Na planecie Arka
Mały Książę na maciupkiej scenie Teatru Integracyjnego Arka. Teatru, w którego obsadzie więcej niż połowa aktorów, nazywanych też adeptami, to osoby niepełnosprawne. Macie już jakieś wyobrażenie, jak to wszystko wyglądało? Proszę jednak nie wyciągać pochopnych wniosków. Piętrzące się w głowie stereotypy też najlepiej zostawić za progiem starej kamieniczki przy ulicy Menniczej.
Powiedzieć, że Mały Książę jest książką popularną i ze wszech miar kultową, to wyrazić opinię niepretendującą do jakiejkolwiek odkrywczości i oryginalności. Taki banał ze świata literatury. Sam widziałem może ze dwadzieścia różnych jej wydań w przeróżnych językach. Gdyby ktoś nie wiedział, została przetłumaczona na ponad 270 języków i dialektów. Szybko też zaczęto wyławiać z niej cytaty, z których wiele na długo zakorzeniło się w naszej kulturze. Kto nie zna chociażby słynnego „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”? Nowela, mająca za sobą w tej chwili ponad siedemdziesiąt lat historii, znana jest nawet tym, którzy nie przeczytali jej w szkole, a w życiu dorosłym trzymają się z daleka od księgarń i bibliotek. Większość z nich z łatwością poda wam nawet nazwisko autora – Antoine de Saint-Exupéry.
We Wrocławiu w tytułową rolę wcielił się Alexandre Marquezy, absolwent Studium Aktorskiego Cours Florent w Paryżu i rodowity Francuz. W pierwszych scenach gra właśnie francuskiego aktora, który przyjechał do Polski na próby nowego spektaklu. Czyli można powiedzieć, że gra poniekąd samego siebie. Jest zdezorientowany, ponieważ zamiast towarzystwa zawodowców znalazł się wśród sztywno poruszających się „lalek”. Niepełnosprawni adepci teatru w tym fragmencie kreują się na porzucone, popsute zabawki, od lat pokrywające się kurzem gdzieś na poddaszu. W zasadzie to krótkie wprowadzenie można uznać za swoistą metaforę tego wyjątkowego przedsięwzięcia, którym jest Teatr Arka. Jego właściwy początek też jest związany z osobą Alexandre’a Marquezy, który w 1997 roku postanowił spróbować swoich sił w inicjatywie Renaty Jasińskiej, założycielki i pomysłodawczyni teatru.
Poza tą pierwszą sceną twórcy nie próbowali więcej niczego dopisywać czy „doklejać” do oryginału. Dla przykładu zeszłoroczna animacyjna wersja książki, wyreżyserowana przez Marka Osborne’a, odważyła się znaną historię nie tylko uwspółcześnić, ale też pokazać Księcia „ileś tam lat później”. Wyszła z tego „nastolatkowa” wersja znanego bohatera. Muszę jednak przyznać, że urok postaci zdecydowanie na tym ucierpiał. Podobnie zresztą ucierpiałby każdy symbol „przetłumaczony” i „rozszyfrowany”.
Nic czy prawie nic nie zostało dopisane, ale to nie znaczy, że tekst w przedstawieniu Renaty Jasińskiej jest w pełni zgodny z książką. Dokonano znaczących skrótów. Ucięto nawet cały fragment spotkania i rozmów na pustyni z Pilotem. Niemniej jednak twórcom udało się w pełni zachować wyjątkową poetykę, liryzm i filozofię tego dzieła. Świetna, naprawdę świetna zespołowa praca z tekstem.
„Dorośli są bardzo dziwni!” – stwierdzenie to, powtarzane przez Małego Księcia, staje się swoistym refrenem całego przedstawienia. W rzeczy samej dorośli są bardzo dziwni! Dziwne rzeczy wyrabiają z tym swoim dorosłym życiem. Przy tym często uważają się za ekspertów w tej dziedzinie. Moim zdaniem główna tajemnica dorosłych, którą często starannie ukrywają nawet przed sobą, polega na tym, że wciąż pozostają dziećmi. Ale cyt! Cały nasz system na tym maleńkim kłamstwie się trzyma.
Podróże Księcia, podczas których spotyka tych „dziwnych dorosłych”, rzeczywiście wyglądają na międzyplanetarne. Trochę w stylu Odysei kosmicznej 2001 Kubricka. Z uciekającymi w kosmiczną nieskończoność rojami gwiazd i odpowiednią muzyczką, skłaniającą do namysłu nad całym tym wszechświatowym teatrem. Nie mniej zastanawiający są napotykani „planetarni samotnicy”, przedstawieni w postaci wielkich lalek, składających się z ogromnej głowy i ukrywającej aktora peleryny.
Co to znaczy uwielbiać? Czym jest oswojenie innej istoty? Exupéry miał niezwykły talent do podsumowywania całego społecznego, psychologicznego czy filozoficznego podłoża otaczającej nas rzeczywistości. Ilość trafnych i lapidarnych diagnoz w Małym Księciu jest przeogromna. Proszę przyjrzeć się chociażby następnemu ciągowi logicznemu: „Piję, żeby zapomnieć… zapomnieć, że się wstydzę… wstydzę się tego, że piję”. Czyż można prościej przedstawić błędne koło tego nałogu?
Są w spektaklu niezbędne moim zdaniem elementy interaktywne. Można na przykład spróbować namalować baranka dla Księcia. Tu dziewczynka z pierwszego rzędu wykazała się prawdziwym talentem. Następnie kartka z narysowanym na niej zwierzęciem staje się papierowym samolotem, symbolem dzieciństwa, szkoły i sztubackich wyczynów. Ten oto dziwaczny i niepewny środek transportu przemieszcza Małego Księcia z planety na planetę. Prosty zabieg inscenizacyjny, ale dokładny i trafny. Podobnych zabiegów jest wystarczająco dużo, żeby stworzyć specyficzną atmosferę bajki zmieszanej z przypowieścią. Dzięki niej dobrze znane sceny nabierają nowych odcieni i znaczeń. Zupełnie inaczej wybrzmiał dla mnie dialog Róży z Księciem. Został powtórzony dwa razy, tylko z różnymi aktorkami. Najpierw roli nadwrażliwego kwiatka spróbowała Alicja Idasiak, następnie zaś Anna Rzempołuch. Każda z nich nieco inaczej zinterpretowała ten piękny fragment. Natomiast jedną z najlepszych, najbardziej rzewnych i zarazem tragicznych scen było spotkanie z wężem-kostuchą. Ogromna marioneta, sterowaną przez trzech aktorów naraz, stała się symbolem losu, nieuchronności śmierci, ale też wiecznego powrotu życia, powtarzalności i nieskończoności.
Nie będę ukrywał, przedstawienie nie jest idealne. Zresztą wspiąć się na artystyczne szczyty zdobyte przez Exupéry’ego wydaje mi się zadaniem prawie niewykonalnym. Zbyt wysoko latał ten francuski pilot i marzyciel. Niemniej jednak byłem szczerze zauroczony i wzruszony tym, co w ciągu godziny działo się na scenie. Teatr z tak nietypową obsadą próbuje występować na festiwalach na równi z innymi, nazwijmy to „zwykłymi” teatrami repertuarowymi. Cóż – moim zdaniem ma do tego prawo! Ma też wszelkie szanse, żeby na takich festiwalach zdobywać nagrody. Zresztą z festiwalami i nagrodami większych problemów raczej nie ma. Dla niektórych artystów była to już jedenasta czy dwunasta premiera. W najbliższym czasie trójka z nich ma przystąpić do eksternistycznego egzaminu aktorskiego. Jeżeli się uda – będziemy mieli w Polsce pierwszych dyplomowanych niepełnosprawnych aktorów. Trzymam kciuki i spoglądam w nocne niebo. Gdzieś tam, na asteroidzie B-612, zapewne też je ktoś trzyma.
3-06-2016
galeria zdjęć Mały Książę, reż. Renata Jasińska, Teatr Arka we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Arka we Wrocławiu
Mały Książę
wg Antoine’a de Saint-Exupéry’ego
autorzy: Alicja Idasiak, Renata Jasinska, Anna Rzempołuch, Jan Kot, Marek Trociński
reżyseria: Renata Jasińska
scenografia: Renata Jasińska i Andrzej Gemborys
maski: Elżbieta Walczak
reżyseria świateł: Bartłomiej Pakos
występują: Alexandre Marquezy, Alicja Idasiak, Renata Jasińska, Anna Rzempołuch, Andrzej Kusiak, Radosław Wojtas, Jan Kot, Marek Trociński
premiera: 28.05.2016
Polecam bardzo
BARDZO CIEKAWIE PISZESZ! GRATULUJĘ!