoju znalazło się niewiele przedmiotów: jeden materac, kilka złączonych ze sobą i podwieszonych pod sufitem jarzeniówek, rząd równie mocnego światła rzuconego z reflektorów ulokowanych w okolicy okien oraz zawieszone na tylnej ścianie w dwóch rogach: żółta, puchowa kurtka oraz świecąca płyta. Już samo zaaranżowanie sceny mogło przywodzić na myśl prace minimalistów, zwłaszcza barwne konstrukcje świetlne Dana Flavina.

Idea powstania i realizacji poznańskiego spektaklu bliska jest koncepcjom, które można odnaleźć w post-modern dance.Pustkę sceny w Starym Browarze wypełniła obecność trójki tancerzy: Aleksandry Borys, Márty Ladjánszki i Janusza Orlika, którzy wychodząc od początkowego bezruchu poprzez lekkie drgnięcia doszli do pełnej dynamiki tańca. Taka koncepcja choreograficzna sprawiła, że tancerze w pierwszej partii spektaklu dużo więcej stali, siedzieli i opierali się na różne sposoby o ścianę, niż rzeczywiście wykonywali jakieś ruchy. Zatrzymywanie i powstrzymywanie materii ruchu w konfrontacji z widzem, który przygotowany był na płynną choreografię, przyniosło (mam nadzieję) zamierzony efekt, czyli mocne zniecierpliwienie premierowych gości. Kiedy ruch już się pojawił, był całkowicie dysharmonijny. Opierał się na serii powtarzalnych fragmentów, rzadko wykonywanych jednocześnie, dla których momentem kluczowym stała się pauza. Ta „przerywana” choreografia wzmagała we mnie chęć zobaczenia wreszcie płynnego i spójnego tańca.

Żywiołowość tańca rozwijała się równolegle z muzyką. Początkowej stagnacji w sferze ruchu towarzyszyła wypełniająca całą przestrzeń cisza. Pierwsze drobne manewry z ciałem znamionowały ledwo słyszalne dźwięki. Późniejsze pojedyncze szarpnięcia odpowiadały odgłosom „maltretowanego”, nadmuchanego balonu. Najbardziej żywiołowa partia odbywała się w rytm muzyki elektronicznej. Przyzwyczajone do płynnego ruchu oko zostało w …(Rooms by the sea) z cyklu ćwiczenia w patrzeniu wystawione na próbę. Leśnierowska postanowiła zawzięcie walczyć z naszymi przyzwyczajeniami i zrobiła to bardzo skutecznie.

Idea powstania i realizacji poznańskiego spektaklu bliska jest koncepcjom, które można odnaleźć w post-modern dance, czyli u takich choreografów, jak Merce Cunningham, Yvonne Rainer, Trisha Brown czy Steve Paxton. Myślą przewodnią dla tanecznych postmodernistów była analiza ludzkiego ruchu, dlatego zaprojektowany przez nich ruch tancerzy miał najczęściej charakter mocno abstrakcyjny, sprawdzający ludzkie ciało, i opierał się na powtórzeniu oraz pauzie. (Wszystkie te elementy można znaleźć w choreografii Leśnierowskiej). To właśnie przerywanie zazwyczaj zintegrowanego ruchu pomagało w odkrywaniu jego nowych znaczeń i nowej dynamiki ciała. Propozycja poznańskiej choreografki zdecydowanie wpisuje się w działania podejmowane przez amerykańskich klasyków tańca współczesnego. Ruch (a także jego przeciwieństwo – bezruch) oraz poszczególne fazy powstawania i stopień jego wypracowywania w ciele to tematy, które zainteresowały twórców…(Rooms by the sea) z cyklu ćwiczenia w patrzeniu.

Dwie tancerki oraz tancerz z reguły ulokowani byli w przestrzeni sceny w taki sposób, aby ich twarze pozostały niewidoczne. Tym samym poddano widza kolejnemu treningowi w patrzeniu, walcząc z nawykiem naszej codziennej konfrontacji z frontalnie ustawionym ludzkim obliczem. W tym bowiem wypadku to nie taniec konkretnej ludzkiej jednostki wraz z jej konkretną egzystencją i związanymi z nią problemami był tematem przedstawienia, dlatego ciało pojawiające się w tej choreografii jest „techniczne” – pokazujące pewien proces i „odarte” z twarzy. Leśnierowska traktuje ciała tancerzy niczym „ludziki” Lego z rozdawanego przed spektaklem programu, ustawiając je w różnej perspektywie względem padającego zewsząd rażącego światła. Myślę, że kiedy spektakl będzie grany latem, a przez odsłonięte okna dodatkowo wpadać będzie naturalne światło słoneczne, uzyska on nową oprawę.

Przy takim typie dzieła ważne jest, aby jego realizacja odbywała się we współpracy z tancerzami i tancerkami o nienagannej technice i ogromnej świadomości własnego ciała. I tutaj przychodzi pora na mój drobny zarzut, ponieważ w moim przekonaniu Aleksandra Borys wyraźnie odstawała poziomem od Márty Ladjánszki i Janusza Orlika, którzy „poklatkowaną” choreografię wykonali bezbłędnie.

Joanna Leśnierowska przy użyciu pustych płaszczyzn oraz padającego z różnych stron światła przywołała tradycję minimal art, a jednocześnie poszerzyła szerokie już spektrum post-modern dance. Ze względu na inspirację sztukami plastycznymi działania zaprezentowane w ramach ostatniej premiery w Starym Browarze można by określić zapożyczonym z historii sztuki mianem minimal dance. Przynależą one do tej właśnie osobnej kategorii tańca, którą można wyodrębnić z szerszego zbioru post-modern dance. Ideą kluczową dla minimal dance będzie wydestylowanie drobnej cząstki, „atomu” ruchu, wokół którego konstruuje się spektakl. To właśnie wygenerowanie pewnego prostego w formie fragmentu ruchu i zestawienie go z bezruchem ma budować temat poznańskiego przedstawienia. Minimal dance można odnosić również do działań performatywnych np. Jérôme’a Bela, jednak efekt jego pracy jest diametralnie różny od tego, który uzyskała Leśnierowska. Jej ascetyczna propozycja zasadza się na pytaniach podobnych do tych, które trapią francuskiego choreografa: czym jest taniec? Co powoduje, że ludzie tańczą? Gdzie zaczyna się choreografia? Wydaje się więc, że kwestią najważniejszą dla rozwoju minimal dance będzie redefinicja słownika tancerza, która jednak dotyczyła będzie pojęć najbardziej podstawowych i fundamentalnych – tych które powinno się zdefiniować jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań. A to jest chyba wspólne dla Leśnierowskiej i Bela.

Nie ukrywam, że ten typ poszukiwań tanecznych, koncentrujących się na analizie ruchu, jest dla mnie mniej fascynujący niż teatr tańca, który opiera się na fizycznym eksploatowaniu ciała. Niemniej jednak uważam za konieczne poszukiwania również w obszarze tanecznej abstrakcji. Należy pamiętać, że eksperymenty w obrębie analizy ruchu bywają często dużo bardziej fascynujące dla twórców niż odbiorców, co niestety było widać w trakcie premiery w Starym Browarze. Taka „szczegółowa dłubanina” w dynamice ludzkich działań rzadko kiedy bywa widowiskowa. Niemniej jednak Joannie Leśnierowskiej należą się zasłużone brawa za impuls do rozwoju dyskursu o tańcu współczesnym w Polsce.

Równie głośno oklaskiwana, co Leśnierowska, była obecna na premierze prezeska Art Station Foundation – Grażyna Kulczyk, co jest dowodem na to, jak bardzo publiczność docenia jej mecenat w dziedzinie sztuki najnowszej. Jej aktywność w tej sferze pozwala przybliżyć poznaniakom ciekawe, często wybitne dzieła sztuk wszelakich – w przestrzeni Starego Browaru prezentowane są zarówno prace gwiazd z „firmamentu sztuki współczesnej”, jak i artystów młodych, ciekawych, pełnych pasji. Taką właśnie osobą z pewnością jest Joanna Leśnierowska, a działania obu pań są pięknym przykładem symbiozy rozumnego mecenatu z ambitną twórczością i cultural management na najwyższym poziomie.

27-1-2014

 

Stary Browar Nowy Taniec
...(Rooms by the Sea) z cyklu ćwiczenia w patrzeniu
choreografia, dramaturgia, światło: Joanna Leśnierowska
wykonanie: Aleksandra Borys, Márta Ladjánszki, Janusz Orlik
muzyka: Zsolt Varga
obsada: Aleksandra Borys, Márta Ladjánszki, Joanna Leśnierowska, Janusz Orlik, Zsolt Varga, Halina Chmielarz
oprawa graficzna: Michał Łuczak
premiera: 17.01.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: